Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2024/03/1-5.jpg
    [1] => 640
    [2] => 487
    [3] => 
)
        

Andrzej Żuławski był reżyserem kontrowersyjnym – to stwierdzenie ma zdecydowanie charakter eufemistyczny. Był to bowiem człowiek o tak wielkim talencie artystycznym, że niekiedy przy tworzeniu swoich dzieł sięgał po metody wręcz drastyczne. Dodatkowo, jego twórczość przypadła na okres komunistycznej cenzury, która ograniczała jego wolność intelektualną. Dlatego też „Opętanie” z 1981 roku nie miało wówczas swojej premiery w Polsce. Warto wspomnieć, że choć „Opętanie” było w Polsce wyświetlane na ekranach kin, to nie miało nigdy oficjalnej szerokiej dystrybucji kinowej, jak to zwykle bywa w przypadku premiery filmowej. W 2021 roku „Opętanie” zostało zremasterowane do jakości 4K (Ultra HD), a jego seanse miały ponownie miejsce w całej Polsce. Seanse odnowionej wersji filmu, stanowią przyczynek do refleksji nad dorobkiem filmowym reżysera.

Kadr z filmu “Opętanie”, reż. Andrzej Żuławski, 1981, fot. Gaumont / Marianne Productions/Oliane Productions

Andrzej Żuławski – polski David Lynch?

Reżyser filmu „Opętanie” urodził się w intelektualnej rodzinie, co od początku wróżyło mu dobry i łatwiejszy start w świecie artystycznym. Już od najmłodszych lat współpracował z jednym z najlepszych polskich reżyserów – Andrzejem Wajdą. Filmów Żuławskiego nie da się podsumować i określić w kilku zdaniach i dlatego też nie będę tego robić w niniejszej recenzji, bo byłoby to zbyteczne. Jednak należy podkreślić, że w jego filmach króluje oniryczność, poetyka surrealistyczna i niepokój. Daleko temu jednak do znanego polskiego nurtu, jakim było kino moralnego niepokoju.

Niepokój w filmach Żuławskiego ma zupełnie inny, przeszywający na wskroś wymiar. To właśnie głównie dzięki oniryczności jego dzieł zyskał on sobie miano „polskiego Davida Lyncha”. Oczywiście twórczość Żuławskiego jest czymś więcej niż tylko naszą narodową wersją twórcy „Twin Peaks” czy „Zagubionej Autostrady”. W dziełach Żuławskiego można wyczuć także przede wszystkim oryginalność i zmysłowość.
Niestety początkowo twórczość Andrzeja Żuławskiego nie zdobyła sobie w Polsce szerokiego uznania, ze względu na panujący ustrój polityczny. Jego film „Diabeł” z 1972 roku został wprost zakazany przez komunistyczną cenzurę, a następnie polskie władze nie pozwoliły mu na kontynuowanie prac nad filmem „Na srebrnym globie”. Jedyna dostępna wersja tego ostatniego filmu jest dziełem nieukończonym, albowiem niektórych fragmentów filmu nigdy nie udało się odzyskać lub dokręcić później.

Kadr z filmu “Opętanie”, reż. Andrzej Żuławski, 1981, fot. Gaumont / Marianne Productions/Oliane Productions

„Opętanie” – pokazy specjalne

Zatem niedawne pokazy odnowionego filmu „Opętanie” stanowią swego rodzaju fenomen społeczny. Zainteresowanie dziełami Andrzeja Żuławskiego pozostaje żywe i przypomina, że często prawdziwa sztuka jest narażona na bycie niepopularną politycznie i z tego względu jej dystrybucja jest ograniczana lub też całkowicie zakazywana. Choć wydawać by się mogło, że fabuła tego dzieła nie porusza żadnych wątków politycznych czy światopoglądowych. Jednakże w opinii komunistycznej cenzury film ten mógł pozostawać po prostu obrazoburczy.
„Opętanie” opowiada dokładnie o tym na co wskazuje nam tytuł, a główną bohaterką tego filmu jest Anna, która zostawia swojego męża i kochanka na rzecz tajemniczej istoty, jak się okazuje – bytu nie z tego świata. Akcja filmu rozgrywa się w Berlinie Zachodnim podczas zimnej wojny. Tytułowe opętanie poprzedzają problemy małżeńskie Anny i jej romans z innym mężczyzną. Anna zaniedbuje swoje dziecko, a jej emocje są coraz bardziej zachwiane. W głównych rolach występują fenomenalni Isabelle Adjani, Sam Neill oraz Heinz Bennent.

Arcydzieło czy obrazoburczy żart?

Oczywistym jest fakt, że recenzja nie może być tekstem obiektywnym i tak jest również w tym przypadku. Do mnie „Opętanie” trafiło w całości, a po jego seansie myślałam o tym filmie jeszcze długimi, nocnymi godzinami. Jednak trzeba zaznaczyć coś ważnego – twórczość Żuławskiego zdecydowanie dzieli widzów i wydawać by się mogło, że tego reżysera można jedynie kochać lub nienawidzić, nie da się neutralnie podchodzić do jego dzieł. „Opętanie” pozostawało psychologicznym dramatem z elementami horroru, a wszystko było spowite senną i religijną poetyką. Taka mieszanka może być odstraszająca, ale może być też magnetyzująca i wciągająca – niczym opętanie.

Recenzja: Dominika Przydacz

Zdjęcia: Gaumont / Marianne Productions/Oliane Productions

 

Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze

Check out our other articles in english i українська!

Przeczytaj również: Gdy się rodzi zło – recenzja filmu. Ocalić człowieczeństwo
Przeczytaj również: Strefa interesów – recenzja filmu. Piekło w pastelowych barwach
Przeczytaj również: Różne oblicza rodziny we współczesnym horrorze
Przeczytaj również: Nowe oblicze slashera
Przeczytaj również: Informacja zwrotna – recenzja serialu
Przeczytaj również: Kos – recenzja. To nie jest film o Kościuszce

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content