Judas Priest są żywym pomnikiem heavy metalu. Albumy takie jak „British Steel”, „Screaming for Vengeance” oraz “Painkiller” należą do ścisłej czołówki tego gatunku. W każdym z tych krążków został również zdefiniowany styl kapeli z Birmingham, który jest konsekwentnie prowadzony do dzisiaj. Pędzące gitary, potężnie brzmiąca perkusja oraz wysokiej klasy wokal Roba Halforda są obligatoryjnymi składnikami każdego wydawnictwa Judasów. Niedawno pojawiła się idealna okazja, by zweryfikować czy jest to formuła, która nadal się sprawdza. Wszystko to za sprawą nowo wydanego albumu Judas Priest pt.: „Invincible Shield”.
Powstanie albumu – jak to się wreszcie udało
Poprzednia płyta zespołu „Firepower” była bardzo udanym wydawnictwem i wyruszyła na tournée które ją promowało. Podczas tej trasy koncertowej Judas Priest dawało wysokiej jakości koncerty mieszając nowe utwory z tymi, które bardzo rzadko były prezentowane na żywo. Wspomnieć tutaj można o ówczesnym singlu „Lightning Strike”, który z automatu stał się koncertowym openerem. Z drugiej strony formacja raczyła nas utworami, które zwykle nie były obecne w koncertowej setliście. Nadmienić tutaj można choćby „Killing Machine”, które czekało na ponowne wykonanie ponad 40(!) lat. Mając do dyspozycji tyle energii nie dziwne więc było spożytkowanie jej na nowe wydawnictwo i już w 2020 roku zaczęli nad nim pracować. Niestety, z wiadomego względu te właśnie prace zostały porzucone w czasie. Wrócono do nich dopiero dwa lata później. Co nie oznacza, że zespół próżnował. W międzyczasie wydał kompilację swoich utworów i ogłosił kolejne tournée. Podczas trasy koncertowej doczekał się również wielkiej nobilitacji. W 2022 roku Judas Priest dołączył do Rock’n’Roll Hall Of Fame. Został wyróżniony w kategorii „muzycznej doskonałości”. Judasi nie omieszkali z tej okazji zaprezentować krótkiego setu. W jego trakcie, co niektórym starszym fanom łza się w oku zakręciła. Mianowicie kapela zagrała z byłymi członkami zespołu (K.K Downingiem oraz Lesem Binksem) utwory “You’ve Got Another Thing Comin’,” “Breaking the Law” oraz “Living After Midnight”.
Kolejne wieści o nowym albumie ujrzały ponownie światło dzienne dopiero w marcu 2022. Wtedy to gitarzysta grupy, Richie Faulkner, przekazał wieści, że partie perkusji do nowych utworów zostały już nagrane. Oprócz tego nadmienił jeszcze, że następna płyta „Judaszy” powinna być bardziej progresywna niż jej poprzedniczka „Firepower”. Z kolei Glenn Tipton gitarzysta kapeli wspominał, że na najnowszej płycie znajdziemy „muzykę, której każdy fan Judas Priest oczekuje”. Pogłoskom oraz nasłuchom jednak stało się zadość dopiero rok później. Zespół wystąpił wtedy jeden raz na festiwalu Power Trip. Wtedy to zespół przed rozpoczęciem koncertu krótkim setem zapowiedział nowy album zatytułowany „Invincible Shield” mający się ukazać 8 marca 2024 roku.
Konserwatywny heavy metal – co kryje album?
W krótkiej zapowiedzi albumu z festiwalu zgromadzeni fani mieli okazji usłyszeć również kilkusekundowy fragment utworu. Jak się okazało później był to nowy singiel zespołu „Panic Attack”, który wyróżnia się na tle innych utworów z nowej płyty. Mowa tutaj o początku kompozycji swoistego elektroniczno-gitarowego wstępu trwającego około minutę z lekkim hakiem. Ta sekwencja przypominać może zespół z lat wydawania „Turbo Lover”, gdzie wprowadził do swojego brzmienia syntezatory. Po nim jednak dostajemy energetyczny, pędzący riffem gitary utwór. W nim Richie Faulkner oraz Rob Halford ukazują odpowiednio kunszt gitarowy oraz wokalny. Docenić należy także sam tekst opowiadający o masowej panice, która może być spowodowana dezinformacją, jakże to aktualne w tych czasach!
Z powrotem do przeszłości na tej płycie kojarzy mi się tytułowy utwór. „Invicible Shield” który początkową partię bębnów przywołuje „Painkillera”, a sam refren strukturalnie przywodzi na myśli „Reedemers Of Souls”. Z kolei piosenka „Gates In Hell” opowiada o piekle. Dzięki rytmicznemu i wyraźnie zaakcentowanym krzykami Halforda refrenem jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jakbyśmy naprawdę do niego wstępowali. Na nowym krążku dominują szybkie kompozycje, choć również znalazły się na nim i te utwory, które pozwalają nam zwolnić tempo. Takim przykładem jest utwór „Giants In The Sky”. Można go interpretować jako hołd dla największych legend tego gatunku. Opowiada on o tym, że pamięć o ikonach nadal trwa i może stanowić dla nas oparcie w tym zagubionym świecie.
Każdy z utworów na płycie jest przykładem konserwatywnej szkoły metalu. Judas Priest nie próbuje wymyślać koła na nowo i gra klasycznie pokazując siłę starej szkoły metalu. Każdy z utworów jest okraszony solówką graną przez Richiego Faulknera, który pokazał, że należy do grona najlepszych fachowców w swoim gatunku. Zgoła odmiennie jest w warstwie tekstowej. Tam zespół podejmuje się takich tematów jak chaos, hołd czy też dezinformacja. Wszystko to zostało nagrywane przy czujnym oku producenta Andego Sneapa, który czuwał nad pracami zespołu.
Warto było czekać! – Ocena płyty
Judas Priest jako chodząca legenda heavy metalu zaskoczył sześć lat temu muzyczny świat albumem „Firepower”, który przyjął się dobrze wśród opinii publicznej. Już wtedy, oczywiście niczego nie ujmując byli to panowie w starszym wieku. Jednak tegoroczna płyta „Invincible Shield” nie tylko podtrzymała poziom poprzedniczki, ale również go podniosła. Glenn miał faktycznie rację! Fani dostali to czego chcieli! Potężnie brzmiące bębny, gitarowe solówki i szeroką gamę głosu Roba Halforda. To jest niesamowite, że facet w tym wieku jest w stanie tak dobrze zakonserwować swoje struny głosowe. Nie dziwne, że nowy krążek osiąga wysokie miejsca na światowych listach, bo na to zasługuje. Jeśli ktoś by miał się spytać, czy wcześniej nadany Judas Priest przydomek „Metal Gods” wciąż się nim należy. To odpowiedź po tym albumie powinna brzmieć, że bez wątpienia tak.
Ocena: 8/10
Recenzja: Piotr Czarkowski
Check out our other articles in english i українська!
Przeczytaj również: „Belladonna” Adalyn Grace – recenzja serii
Przeczytaj również: Upadek Númenoru – tolkienowska opowieść o zatopionym królestwie
Przeczytaj również: “Gruby” – recenzja książki. Chuda opowieść o grubych problemach
Przeczytaj również: Randka Undergroundowa: Nowe spojrzenie na przestrzeń kulturalną Białegostoku
Przeczytaj również: Nowe oblicze slashera – gatunkowa dekonstrukcja i społeczne zaangażowanie
Przeczytaj również: Kos – recenzja. To nie jest film o Kościuszce