Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/06/Bo-we-mnie-jest-seks_1_fot.-BartoszMrozowski-1400x676.jpeg
    [1] => 640
    [2] => 309
    [3] => 1
)
        

Kalina Jędrusik, czyli polska Marylin Monroe – te dwa nazwiska zestawiano nie bez powodu. Skandale obyczajowe, elektryzujący seksapil, kultowe anegdoty dotyczące artystki, która stała się symbolem niezależności nie tylko dla kobiet. A obok ważne postaci artystycznej bohemy lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia: Stanisław Dygat, Jeremi Przybora, Kazimierz Kutz, Tadeusz Konwicki. To osnowa filmu „Bo we mnie jest seks” w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz. Autorką zdjęć jest Weronika Bilska. Obraz czeka na swoją premierę kinową. W rolę gwiazdy polskiego kina, Kaliny Jędrusik, wciela się Maria Dębska.

Kalina Jędrusik
Katarzyna Klimkiewicz, fot. Bartosz Mrozowski

Jolanta Tokarczyk: Film dokumentalny „Kalina” (1992, reż. Jan Sosiński, Zbigniew Dzięgiel) poświęcony Kalinie Jędrusik zaczyna się od sceny pogrzebu aktorki, po czym oglądamy retrospekcję jej życia i twórczości.  Film fabularny, który nakręciliście, obejmuje jedynie wycinek życia aktorki, osnuty wokół kontrowersyjnego występu barbórkowego w Telewizji Polskiej. Jakie były kulisy fabularnej produkcji, której bohaterką stała się Kalina Jędrusik?

Katarzyna Klimkiewicz: Autorką pomysłu była aktorka Katarzyna Paliwoda, która zaproponowała, by nakręcić cykl filmów o ciekawych sylwetkach polskiej kultury, sportu itp.; kobietach, które inspirują innych. Wśród tych znanych Polek miały zostać sportretowane m.in. Wanda Rutkiewicz i Kalina Jędrusik. Pomysł na cykl być może kiedyś się odrodzi, a póki co ja zajęłam się tematem Kaliny. Projekt rozwijany był przez kilka lat, w czasie których coraz lepiej poznawałam kultową aktorkę.

Co Panią zainteresowało w postaci, osobowości Kaliny Jędrusik?

 KK: Wydawała mi się intrygująca. Nie była wcześniej moją idolką, ale uważałam ją za ciekawą postać w polskiej kulturze, choć nie byłam w nią bezkrytycznie zapatrzona. Interesujące było natomiast „wniknąć” w taką postać, która bardzo różniła się ode mnie. Chciałam zrozumieć ją oraz czasy, w których żyła. Było to dla mnie interesujące również w kontekście wizji kobiecości, jaką reprezentowała. Dodam, że dla wielu, wizji kontrowersyjnej.

„Jak zatrzymać tę chwilę jesienną – plamę słońca na słot długim paśmie” – zastanawiała się aktorka w kompozycji Przybory i Wasowskiego. A zatrzymać chwilę można też na celuloidowej taśmie. Czy po wnikliwym poznaniu notacji archiwalnych i nakręceniu filmu aktorka stała się bliższa?

KK: Zdecydowanie tak. Stała się, jakkolwiek egoistycznie by to nie brzmiało, w pewnym sensie „moją przyjaciółką”. Przez cały czas realizacji miałam przekonanie że „duch Kaliny” w pewnym sensie mi towarzyszył.

Nawiązałam intymną więź z tą postacią i z moim wyobrażeniem o niej. Starałam się dotrzeć do sedna jej życia. Rozmawiałam z ludźmi, którzy ją znali w młodości. Wielu pamiętało Kalinę Jędrusik w schyłkowym okresie jej życia, ale wtedy była już zupełnie inną kobietą. Ja zaś chciałam zrozumieć tę Kalinę, która znajdowała się u szczytu kariery, była w rozkwicie swoich możliwości. Te zaś przypadały na lata 60. ubiegłego wieku.

Kalina Jędusik
Kadr z filmu “Bo we mnie jest seks”, fot. Bartosz Mrozowski

Jak rozumiem w tym czasie osadziliście akcję filmu.

KK: Akcja filmu rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy 1963 roku. Nie realizowałam filmu stricte biograficznego, który opisywałby całą biografię Kaliny, ale nakręciłam wariację na temat kilku miesięcy jej życia, kiedy doświadcza konfliktu z ówczesnym szefem Telewizji Polskiej. Została wyrzucona z telewizji pod zarzutem gorszącego zachowania, kiedy podczas koncertu barbórkowego wystąpiła w wydekoltowanej kreacji z krzyżykiem na piersiach. To jednak nasza wizja wydarzeń, które mogły, ale nie musiały dokładnie tak wyglądać. O konflikcie z dyrektorem telewizji krążyły w środowisku filmowym „legendy”, zaś „anegdota barbórkowa” stała się punktem wyjścia dla naszego scenariusza filmowego.

No właśnie, Kalina lubiła szokować. Kiedy zakazano jej występów w telewizji w wydekoltowanych kreacjach, pokazała się w czarnej sukni z golfem po podbródek, zaś z tyłu z dekoltem sięgającym pośladków.

 KK: To prawda, taka była. Zależało mi więc na tym, aby w bogatym życiorysie aktorki znaleźć ważne wydarzenie i przedstawić ją w zwierciadle tej sytuacji, i w szczególe zobaczyć jakąś o niej prawdę. Zależało mi również na tym, aby koncentrując się na tym krótkim okresie jej  życia, pokazać również kilka postaci, ważnych dla aktorki w tamtym czasie. W ten sposób chciałam dotrzeć do sedna jej jestestwa, do prawdy o niej.

Jakie osoby pomogły w przybliżeniu filmowej wizji Kaliny? W jaki sposób przygotowywaliście się do realizacji filmu?

KK: Wnikliwie, kilka razy, przeczytałam biografię Kaliny, autorstwa Cezarego Michalskiego pt. „Kalina Jędrusik”. Dzięki niej poznałam Wojciecha Gąsowskiego, który zarówno w tamtym czasie, jak i w latach późniejszych przyjaźnił się z aktorką. On dostarczył nam bardzo dużo informacji na jej temat.

„Los, jak wszystkim dał mi jedną tylko postać i nie nazbyt nią ucieszył mnie” – śpiewała w piosence „Dla Ciebie jestem sobą”. Jaki obraz Kaliny wyłaniał się z opowieści?

KK: Obraz kobiety tamtych lat, wyemancypowanej, samodzielnej, która, jak mawiała Irena Kwiatkowska w filmie „Wojna domowa” „żadnej pracy się nie boi”. Film w reżyserii Jerzego Gruzy był dla nas także pewnym odniesieniem w zakresie kreowania tamtego świata i pokazywania na ekranie relacji międzyludzkich. Tamta Kalina Jędrusik wydawała mi się silną, fajną kobietą, trochę łobuziarą. W świadomości społecznej utrwalił się też jej wizerunek seksbomby, matrony, divy, ale im dużej ją poznawałam, tym bardziej przekonywałam się do zderzenia seksapilu z dziewczyńskością, łobuziarstwem. Była taka. W filmie pokazaliśmy tę jej zadziorność, zamiłowanie do zabawy, gry, żartu, wygłupów.

 Jak powstawał obraz pod kątem warsztatowym?

KK: Nie chciałabym, by film był jedynie stylizacją na tamtą epokę, a zależało mi na tym, aby nawiązać z nią dialog. Wyobrażałam sobie, że Kalina, Dygat, Konwicki siedzą na sali kinowej i oglądają mój film, że to jest mój dialog z nimi. Że mówię im coś od siebie, kobiety XXI wieku, ale cały czas próbuję połączyć się z nurtem ich twórczości i czasami, w którym oni żyli i działali.

Kalina Jędrusik

Lata sześćdziesiąte powracają w modzie, stylizacji wnętrz. Inspiracji chyba nie brakowało?

KK: Wykorzystaliśmy wiele detali w kostiumach czy scenografii, które stanowią odniesienia do dawnych filmów z tamtego czasu. Jedna z sukienek jest np. kopią filmowego kostiumu z „Lekarstwa na miłość” Jana Batorego. W naszym filmie pojawia się również pokaz mody, który stanowił duże wyzwanie twórcze. Zastanawialiśmy się, jakie kostiumy powinniśmy tam pokazać, zrobiliśmy research. Pomysłu dostarczył nam kolekcjoner Adam Leja.

Czy dawne filmy, o których Pani wspomina, jako o inspiracji, były dla twórców nowatorskie?

KK: Tak, zdecydowanie. Współczesna oferta filmowa jest oczywiście znacznie bogatsza, istnieje mnóstwo gatunków i różne style, ale produkcje, które wtedy zaliczano do głównego nurtu były nawet bardziej awangardowe niż te, które do głównego nurtu zaliczamy obecnie. Próbowałam więc czerpać z tego samego źródła z którego i oni czerpali.

 

Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.

Kalina Jędrusik

🟧 Przeczytaj: 10 najlepszych piosenek z polskich filmów
🟧 Przeczytaj: Nim nastał dźwięk. Krótka historia kina niemego w Polsce
🟧 Przeczytaj: Martin Eden: życie dalekie od ideału – recenzja filmu

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content