Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2024/03/1-4.jpg
    [1] => 640
    [2] => 427
    [3] => 
)
        

Kilka dni temu do polskich kin zawitało „Gdy rodzi się zło” w reżyserii Demiána Rugna, film którego wielu widzów zdążyło już okrzyknąć jednym z najlepszych horrorów ubiegłego roku. To nieczęsto spotykana, klimatyczna i mrożąca krew w żyłach mieszanka historii o opętaniu z filmem epidemicznym, która swoją grozę wydobywa z południowoamerykańskiego folkloru.

Akcja filmu rozgrywa się w argentyńskiej prowincji, gdzie bracia Pedro i Jamie wpadają na trop tajemniczego demona, uwięzionego w ciele schorowanego Uriela. Aby pozbyć się problemu, pakują mężczyznę do pickupa i postanawiają wywieźć go w bliżej nieokreślone miejsce. Zgodnie z przewidywaniami plan nie przebiega po ich myśli, a Uriel znika w tajemniczych okolicznościach. Od tamtej pory rozpoczyna się nierówny pojedynek z potężnym i enigmatycznym demonem, który sieje spustoszenie wśród mieszkańców wioski oraz pobliskiego miasta.

Intryga nie należy do szczególnie złożonych. Rugna skupia się głównie na walce bohaterów z zagrożeniem, nie zaś na próbie dociekania przyczyn i zbudowania pogłębionego kontekstu dla historii. Z jednej strony można dopatrywać się tu scenariopisarskiego lenistwa czy też niemocy. Można też w takim podejściu odnaleźć największą siłę filmu. Reżyser bowiem odwołuje się do motywu pierwotnego zła, które przeraża nie tylko efektami swoich poczynań, ale również – a może przede wszystkim – nieodgadnionością samego zjawiska. Bohaterowie filmu stąpają po omacku, a z upływem kolejnych godzin stają się coraz bardziej zagubieni i zdesperowani. Nie potrafiąc pojąć rozumem tego co wokół nich się dzieję, zmuszeni są do działania w afekcie, co wywołuje lawinę kolejnych nieszczęść.

Gdy się rodzi zło - recenzja filmu
Gdy się rodzi zło – plakat filmu

Same poczynania demona przypominają coś w rodzaju epidemii z filmów o zombie, gdzie bohaterowie, muszą wystrzegać się bezpośredniego kontaktu z opętanymi. „Zło” zaraża swoje ofiary; kamufluje się w ich niepozornych ciałach, by zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Nie szczędzi przy tym w zasadzie nikogo – zwierząt, dzieci, a nawet niepełnosprawnych. W tej nihilistycznej (Pedro wprost mówi o śmierci Kościoła), ponurej i owładniętej mrokiem wizji Rugny, nikt nie jest godny zaufania i stanowi potencjalne zagrożenie.

Choć „Gdy rodzi się zło” to formalnie międzynarodowa koprodukcja Argentyny i USA, wygląd i klimat dzieła, z jego surowością, defetyzmem i dosłownością w ukazywaniu przemocy (przy stosunkowo niewielkim budżecie udało się stworzyć kilka naprawdę przekonujących i kreatywnych scen gore), wydaje się być zdecydowanie bliższy południowoamerykańskiej wrażliwości. Film nakręcono w prawdziwej prowincji Buenos Aires, a występujący w nim aktorzy posługują się wyłącznie rodzimym językiem. Na uwagę zasługują również nawiązania do bogatego folkloru Ameryki Łacińskiej, jak choćby popularnego w tamtym regionie mitu Luz Mala. Sam reżyser przyznał zresztą, że odbył wiele podróży po tamtejszych wioskach, poznając legendy i wierzenia ich mieszkańców.

Gdy się rodzi zło - recenzja filmu
Gdy się rodzi zło to jeden z najlepiej ocenianych horrorów zeszłego roku

I taki jest też jego film. Rugna wprowadza do opowieści tajemnicze postaci zgnilca, sprzątacza czy Jimeny, zarazem nie dopowiadając zbyt wiele. Co ciekawe, brak tu typowych dla kina grozy sceptyków, którzy starają się za wszelką cenę racjonalizować sytuację. Bohaterowie niemal od samego początku zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z nadprzyrodzoną siłą, ale to wcale nie oznacza, że stoją na uprzywilejowanej pozycji. Podobnie jak widzowie – zwłaszcza ci z odległych geograficznie zakątków – których taka perspektywa może wprowadzać w stan niepokoju i konsternacji, wywołanych poczuciem obcości świata, do którego niejako zostali wrzuceni.

Pomimo iż reżyser celebruje południowoamerykańską mitologię, nie ucieka całkowicie od rzeczywistości. Kilka razy sygnalizuje w swoim filmie problematykę społeczną, jak choćby bierność lokalnych władz, które tylko czyhają na przejęcie ziem po samotnych i biednych mieszkańcach prowincji. Ważnym punktem opowieści są też relacje rodzinne bohaterów, zwłaszcza Pedro, który w obliczu niebezpieczeństwa musi powrócić do byłej żony i dzieci. W tym sensie film Rugny możemy czytać jako walkę o odzyskanie człowieczeństwa w świecie, w którym społeczna znieczulica zatacza coraz szersze kręgi.

„Gdy rodzi się zło” to interesująca propozycja na kinematograficznej mapie świata. Wpisuje się w rosnącą w ostatnich latach popularność kina grozy w Ameryce Łacińskiej, jeszcze nie tak dawno kojarzonej głównie z kinem społecznym. I choć film Rugny nie jest dziełem jakkolwiek osobnym i świadomie czerpie ze spuścizny światowego kina, wyeksponowanie lokalnych terenów, codzienności, kultury i języka, przydaje mu pewną dawkę gatunkowej świeżości.

Recenzja: Paweł Kaczor
Zdjęcia: Oficjalna strona filmu

Gdy się rodzi zło – informacje

Reżyseria i scenariusz: Demian Rugna
Produkcja: Argentyna, 2024
Występują: Ezequiel Rodríguez, Eduardo Salomón, Silvina Sabater, Luis Ziembrowski

 

Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze

Check out our other articles in english i українська!

Przeczytaj również: „Belladonna” Adalyn Grace – recenzja serii
Przeczytaj również: Upadek Númenoru – tolkienowska opowieść o zatopionym królestwie
Przeczytaj również: “Gruby” – recenzja książki. Chuda opowieść o grubych problemach
Przeczytaj również: Randka Undergroundowa: Nowe spojrzenie na przestrzeń kulturalną Białegostoku
Przeczytaj również: Nowe oblicze slashera – gatunkowa dekonstrukcja i społeczne zaangażowanie
Przeczytaj również: Kos – recenzja. To nie jest film o Kościuszce

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content