Każdy kolejny album zespołu EABS jest jak karta magnetyczna, otwierająca przestrzenie, których jeszcze nie znamy. Choć mogłoby się wydawać, że jest inaczej, bo wrocławski sekstet przyzwyczaił nas do obcowania z przeszłością – interpretowali Komedę, przygotowali memoriał dla Milesa, nagrywali utwory pełne odniesień do słowiańskich tradycji, a kilka tygodni temu, po raz pierwszy mogliśmy usłyszeć „Discipline of Sun Ra”. W pełni zdyscyplinowani wyruszamy w przestworza i bardzo trudno stamtąd powrócić na ziemię.
Twórcza i niespokojna natura członków zespołu EABS powoduje, że to, co zostało zapisane na kartach historii jazzu, czy szerzej tradycji w ogóle, w ich muzyce trafia do innego wymiaru. Dzieje się tak dzięki korzystaniu ze środków, jakimi dysponuje hip-hop, a także inspiracjom czerpanym z brzmienia muzyki elektronicznej (choć wykonanej akustycznie). W obu tych obszarach muzycy czują się swobodnie i to właśnie te gatunki mocno ubarwiają tożsamość formacji, od samego początku jej istnienia. Obecność gramofonu w muzyce EABS jest wyjątkowym smaczkiem, który staje się łącznikiem między przeszłością, a – nie tyle teraźniejszością, co przyszłością. Daleko od utartych ścieżek, z szacunkiem dla wielkich twórców, ale jednak po swojemu. Domyślam się, że dyscyplina, do której nawiązuje nazwa najnowszej płyty, to oprócz aluzji do tytułów pojawiających się w twórczości Sun Ra, jest to także próba zachowania ducha „Arkestry”, uważne spojrzenie wstecz, bo takie mam odczucia po kilkukrotnym odsłuchu albumu, ale czy słusznie? Pewnie należałoby zapytać muzyków.
Zwycięska odyseja
Wybór Sun Ra i jego Arkestry, jako muzycznego punktu odniesienia nie specjalnie zaskakuje. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych i barwnych pianistów w historii muzyki jazzowej, inspiruje kolejne pokolenia, nie tylko dźwiękami, które tworzył, ale także niespotykaną aurą, wrażliwością. W czasie, gdy komponował swoją muzykę był kimś w rodzaju wizjonera, co budziło rożne reakcje, jednym niezwykle imponowało, a innych trzymało na duży i najczęściej chłodny dystans. Dziś wszelkie gwiezdne future motywy, szczególnie w muzyce improwizowanej cieszą się zmienną popularnością, co więcej łatwo o przesadę w ich dozowaniu. Nie ma to absolutnie miejsca w przypadku albumu EABS. Tutaj każdy wątek wydaje się przemyślany, efektowny, a każdy dźwięk, do którego wydobycia niezbędny jest prąd, dodaje smaku. Zupełnie szczerze i nie kryjąc sympatii dla tej wyjątkowej na polskiej scenie formacji, przyznam, że ich opowieść (o muzyce Sun Ra, celowo używam nawiasu) trafia do mnie równie mocno, jak oryginał. Mam nadzieję, że zabrzmi to bardziej przekonywająco, gdy spojrzą Państwo na listę utworów i stwierdzą, że EABS zajął się reinterpretowaniem repertuaru powstałego w różnych okresach kariery amerykańskiego pianisty (“Brainville” pojawia się na albumie „Jazz By Sun Ra” wydanym w roku 1957, “Discipline” 27 to utwór z 1973 roku, a “UFO” z 1979).
„Discipline of Sun Ra” to kilkadziesiąt inspirujących minut. Muzycy zespołu EABS są w znakomitej formie i po raz kolejny udowadniają, że są świetnymi instrumentalistami, a za każdym przedsięwzięciem, którego się podejmują stoi pomysł. Nie łamią danych obietnic, nie zawodzą. Szczególnie polecam posłuchać utworu „The Lady with the Golden Stockings”. Będziecie się państwo przez moment wahać, która z wersji, oryginał czy dzieło EABS była pierwsza. W końcu dzięki zakrzywieniu czasoprzestrzeni można by się było nad tym zastanawiać. Niezwykle współcześnie brzmiąca parafraza na temat świetnego wykonania sprzed kilku dekad. Oprócz samej muzyki, pokrzepiające jest nagranie kobiecego głosu, otwierające „Brainville”. Dowiadujemy się z niego, że jest już po końcu świata… W co również, z dużą dozą prawdopodobieństwa, zechcą Państwo uwierzyć w przedostatnim dniu 2020 roku.
Ula Nowak – producentka, dziennikarka i kuratorka muzyczna. Prowadzi agencję koncertową Mosaic Beats, zajmującą się produkcją butikowych wydarzeń muzycznych.
Poprzedni artykuł autorki: „ZŁOTY RÓG. Co naprawdę wydarzyło się na weselu w Bronowicach?” – Maryla Szymiczkowa
Przeczytaj: Subiektywny wybór płytowy 2020 według Proanima.pl
Przeczytaj: Kwiat Jabłoni – Mogło być nic (recenzja)