Od wydania pierwszej edycji kultowego w Polsce komiksu „Kajko i Kokosz” minęło już prawie 50 lat. Niejednokrotnie pojawiały się próby przeniesienia dzieł Janusza Christy na srebrny ekran. Teraz przyszła pora na platformę streamingową Netflix, który postanowił sprawić dla polskich fanów gratkę i wypuścić nową wersję przygód dwójki sympatycznych, słowiańskich wojów. Odcinków jest tylko kilka i są dosyć krótkie, dlatego można „pochłonąć” całość w nieco ponad godzinę. Czy jednak warto sięgnąć po tę produkcję i czy ma ona szansę stać się hitem w Polsce, a może nawet na świecie? Za chwilę się dowiecie.
Kajko i Kokosz – co to jest?
„Kajko i Kokosz” to serial, który 28 lutego 2021 r. miał swoją oficjalną premierę na platformie Netflix. W sumie ukazało się 5 odcinków, a długość każdego z nich nie przekracza 15 minut. Serial opowiada o przygodach dwójki tytułowych bohaterów, czyli o Kajku i Kokoszu, którzy są dzielnymi, słowiańskimi wojami na służbie kasztelana Mirmiła. Ich zadaniem jest ochrona swojej osady przed grożącymi jej niebezpieczeństwami. Każdy z 5 odcinków produkcji („Tajna broń Hegemona”, „Fujarka Łamignata”, „Złoty Puchar”, „Zamach na Milusia” oraz „Sekret Maczugi”) skupia się na opowiedzeniu osobnej historii, ale jest element, który łączy ze sobą wszystkie odcinki, a jest to wartość przewodnia owego serialu, którą jest przyjaźń. Warto też jeszcze raz wspomnieć dla tych, co nie wiedzą, że serial został oparty na kultowych komiksach Janusza Christy.
Komiks i serial
Serial „Kajko i Kokosz” został opracowany w taki sposób, aby w jak największym stopniu nawiązywać do komiksów Christy. Widać wielkie przywiązanie twórców do detali, którzy starali się przenieść klimat kultowego komiksu na srebrny ekran. Pokazano to szczególnie w sposobie animacji i typowej komiksowej kresce. Dlatego śmiało można stwierdzić, że serial jest wierną adaptacją komiksów Christy.
Kajko i Kokosz – animacja i muzyka
Produkcja pod względem graficznym stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Twórcom zależało na tym, aby jak najwierniej odwzorować w swoim serialu oryginalną kreskę Janusza Christy. Muzyka z kolei została skomponowana przez Stefana Wesołowskiego. Znakomitym pomysłem było wykorzystanie przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej słowiańskich instrumentów, co pozwala jeszcze lepiej poczuć ten swojski klimat. Słowem podsumowania – muzyka również jest mocną stroną serialu i jest to jeden z większych plusów tej produkcji.
Czy polski dubbing daje radę?
Trzeba przyznać, że dubbing kreskówki również jest na wysokim poziomie. Po raz kolejny swój kunszt pokazał Jarosław Boberek (jako Mirmił), który w swojej bogatej karierze zdubbingował już chyba z setkę różnych bohaterów. Zadaniu podołali również Artur Pontek oraz Michał Piela, którzy mieli bodajże największe wyzwanie, gdyż to właśnie oni użyczyli swoich głosów dla Kajka i Kokosza. Wyróżniają się też zdecydowanie na plus aktorzy i aktorki, którzy zdubbingowali postacie drugoplanowe, czyli Agata Kulesza, która wcieliła się w rolę cioci Jagi czy Jan Aleksandrowicz-Krasko w roli Łamignata. W zasadzie praktycznie każdy aktor i aktorka spisał się na medal i wszystkim należą się słowa uznania.
W pozostałych rolach wystąpili:
- Grzegorz Pawlak (Hegemon),
- Anna Apostolakis (Lubawa),
- Jacek Kopczyński (Kapral),
- Abelard Giza (Oferma),
- Mateusz Łasowski (Siłacz),
- Eryk Lubos (Rodrus)
- Maciej Kosmala (Miluś).
Kajko i Kokosz czy warto oglądać?
Odpowiedź jest prosta: zdecydowanie tak. Ekranizację Netfliksa bez wątpienia może zostać zaliczona do tych udanych, chociaż trochę szkoda, że powstało do tej pory tylko 5 krótkich odcinków, gdyż po ich obejrzeniu ma się ochotę bindżować ich więcej. „Kajko i Kokosz” to po prostu zjawiskowa animacja, która kipi humorem i słowiańskim klimatem. Warto ją obejrzeć choćby z powodu tego, że została oparta na komiksach Janusza Christy. Nieco starsi widzowie będą mogli cofnąć się nostalgicznie do dawnych czasów i razem z dziećmi na nowo poznawać tę ciepłą i przyjemną historię, jaką jest z pewnością „Kajko i Kokosz”.
Serial jest zrealizowany z pomysłem oraz pasją, a także jest dobrze wykonany od praktycznie każdej strony. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedna z lepszych polskich produkcji w ostatnim czasie. Z pewnością najwięcej radości z oglądania tego serialu będą czerpać osoby, które wychowały się w latach 80. i zapoznały się już z dziełami Janusza Christy, ale i te najmłodsze pokolenie powinno się świetnie bawić przy kreskówce.
Czy podbije nasze serca?
Szanse na podbój serc Polaków są, mówiąc w skrócie, bardzo duże. Janusz Christa i jego kultowe komiksy o dwójce sympatycznych wojów mają w naszym kraju mnóstwo sympatyków. Pierwsze recenzje pokazują, że ta wierna adaptacja komiksu im się spodoba. Trudniej jest przewidzieć, w jaki sposób serial poradzi sobie za granicą. Szansa jest i na to, że „Kajko i Kokosz” będzie produkcją, która okaże się hitem na światową skalę. Niektóre polskie postacie (chociażby Wiedźmin) pokazały, że jest to jak najbardziej możliwe.
Podsumowując więc, „Kajko i Kokosz” to udana polska produkcja, która jest wierna swojemu komiksowemu oryginałowi. Bardzo przyzwoicie prezentuje się zarówno warstwa graficzna, jak i oprawa muzyczna owego serialu. Na pochwały zasługuje dobór aktorów do animowanych postaci, gdyż praktycznie każdy spisał się na medal. Według mnie zdecydowanie warto obejrzeć ekranizację kultowego komiksu Janusza Christy. Z pewnością zarówno dzieci, jak i ich rodzice, którzy w młodości czytali historię dzielnych słowiańskich wojów bardzo przyjemnie spędzą czas przy tym polskim serialu. Niestety dostępność tylko kilku odcinków sprawi, że osoby, które lubią binge-watching, będą mogły obejrzeć cały serial w jeden dzień. W zasadzie wystarczy im na to nieco ponad godzinę. Niestety na kolejne odcinki będzie trzeba poczekać do drugiej połowy 2021 r. Szkoda, bo jak wspomniałem już kilkukrotnie, „Kajko i Kokosz” to naprawdę udana, polska produkcja.
Recenzja: Grzegorz Purwin
Przeczytaj: Przyszłość po rozpadzie – recenzja serialu „Plemiona Europy”
Przeczytaj: Malcolm & Marie – Netflixowy kandydat na Oskara?
Przeczytaj: Space Sweepers – czy ten film można zamieść pod dywan?