Wywiad z Hanną Szmalenberg, polską architektką i rzeźbiarką, autorką między innymi pomnika Umschlagplatz
Z Hanną Szmalenberg poznałam się 2 lata temu, gdy wraz z mężem przeprowadziliśmy się z warszawskiej Pragi na Wierzbno, w dzielnicy Mokotów położonej właściwie w centrum Warszawy. Drobniutka, ładna kobieta, o niezwykle ciepłym usposobieniu i otwartości na drugiego człowieka skradła nasze serca niemalże od razu.
Nieodłącznym towarzyszem Hani jest jej pies Berek, zwany przez swoją Panią psem terapeutycznym. Spotykamy się w domu bohaterki dzisiejszego wywiadu w jej mieszkaniu, pijąc herbatę w kuchni. Z racji łączących nas ciepłych relacji jesteśmy z Hanią na “Ty”, więc w wywiadzie będę stosowała taką właśnie formę zwracania się do niej.
Hanna Szmalenberg: Nazywam się Hanna Szmalenberg, jestem architektką po studiach na Politechnice Warszawskiej i również studiowałam i pracowałam na Akademii Sztuk Pięknych na wydziale rzeźby.
Iana Kruchik-Shewczyk : Od czego właściwie zaczęło się Twoje zainteresowanie architekturą i rzeźbą?
Hanna Szmalenberg: Jako dziecko lubiłam rysować, następnie poszłam do Ogniska Plastycznego na Muranowie, bardzo cenionego i działającego do dziś, gdzie też jest pracownia rzeźby i pracownia malarska, były wykłady z historii sztuki i tam moja młodość licealna przebiegała. Również miałam kuzyna, który był starszy ode mnie i to dzięki niemu moje wątpliwości czy iść na ASP (przyp. red. Akademia Sztuk Pięknych), na wydział architektury wnętrz, czy iść na Politechnikę zostały rozwiane. Dzięki niemu poszłam na wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Następnie pracowałam w biurze projektów, które pod kierownictwem Marka Budzyńskiego projektowało najstarszą, pierwszą część warszawskiej dzielnicy Ursynów. To absolutnie odpowiadało moim pasjom i zainteresowaniom, ale również cały czas żywo interesowałam się sztukami pięknymi, rzeźbą, rysunkiem, malarstwem.
Mogę o sobie powiedzieć, że moją pasją jest przestrzeń. Dzięki temu trafiłam do pracowni Oskara Hansena, który prowadził na ASP na wydziale rzeźby pracownię rzeźby w architekturze. W tej pracowni realizowane były projekty Zakładów Badawczych ASP, jak również w pracowniach takich architektów, jak Tadeusz Zieliński i Jerzy Sołtan, który był mentorem Hansena. Poznanie tych wybitnych ludzi pociągnęło mnie do jeszcze głębszego zamiłowania do architektury. To dzięki nim rozwijałam swoje zainteresowania o ekonomię przestrzeni, czy konstrukcję. Architekci polscy wtedy byli szkoleni dość szeroko, dzięki czemu zyskali sławę chociażby w Wielkiej Brytanii i Europie.
Iana Kruchik-Shewczyk: Wspomniałaś, Haniu,że brałaś udział w zaprojektowaniu części dzielnicy Ursynów.
Hanna Szmalenberg: Głównymi projektantami osiedla na Ursynowie były osoby z zespołu architektów, kierowanych przez Marka Budzyńskiego, na szczęście dla mnie, zostałam przyjęta do tego zespołu i z nim pracowałam prawie trzy lata po skończeniu studiów. To było dla mnie bardzo cenne doświadczenie.
Wiem ,że brałaś udział w projektach na terenie całej Polski, nie tylko w Warszawie. Opowiedz o tym doświadczeniu.
Tak, działałam głównie w górach, jestem związana z rejonem Beskidu Niskiego, terenem niegdyś zamieszkanym przez Łemków. Jeździłam tam od młodych lat jeszcze z rodzicami, później z moimi przyjaciółmi. Fascynowała mnie od zawsze polska architektura drewniana. Takie budownictwo poszerzyło moją wyobraźnię i moje późniejsze projekty. Zdobyta przeze mnie wiedza zaowocowała tym, że zostałam poproszona w Gładyszowie o zaprojektowanie budynku, który miałby charakter tak zwany “chyży” (przyp. red. czyli domu po łemkowsku). Chyża jest o tyle interesująca, że pod jednym dachem mieści się wszystko. To nie jest takie obejście, jak czasem widzimy w Tatrach, gdzie budynki są powiązane ze sobą, ale nie są w jednej linii. We wcześniejszych latach zimy były bardzo ostre, więc z tej przyczyny budynki projektowało się właśnie w taki sposób, by ograniczyć wyjścia na niskie temperatury. Więc wchodząc do takiej chyży, po prawej stronie była część dla zwierząt a po lewej część mieszkalna. Analizując te budynki, uznałam że mogłabym zaprojektować coś, co miałoby taki charakter. A że akurat w tym rejonie góry obfitowały w śnieg w dawnych czasach, zbudowano niewielki wyciąg narciarski. Zaprojektowałam więc budynek agroturystyki, gdzie na dole miała być restauracja a u góry pokoje dla turystów. Taki budynek zaprojektowałam, ale nie został on w pełni zrealizowany z powodu waśni i nieporozumień w rodzinie zleceniodawców. Zasmuciło mnie to bardzo, bo projekt był niesłychanie ciekawy.
Myślisz, że uda się kiedyś w pełni zrealizować ten projekt?
Nie sądzę. Ponieważ zim tam już nie ma, więc narciarzy też nie ma. Została agroturystyka. Jeżdżę w te rejony co roku na odbywający się przy granicy ze Słowacją Festiwal sztuk pięknych, w którym biorą udział malarze, rzeźbiarze i mistrzowie rękodzieła.
W Twoich opowieściach słychać wielkie zamiłowanie do tradycji. Jak odnajdujesz się we współczesnej Warszawie?
Nie mam wyjścia, muszę się odnaleźć ( śmiech). Smutne jest dla mnie to, że miasta się “rozlewają”, nie ma spójnej koncepcji architektonicznej. Niestety, poprzez zaniedbania lub niedopatrzenia konserwatora zabytków wiele powojennych zabytków modernistycznych nie zostało wpisanych na listę chroniącą je przed rozbiórką. Taki los spotkał pawilon Emilia w Warszawie, który został zburzony w 2017 roku, teraz zaś czekam na to, co zrobią z pawilonem Cepelii w centrum Warszawy, wprawdzie firma upadła, ale budynek był jak najbardziej zabytkowy. Na razie z bólem serca obserwuję metalowe ogrodzenie na miejscu dawnej Cepelii. Pochodzę z Woli, gdzie był pawilon Wenecja przy ulicy Wolskiej w Warszawie powstały ze zróżnicowanych materiałów. Wśród nich były i cegła i ceramika i tynk. Pawilon posiadał jeden z pierwszych barów samoobsługowych w Warszawie. W środku był bardzo ciekawie zaprojektowany. Teraz mamy McDonalda wszędzie i nad tym ubolewam… Moim zdaniem współczesna architektura zatraca proporcje i harmonię, co jest niesłychanie ważne.
Martwię się też niezwykle i próbuję działać z tymi, którzy nie są obojętni na to, że zagrożone są przystanki kolei podmiejskiej linii Otwockiej. Na szczęście przystanki są objęte opieką konserwatora zabytków i są na liście dziedzictwa.
Wspomniałaś, Haniu o stowarzyszeniu, w którym działasz. Opowiedz, proszę o nim więcej.
Należę do stowarzyszenia Ogród Warszawa. Zawiązaliśmy się jako grono oburzonych obywateli w związku z wycinką drzew w ogrodzie Krasińskich. Faktycznie, w pewnym momencie ogród przed pałacem Krasińskich rozrósł się znacznie. Ale uważamy, razem z profesorem Luniakiem, wielkiej klasy specjalistą od przyrody i ptaków, że nie należy go wycinać. Na miejscu miał powstać tak zwany “plastikowy park”, natomiast cały ogród Krasińskich został zaprojektowany jeszcze w XIX wieku. Tak zaczęły się spotkania naszego stowarzyszenia. Ja razem z moimi przyjaciółmi nie jesteśmy obojętni na niekorzystne zmiany, które wpływają na to, że znika to, co jest dla nas i dla przyszłych pokoleń ważne w Warszawie. Chcemy mieć wpływ. Wiemy, że pracy jest “po kokardę”. Zajmujemy się nie tylko Warszawą ale także Falenicą i zabytkową linią kolejową. Naszym tematem jest też Reduta Ordona i jej ochrona przed zburzeniem, bo to jest miejsce pamięci. Wśród nas są architekci, architekci krajobrazu i historycy, osoby kompetentne, więc działamy prężnie. Najświeższą naszą sprawą jest tak zwany biały budynek przy ulicy Twardej 6, gdzie nota bene, ze swoją żoną mieszkał Aleksander Głowacki, znany jako Bolesław Prus. Ten budynek jest otoczony przez wieżowce.
Jak myślisz? Wieżowce pokonają historię?
Trwa walka. Chodzi przede wszystkim o to, by dopilnowane zostało wpisanie tego budynku do rejestru zabytków. Uczciwie mówiąc jest nas mała garstka teraz, ale nie poddamy się. Chodzi o to, by nie być obojętnym.
Dziękuję Ci, Haniu. To była niezwykle ciekawa rozmowa.
Żegnamy się z Hanną Szmalenberg późnym wieczorem, a ja, wracając do domu myślę o tym, by poprosić Hanię o pójście na spacer po Warszawie, póki ta znana Hani Warszawa jeszcze trwa.
Wywiad przeprowadziła Iana Kruchik-Shewczyk
Zdjęcia z archiwum prywatnego Hanny Szmalenberg
Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze
Spodobał Ci się nasz artykuł? Zobacz nasze relacje z wystaw!
Przeczytaj również: Rebecca F. Kuang „Yellowface” – recenzja. Trupy rynku wydawniczego
Przeczytaj również: Louis de Funès – o tym, kogo wszyscy znają, choć nigdy nie poznali…
Przeczytaj również: Rzeki Londynu – recenzja
Przeczytaj również: Ciężar skóry – recenzja książki/span>
Przeczytaj również: Konsul – recenzja książki. Stanisław Dąbrowa-Laskowski wspomnienia ze służby
Przeczytaj również: Jadwiga Smosarska – najjaśniejsza z gwiazd międzywojnia
Przeczytaj również: Fallout, Fallout nigdy się nie zmienia – recenzja serialu Fallout Amazon Prime