Niemal równo rok temu, bo w maju 2020, mogliśmy obejrzeć rapującą Beatę Kozidrak w ramach #hot16challenge2. Była to już druga edycja akcji zapoczątkowanej przez rapera Karola „Solara” Poziemskiego, podczas której zbierano fundusze dla polskich służb medycznych w walce z epidemią koronawirusa. Każdy z zaangażowanych artystów miał za zadanie stworzyć 16 wersów w hip-hopowej stylistyce oraz zobowiązany był do wpłaty darowizny na wcześniej wspomniany cel. Na koniec nagrania można było nominować dowolną artystkę lub artystę, niekoniecznie ze świata muzyki. I tak, poza raperami, mogliśmy usłyszeć jak melorecytuje twórca „Polimatów” Radek Kotarski, prezenter telewizyjny Tomasz Kammel, a dzięki nominacji od Moniki Brodki – Beata Kozidrak.
Beata Kozidrak oraz jej Myśli i słowa
Na wielu z nas czas pandemii wymusza wstrzymanie pewnych aktywności. Wokalistka zespołu Bajm przez ten czas nie mogła koncertować, a że z natury jest osobą nieznoszącą bezczynności, postanowiła napisać autobiografię. W jej opowieści współczesność miesza się z przeszłością, jednak nie jest to przypadkowy zlepek historii. Każdy rozdział – zarówno ten mówiący o przeszłości, jak i o teraźniejszości – łączy jakieś słowo, motyw przewodni. Ciekawy pomysł, chociaż uważam że niepotrzebnie te słowa zostały zapisane wielkimi literami. Wydaje mi się, że czytelnicy bez problemu rozszyfrowaliby ten sygnał, a takie wskazywanie palcem jest nieco zbędne. Ale to uwaga czysto „kosmetyczna”.
Noc po ciężkim dniu
Swoją drogą, Beata Kozidrak to niezła gawędziara! Czytając tę książkę miałam wrażenie, że odbywam z artystką słynne nocne Polaków (w tym przypadku Polek) rozmowy. Piosenkarka jest bezpośrednia, używa często dosadnego języka, jest też po prostu kobietą z krwi i kości, a nie paniusią co tylko leży i maluje paznokcie, jak uważała jedna ze szkolnych koleżanek jej córki Agaty. Artystka jest bardzo związana ze swoją rodziną, starszą córkę Kasię urodziła młodo, jednak macierzyństwo nie przeszkodziło jej w rozwijaniu kariery, wręcz odwrotnie! To dzięki temu, że została matką, powstała piosenka Dwa serca, dwa smutki. Swobodny styl, w jakim pisze wokalistka, pozwala na utożsamienie się z nią.
Też kiedyś zostałam nazwana krnąbrną i przeżyłam w związku z tym podobną traumę. A jako dziecko uwielbiałam śpiewać piosenkę zaśpiewaną przez Beatę do filmu W pustyni i w puszczy. Najbardziej lubiłam wyśpiewywać afrykańskie chórki. Dziś wielu artystów chce z nią tworzyć lub coveruje jej utwory, jak chociażby wykonanie Co mi panie dasz Dawida Podsiadły w ramach festiwalu Męskie Granie. Ona sama jest niezmiernie wzruszona tym, że słuchają ją całe pokolenia, a na kontakcie z publicznością zależy jej bardziej niż na nagrodach. I chyba na tym właśnie polega jej fenomen: ona jest po prostu autentyczna.
Adrianna Pańczak
Przeczytaj: “Bez seksu proszę” – relacja z premiery krakowskiego Teatru Variété
Przeczytaj: Szukając Nomadlandu, czyli o tych, którzy rzucili wszystko dla wolności
Przeczytaj: Michał Protasiuk: Mam nadzieję, że w porę przyjdzie opamiętanie