Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/07/dorota_filipiak_rumunia.jpg
    [1] => 534
    [2] => 800
    [3] => 
)
        

Hałdy śmieci, bezpańskie psy, drogi w przebudowie. Obraz Rumunii kreślony w reportażu Doroty Filipiak nie przypomina bajkowych przewodników po urokliwych zakamarkach Europy. Obserwacje do bólu przenikliwe, poparte wiedzą zdobytą przez lata podróży, pozwalają jednak zauważyć znacznie więcej – także na temat nas samych. Reportaż „Rumunia. Pęknięte lustro Europy” to książka o Rumunii, która tylko pozornie dotyczy szerzej nieznanego europejskiego państewka.

Kiedy odwiedziłem Mołdawię, byłem przekonany, że nic już mnie w Europie nie zaskoczy. Pobyt w Kiszyniowie, mieście znanym z powodu braku jakichkolwiek atrakcji turystycznych, pozwolił mi stanąć w pozycji człowieka, którego nie tak łatwo złapać na hasło poszukiwania nieprzeciętności w przeciętności. Stąd też pewnie spory dystans względem zachwytów autorki „Rumunii. Pękniętego lustra Europy” nad tym sporych rozmiarów państwem z pogranicza Bałkanów, kultury zachodniej i świata słowiańskiej mentalności. Cóż, każdy może być w błędzie.

Rumunia
Băile Tușnad, fot. D. Filipiak

Reportaż o Rumunii, historia Węgier w gratisie

Co może być fascynującego w Rumunii – kraju, o którym jedyną powszechną wiedzą jest to, że istnieje? Wbrew pozorom wiele, lecz polski system edukacji odbiera możliwość zakochania się w zdumiewających losach (jeszcze nie zjednoczonej) Europy. Pierwszy przykład z brzegu: wydarzenia z listopada 1918 roku i późniejsze podpisanie Traktatu w Trianon. Z polskiej perspektywy okres radości z odzyskanej niepodległości i utrwalenia pokoju w Europie, z punktu widzenia Węgier natomiast – wielka porażka i historyczne upokorzenie.

Nie bez powodu w historii o Rumunii pojawiają się co i rusz wątki węgierskie. Dorota Filipiak, autorka reportażu, umiejętnie zaprasza do zwrócenia uwagi na liczne napięcia rumuńsko-węgierskie. Wyjaśnia przyczyny niechęci dwóch sąsiednich narodów i pokazuje, jak w praktyce odebranie Węgrom Siedmiogrodu do dziś skutkuje wojnami na flagi i sporami o nazewnictwo stosowane wobec historycznych władców tamtych terenów. Wojnami i sporami, które rozgrywają się w sposób niemal niewidoczny dla osób niezaznajomionych z tematem.

Rumunia
„Rumunia. Pęknięte lustro Europy”, D. Filipiak, Paśny Buriat 2021

„Rumunia. Pęknięte lustro Europy” – podróż, którą naprawdę się przeżywa

Doświadczenia pandemiczne wyposażyły nas w metafory ułatwiające przekazanie uczuć, które towarzyszą lekturze „Rumunii. Pękniętego lustra Europy”. Niczym dobrzy znajomi prowadzący 24-godzinny stream ze swojej podróży, bohaterowie reportażu pozwalają uczestniczyć w wyprawie; nie pokazują jednak tylko pięknych widokówek i fotografii na tle zjawiskowych budynków, lecz także mroczne kulisy: hałdy śmieci, rzesze bezpańskich psów niezasługujących nawet na ludzkie spojrzenie czy perypetie związane ze stanem rumuńskiej infrastruktury drogowej.

Reportaż Doroty Filipiak nieustannie balansuje między opowieścią popularnonaukową w stylu programów Roberta Makłowicza a spostrzeżeniami, którymi przepełnione są Instastory dosłownie każdego użytkownika Instagrama. To fakt – liczne wstawki prezentujące własne przemyślenia mogą nieco wybijać z rytmu tych, których porwą pasjonujące opowieści dotyczące historii i kultury, niemniej jednak trudno uczynić z tego zarzut. „Rumunia. Pęknięte lustro Europy” nie aspiruje do miana encyklopedii 2.0.; gdyby podjąć się próby klasyfikacji tego reportażu, z pewnością bliżej byłoby do opowieści przekazywanych przez grupkę znajomych tuż po powrocie z wakacji, aniżeli do naukowego wykładu.

Bon moty w stylu „co stoi u Niemców czy Francuzów, to jeszcze postoi […], a w naszej części Europy zmiany zachodzą zbyt szybko” albo leitmotiv w postaci hasła drum în lucru to konsekwentnie stosowane zabiegi, które dają wrażenie bliskości; choć nie jest nam dane poznać personaliów towarzysza podróży autorki, z każdą kolejną stroną wytwarza się poczucie więzi z postaciami przemierzającymi Rumunię. Po doczytaniu ostatniego zdania i odłożeniu książki na półkę nie sposób nie odczuć pustki porównywalnej z tą, która pojawia się po powrocie do domu z wyjazdu. I co dalej? Na to, niestety, odpowiedzi nie dostajemy.

Rumunia
fot. D. Filipiak

Czy warto przeczytać „Rumunię. Pęknięte lustro Europy”?

Z całą pewnością tak. Tym, co powinno uchodzić za największą zaletę opowieści spisanej przez Dorotę Filipiak, jest brak złudzeń co do poziomu wiedzy wyjściowej czytelnika. Autorka unika roztrząsania problemów rumuńskiego społeczeństwa w stopniu godnym zajęć z wiedzy o społeczeństwie w bukaresztańskiej szkole średniej; jasno, a zarazem interesująco, przeprowadza krok po kroku przez kolejne meandry rumuńskiej tożsamości. Tłumaczy między innymi problematykę nazwy Kolozsvár i Cluj-Napoca (miasto na Wyżynie Transylwańskiej zamieszkiwane w sporej części przez mniejszość węgierską), a także – co można śmiało uznać za jeden z najciekawszych fragmentów – wprowadza dziecięcą (ale nie infantylną) narrację o dobrym królu Macieju Korwinie. Dorota Filipiak jest więc świadoma braków w wiedzy – i czyni z nich atut.

Rumunia
Sighișoara, fot. D. Filipiak

Kto szuka turystycznych polecanek, ten srogo się zawiedzie; niedzielni turyści nie mają tu czego szukać. Regularnie powracające wątki węgierskie pozornie wprowadzają chaos, lecz w istocie oddają doskonale to, czym jest „Rumunia. Pęknięte lustro Europy”. A jest to ze wszech miar reportaż ponowoczesny, w którym nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać. Czasami trzeba silić się na górnolotne frazy o tym, jak to „każdy reportaż mówi jedynie o czytelniku”, natomiast tym razem przełożenie skali mikro na makro wydaje się oczywiste i do bólu przewidywalne. Zwiedzając Rumunię razem z Dorotą Filipiak i jej towarzyszem podróży, tak naprawdę szukamy odpowiedzi na pytania zadane jeszcze przed opuszczeniem granicy polsko-słowackiej. Rumunia jest jedynie pięknym tłem; sposobem na wyrwanie z marazmu i spojrzenie na doczesne problemy bez większego zaangażowania emocjonalnego. To się udaje. A czy Rumunia faktycznie jest „pękniętym lustrem Europy”? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć we własnym zakresie – reportaż Doroty Filipiak unika bowiem przekonywania na siłę do tezy autorki. Dzięki temu dosłownie każdy może ustosunkować się zgodnie ze swoimi wrażeniami – nawet jeżeli nigdy nie przyszło nam do głowy, że przewertujemy kilkaset stron o kraju, którym wiemy jedynie, że istnieje na mapie.

Reportaż „Rumunia. Pęknięte lustro Europy” ukazał się nakładem wydawnictwa Paśny Buriat.

Jan Brożek – student kulturoznawstwa, zakochany w detalikach ukrytych w codzienności i subtelnościach języka polskiego. Nie uznaje żadnych definicji, dlatego zamiłowanie do twórczości Doroty Masłowskiej i Łony łączy z zainteresowaniem kiczem i wszystkim tym, co lekkie lub płytkie. Na bieżąco z premierami literackimi, filmowymi i teatralnymi.

Piosenki Prl-u Przeczytaj: Anna Ciarkowska – unikam dawania rad (wywiad)
Piosenki Prl-u Przeczytaj: Michał Protasiuk: Mam nadzieję, że w porę przyjdzie opamiętanie (wywiad) 
Piosenki Prl-u Przeczytaj: Wędrówki śladem najciekawszych polskich szlaków literackich

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content