„Bo we mnie jest seks”, „Ciotka Hitlera”, „Hiacynt”, „Inni ludzie”, „Lokatorka”, „Moje wspaniałe życie”, „Mosquito State”, „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”, „Powrót do Legolandu”, „Prime Time”, „Przejście”, „Sonata”, „Śmierć Zygielbojma”, „Wszystkie nasze strachy”, „Zupa nic”, „Żeby nie było śladów” – to filmy, które zakwalifikowały się do tegorocznego konkursu głównego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tomasz Kolankiewicz w rozmowie z Jolantą Tokarczyk.
Festiwal odbywa się po raz 46. – w tym roku w terminie 20-25 września. Oprócz konkursu głównego w programie znalazły się m.in. sekcje tematyczne, „Czysta klasyka” z prezentacją zrekonstruowanych cyfrowo klasyków polskiej kinematografii, pokazy upamiętniające nieżyjących już wybitnych twórców kina jak Krzysztof Kieślowski czy Andrzej Munk, a także odsłona dla najmłodszych, zatytułowana „Gdynia Dzieciom”. Festiwal odbywać się będzie w formule hybrydowej – stacjonarnie dla gości w Gdyni i online, dla widzów zainteresowanych oglądaniem w sieci.
Dyrektorem artystycznym FPFF w Gdyni jest Tomasz Kolankiewicz – od wielu lat związany z Festiwalem, gdzie prowadził m.in. autorską sekcję, oferującą wybrane klasyki kina gatunkowego. Tomasz Kolankiewicz jest także autorem przeglądów w innych przestrzeniach, poza Gdynią, m.in. kina szwedzkiego i amerykańskiego kina niemego, a także retrospektyw, jak filmy Blaxploitation. Organizuje je m.in. w Filmotece Narodowej Instytucie Audiowizualnym oraz w Nowym Teatrze Krzysztofa Warlikowskiego w Warszawie.
Jolanta Tokarczyk: Uwagę publiczności podczas FPFF w Gdyni ogniskuje zazwyczaj konkurs główny, w czasie którego publiczność może oglądać zazwyczaj kilkanaście filmów, w tym wiele premier. Jakie jeszcze sekcje festiwal oferować będzie w tym roku?
Tomasz Kolankiewicz: Mamy już ustalone sekcje: konkurs główny, konkurs mikrobudżetowy, konkurs filmów krótkich, natomiast trwają rozmowy środowiskowe i zastanawiamy się, jak najlepiej otwierać się na tych artystów, którzy tworzą filmy nieco poza szablonem. Warto pamiętać, że priorytet PISF-owski na mikrobudżety nie jest jedynym mikrobudżetowym programem w Polsce; są też programy Studia Munka – „sześćdziesiątki” czy produkcje Studia „Indeks” przy łódzkiej „Filmówce”.
Do niedawna festiwalowi towarzyszyła sekcja dla filmów wyróżniających się artystycznie, których formuła nie pozwala jednak na zakwalifikowanie do konkursu głównego. Czy zatem jeszcze w tym roku możemy liczyć na przywrócenie sekcji „Inne spojrzenie”?
Tomasz Kolankiewicz: Jestem zwolennikiem Gdyni jako festiwalu szerokiego, jednak w tym roku tej sekcji nie będzie w ramach festiwalu. Debaty na ten temat trwają i zastanawiamy się, w jaki sposób najlepiej inkorporować te filmy, które pozostają na marginesie polskiego kina, a warto, aby to kino twórczo zasilały.
Jaką formułę przybrała tegoroczna selekcja?
Tomasz Kolankiewicz: Powołałem swój zespół selekcyjny z którym dokonaliśmy wyboru 12 filmów do konkursu głównego. Komitet selekcyjny pełnił funkcję doradczą, zaś ostateczna decyzja leżała po mojej stronie, natomiast komitet mógł do listy dokoptować jeszcze 4 spośród zgłoszonych filmów.
W ubiegłym roku festiwal odbywał się w sieci, czy w tym roku organizatorzy planują wydarzenie hybrydowe?
Tomasz Kolankiewicz: Formuła hybrydowa na stałe zagościła już w naszym słowniku festiwalowym i w ten sposób organizujemy festiwal w tym roku. Niezależnie jednak od formuły – online czy hybryda – nie ma możliwości, by pokazywać filmu z Konkursu Głównego online dla szerokiej publiczności.
Wynika to z obostrzeń dystrybucyjnych. W internecie „nie skończyły się krzesła” ale o ile dystrybutorzy mogą zgodzić się na pokaz dla 200 osób, to, w trosce o oglądalność w kinach, nie wyrażą zgody na pokazywanie filmów dla 20-tysiecznej widowni.
Gdyński festiwal oferuje filmy polskie, a na 14 tytułów, które w ubiegłym roku były pokazane w ramach festiwalu, wszystkie miały lub planowały dystrybucję kinową. Większość została już sprzedana na VOD, pozostali planowali tego typu rozmowy, co stało w sprzeczności z pokazywaniem filmów na innych platformach. Tak więc w tym roku filmy z konkursu głównego na naszym festiwalu również nie będą pokazywane w sieci.
Dla szerokiej publiczności planujemy natomiast pokazy filmów krótkich, mikrobudżetów, filmów z sekcji Polonica, spotkań z twórcami i większość debat. Pokazujemy więc online to, co możemy, z wyłączeniem filmów z konkursu głównego.
W pandemii, paradoksalnie, dostęp do filmowej oferty z całego świata stał się łatwiejszy za sprawą internetu. Oczekiwania odbiorców również się zmieniły…
Tomasz Kolankiewicz: To prawda, przybyło natomiast problemów, z którymi mierzy się polskie kino. Kolejka dystrybucyjna i kanibalizownie się filmów, długi nawis amerykańskich blockbusterów, które również odbierają publiczność polskim filmom, to tylko niektóre z nich. Ich skutkiem może być ubożenie rodzimej branży filmowej, dlatego trzeba pamiętać o zachowaniu balansu, bo można łatwo zburzyć tę chybotliwą konstrukcję produkcyjno-dystrybucyjną.
Wróćmy zatem do gdyńskiego festiwalu. Jakie jeszcze wydarzenia czekają nas w tym roku?
Tomasz Kolankiewicz: W tym roku rozbudowujemy sekcję Gdynia Industry, za którą odpowiada Joanna Łapińska, która dołączyła do zespołu. Będziemy rozmawiać o dystrybucji, finansowaniu filmów po pandemii, nowych platformach streamingowych. Warto przyglądać się tym procesom, bo przecież trwają rozmowy na temat podatku od czystych nośników, które pozwalając regulować ten niekontrolowany przepływ produkcji ze świata. Jeśli otworzymy się na międzynarodowych potentatów, których firmy zarejestrowane są gdzieś, dajmy na to, na Kajmanie, szybko możemy się obudzić jako kraj bez kinematografii.
Skutków ślepego otwarcia się na zagraniczne rynki doświadczyliśmy w latach 90., kiedy amerykańskie kino średniej jakości zalewało nasz kraj, a polskie filmy spotkała najgorsza dekada w historii. Byłbym więc ostrożny i zalecałbym, aby dbać o kina lokalne i studyjne, a nie tylko o dużych graczy i Multiplexy. Jeśli ta chybotliwa konstrukcja się zawali jak domek z kart, największy problem spotka polskich twórców, a potentaci i tak wyjdą obronną ręką z opresji.
Wracając zaś do wydarzeń towarzyszących, ważnym elementem od lat jest „Czysta klasyka”, zwłaszcza że w tym roku przypadają rocznie ważnych twórców – urodzin i śmierci Krzysztofa Kieślowskiego, a także 100. rocznica urodzin Andrzeja Munka, jednego z najważniejszych polskich reżyserów. Planujemy przewieźć z Łodzi do Gdyni wystawę poświęconą Kieślowskiemu oraz pokazać pełną retrospektywę twórczości Munka. Chcemy też zaprezentować nowy film Kuby Mikurdy o Żuławskim, a także przypomnieć odrestaurowaną cyfrowo produkcję „Na srebrnym globie”.
Rocznicowo pokażemy filmy Barbary Sas, planujemy też rozmowę o kobiecych postaciach w polskim kinie. Poprowadzi ją łódzka filmoznawczyni, Monika Talarczyk. Inna filmoznawczyni – Kaja Klimek poprowadzi zaś w formule alfabetycznej spotkanie z Agnieszką Holland, tegoroczną laureatką Platynowych Lwów. To historyczne wydarzenie, ponieważ po 18. Platynowych Lwach przyznawanych mężczyznom, pierwsza kobieta została wyróżniona tą nagrodą.
Rola kobiet w polskiej kinematografii jest niewątpliwie warta podkreślenia, zwłaszcza że gdyński festiwal był jednym z sygnatariuszy akcji 50/50, postulującej parytety w komisjach selekcyjnych festiwali filmowych.
Tomasz Kolankiewicz: Festiwal sygnował ten postulat, inicjatywa wyszła ze Stowarzyszenia Kobiet Filmu kilka lat temu. Jeśli chodzi o komisje selekcyjne i zespoły doradcze gdyńskiego festiwalu, wprowadziłem parytet płciowy, ale też wiekowy. Staram się uwzględniać głosy ludzi z różnych pokoleń, pozwalające na szersze spojrzenie na polską kinematografię. Jeśli zaś chodzi o selekcję filmów do konkursów – tu znaczenia nie mają ani wiek, ani płeć twórców, a jedynym kryterium jest poziom artystyczny filmów.
Planując konkursy staram się pokazywać szerokie spektrum twórczości, wybierając filmy, które oferują np. wybitne role aktorskie, rewelacyjną muzykę lub zdjęcia albo pokazują nurt, który jest silnie obecny w kinematografii.
W ubiegłym roku zgłoszono np. dużo filmów gangsterskich, więc uznałem, że nie może zabraknąć ich w Konkursie Głównym, który jest również swoistym przeglądem polskiego kina.
Wśród zgłoszonych w tym roku filmów również znalazły się interesujące obrazy, jednak ocenę pozostawmy jurorom i gościom festiwalu.
Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.
Przeczytaj: Rozmowa z Katarzyną Klimkiewicz, reżyserką filmu o Kalinie Jędrusik
Przeczytaj: Jak smakuje „gorzki fiolet”? – recenzja filmu „Hiacynt” (2021) Piotra Domalewskiego
Przeczytaj: Prime Time, czyli zamach na koniec wieku
Przeczytaj: Kino od nowa – relacja Julii Palmowskiej z Festiwalu Nowe Horyzonty
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<