Podczas konferencji prasowej na tegorocznym festiwalu w Cannes twórczyni filmu poprosiła dziennikarzy i krytyków, żeby w swoich materiałach na temat „Titane” nie zdradzali żadnych szczegółów fabuły. I muszę przyznać jej rację: to jeden z tych seansów, do których najlepiej zasiadać, wiedząc jak najmniej.
Spoilery mogą zniweczyć przyjemność płynącą z kolejnych plot twistów, stanowiących jeden z najmocniejszych punktów filmu. No i czytając opinie w sieci można się niepotrzebnie uprzedzić, bo komentujący skupiają się zazwyczaj na tych najbardziej szokujących aspektach „Titane”, a chociaż Julia Ducournau – wiodąca gwiazda francuskiej ekstremy – szokować lubi i potrafi, to nigdy nie tapla się we krwi i ekskrementach dla pustego efektu. Wie, że czasem trzeba rozciąć skórę i pogrzebać w otwartych ranach, by dostrzec to, co leży najgłębiej.
Z drugiej strony jednak… piszę ten tekst świeżo po seansie na Nowych Horyzontach, cała podekscytowana tym, co przed chwilą zobaczyłam. Aż rozsadza mnie ochota opowiedzenia wam całego filmu od pierwszej do ostatniej sceny. Ale bez obaw, podejmę rękawicę rzuconą przez reżyserkę i popełnię pierwszą w życiu recenzję, w której nie napiszę absolutnie niczego o fabule. Zdradzę Wam tylko tyle, że zdobywca Złotej Palmy 2021 to film rozpędzony jak bolid na finiszu i trzymający widza mocno jak rajdowiec kierownicę.
Kto dostał Złotą Palmę 2021?
Nie każdemu się spodoba, ale nikogo nie znudzi, a przede wszystkim potrafi zdumiewać i zaskakiwać. A to w naszym starym i zblazowanym świecie, który już wszystko widział, jest na wagę złota. „Titane” oglądałam urzeczona jak dziecko, całkowicie pochłonięta tą jakże oryginalną opowieścią, podobną tylko do siebie do samej, udawadniającą, że postmodernistyczna kuchnia żonglująca znanymi składnikami potrafi jeszcze zaserwować coś totalnie świeżego i pikantnego. Zwycięzca Cannes 2021 jest niegrzeczny i prowokujący, to zdecydowanie najodważniejszy wybór jury tego festiwalu w ostatnich latach.
Trudno przy tym wszystkim uwierzyć, że to dopiero drugi pełnometrażowy film w dorobku Ducournau, tak bezkompromisową i świadomą jest reżyserką. Już w debiutanckim „Mięsie” (2016) pokazała swój niebywały talent do kreowania sugestywnych, naturalistycznych wizji, które wywołują u oglądających wręcz somatyczne reakcje, a w „Titane” tę swoją zręczność jeszcze bardziej rozwija. Podczas mojego seansu cała sala zgromadzona we wrocławskim Teatrze Capitol a to wydawała chóralny jęk obrzydzenia, a to wybuchała szczerym, niekontrolowanym śmiechem, a to kolektywnie skręcała się i wiła z bólu w swoich krzesłach, jakby fizycznie odczuwając wszystkie skrajne stany bohaterki i pozostałych postaci. Fani body horroru i Cronenberga będą zachwyceni. Stojące na najwyższym poziomie charakteryzacja, scenografia i efekty specjalne czynią odjechane fantazje reżyserki wyjątkowo realistycznymi.
Jaki film wygrał Cannes 2021?
Miarą talentu Ducournau jest również pewność w prowadzeniu aktorów. Miło zobaczyć na drugim planie gwiazdę „Mięsa”, Garance Marillier, ale motory tej produkcji są dwa: Agathe Rousselle oraz Vincent Lindon. Rousselle jest androgeniczna, atypowa, doskonale grająca ciałem i plastyczna w swoich kolejnych metamorfozach. To aktorstwo totalne, a trzeba zaznaczyć, że pierwszoplanowa rola w „Titane” jest debiutem 33-letniej Francuzki na wielkim ekranie.
To jej charyzma sprawia, że nieprzystępna, zaburzona, wręcz odpychająca bohaterka, którą odgrywa, mimo wszystko ciekawi nas i fascynuje. Z kolei Lindon kreuje rozczulającą postać mężczyzny, będącego paradoksalnym połączeniem cech samca alfa z dziecięcą wrażliwością. Od momentu, kiedy ta dwójka podobnych-niepodobnych bohaterów spotyka siebie nawzajem i wbrew wszystkiemu nawiązuje niemożliwą relację, „Titane” staje się filmem… po prostu pięknym. Bo co chyba najbardziej zdumiewające w tym drapieżnym dziele, to to, że mimochodem nas wzrusza i porusza. Ta osadzona w bliżej nieokreślonej przyszłości historia, portretująca przypadkowe relacje i zanik więzi, na swoim dnie ma czułość i melancholię.
O czym jest „Titane” Ducournau?
Motywy i metafory aż rozsadzają „Titane”; film symboliczny i podatny na różnorodne interpretacje, więc i ja nie zamierzam narzucać wam swojej w tym krótkim tekście. Powiem tylko, że dla mnie to przede wszystkim opowieść o samotności, nieumiejętności okazywania i przyjmowania miłości, emocjonalnym kalectwie oraz ucieczce przed własnym bólem i wyparciu traumy. O coraz większej płynności płci i społecznych ról, o skomplikowanych mechanizmach seksualności i nieprzeniknionej tajemnicy ludzkich pragnień, fiksacji, obsesji. O domach tak zimnych, że dotyk samochodowej karoserii staje się cieplejszy od dotyku ojca, a technologia może polepsza i wydłuża życie, ale bezpowrotnie je zmienia i pod pewnymi względami wyjaławia. O starzeniu się: ciała i całego świata – wątek szalejących pożarów gaszonych w „Titane” nabrał w świetle ostatnich miesięcy niepokojąco apokaliptycznego wydźwięku.
I nawet najzajadlejsi krytycy całości nie odmówią „Titane” mistrzostwa poszczególnych scen. Transowy mastershot z tańcem erotycznym na samochodowych maskach to coś, co w swoim filmie z chęcią umieściłby Refn. Sekwencja krwawej sieczki balansuje gdzieś między slapstickiem a Tarantino. Wybitna scena tańca na wozie strażackim przed tłumem skonsternowanych mężczyzn bawi i hipnotyzuje. Teledysk, cyberpunk, kino klasy B, neonowe barwy, pulsujący dźwięk, narkotyczny zjazd. Julia Ducournau to rasowa stylistka, ale pozbawiona nadętej akademickości, pod wieloma względami podobna do swojego rodaka, Quentina Dupieux, choć bardziej od niego mroczna. Jej cyrkowe popisy sprawiają czystą frajdę i nie wymagają od widza filmowej erudycji, by mógł się nimi cieszyć.
Ale to już wszystko, co mogę zdradzić na temat „Titane”, nie psując wam tej dzikiej jazdy. Polecam i zachęcam, ale nie mogę obiecać, że trasa obędzie się bez kolizji. Oglądacie na własną odpowiedzialność, nie dostaniecie pasów bezpieczeństwa.
Recenzja: Katarzyna Kebernik – pisarka, dziennikarka, krytyk filmowy, z wykształcenia literaturoznawca. Pisze mi.n. dla portalu film.org.pl i miesięcznika „Kino”. Laureatka II miejsca w Konkursie o Nagrodę im. Krzysztofa Mętraka oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze FKA.
Przeczytaj: Barokowe enfant terrible filmowego postmodernizmu – recenzja „Annette”
Przeczytaj: Pedro Almodovar – recenzja filmu “Ludzki głos”
Przeczytaj: Obiecująca. Młoda. Kobieta. – recenzja filmu
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<