Maria Melania Mutermilch, znana jako Mela Muter, faktycznie „znana” stała się stosunkowo niedawno. A zważywszy na to, w jakich środowiskach obracała się w Paryżu, czym się inspirowała i do jakich środków wyrazu sięgała, wprost trudno w to uwierzyć. Przyglądając się z bliska życiorysowi i dorobkowi artystycznemu Meli Muter, oddajmy się na moment refleksji na temat zapomnianych i powołanych na nowo do życia kobiet-artystek.
Mela Muter – stworzona dla Paryża
Mela Muter (Maria Melania Mutermilch) urodziła się w 1876 roku w Warszawie, w żydowskiej rodzinie Klingsland. Jej ojciec, kupiec Fabian Klingsland, chętnie wspierał środowisko artystyczno-literackie, dlatego przyszła artystka od początku obracała się w kręgach polskiej elity intelektualnej, wśród takich osób jak Jan Kasprowicz, Leopold Staff czy Władysław Reymont.
Kształciła się krótko – zaledwie rok w Szkole Rysunku i Malarstwa dla Kobiet Miłosza Kotarbińskiego – a sama podkreślała, że jest samoukiem. Wyszła za mąż za pisarza i krytyka literackiego i artystycznego Michała Mutermilcha, a dwa lata później, w 1901 roku, przeniosła się na stałe do Paryża (po latach zresztą przyjęła francuskie obywatelstwo).
W Paryżu Mela Muter podejmowała jeszcze próby wznowienia edukacji na akademiach, ale znacznie bardziej istotne było to, że od razu zaangażowała się w życie artystyczno-intelektualnej śmietanki Paryża, udzielając się szczególnie w kręgu polskich imigrantów. Jej pierwsza wystawa odbyła się na Salonie Towarzystwa Narodowego Sztuk Pięknych. Ona sama związana była z Towarzystwem Artystów Polskich i wielokrotnie stawiano ją na równi z Olgą Boznańską jako przykład wybitnej polskiej artystki.
Mela Muter nie ograniczała się w kontaktach wyłącznie do polskiego środowiska i bez problemu wdrożyła się w międzynarodową paryską elitę, dzięki czemu wśród jej znajomych znaleźli się choćby Rainer Maria Rilke, Henri Barbusse, Romain Rolland, Diego Rivera czy Auguste Perret. Wystawiała na Salonach paryskich i w znanych galeriach, a jej życie zawodowe i towarzyskie kwitło.
Szczęśliwa passa była jednak przeplatana doświadczeniami trudnymi i tragicznymi. W 1924 roku nagle zmarł syn artystki. Była już wtedy po rozwodzie z Michałem Mutermilchem, którego zostawiła dla lewicowego polityka Raymonda Lefebvre’a. Pod koniec dekady nastał wielki kryzys ekonomiczny, który odbił się również na liczbie zamówień. Lata II wojny światowej Mela Muter spędziła w Awinionie. Po wojnie powróciła do Paryża, gdzie odbyła się jej indywidualna retrospektywna wystawa w Cercle Volney. Do końca życia pozostała w stolicy Francji, nie przestając właściwie tworzyć, mimo przejściowych problemów ze wzrokiem.
W postimpresjonistycznym nurcie
Patrząc na wiele prac Meli Muter, aż chciałoby się zaprezentować je na wspólnej wystawie z dziełami Paula Gauguina i Vincenta van Gogha. Artystka nie ukrywała, że obok symbolizmu i impresjonizmu, inspirowała ją szkoła z Pont-Aven. Zresztą pierwszym krajobrazem, któremu zdecydowała się poświęcić znaczną część swojego malarstwa, była Bretania – region, który pokochał właśnie Gauguin, ale i rodak, Władysław Ślewiński. Na obrazach Muter znalazły się zarówno bretońskie pejzaże w stylu Paula Cézanne’a, jak i portrety lokalnych mieszkańców, mężczyzn i kobiet ubranych w charakterystyczne białe czepki.
Porównania do van Gogha padały ze strony francuskiej krytyki artystycznej już na początku jej kariery. Szczególnie uwidaczniało się to w portretach, na których zamyślone twarze, często konkretnych osób, tak bardzo przypominają prace holenderskiego malarza. Od lat 40. natomiast wprost możemy mówić o dialogu z dorobkiem van Gogha, choćby przez poruszanie tych samych tematów (jak słoneczniki), ale i bardzo podobne rozwiązania formalne.
Słoneczne pejzaże i szczere portrety
W wielu obrazach Meli Muter dostrzeżemy surowość i naturalizm graniczący z brzydotą, ale zwraca się uwagę, że jej twórczość w dużym stopniu odzwierciedlała kondycję psychiczną samej artystki. Idąc tym tropem, możemy się domyślać, że krajobraz śródziemnomorski – południowej Francji, ale też Hiszpanii, Katalonii i kraju Basków – musiał napawać ją optymizmem, spokojem i energią twórczą. W tym czasie skoncentrowała się na malarstwie pejzażowym z widokami architektury, odstawiając na bok portrety. Szczególne wrażenie zrobiło na niej Toledo, które próbowała odkrywać przez malarstwo El Greca.
Portrety natomiast zajmowały w twórczości Meli Muter miejsce szczególne. Jako portrecistka była rozpoznawana i swoją karierę w dużym stopniu zbudowała również dzięki uwiecznianiu wizerunków znanych osób – przedstawicieli elity intelektualnej i politycznej. Wśród nich znaleźli się m.in. Stefan Żeromski i Władysław Reymont, Henri Barbusse, Ambroise Vollard, Auguste Perret i Albert Roussel. Muter w swoich portretach niczym Rembrandt, na którego się powoływała, starała się wydobywać najbardziej charakterystyczne cechy, kosztem nieistotnych detali.
Dlaczego nie było wielkich artystek?
Mela Muter odeszła w zapomnieniu, a odkąd przypomniano jej postać i twórczość, wielokrotnie zwraca się uwagę na to, jak bardzo zaskakujące jest to, że artystka przez tak długi czas pozostawała w cieniu, pomimo doceniania przez krytykę artystyczną swoich czasów, uznania przez paryskie środowiska twórcze, potężnego, liczącego ponad tysiąc dzieł dorobku, a w końcu bezdyskusyjnego talentu.
Przytaczam tu pytanie zadane pół wieku temu przez badaczkę Lindę Nochlin, które do dziś jest ważnym punktem odniesienia w rozważaniach na temat feministycznej historii sztuki, a przede wszystkim uwarunkowań, które decydowały o rozwoju kariery artystycznej kobiet.
Z biografii Meli Muter wiemy, że uwarunkowania jej sprzyjały – nie była wszak marginalizowana, a wręcz przeciwnie. Przez cały okres PRL-u jej nazwisko było jednak kompletnie nieznane, a wypłynęło na powierzchnię bardzo niedawno. Zdaje się jednak, że Muter nie tylko podzieliła los kobiet-artystek, które pominięto w pewnym momencie na rzecz innych przedstawicieli danych grup czy nurtów, ale i artystów na emigracji, którymi również dopiero od pewnego czasu poważnie zainteresowała się polska historia sztuki (czego przykładem jest Archiwum Emigracji UMK w Toruniu, gdzie znajdują się właśnie materiały archiwalne związane z Melą Muter). Równie więc cieszy, co zaskakuje powrót wybitnej i fascynującej artystki na właściwe miejsce w dziejach polskiego malarstwa.
Tekst: Apolonia Filonik – absolwentka historii sztuki i italianistyki, skutecznie łącząca swoje zainteresowania jako tłumaczka i autorka tekstów o tematyce artystycznej, turystycznej i filologicznej. Ciekawią ją transgraniczne zjawiska w literaturze i sztuce. Jej ulubione miejsce to Teatr Wielki w Warszawie, a w wolnym czasie praktykuje dolce vita i taniec.
Wykorzystane ilustracje:
Ilustracja 1: http://www.muzeum.umk.pl/sztuka_polska/mela-muter/prace/malarstwo?page=1
Ilustracja 2: http://www.artnet.com/artists/maria-mela-muter/2-kinder-edeaGIvYHKO8XM-ktbtJJw2
Ilustracja 3: http://wejmangallery.com/pl/oferta/158-mela-muter-stary-bretonczyk
Ilustracja 4: http://www.muzeum.umk.pl/sztuka_polska/mela-muter/prace/malarstwo?page=2
Ilustracja 5: http://www.muzeum.umk.pl/sztuka_polska/mela-muter/prace/malarstwo
Ilustracja 6: http://www.muzeum.umk.pl/sztuka_polska/mela-muter/prace/malarstwo#
Przeczytaj: Szymonowski i Spółka – odradzają polską muzykę
Przeczytaj: Zofia Stankiewicz – pejzażystka niepowszedniej miary
Przeczytaj: Jerzy Nowosielski – współczesny mistrz ikon
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<