Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/08/CZARNA_OWCA__Fot_Jaroslaw_Sosinski_fotos_nr_-2517_Easy-Resize.com_.jpg
    [1] => 640
    [2] => 420
    [3] => 
)
        

Podczas uroczystej premiery Czarnej owcy w kinie Helios, motywem przewodnim przemówień twórców była nasza smutna, niezbyt zdrowa rzeczywistość i sposoby ucieczki od niej. Film jest oczywiście jednym z tych sposobów – zarówno dla obsady, jak i widzów. I muszę przyznać, że Czarna owca rzeczywiście dobrze spisuje się jako film, który przez półtorej godziny pozwala nam zapomnieć o tym wszystkim, co dzieje się naokoło. „To nie jest arcydzieło”, jak powiedział reżyser – Aleksander Pietrzak. Jednak nie zawsze potrzebujemy arcydzieła. Czasami wystarczy solidne kino środka.

Czarna owcaCzarna owca, fot. Jarosław Sosiński / TVN

Jaka piękna katastrofa

Tomek jest youtuberem i mówi o tym z dumą. Nagrywał już wszystko, jednak to filmiki z dziadkiem, prankującym przechodniów, cieszyły się największym zainteresowaniem. „Cieszyły się”, bo teraz dziadek cierpi na demencję i nie odzywa się słowem, co znacznie wpłynęło na popularność młodego youtubera. Życie Tomka ma się jednak zmienić. I to na wielu płaszczyznach – zarówno zawodowej, jak i rodzinnej. Rozstanie z dziewczyną to nic w porównaniu z dwudziestopięcioletnim małżeństwem jego rodziców, które rozpada się po słowach „jestem…lesbijką”.

Polska rodziną stoi

Polska rodzina to świętość, na którą nikt nie ma prawa podnosić ręki. Słyszeliśmy to niejednokrotnie z ust hierarchów czy polityków. Oczywiście oglądając wiadomości czy chociażby przypatrując się sąsiadom widzimy, że ta mityczna święta rodzina to tylko wyobrażenie, które nijak ma się do rzeczywistości. Bartosz Kozera, scenarzysta filmu, w Czarnej owcy opowiada o polskiej rodzinie, która na pierwszy rzut oka wygląda nienagannie. Kochające się małżeństwo, które niebawem będzie obchodzić dwudziestopięciolecie, młody syn z długoletnią partnerką i chory dziadek, obdarzony miłością i opieką – wszyscy w jednym domku, gdzieś na przedmieściach. Co z tego, że ojciec Arek od jakiegoś czasu nie może znaleźć pracy, a Asia, dziewczyna Tomka, marzy o prawdziwym zobowiązaniu, którego nie otrzymuje od swojego zdziecinniałego partnera? To przecież problemy, z którymi rodzina potrafi się zmierzyć. Jednak, jak można się oczywiście spodziewać, gdzieś pod zdrową tkanką kryje się coś, co w końcu przebije się na światło dzienne. Najpierw jedna katastrofa, później druga – rodzina rozpada się w gniewie, złości, z płaczem. A przynajmniej tak wydaje się w pierwszych minutach Czarnej owcy.

Czarna owca
fot. Jarosław Sosiński / TVN

Rodzina to bezpieczny filmowy temat, ogrywany na miliony sposobów. O rodzinie można pisać wiele, bo przecież każdy z nas ma jakąś – gorszą lub lepszą, szaloną czy też całkiem nudną. Nietrudno zatem wśród jej członków znaleźć kogoś, z kim się utożsamimy bądź porównamy z kimś nam znanym. Tym, co w Czarnej owcy mi się podoba, jest fakt, że scenarzysta i reżyser zmuszają nas to utożsamienia się z bohaterem, który w taki czy inny sposób ma coś za uszami. Tytuł nie wziął się przecież znikąd, a każda z postaci ma coś na sumieniu. No, prawie każda – ale o tym za chwilę. Jeśli kiedykolwiek czuliście się jak czarna owca, ten film z pewnością sprawi, że się uśmiechniecie. Bo pokazuje, że wspólnota czarnych owiec jest całkiem spora, a i przynależność do tego „gatunku” wcale nie musi oznaczać, że jesteśmy gorsi od innych.


Czarna owca / Next Film

I’m the black sheep of the family

Bohaterowie, tytułowe czarne owce, to największa siła tego filmu. Dobrze rozpisani, wiarygodni i rzeczywiście niepozbawieni wad – to ludzie, którym można kibicować i lubić, z którymi można się utożsamić. Może nigdy nie chciałam zostać youtuberką, jednak doskonale rozumiem rozterki Tomka, który musi wybrać między obowiązkiem a marzeniami i najchętniej postawiłby na siebie, nie oglądając się na nic. Nieobce są mi także problemy Magdy, która nieśmiało, jakby przepraszająco idzie przez życie, żeby w końcu wybuchnąć i pozostawić wokół niemałe pobojowisko. Pozostaje jeszcze Arek – nerwus, który ma dokładnie wyrobione poglądy na temat tego, jak powinien zachowywać się prawdziwy facet. Te trzy postaci, napisane naprawdę dobrze i zagrane świetnie (na pochwały zasługują nie tylko Popławska i Jakubik, ale także Szeptycki), niosą film do przodu i sprawiają, że chce się go oglądać.

Scenarzyście niestety zabrakło pomysłu na dziewczynę Tomka, Asię, która jako jedyna wydaje się być pozbawiona wad, a przez to płaska, całkowicie bezbarwna. Nie ma w tym winy Agaty Różyckiej, która wypadła naprawdę dobrze. To raczej brak przekonująco napisanej postaci, bladej w zetknięciu z innymi bohaterami. Asia przepada w tle, jest nijaka, bywa denerwująca – silna, zdecydowana, może odrobinę zagubiona, jednak z całą pewnością nie tak skonfliktowana z rzeczywistością jak reszta. Cóż, może potrzeba było w scenariuszu balansu? Ja jednak trochę żałuję, że Agata Różycka nie miała większego pola do popisu. To mogłoby być ciekawe. Niewykorzystana rola, choć z zupełnie innego powodu, przypadła w udziale Włodzimierzowi Pressowi. Jednak nawet dziadek, snujący się bez słowa po domu, wniósł więcej emocji do filmu niż postaci Asi. A to o czymś świadczy.

fot. Jarosław Sosiński / TVN

Tylko miłość nas uratuje

Czarna owca niesie niezwykle prosty przekaz, ale przecież żaden z widzów nie powinien spodziewać się czegoś innego. Miłość zwycięża, rodzina to siła, krzywdy w końcu zostają zapomniane. Gdybym miała oceniać film Pietrzaka po tym, o czym mówi, pewnie ocena nie byłaby zbyt wysoka. To już przecież znamy – komediodramaty kręcone są nie od dziś. Na szczęście Pietrzak te proste prawdy ubrał w solidne wdzianko, bawiąc się odrobinę, w granicach rozsądku, spojrzeniem na rzeczywistość z punktu widzenia mediów społecznościowych. Bartosz Kozera z kolei sprawił, że Czarna owca jest filmem najzwyczajniej w świecie zabawnym. Bez cringe’u, bez dziadowskich dowcipów czy wulgaryzmów wpychanych w usta bohaterów na siłę. Rzadko śmieję się na filmach (chyba że jest to Big Lebowski), a tu śmiałam się razem z resztą widzów. I to mi właściwie wystarcza. Bez czepiania się o szczegóły czy banały. Może Czarna owca nie będzie najlepszym filmem, jaki kiedykolwiek widzieliście. Ale to z pewnością dobre, ciepłe, zabawne kino, które na chwile pozwoli Wam oderwać się od rzeczywistości.

Czarna owca
fot. Sylwia Olszewska / TVN

Recenzja: Olga Majerska – magistra filologii polskiej, copywriterka. Kocha horrory, choć bez wzajemności – ciągle czeka na film, który wreszcie ją przerazi. Lubi marudzić, dlatego zawsze chciała zostać krytyczką.

Na rauszu

🟧 Przeczytaj: Pedro Almodovar – recenzja filmu “Ludzki głos”
🟧 Przeczytaj: Barokowe enfant terrible filmowego postmodernizmu – recenzja „Annette”
🟧 Przeczytaj: Alkoholizm wieku średniego – recenzja filmu “Na rauszu”

👉 Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content