Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/04/Oxford-Drama-promo-autorka-zdjęcia-Nelly-Valverde.jpg
    [1] => 640
    [2] => 572
    [3] => 
)
        

Ciągle młodzi. I to pomimo wydania trzeciego albumu w karierze. Nawet im zazdroszczę tej etykietki, gdyż pozwala na zaskakiwanie słuchaczy, przemieszczanie się stylistyczne, ale w ramach pisania zjawiskowych piosenek. Mowa o duecie Oxford Drama, który tworzą Gosia Dryjańska i Marcin Mrówka. Ich najnowszy, wyśmienity album był pretekstem do rozmowy. Sobą, swoją twórczością prezentują wartą pozazdroszczenia pogodną doskonałość.

Jarosław Szczęsny: Oglądając wasz koncert promujący ostatni album What’s The Deal With Time? w Radiu Łódź pomyślałem sobie: jacy mili, młodzi ludzie, dlaczego wybrali akurat granie muzyki?. No właśnie, dlaczego?

Gosia Dryjańska: Co ciekawe, oboje z Marcinem w dzieciństwie planowaliśmy kariery sportowe – Marcin chciał być bramkarzem, a mnie bardzo interesowała siatkówka. Zbiegiem okoliczności jest również to, że oboje w pewnym momencie poczuliśmy dokładnie tę samą alienację w sporcie; jakbyśmy mimo szczerych chęci, emocjonalnie czuli się nie na miejscu. Poznaliśmy się dopiero w liceum, ale szybko okazało się, że oboje w dzieciństwie odnaleźliśmy w muzyce to, czego nic innego nam nie dawało – szybko wypełniliśmy tę pustkę po zajęciach sportowych właśnie muzyką. Były to tak silne uczucia, że nie wyobrażaliśmy sobie bez tego życia. Poczuliśmy, że skoro bardzo dobrze się rozumiemy, może sami powinniśmy spróbować swoich sił i zupełnie dla zabawy założyliśmy Oxford Drama.

Pozostańmy jeszcze przy waszej młodości. To określenie pojawia się zawsze w zestawieniu z waszą nazwą. Tymczasem wydaliście właśnie trzecią płytę. Nie przeszkadza wam takie ciągłe bycie młodym zespołem?

Gosia: Czasami żartobliwie mówię, że ta młodość pada często w kontekście naszego zespołu, ponieważ Marcin nic a nic się nie zmienił od czasów gimnazjum. A tak na poważnie, można na różne sposoby odczytywać określenie „młody zespół” – młody jeśli chodzi o wiek i młody jeśli chodzi o ducha. A taki David Byrne, który jest dla nas wielką inspiracją, za dwa lata skończy 70 lat, jest wciąż młody duchem, i widać to po nim na scenie i słychać w tym, jak muzyka po tylu latach wciąż go fascynuje.

Widać po waszej dyskografii, że nie pędzicie. Pierwsza płyta rok 2015, druga 2018, a trzecia 2021. Z czego wynika ten brak pośpiechu?

Gosia: Pośpiech to naprawdę zły doradca, i zawsze, gdy wydaje nam się, że czas nas goni, podejmujemy decyzje, które potem są bardzo szybko zmieniane lub wręcz cofane. Przy tym albumie zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie mamy ten czas, a najważniejsze dla nas jest zadowolenie z tego, że album jest dopracowany i spójny. Już przy pracach nad What’s The Deal With Time? zaczęliśmy pracować nad albumem numer cztery, ale tak naprawdę nie mamy się do czego śpieszyć. Ważne jest dla nas uchwycenie tego momentu kreatywnego, a nie praca na siłę.

Z płyty na płytę stajecie się coraz lepsi. Jak udaje wam się unikać artystycznych porażek?

Gosia: To bardzo miłe, ale myślę, że każdy ma na swoim koncie porażki artystyczne, może się dobrze kryjemy (śmiech). My się  po prostu bardzo często z Marcinem artystycznie sprawdzamy nawzajem, czy my to wciąż my. Oxford Drama to dla nas miejsce, gdzie rozumiemy swoje zamiary i dajemy sobie wolną rękę. Wynika to zapewne z tego, że muzycznie jesteśmy dosyć kompatybilni i po prostu podobają nam się swoje pomysły.

Pierwszy album wydaliście w Brennnessel, drugi w Art2 Music, a teraz wydajecie sami. Odważny krok.

Marcin Mrówka: Dla nas konieczny. Rynek muzyczny mocno się zmienił od czasu naszego debiutu. Kilka wytwórni, które w misji miały promowanie mniej znanej muzyki, zawinęło interes. Pewnie powody każda z nich miała inne, ale co do zasady myślę, że prowadzenie tego typu wydawnictwa nie jest prostym i zawsze opłacalnym zadaniem. I przy podjęciu decyzji o wydaniu swojej własnej muzyki, postanowiliśmy trzymać się tej całej opłacalności jak najdalej, ponieważ jest ona często cichym zabójcą tożsamości artystycznej. Wiedzieliśmy, że ten album jest zbyt dobry, aby iść na jakiekolwiek kompromisy. Cieszy nas, że nie musimy nikomu nic udowadniać i czekać w napięciu na spłatę albumu. Nie wykluczamy w przyszłości ponownego nawiązania współpracy z jakimś większym wydawnictwem, tylko najpierw polski rynek muzyczny musiałby się nieco bardziej otworzyć na różnorodność. Duży wydawca to duże możliwości, ale też duże oczekiwania. Z drugiej strony sami poradziliśmy sobie z całym projektem wydawniczym i jego aspektem promocyjnym, i jesteśmy bardzo zadowoleni z odbioru, więc może DIY jest właśnie drogą dla nas.

Powiedzcie coś więcej o procesie powstawania tej płyty.

Marcin: Był to najdłuższy proces powstawania płyty ze wszystkich naszych albumów. Zajęło nam to w sumie 2 lata, ale kompozycje powstały bardzo szybko, bo w ciągu kilku pierwszych miesięcy 2019 r. Kolejne półtora roku spędziliśmy nad etapem produkcji, cały czas modyfikując aranżacje, dopracowując każde brzmienie, oraz znajdując miejsce dla kolejnych warstw muzyki, których pozornie nie słychać, ale bez których te utwory nie byłyby tym samym.

Wywołaliście w tytule  What’s The Deal With Time?  zagadnienie czasu. Dlaczego akurat ten temat?

Gosia: Temat czasu był bardzo często poruszamy przez nas w naszych rozmowach. Jesteśmy dosyć sentymentalnymi osobami i lubimy przywoływać różne wspomnienia, te dotyczące naszej znajomości i zespołu, ale też z zainteresowaniem słuchamy opowieści na temat czasów, gdy nie było nas jeszcze na świecie. Tak często komentujemy czas – mówimy, że mamy go za mało; że coś było stratą czasu; że czas tak szybko leci – że postanowiliśmy być kolejnym już zespołem, który ten temat weźmie na warsztat. Ale był to też pretekst do spojrzenia na równie ważne dla tego albumu zagadnienia, jak technologia, współczesność, zagubienie i próba znalezienia swojej recepty na opanowanie tego wszystkiego co dzieje się wokół nas.

Zostańmy jeszcze w blisko czasu. Teksty dotyczą różnych jego sfer. Ale mnie interesuje wasze spojrzenie w przeszłość obecne choćby w utworze Retromania.

Gosia: W utworze Retromania bardzo chcieliśmy humorystycznie podejść do tematu inspirowania się przeszłością, co jest chociażby często słyszalne w muzyce. Bardzo cenimy sobie artystów i artystki, u których słychać lub widać, że mają w jednym paluszku kanon muzyki popularnej, ale decydują się przepuścić ich inspiracje przez swój filtr, z czego koniec końców wychodzi coś wyjątkowego i nowego, a nie kolejna kalka. Sami, jako wielcy pasjonaci muzyki, staramy się w swojej własnej twórczości zaprezentować to, jak my słyszymy muzykę oraz również chcemy przedstawić to, co nas ukształtowało.

Z drugiej strony jesteście bardzo na czasie. Utwory This Is The Internet czy Offline dotyczą naszego tu i teraz.

Gosia: Whats The Deal With Time? porusza różne współczesne tematy, począwszy od wspomnianego wyżej internetu czy bycia online lub offline w mediach społecznościowych, a skończywszy na porównywaniu siebie i swojego życia do tego, co prezentują na zdjęciach nasi znajomi. Bardzo chcieliśmy na albumie być plastyczni w warstwie lirycznej i miałam przy pisaniu tekstów na ten album bardzo dużo frajdy. Mówiąc o plastyczności mam chociażby na myśli to, że bawiliśmy się słowem  – gdy śpiewam o chmurze („cloud”) w utworze San Junipero można sobie wyobrazić dosłownie chmurę lub „chmurę”, w której przetrzymujemy dane na komputerze czy telefonie. “Light pollution blocking every sight” w You Only See What You Like to kolejne nawiązanie do kłopotliwej współczesności, tj. o zanieczyszczeniu świetlnym, które ma na nas negatywny wpływ.

Oxford Drama

Muzycznie pozostaliście na planecie ciepłego uśmiechu. Jest w waszej twórczości akrobatyczna sprawność, która nie pozwala wam spaść do przegródki z napisem banał” albo infantylność”. Chciałbym zapytać, jak wam się to udaje?

Gosia: To bardzo ciekawe, bo dosyć często jesteśmy oceniani jako pozytywni i uśmiechnięci ludzie, w kontekście naszej muzyki, natomiast sami uznajemy siebie za racjonalistów, którzy nierzadko dryfują między patrzeniem na świat pozytywnie i negatywnie. Myślę, że to może być właśnie nasza recepta, aby to racjonalne spojrzenie na świat przemodelować na bardziej pozytywną muzykę. Bardzo sobie cenimy, gdy utwory potrafią lawirować między różnymi emocjami, dlatego też koniec końców wybierając tematy współczesne na naszym trzecim albumie, które same w sobie są dosyć poważne, chcieliśmy je pokazać z przymrużeniem oka.

Sprytnie lawirujecie między stylistykami muzycznymi. To już nie jest tylko electropop, gdyż mamy piękne gitary (San Junipero) albo interesująco niedookreślony Episode Couples.

Marcin: Zaczęliśmy od bardziej elektronicznego brzmienia z kilku powodów – przede wszystkim, po latach grania na gitarze, która jest moim jak i Gosi pierwszym instrumentem, chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Ale tak też było nam łatwiej – na pierwsze koncerty jeździliśmy wypakowaną po dach Toyotą Yaris, w której łatwiej było zmieścić dwie osoby, dwa syntezatory, gitarę i wzmacniacz, niż pięcioosobowy skład z perkusją. Te gitary tak naprawdę cały czas w nas były, tylko potrzebowały pobyć kilka lat na drugim planie, abyśmy mogli zdać sobie sprawę, że nasze brzmienie powinno być przede wszystkim oparte na tym instrumencie.

Gosia: To była dla nas tylko kwestia czasu, abyśmy mogli wprowadzić gitary na sam przód, a potem dołączyć do tego perkusję czy gitarę basową i zaprosić naszych przyjaciół do grania z nami koncertów. Można powiedzieć, że od samego początku czekaliśmy na ten moment, w którym jesteśmy teraz.

Docieracie poza granice Polski. Recenzje waszej płyty pojawiają się na zagranicznych portalach. Henry Rollins gra wasz singiel Not My Friend na antenie amerykańskiego radia KCRW.

Marcin: To dla nas wielki zaszczyt. Odczarowując trochę tę sytuację, po prostu do Henry’ego napisaliśmy, jak i do kilku innych osób, a on postanowił nas zagrać. To było dla nas bardzo krzepiące, że ktoś o takiej pozycji postanowił dać szansę nieznanemu zespołowi z Polski. Ale właściwie cała nasza kariera to historia szans dla anonimowego zespołu – zapoczątkowała to Agnieszka Szydłowska 7 lat temu w swoim, nieistniejącym już, Programie Alternatywnym, prezentując na falach radiowej Trójki nasze pierwsze piosenki, które nie były nawet nigdzie wydane.

Jak pandemia wpłynęła na wasze plany zawodowe?

Gosia: „Dzięki” pandemii kupiliśmy sobie czas, aby po raz pierwszy dokończyć album na spokojnie. Bardzo nam zależało, aby przy trzecim albumie się nie spieszyć. Proces kompozycyjny był bardzo intensywny i bardzo szybko okazało się, że mamy zbiór utworów co do których jesteśmy pewni, że trafią one na album. Z racji tego, że proces produkowania ich wyglądał już zdecydowanie mniej pięknie, ponieważ chcieliśmy, aby każdy detal był dopracowany, pandemia dała nam możliwość doszlifowania każdego elementu. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że było to bardzo proste, ale po czasie, doceniliśmy to, że kwestionowaliśmy wszystko to, czego nie byliśmy pewni i mamy album, z którego jesteśmy bardzo dumni.

Trzymajmy się czasu do końca naszej rozmowy. Co dalej? Jakie plany? Podbój świata może?

Marcin: Z przyjemnością, ale mamy też jeszcze trochę do zrobienia na własnym podwórku. Zmotywowani dotychczasowym przyjęciem naszego nowego albumu, na pewno będziemy próbowali go zaprezentować w tym roku na żywo, oczywiście tylko jeśli będzie to bezpieczne. Trzymamy kciuki za sezon letni w tym aspekcie. Poza tym, od dawna marzą nam się zagraniczne showcase’y i chyba teraz jest ten odpowiedni moment, aby w przyszłym roku spróbować. I trochę ciągnie nas z powrotem do studia, więc zapewne będziemy robić to, co umiemy w życiu chyba najlepiej – pisać piosenki.

Jarosław Szczęsny – entuzjasta muzyki oraz literatury albo na odwrót. Pisze również na Nowamuzyka.pl.

🟧 Przeczytaj: Przegląd polskich niezależnych wytwórni płytowych – cz. 4
🟧 Przeczytaj: Lana Del Rey – Chemtrails Over the Country Club
🟧 Przeczytaj: Książki o muzyce, które trzeba przeczytać!
Strona Facebook Oxford Drama: www.facebook.com/meetoxforddrama

Autorką zdjęcia tytułowego jest Nelly Valverde.

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content