Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/01/z20022011QKadr-z-filmu-Zakazane-piosenki--e1611823484342.jpg
    [1] => 525
    [2] => 435
    [3] => 
)
        

Polskie musicale filmowe – co o nich wiemy? Czy je pamiętamy? Urocze klasyki dwudziestolecia międzywojennego, powojenne zakazane melodie, komunistyczne produkcje propagandowe, psychodeliczne obrazy i zupełnie nowa fala. Oto burzliwe okresy polskiego musicalu.

polskie musicale
fot. Polskie gówno

Co tu dużo mówić – musical to taka forma, którą można albo kochać, albo nienawidzić. Przepych, kicz, kolory, dużo muzyki, przerysowane postaci. Polskie kino nie zawsze kochało taką formę. Zaliczała ona wzloty i upadki. Po barwnym i muzycznym dwudziestoleciu międzywojennym, na które to w Polsce, jak i na całym świecie, przypadł czas rozkwitu musicalu oraz  okresie tuż po wojnie, kiedy odrodził się on w zaskakująco szybkim tempie, rodzimy widz czasów komunistycznych przyzwyczajony został do nieco innych przekazów filmowych. Mimo tego także w tym trudnym czasie dorobiliśmy się kilku produkcji, które zdecydowanie zasługują na uwagę fanów tego gatunku. Lata 90. to duży kryzys tej formy. Oderwany od rzeczywistości, cukierkowy, przaśny, do tego niegodny prawdziwego artysty – to zarzuty, które padały najczęściej w stosunku do musicalu. Współcześnie możemy mówić o tzw. nowej fali. Dziś przedstawiam wam przegląd musicalowych perełek nadwiślańskiego kina.

Polskie musicale: lata 20., lata 30.

Polskie kino dwudziestolecia międzywojennego to głównie lekkie produkcje komediowe z plejadą ówczesnych gwiazd. Filmy te zdobyły wyjątkową popularność tuż po pojawieniu się w nich dźwięku, dzięki czemu mogły zachwycać muzyką czy bawić dialogami. Okres ten to również znaczący rozkwit muzyki filmowej, w której prym wiódł bez wątpienia kompozytor żydowskiego pochodzenia, Henryk Wars. Napisał on muzykę do ponad 50 filmów, a jego przeboje śpiewały takie gwiazdy jak: Tola Mankiewiczówna, Eugeniusz Bodo, Hanka Ordonówna czy Adolf Dymsza. Stworzył większość hitów tamtej epoki, chętnie śpiewanych do dziś. Któż bowiem nie kocha takich szlagierów, jak: „Ach śpij kochanie”, „Już nie zapomnisz mnie”, „Miłość Ci wszystko wybaczy”, „Na pierwszy znak”, „Zimny drań”, „Sexapil” czy „Umówiłem się z nią na dziewiątą”. Dwa ostatnie utwory pochodzą z filmu „Piętro wyżej” (1937) Leona Trystana, który dziś uchodzi za najlepszy musical tamtego okresu.

To zdecydowana zasługa nie tylko komizmu sytuacyjnego, pełnego omyłek i dowcipnych dialogów, ale także niezwykle popularnego w tamtych czasach Eugeniusza Bodo, który wcielił się tam w rolę spikera radiowego Henryka Pączka. Do innych filmów muzycznych tamtego okresu, które zasługują na uznanie, należą także bez wątpienia: „Ada to nie wypada” z 1936 roku w reżyserii Konrada Toma z Lodą Niemirzianką i Aleksandrem Żabczyńskim w rolach głównych, „Paweł i Gaweł” (1938) z duetem Bodo i Dymsza oraz „Dwie Joasie” z 1935 roku w reżyserii Mieczysława Krawicza z Jadwigą Smosarską w roli głównej.

W filmach muzycznych tamtego okresu pojawił się jeszcze jeden bardzo interesujący nurt – kino jidysz. Jednym z najpopularniejszych obrazów był film „Judeł gra na skrzypcach” z legendarną gwiazdą Molly Picon z 1936 roku. Fabuła musicalu przedstawiała losy wędrownej trupy muzyków i była odpowiedzią na polityczne napięcia i rosnący w Europie antysemityzm. Lekkie filmy muzyczne i komedie były wówczas swego rodzaju bezpiecznym gatunkiem i ucieczką w muzyczną krainę szczęśliwości.

polskie musicale_proanima.pl
fot. Judeł gra na skrzypcach, źródło: kulturalna.warszawa.pl

Komunistyczne losy polskiego musicalu

Tak już wspominałam – musical po wojnie ożył bardzo szybko. Jedną z pierwszych powojennych produkcji fabularnych, które powstały w Polsce, był film muzyczny pt. „Zakazane piosenki” z 1946 roku. W piękny sposób pokazuje on twórczość muzyczną  czasów II wojny światowej, w szczególności tą antyniemiecką i partyzancką. W filmie rozbrzmiewały takie warszawskie melodie jak: „Warszawianka”, „Siekiera, motyka”, „Teraz jest wojna”. Cała opowieść w reżyserii Leonarda Buczkowskiego składa się z epizodów o wyjątkowej sile oporu oraz o walce: z okupantem i o tej o własną godność. Ale to piosenka jest prawdziwym bohaterem tej historii. Film okazał się ogromnym sukcesem – do 1949 roku obejrzało go aż 10 milionów widzów.

polskie musicale proanima.pl
Zakazane piosenki, źródło: telemagazyn.pl

Sztandarowym musicalem czasów komuny w Polsce jest też film „Przygoda na Mariensztacie” z 1953 roku. To idealna przykład tego, jak twórcy filmowy odnajdywali się  w nowej rzeczywistości i elastycznie dostosowywali do wymogów, jakie panowały w socrealizmie. To także pierwszy kolorowy film, jaki powstał w Polsce, którego scenarzystą był przedwojenny mistrz gatunku – Ludwik Starski, reżyserem zaś – Leonard Buczkowski. W filmie młoda dziewczyna, Hanka Ruczajówna przyjeżdża z wycieczką do Warszawy, gdzie podczas zabawy na Mariensztacie poznaje murarza – Janka Szarlińskiego. Po powrocie do rodzinnej miejscowości bardzo tęskni i postanawia wrócić do stolicy, gdzie ponownie spotyka młodego przodownika pracy. Ten przyjmuje ją do swojej brygady murarskiej. Awersja majstra do kobiet sprawia jednak, że Hanka przenosi się na inną budowę i z koleżankami murarkami rzuca wyzwanie męskim oddziałom. Fabuła filmu pokazuje idealnie cel komunistycznych władz. Tym zależało na odciągnięciu uwagi społeczeństwa od problemów – biedy i opresji –  i przekazanie za pomocą kina rozrywkowego historii miłosnych, gdzie polityka stanowiła jedynie delikatne tło wydarzeń. W rzeczywistości była to historia propagandowa o odbudowie Warszawy i odrodzeniu Polski podana w przystępnej komediowej formie.

Psychodeliczne polskie musicale lat 80.

W tej sekcji chciałam zwrócić uwagę na dwie produkcje, które szczególnie zapadły mi w pamięć. Psychodeliczne, fantasmagoryczne… Do dziś, jak tylko o nich pomyślę, czuję lekkie ciarki na moim ciele. Pierwsza z nich to film „Alicja” z 1980 roku. To współczesna próba przeniesienia na ekran książki „Alicja w krainie czarów”, uwielbianej przez czytelników na całym świecie. Mimo że wróżono jej wielki sukces, próba ta skończyła się fiaskiem i obraz nie okazał się samograjem, jak pierwotnie zakładano. Nie uratowała go ani międzynarodowa koprodukcja, ani znana szkocka piosenkarka Lulu, ani Joanna Bartel w roli dozorczyni.

https://www.youtube.com/watch?v=dO3WG_i1cW0&t=99s

Kolejny film to polsko-radziecki musical fantasy pt. „Akademia Pana Kleksa”, czyli adaptacja książki Jana Brzechwy o tym samym tytule. Produkcja składa się z dwóch części. Pierwsza z nich – dużo bardziej baśniowa – opowiada historię 10-letniego Adasia Niezgódki, który trafia do magicznej akademii Pana Kleksa (w tej roli Piotr Fronczewski) i poznaje tragiczną historię opowiadaną przez szpaka Mateusza. Od tej pory próbuje pomóc zaklętemu w ptaka księciu odnaleźć czarodziejski guzik. Druga połowa –  dużo bardziej mroczna, można by rzec nawet straszna –  przedstawia poszukiwania guzika i napotkane po drodze trudności. Film to prawdziwy miszmasz gatunkowy, który jednak przypadł do gustu widzom – ponad 14 milionów odbiorców to liczba, która mówi sama za siebie.

To zasługa wielu czynników, które złożyły się na sukces produkcji: wybitnej historii Brzechwy, popisowej roli Fronczewskiego, niewątpliwej wyobraźni reżysera Krzysztofa Gradowskiego i niezwykłego klimatu czerpiącego z baśni braci Grimm oraz radzieckich bajek. Ciekawostką jest również fakt, iż przy produkcji “Akademia Pana Kleksa”, do którego muzykę stworzył Andrzej Korzyński, w jego głowie zrodził się pomysł fikcyjnej postaci, która miała stanowić kpinę z subkultury disco. Ta postać to słynny Franek Kimono, w którego wcielił się Fronczewski. Został on wybrany przez Korczyńskiego do projektu podczas nagrywania ścieżki do „Akademii…”.  Postać została przyjęta przez odbiorców bardzo entuzjastycznie i to zupełnie na poważnie.

polskie musicale proanima.pl
fot. Akademia Pana Kleksa, źródło: kultura.onet.pl

Nowa fala polskiego musicalu

Na nową falę polskiego musicalu musieliśmy trochę poczekać. Mimo pewnych podrygów w latach 90. w postaci filmu „Girl guide” w reżyserii Juliusza Machulskiego, dopiero XXI wiek przyniósł ze sobą naprawdę ciekawe tytuły. “Polskie gówno” z 2015 to obraz stworzony we współpracy z gwiazdami polskiej sceny muzycznej m.in. Tymonem Tymańskim, Leszkiem Możdżerem czy Wojciechem Mazolewskim. To gorzka opowieść o polskim szołbiznesie, wszechobecnej mierności, a także pastisz na życie rodzimej śmietanki gwiazd. Sukces filmu potwierdza Grand Prix na festiwalu Młodzi w 2015 roku.

Druga interesująca pozycja to „Córki Dancingu” z tego samego roku. Musical i horror… Czy takie połączenie może być dobre? Okazuje się, że tak i to bardzo! Reżyserka, Agnieszka Smoczyńska zabiera nas do stolicy z czasów PRL-u: melancholijnej, pulsującej neonami i błyszczącej cekinami. To jej powrót do dzieciństwa, które spędziła z matką na dancingach, gdy ta na nich pracowała. Smoczyńska idealnie połączyła romans, baśń o syrenach, musical, oldschool i kino grozy. Jej film to także świetne piosenki Ballad i Romansów i mocne inspiracje współczesną popkulturą. To hipnotyzujące połączenie sprawiło, iż film okazał się dużym sukcesem i zdobył m.in. nagrodę Orła, czyli najbardziej prestiżową polską nagrodę filmową.

Mimo wielu ciekawych produkcji, które zaprezentowałam powyżej, musical to wciąż zupełnie niedoceniany w Polsce gatunek filmowy. Miejmy nadzieję, że kolejne lata przyniosą nam wiele świetnych  i nieoczywistych produkcji, z których będziemy mogli być dumni.

 

Karolina Magiera – z wykształcenia polityk społeczny i menedżer kultury. Obecnie specjalista ds. promocji jednej z krakowskich instytucji kultury, a także Wiceprezes Fundacji Sztukarnia –organizacji wspierającej działania kulturalne, edukacyjne i społeczne. Związana również z wieloma  organizacjami pozarządowymi oraz agencjami marketingowymi, które wspiera jako szkoleniowiec, researcher oraz copywriter.

🟧 Poprzedni tekst autorki: Jesienny spacer szlakiem polskiego street art’u

🟧 Przeczytaj również: Przegląd polskich niezależnych wytwórni płytowych – cz. 2

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content