Monograficzna wystawa Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, którą można aktualnie obejrzeć w Muzeum Narodowym w Warszawie, pozwala nie tylko poznać dorobek artystyczny jednej z najwspanialszych polskich malarek, ale również zagłębić się w skomplikowaną historię XIX-wiecznej twórczości kobiet. Pośród wielu zapomnianych dziś nazwisk, przewija się tajemnicza „Zosia”. To Zofia Stankiewicz – niezwykle utalentowana rysowniczka, malarka i graficzka, która jako pierwsza Polka rozpoczęła naukę malarstwa w Paryżu.
Wybitna indywidualność, znana z wielkiej pracowitości, gorącego temperamentu i niestrudzonej siły twórczej, stanowiącej wzór dla młodych adeptek sztuki. Prawdziwa kobieta czynu, która potrafiła zaskoczyć nie tylko krytyków artystycznych. Jak i kiedy tworzyła? Kogo ceniła, a z kim prowadziła cichą wojnę? Zapraszamy do lektury!
Aż po horyzont – dzieciństwo i początki edukacji artystycznej
Zofia Stankiewicz urodziła się 14 września 1862 roku w Ryźni koło Radomyśla na Ukrainie. Ojciec, Jan Stankiewicz, profesor uniwersytetu w Charkowie i ceniony doktor medycyny, dbał o rozwój artystyczny córki już od wczesnych lat dzieciństwa. To on rozbudził w niej miłość do ukraińskiej przyrody i zachęcał do rysowania krajobrazów, którym to pozostała wierna do końca życia. „Ojciec wychowywał mnie jak syna” – pisała po latach – „Nigdy nie słyszałam nic o tem, że coś panience <<nie wypada>>”. Dzięki nietypowym metodom wychowawczym dziewczynka mogła szkolić swój warsztat malarski pod czujnym okiem nauczycieli, najpierw doskonałego pejzażysty Jegora Jegorowicza Schreidera, a po przeprowadzce do Warszawy w 1878 roku – w prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. Zofia uczy się z wielką powagą i sumiennością, a także nawiązuje pierwsze przyjaźnie. To właśnie na lekcjach u Gersona poznaje Annę Bilińską, z którą będzie dzielić radości i smutki podczas pobytu w Paryżu.
Od Paryża po Warszawę – pierwsze sukcesy zawodowe
Coraz śmielsze marzenia o karierze artystycznej mogły oznaczać tylko jedno – wyjazd do Paryża! W 1880 roku młoda Stankiewiczówna pakuje walizki i wraz z matką udaje się do stolicy Francji, aby doskonalić swoje umiejętności w Académie Julian, stając się tym samym pierwszą Polką w historii tej uczelni. Wkrótce dołączają do niej warszawskie koleżanki, z Anną Bilińską na czele. Młode studentki aktywnie uczestniczą w życiu artystycznym uczelni – prezentują prace na wystawach malarskich i biorą udział w licznych konkursach. Pierwszym znanym dziełem Zofii jest Połów w Bretanii. Ten rysunek węglem, przedstawiający pejzaż kamienistego wybrzeża morskiego z postaciami rybaków i z wielką przestrzenią ciemnego od chmur nieba, inspirowany jest atmosferą pobarbizońskiego krajobrazu realistycznego. To właśnie dzięki krajobrazom w wyraźnymi pierwiastkami romantyzująco-nastrojowymi, Zofia zdobywa srebrny medal na dorocznym Salonie Paryskim w lutym 1883 roku. Niestety, okoliczności rodzinne (śmierć ojca) oraz pogarszające się warunki materialne zmusiły malarkę do powrotu do Warszawy i podjęcia się pracy zarobkowej.
Nie przerywa jednak nauki, uzupełniając studia u Wilhelma Kotarbińskiego, Konrada Krzyżanowskiego i Kazimierza Stabrowskiego. Lekcje u wybitnych pedagogów zaowocowały nowymi umiejętnościami – szerokimi pociągnięciami pędzla, znakomitym ujęciem portretowym i subtelnością w traktowaniu pejzażu. – „Panna Z. Stankiewiczówna […] występuje z coraz bardziej zajmującymi pracami, które […] tak pod względem pomysłu, jak i zastosowania natury, przekonywują o dojrzałości talentu i wyrobieniu” – entuzjazmom nie ma końca. A to dopiero początek sukcesów.
Sztuka przede wszystkim – nowe motywy i techniki artystyczne
Od 1888 roku Zofia Stankiewicz staje się doceniana jako pejzażystka. Przedstawianie piękna przyrody w całej jego potędze i majestacie stanie się na wiele lat jej ulubionym tematem malarskim. – „Panna Stankiewiczówna posiada w wysokim stopniu poczucie piękna natury. Wszystkie jej pejzaże odznaczają się miękkością tonów. […] Wybornie chwyta zasadnicze barwy i grę światła w przyrodzie. Śmiało plamami notuje nie tylko sumiennie, ale i umiejętnie, wie jaki szczegół opuścić, a co uwydatnić” – recenzentom podobały się szczególnie pejzaże normandzkie, w których doceniają wrażliwość na kolor, subtelność kreski i świeżość spojrzenia. Bogata i różnorodna twórczość pejzażowa wysuwa ją na jedno z pierwszych miejsc wśród malarzy krajobrazów. Od widoków gór i samotnych drzew, po brzegi mórz i szerokie ukraińskie bezdroża – swojska ludowość miesza się z lirycznymi zachodami słońca i zamglonymi nocami księżycowymi. A we wszystkim uderza czułość, szczerość i wzruszenie płynące z samego serca.
W 1904 roku artystka wkracza na nowy poziom artyzmu, porzucając tradycyjne techniki malarskie na rzecz grafiki. Dzięki akwafortom i akwatintom uzyskuje jeszcze subtelniejszy rysunek i szerszą symfonię barw-tonów. Nowe medium nazywa „muzyką malarską” i wykorzystuje do tworzenia prac o tematyce miejskiej. „Chcę uchwycić i utrwalić piękno naszych miast” – szuka nie tylko eleganckich linii i motywów kolorystycznych, ale przede wszystkim realizuje własne nastroje artystyczne. Niezależnie, czy przedstawia zabytki i ulice starej Warszawy (cykl graficzny Stare Miasto, Podwórko Fukiera, Plac Zamkowy), czy miejsca zapamiętane z czasów dziecięcych (Mój dom rodzinny, Sień w domu Margina) – wszystkie prace są świeże i niezwykle poruszające.
Na przekór trudnościom – twórczość w czasie wojny
Pierwsza wojna światowa nie przerywa działalności artystycznej. Wręcz przeciwnie – jest okresem zbierania plonów długoletniej pracy. Nagrody, zagraniczne ekspozycje, wystawy międzynarodowe w Berlinie, Paryżu, Monachium i Londynie – czas nie tylko nie osłabia, ale wręcz wzmaga potencjał twórczy malarki. Największa intensywność prac przypada na dwudziestolecie międzywojenne, kiedy to pejzażowe kompozycje zyskują dekoracje wywodzące się z japonizującej estetyki. Secesji ulega w niewielkim stopniu, podobnie jak innym nowoczesnym prądom malarskim. Akwarele, studia i szkice prezentują znane i lubiane tematy, w późniejszych latach uzupełnione o nadmorskie widoki (Stary Port na Helu, Łódź samotna). Wielki medal srebrny na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu, wyróżnienie na Międzynarodowej Wystawie Grafiki we Florencji, nagroda Ministra Spraw Zagranicznych i miasta st. Warszawy to znak, że twórczość artystyczna o szlachetnym, nieco akademickim warsztacie, z dominującą nutą nastrojowości sprawdza się pod niemal każdą szerokością geograficzną.
Pasmo zawodowych sukcesów zostanie przerwane w 1939 roku – podczas bombardowania stolicy malarka traci pracownię, a wraz z nią niemal cały dorobek artystyczny. Ocalały jedynie nieliczne obrazy olejne, akwarele i zestawy prac graficznych, w tym płyty przechowywane w podziemiach Zachęty. Rekonstrukcja matryc, sporządzanie odbitek oraz tworzenie cyklu pocztówek pozwoliły Zofii przeżyć zarówno ciężki okres okupacji, jak i pierwsze lata powojenne. Pomimo podeszłego wieku, jest nadal aktywna zawodowo – maluje martwe natury, portrety ksiąg (cykl Stare księgi) i widoki ukochanej Warszawy. Za udział w wystawie „Warszawa w obrazach” otrzymuje nagrodę Prezydenta Rady Ministrów, swoimi grafikami zasila natomiast świetlice robotnicze i objazdowe galerie sztuki. W 1954 roku, na rok przed śmiercią, przygotowuje wystawę indywidualną, w której prezentuje 65 prac – akwafort i akwatint – ukazujących różne wymiary pejzażu architektonicznego. Te nieliczne prace ocalałe z pożogi wojennej świadczą o doskonałym warsztacie, ogromnej artystycznej rzetelności, a także o umiłowaniu natury i sztuki. Po prostu – o miłości do zawodu artysty.
Zofia Stankiewicz umiera w Warszawie 4 października 1955 roku, w wieku 93 lat. Porównywana do Chełmońskiego, Wyczółkowskiego i Fałata, stawiana jest jako wzór dla kolejnych pokoleń artystek. I to nie tylko w kwestiach zawodowych, bowiem również w życiu prywatnym wyróżniała się hardością ducha i odwagą w działaniu. Już od końca lat osiemdziesiątych XIX wieku prowadziła ożywioną działalność polityczną w stowarzyszeniach kobiecych – wychowana w tradycjach patriotyczno-społecznych, walczyła o równouprawnienie kobiet, organizując ogólnopolskie zjazdy i wystawy sztuki zaangażowanej. Zamknięta w sobie, małomówna, występująca prawie zawsze w skromnym, niemal męskim ubiorze, w chwilach politycznej walki osiągała wyżyny hardości i pewności siebie. I taką chcemy ją zapamiętać.
Tekst: Izabela Frankowska – Historyczka sztuki, specjalizująca się w tematyce działalności artystycznej kobiet. Zawodowo zajmuje zarządzaniem treściami internetowymi dla branży lotniczej. Miłośniczka podwójnego espresso, literatury biograficznej i Rogera Federera.
Przeczytaj: Polka na Salonie, czyli Anna Bilińska-Bohdanowiczowa
Przeczytaj: Alina Szapocznikow – zostawić w materii ślad
Przeczytaj: Hanna Rudzka-Cybisowa i rozkosz malowania
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<