Teatr 21 to zespół twórczy, którego aktorami są głównie osoby z zespołem Downa i autyzmem. Dyrektorem placówki jest Justyna Sobczyk. Teatr został wyróżniony nagrodą „Paszporty Polityki 2020”.
Jolanta Tokarczyk: Teatr 21 działa w Warszawie od 15 lat i to Pani zawdzięcza swoje istnienie. Jakie były początki i co stało się determinantą dla podjęcia takiej aktywności?
Justyna Sobczyk: Jestem założycielką Teatru 21, który powstał w szkole „Dać szansę” na warszawskim Mokotowie. W 2005 roku wróciłam z Berlina, gdzie ukończyłam studia z zakresu pedagogiki teatru, z jednym celem; chciałam założyć teatr podobny do tych, z którymi zetknęłam się w Niemczech. Miałam podstawy teoretyczne: skończyłam pedagogikę specjalną w Toruniu i wydział zaoczny wiedzy o teatrze w Warszawie, ale szukałam miejsca, gdzie mogłabym zacząć pracę. Początkowo myślałam o dorosłych z niepełnosprawnościami. Wzięłam udział w weekendowej konferencji w szkole „Dać szansę” i zaproponowałam zajęcia w ramach świetlicy. Przez pierwsze lata teatr działał obok takich aktywności, jak pływanie czy koszykówka.
Jak zmieniała się formuła Teatru? Przez jakie etapy Państwo przechodzili?
Na początku poznawaliśmy siebie i swoje możliwości. Pierwsze lata to spotkania w sali teatralnej z grupą ludzi, która zdecydowała się uczestniczyć w zajęciach. Badaliśmy, jak kształtuje się język teatru, na czym bazuje. Jakie jest pole otwierania aktora, ujawnianie jego głosu, szukania potencjału każdego z uczestników.
Sprawdzałam, co dany aktor wnosi w pracę, a to było konsekwencją niepełnosprawności, z jaką się boryka. Autyści otwierali zupełnie inne przestrzenie niż ludzie z zespołem Downa. Nie wchodziłam w analizę diagnoz, nie interesowały mnie opisy medyczne, bo były według mnie nieistotne w pracy teatralnej. Nie interesował mnie kontekst terapii i podopiecznych. Ciekawiło mnie natomiast, co ujawnia się, kiedy działają na scenie samodzielnie, a nie realizują moje pomysły.
Jakie przedstawienia wystawiano? Z obserwacji wzięła się zapewne potrzeba modyfikacji…
Pierwsze przedstawienia były nieskomplikowane. Nasz pierwszy autorski spektakl to „Orfeusz i Eurydyka = WNM” (czyli „Wielka Nieskończona Miłość”). Zobaczyłam, że między aktorami nawiązują się relacje – ktoś jest w kimś zakochany, ale ta osoba kocha kogoś innego. Przekonałam się, że ten temat ich interesuje i to była dla mnie cenna wskazówka do pracy nie tylko nad tym spektaklem. Uważność w byciu z aktorami, słuchanie ich, bycie otwartym na to, co wnoszą, stały się podstawowym czynnikiem w pracy teatralnej.
Z czasem dołączały kolejne osoby. W zespole pojawiła się scenografka, Agata Skwarczyńska. Kiedy ja koncentrowałam się na pracy z aktorem, ona zastanawiała się nad przestrzenią sceniczną i walczyła o jakość estetyczną tego, co pokazywaliśmy.
W 2009 r. w Teatrze Dramatycznym wystawiliśmy spektakl „Alicja”, po czym dołączył do nas kompozytor, Paweł Andryszczyk. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeśli chcemy grać spektakle w instytucjach kultury, musimy posiadać prawa autorskie do wszystkich wykorzystywanych utworów. Wcześniej działałam w tej sferze w wielkiej nieświadomości.
Kiedy po raz pierwszy zostaliśmy zaproszeni do Teatru Dramatycznego, musiałam podpisać umowę, że mamy prawo do wykorzystywanych utworów. Nie mieliśmy tych praw, więc skontaktowałam się z zespołem „Motion Trio” (bo na tych utworach pracowaliśmy), prosząc o zgodę. Otrzymaliśmy ją na jednorazowe wykorzystanie, ale już wiedziałam, że jeśli chcemy działać na profesjonalnych scenach, musimy myśleć inaczej. O tę sferę zadbał właśnie Paweł.
Ciekawym było spostrzeżenie, jaką rolę odgrywały utwory muzyczne w świadomości i w pamięci aktorów. Okazywało się, że oni tak dobrze zapamiętywali muzykę i przestrzeń, że kiedy wznawialiśmy próby (nawet po długiej przerwie), byli w stanie odnaleźć się w nich.
Kolejnym ważnym etapem w rozwoju teatru było dołączenie do zespołu Justyny Lipko-Koniecznej. Stało się to w czasie pracy nad spektaklem „…i my wszyscy. Odcinek 1”. Przedstawienie inspirowane było postacią i doświadczeniem naszego aktora Piotra Swenda, który od wielu lat wciela się również w postać Macieja Lubicza w serialu „Klan”.
W teatrze od początku graliśmy w oparciu o wyimprowizowane sytuacje, ale dramaturgicznie bardzo pomogło doświadczenie Justyny w pracy z tekstem. Od tej pory z dużą uważnością montowaliśmy treść spektakli, zwracając uwagę na konteksty czy potencjał emancypacyjny poszczególnych scen. Wcześniej w świadomości naszych aktorów zakorzeniło się, że tekst powstaje na scenie, a teraz przekonali się, że stanowi on bazę dla spektaklu. Ta świadomość jest dla nich niezmiernie ważna.
Podczas prac nad spektaklem dla dzieci „Śmiertelnie trudna gra” do zespołu dołączyła aktorka Justyna Wielgus, która od wielu lat współdzieli ze mną obszar systematycznej pracy z aktorami, a ostatnio również sama zaczęła reżyserować spektakle. W kolejnych latach wspomogła nas scenografka i kostiumografka Wisła Nicieja, z którą też pracujemy do tej pory. W Teatrze 21 wszystko rodzi się w procesie pracy nad spektaklem: tekst, ruch, scenografia i kostium. Niczego nie ma ustalonego wcześniej. Są oczywiście wyznaczone jakieś kierunki, zebrane inspiracje, ale to podczas prób z aktorami decydujemy o kształcie.
Coraz częściej gościnnie grają z nami zawodowi aktorzy. To wymusiło konieczność profesjonalnej produkcji przedstawień, czym zajął się Marceli Sulecki, koordynator i organizator, odpowiedzialny również za aspekt finansowy. Wcześniej nie mieliśmy świadomości sfery finansowo-organizacyjnej. Wraz z pojawianiem się kolejnych współpracowników, teatr się zmieniał; ewoluowała również jego formuła prawna – staliśmy się fundacją. Na wszystko potrzeba było czasu; wraz z dołączaniem kolejnych osób kształtował się zespół pracowników i współpracowników. Jednak, co jest ważne, w sferze produkcji spektakli musieliśmy dostosować tempo pracy do możliwości aktorów z niepełnosprawnościami.
Jakie spektakle zrealizowano w ramach współpracy aktorów Teatru 21 z zawodowymi?
– Pierwszym wspólnym spektaklem była wspomniana „Śmiertelnie trudna gra”. Na scenie spotkały się przy nim dwie aktorki – Magdalena Świątkowska (aktorka z Teatru 21) i zaproszona przeze mnie Justyna Wielgus. Jedna z zespołem Downa, druga zdrowa. Szukałyśmy języka, który wytwarzał się między nimi, a spektakl ujawnił wielki potencjał takiej współpracy.
Następnie w warszawskim Teatrze Powszechnym powstało przedstawienie dla młodzieży „Superspektakl” z udziałem czterech aktorów tego teatru i czterech z Teatru 21. W Nowym Teatrze zrealizowaliśmy spektakl „Indianie” z udziałem Magdaleny Czerwińskiej, znanej z filmu „Bogowie”. W „Indianach” i w kolejnym spektaklu „Rewolucja, której nie było” zagrała też Martyna Peszko. Ten ostatni spektakl powstał z udziałem aktorów związanych z Biennale Warszawa i Maciejem Pestą (który jak my był nominowany do „Paszportu Polityki”) oraz z Beatą Bandurską.
Często wspominam pracę w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, gdzie z Justyną Lipko-Konieczną i Justyną Wielgus przygotowywałyśmy „Szewców” Witkacego. Doświadczyłam wtedy fascynacji rzemiosłem aktorskim oraz kolejny raz z bliska obserwowałam drogę do ustalenia jakości gry. W zespole znalazła się trójka aktorów z niepełnosprawnościami spoza teatru, jak również Krzysztof Globisz, który był wtedy po afazji. Swoją osobą, kondycją, wprowadził nowy czynnik myślenia o teatrze, oparty na mechanizmie pracy aktorskiej. Jego obecność na scenie i przekonanie, że choć mówi z trudnością, chce grać i ma coś do powiedzenia, otworzyły nowe pola dla myślenia o aktorstwie.
Co jest najważniejsze w takich spotkaniach?
W teatrze interesuje nas różnorodność – zarówno na scenie, jak i na widowni. Staramy się rozwijać te dwa aspekty, choć początkowo, zaczynając pracę z grupą szkolnych przyjaciół, nie wyobrażaliśmy sobie nawet, że zawodowiec może chcieć grać z Teatrem 21. Teraz jesteśmy w zupełnie innym momencie.
W Berlinie zauważałam, że aktorzy zawodowi często decydują się na stałą współpracę z niepełnosprawnymi. Tam jednak inne jest finansowanie takich teatrów – są dotowane na takich samych zasadach jak pozostałe w mieście, a aktorzy zawodowi, którzy decydują się na współpracę, otrzymują takie samo wynagrodzenie jak ich koledzy w innych teatrach.
Z wielką ciekawością obserwujemy pole teatru w Wielkiej Brytanii, gdzie jest jeszcze większa różnorodność. Coraz częściej w jednym spektaklu pojawiają się osoby z różnymi niepełnosprawnościami: niesłyszące i niewidome. Niepełnosprawności nie traktuje się jako przeszkodę, ale czynnik, który wzbogaca język teatru.
Co przed Państwem? Jak się odnajdujecie w pandemii i nad czym pracujecie?
W czasie pandemii stworzyliśmy dwa projekty, które dostępne są na naszej stronie internetowej. Pierwszy – „Strategie przetrwania”, czyli osiem filmów, w których nasi aktorzy próbują przetwarzać doświadczenia pandemiczne. To materiał, który ma zachęcić do pracy z innymi.
Drugi – „Exit”, który wprowadza artystów z innymi niepełnosprawnościami i bada temat przejścia z okresu pandemicznego do nowych sytuacji życiowych. W projekcie uczestniczyli artyści z niepełnosprawnościami i bez, spoza zespołu Teatru 21.
Jak nigdy dotąd dbamy o intensywność działań w internecie: pokazujemy spektakle, robimy próby otwarte, organizujemy spotkania, warsztaty. Myślę, że grono naszych odbiorców mogło się dzięki pandemii znacząco powiększyć. To paradoks. Dodatkowo dbamy szczególnie o szeroką dostępność wszystkich materiałów, które publikujemy.
W tym sezonie, który realizujemy pod hasłem „Nie zostawiaj nikogo w tyle”, chcemy wydać kolejne książki i zrobić dwa spektakle dla dzieci. Jeden z nich to koprodukcja z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego, którą roboczo nazywamy „Historia odmienności”. Pragniemy go zrealizować w prawdziwym namiocie cyrkowym. Drugi to spektakl dla dzieci, złożony z historii napisanych w czasie pandemii przez naszą autystyczną aktorkę, Martę Stańczyk.
Historie te można obejrzeć w ramach naszego projektu „Strategie przetrwania”. Pod koniec 2021 roku w Teatrze Guliwer wystawimy z nich spektakl pt. „Królestwa”.
Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.
Przeczytaj: Wywiad ze Stefanem Wesołowskim – twórcą muzyki do serialu Kajko i Kokosz
Przeczytaj: “Przyszłość jeszcze nie istnieje” – wywiad z Dariuszem Biskupskim
Przeczytaj: Krzysztof Kieślowski – szkic do portretu
*Na zdjęciu otwierającym wpis: Justyna Sobczyk, fot. Grzegorz Press / Teatr 21