Winduje się mnie niepotrzebnie na cokół w charakterze pomnika, ale pomnik jest jeszcze żywy – mówiła o sobie w rozmowie z Józefem Opalskim w 1974 roku. Została legendą jeszcze za życia – okrzyknięta Czarnym Aniołem polskiej piosenki, przez lata fascynowała słuchaczy swoim głosem, lirycznymi utworami i hipnotyzującą ekspresją, z którą je wykonywała. 14 sierpnia 2020 roku odeszła Ewa Demarczyk – panna, madonna, legenda tych lat.
Jestem z pokolenia, o którym ciężko napisać, że wychowało się na muzyce Ewy Demarczyk. Moje dzieciństwo i pierwsze muzyczne fascynacje przypadły na czas, w którym od dawna była już wycofana z estrady i życia publicznego – ostatni koncert dała w 1999 roku, w poznańskim Teatrze Wielkim. Pamiętam jednak doskonale moment, w którym po raz pierwszy usłyszałam Grande Valse Brillante – najsłynniejszy bodaj utwór z jej repertuaru – zarejestrowany podczas występu w Sopocie (1964). Pojawiła się na scenie – drobna, dwudziestotrzyletnia – w prostej, czarnej sukience i kreskach na oczach, które w końcu stały się jej znakiem rozpoznawczym. Najbardziej fascynująca była jednak ona sama – śpiewająca z nienaganną dykcją, wpatrzona niewzruszenie w jakiś odległy dla widzów i słuchaczy punkt – prosto przed siebie. Za ten występ otrzymała II nagrodę festiwalu i choć w przyszłości nagród tych miała zdobyć znacznie więcej, liczyła się dla niej przede wszystkim publiczność. Nie uznaję sztuki dla sztuki, gdyż śpiewam dla ludzi, z którymi chcę mieć dobry kontakt i myślę, że daję im sporo. Zresztą, oni też mi wiele dają – mówiła Bohdanowi Gadomskiemu w 1998 roku.
Ewa Demarczyk i jej wykonanie Grande Valse Brillante na sopockim festiwalu w 1964 roku
ŚLADY PO EWIE DEMARCZYK
Karierę estradową rozpoczęła w Krakowie – swoim rodzinnym mieście – gdzie najpierw występowała w studenckim kabarecie Cyrulik, a następnie – od 1962 roku – w legendarnej Piwnicy pod Baranami. To właśnie w Piwnicy przecięły się artystyczne szlaki Demarczyk i kompozytora Zygmunta Koniecznego, które w niedługim czasie przyniosły jedne z najważniejszych i największych utworów w historii polskiej muzyki – Karuzelę z Madonnami, Czarne Anioły (którymi wyśpiewała sobie nagrodę indywidualną na I KFPP w Opolu w 1963 roku) czy wspomniany już wcześniej Grande Valse Brillante do słów Juliana Tuwima.
Ewa Demarczyk i jej wykonanie Karuzeli z Madonnami
I choć swoją współpracę z Piwnicą pod Baranami Demarczyk zakończyła w 1972 roku, jej obecność w tym miejscu – będącym wciąż jednym z najważniejszych punktów na artystycznej mapie Krakowa – zaznacza się po dziś dzień: na fotografiach rozwieszonych w całym lokalu, malowanych portretach…
POLSKA EDITH PIAF
Nazywano ją drugą Edith Piaf i być może było w tym trochę prawdy – podobnie, jak największa gwiazda piosenki francuskiej XX wieku, Demarczyk słynęła z dramatyzmu i ekspresji, którymi nasączała swoje występy. Wpływ na to miała z całą pewnością nie tylko wrażliwość sceniczna wokalistki, lecz również wykształcenie – w 1966 roku ukończyła bowiem krakowską szkołę teatralną. Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze w swojej książce Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk przywołują słowa Marty Stebnickiej, która w krakowskiej PWST prowadziła zajęcia z interpretacji piosenki: Od momentu, gdy Ewa weszła w te mury, w ten korytarz, cały czas coś nuciła. Szukała wolnej sali, siadała przy fortepianie albo pianinie, grała i śpiewała. A głos miała mocny. Zanim Ewa zaczęła studia, w szkole było pewne skupienie (…). To Ewa tę szkołę rozśpiewała. Jej występy – już wokalne – z całą pewnością mają w sobie wiele z teatru. Miała jasną wizję tego, jak ma wyglądać scena, jakie oświetlenie ma zostać użyte (Stopniowo zmienialiśmy oświetlenie w formę scenografii świetlnej – wspominał po latach w rozmowie z Rzeczpospolitą Paweł Rynkiewicz, wieloletni menedżer, a prywatnie partner Demarczyk), a nawet – jakiego koloru ma być stojący na scenie fortepian. Dbałość o każdy szczegół traktowała jako wyraz najwyższego szacunku dla publiczności. Próby z nią trwały bardzo długo, praca nad jednym utworem przez pół roku nikogo nie dziwiła – wspominał współpracujący z nią kompozytor Andrzej Zarycki.
Ewa Demarczyk w Opolu 1964 roku zachwyciła wszystkich Czarnymi aniołami
ODESZŁA NAJWIĘKSZA
Ewa Demarczyk pozostaje do dziś jedną z najważniejszych gwiazd w historii polskiej muzyki, a także jedną z najwybitniejszych wykonawczyń polskiej poezji śpiewanej. Na jej repertuar składają się teksty największych – Tuwima, Baczyńskiego, Białoszewskiego, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej… Każdy z tych tekstów wzniosła na wyżyny wokalnego kunsztu, który – połączony z charakterystycznym, niepowtarzalnym zachowaniem scenicznym (często bez ruchu, bez mrugnięcia powieką) – przyczynił się do stworzenia z niej legendy jeszcze za życia. Jej zarejestrowany w 1971 roku recital stanowi niemal półgodzinny przykład czegoś, co nazwałabym roboczo artystyczną hipnozą – od Demarczyk nie da się odwrócić wzroku, nie da się oderwać od płynącej z głośnika muzyki. Oczy wpatrzone w niedostępną dla innych dal, czarna sukienka, gra świateł i ten głos – jakby z innego świata.
Ten nasz – ziemski – świat pożegnał Ewę Demarczyk rok temu, 14 sierpnia. Artystka zmarła w swoim mieszkaniu w Krakowie. Piwnica pod Baranami pożegnała ją w mediach społecznościowych dwoma krótkimi słowami: odeszła największa. I te właśnie słowa w swojej oszczędności najwierniej obrazują to, co można przekazać i dzisiaj.
Tekst: Aleksandra Mysłek
Spodobał Ci się nasz artykuł?
Przeczytaj również: BrainStorm – Trzeba iść swoją drogą
Przeczytaj również: 10 koncertów, na które musisz pójść w 2021 r. !!!
Przeczytaj również: Czy słyszałeś muzykę do serialu Kajko i Kokosz?
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<