„Aktorstwo to papkinada, bo jest w nim wszystko: śmieszność, tragizm, pycha, łzy, można długo wymieniać. Wzrusza mnie w tej postaci jej dziecinnienie, gdy dowiaduje się, że został otruty. Ginie jego bezczelność, zostaje sam i nagle dziecinnieje, czuje, że umiera i wierzy w to. Zawód aktorski to okrutny zawód, bo gra się swoimi emocjami, rozhuśtuje je” – tak Wiesław Gołas mówił o swojej profesji w wywiadzie na łamach „Trybuny” z 2005 roku.
Wiesław Gołas w komedii pomyłek
I z rolą Papkina najczęściej był kojarzony, bo też i teatr przedkładał ponad film oraz inne zawodowe aktywności. Nim to się jednak stało, nastał 9 października 1930 roku. To wtedy w kieleckiej rodzinie Teofila Gołasa obwieszczono radosną wiadomość – na świat przyszedł syn, któremu nadano imię Wiesław. Od pierwszego dnia, a nawet wcześniej, życie dziecięcia naznaczone było komedią… pomyłek.
Bo oto, ponoć „będący pod wpływem…” organista, zamiast daty 9 – wpisał 4 października, jako czas narodzin Wiesława Gołasa. Nikomu z rodziny nie chciało się później tego prostować, bo kto by tam walczył z urzędnikami. Tak oto Wiesio, przyszły aktor, został oficjalnie powołany do życia niemal na tydzień przed swoimi oficjalnymi urodzinami.
Ponoć też, otrzymawszy przy narodzinach tradycyjnego klapsa w pewną część ciała, nie zapłakał jak inne noworodki, lecz zaśmiał się cichutko. A może to tylko legenda powtarzana od lat? Dziś trudno już o tym przesądzać.
Tak czy inaczej chłopak – mimo że nie znosił uczyć się w szkole tekstów na pamięć, zamiast drogi duchownej – jak sugerowała matka, „poszedł w aktory”.
Nie od razu się to zresztą udało, bo Wiesław miał za sobą konspiracyjną przeszłość, a przede wszystkim rodzica w strukturach przedwojennej armii legionów; ta zaś nie była mile widziana przez władze komunistycznej Polski.
W strukturach Szarych Szeregów
A że tradycje patriotyczne w rodzinie były żywe – ojciec – ogniomistrz II pułku Artylerii – żegnając się z synem we wrześniu 1939 roku przykazał mu dbałość o najbliższych i wierność tradycji. Wiesław nie mógł postąpić wbrew ojcowskiemu testamentowi. Przed kampanią wrześniową widzieli się po raz ostatni.
Testament seniora rodu syn wypełnił kilka lat później – jako zaledwie 13-letni chłopak, złożył przysięgę na wierność Ojczyźnie w strukturach Szarych Szeregów. Pod pseudonimem Wilk uczestniczył w zdobywaniu broni, ale nie wszystkie akcje kończyły się sukcesem. W grudniu 1944 roku Wiesław wpadł w ręce gestapo. Przesłuchiwany i bity okrutnie, nie wydał jednak nikogo. Trafił do celi, gdzie wcześniej więziono ojca. W przeciwieństwie do seniora rodu, zamordowanego na Majdanku, przeżył, i to nie role filmowe, lecz walkę z okupantem zaliczał po latach do swoich największych sukcesów w życiu.
Komunistyczna władza nie mogła jednak darować synowi przeszłości ojca, i na egzaminach do krakowskiej Akademii Teatralnej, Wiesław został „oblany”. Udało się dopiero w Warszawie.
Szkołę ukończył w roku 1954. Czasy siermiężnej komunistycznej rzeczywistości, a on z uśmiechem na twarzy. Na scenie i na ekranie, bo w życiu prywatnym nazywał siebie raczej pesymistą.
Kreowany na komika
Z Warszawy trafił wprost do… Jeleniej Góry, do tamtejszego teatru. Jako fredrowski bohater, mówiący tekstami Papkina.
„Mądry w radzie, dzielny w boju, Dusza wojny, wróg pokoju…” – te słowa najlepiej brzmiały w ustach Gołasa. „Kreowany na komika, jest w gruncie rzeczy o wiele głębszym aktorem niż wskazuje to, co dane mu było zagrać” – powie o aktorze kolega po fachu – Gustaw Holoubek.
Po teatralnych, przyszły też i filmowo-telewizyjne kreacje. Najpierw zagrał niemieckiego żandarma w „Pokoleniu” u Wajdy. Ponoć, gdy mama zobaczyła tę debiutancką, aktorską kreację pierworodnego, obraziła się na syna straszliwie, że po okrucieństwach okupacji, zdecydował się przywoływać znów tragizm na ekranie. On zaś, po własnych doświadczeniach i niezliczonych razach zadanych dziecku w czasie gdy walczył w strukturach Szarych Szeregów, doskonale wiedział jak kreować niemieckich najeźdźców.
https://www.youtube.com/watch?v=50GU79-B3I0
Ogniomistrz Kaleń i inne role
Później, po niemal dekadzie od tego filmowego debiutu, przyszła kolejna ważna propozycja. U Ewy i Czesława Petelskich zagrał doświadczonego spryciarza i zawadiakę, a przy tym żołnierza – ogniomistrza. Niejakiego Hipolita Kalenia. „Po drodze” były i mniejsze filmowe role, ale tą naprawdę zaistniał na dużym ekranie. Nabrawszy wprawy w kreowaniu filmowych postaci, naznaczonych piętnem okupacyjnych wydarzeń, znów dobrze sprawdził się w produkcji o takim charakterze – tym razem jako Czereśniak w „Czterech pancernych…”. Współpracę wspominał bardzo dobrze.
A wcześniej trafił pod skrzydła Barei i jako Kapitan Sowa tropił niecne osobowości PRL-u. Ten pierwszy serial kryminalny wyreżyserowany przez specjalistę od prześmiewania nieudolnej rzeczywistości sprawił, że doceniono i Gołasa. Został „ulubieńcem” milicjantów, a bywało, że zatrzymywali go gdy jechał na plan prywatnym autem, a nawet salutowali na drodze.
W Polskę idziemy
Następnie – „W Polskę idziemy”, wyśpiewał w kabarecie. Bo przecież:
„W tygodniu to jesteśmy szarzy jak ten dym
W tygodniu nic się nie przydarzy bo i z kim
I życie jak koszula ciasna pije nas
Aż poczujemy mus i raz na jakiś czas
W Polskę idziemy drodzy panowie”…
120 ról w filmie i teatrze
Utwór do słów Wojciecha Młynarskiego w interpretacji Gołasa podbił polską publiczność, a wykonanie na festiwalu opolskim w 1977 roku przeszło do historii muzyki.
Na fali popularności komediowej zagrał w „Hallo Szpicbródka…”, dał się poznać jako Józuś Sabała w serialu „Ród Gąsieniców”, kreował porucznika Józefa Dowbor-Muśnickiego w „Polonia Restituta”, a na plan do Barei powrócił w serialu „Alternatywy 4” jako Majewski.
W „Oku proroka” był kozakiem Midopakiem, a ostatnią rolę ekranową zagrał w komedii „Szabla od komendanta” równo ćwierć wieku temu.
Wśród ponad 120 ról filmowych, telewizyjnych i teatralnych, nie brak i dużych pierwszoplanowych, lecz przede wszystkim niewielkich, epizodycznych, a dopracowanych do perfekcji, kreacji. Największe – w żywym kontakcie z publicznością – Gołas stworzył na deskach warszawskich teatrów: Dramatycznego oraz Polskiego. Aktywny w teatrze do późnych lat życia, jeszcze w 2015 roku zagrał swoje ostatnie role.
Papkin musi odpocząć
„Nawet Papkin musi kiedyś odpocząć” – mówił w wywiadach pytany o kres aktywności aktorskiej.
Ostatnie lata życia to walka z chorobą. Kiedy nie mógł już chodzić, czas spędzał na wózku inwalidzkim pod troskliwym okiem żony. Po udarze mózgu w ubiegłym roku nie dawano mu szans, ale wyszedł z choroby, a największą pozostałością były problemy z mową. Czas spędzał też wtedy w Domu Artysty Weterana w podwarszawskim Skolimowie. To tam artystę dotknął drugi udar mózgu.
Odszedł na miesiąc przed swoimi 91. urodzinami.
„Był aktorem klasy światowej. W USA dostałby Oscara” – napisali dziennikarze „Gazety Wyborczej” po śmierci Wiesława Gołasa. Polscy widzowie nie mają odnośnie do tego żadnych wątpliwości.
Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.
*Na zdjęciu otwierającym Wiesław Gołas / źródło: Zespół Filmowy Wektor
Spodobał Ci się nasz artykuł?
Przeczytaj również: Polska w filmowym stylu – W kinie, w Lublinie
Przeczytaj również: Niech żyje wyobraźnia – recenzja filmu “Zielony rycerz”
Przeczytaj również: Kino od nowa – relacja Julii Palmowskiej z Festiwalu Nowe Horyzonty
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<