Jako członek jednego z okręgowych Związków Polskich Artystów Plastyków otrzymałem wiadomość od Zarządu Związku z prośbą o pilne zapoznanie się z Ustawą o uprawnieniach artysty zawodowego. Przyznaję, że wiadomość zignorowałem, uznając, że „na bezrybiu i rak ryba”, więc jak skapnie mi z racji tej ustawy cokolwiek, to uznam to za miły gest. Niemniej, kilka dni później, znajoma zadała mi pytanie – Kuba, a co Ty sądzisz o tej opłacie reprograficznej. Sądziłem tyle, ile wiedziałem z mediów, czyli w zasadzie, że artyści chcą 1%, a rząd chce tych procentów sześć. Był to jednakże punkt przełomowy do próby zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi, a próby te zamieszczam poniżej.
Przede wszystkim, mówiąc o opłacie reprograficznej należy wrócić do roku 2019, kiedy to odbyły się wybory parlamentarne. Pośród wielu startujących w nich ugrupowań jedynie dwa w swoich programach zawierały kwestie kultury widziane z perspektywy artysty. Była to Lewica oraz Prawo i Sprawiedliwość. I o ile, pomysł Lewicy wydaje się co do zasady lepszy, o tyle brak w nim jakichkolwiek źródeł finansowania. Można stwierdzić, że jedynie PiS przygotował kompleksowy program, dotyczący polskiej kultury. Z programem można się zgadzać lub nie zgadzać, jednak nie wypada nie zauważyć, że już wówczas wspomniany został projekt Ustawy o statusie artysty zawodowego wraz z podanym źródłem jego finansowania – opłatą reprograficzną. Można zatem było się spodziewać, że prędzej czy później ustawa taka powstanie, bo co by nie mówić, to jednak PiS ma to do siebie, że postulaty programowe realizuje (abstrahując od tego, w jaki sposób).
W dużym uproszczeniu opłata reprograficzna jest to rekompensata na rzecz uczciwej kultury. Co do zasady ma być wypłacana artystom w zamian za nieodpłatne korzystanie z ich dzieł. Niemniej projektodawcy są zdania, że obowiązek opłaty reprograficznej dotyczyć będzie producentów czy importerów sprzętu elektronicznego. Trudno wyobrazić sobie, że te koszty nie zostaną przerzucone na konsumentów. Można zatem przyjąć, że to konsumenci będą „zrzucać się” na artystów. Warto zauważyć, że opłata reprograficzna w Polsce funkcjonuje od 1996 roku, niemniej dotychczas nie była dostosowana do realiów cyfrowego świata. W projekcie Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, a dokładnie w Załączniku nr 1 i Załączniku nr 2 Rozporządzenia w sprawie typów urządzeń i nośników od których pobiera się opłatę i wysokość opłat znajdujemy przede wszystkim większość urządzeń audio lub audio-wideo, które posiadają możliwość nagrywania oraz dodatkowo komputery stacjonarne i przenośne, tablety i podobne urządzenia (zapewne znajdą się tutaj smartfony) czy „zapisywalne nośniki pamięci” (zapewne idzie tu o pendrive’y). W tych przypadkach opłata wyniesie 4%, czyli w uproszczeniu 40 złotych od każdego 1000zł. Dodatkowo opłatą objęte zostaną także kserokopiarki (2-4%) czytniki e-booków (2%), cyfrowe aparaty fotograficzne (2%) czy papier kserograficzny (1%).
Odnoszę wrażenie, że w dyskursie publicznym uważa się, że cała ta ogromna kasa wpłynie bezpośrednio do artystów. Otóż nie. Przede wszystkim wpłynie do wybranych artystów i w dodatku nie cała, ale tylko pewna jej część. W przypadku urządzeń audio-video, czyli komputerów, tabletów i im podobnych 23% dostaną twórcy, 11,5% dostano artyści wykonawcy bezpośrednio, 11,5% wpłynie na konta producentów, 5% wydawców, a 49% zostanie przekierowane na Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych, który pieniądze te rozdysponuje w formie dopłat do ubezpieczeń, stypendiów czy zapomóg. Zaś w przypadku ksero-kopiarek i im podobnych 35% dostaną twórcy, 35% wydawcy, zaś 30% wpłynie na konto wspomnianego wyżej Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych. Warto raz jeszcze podkreślić, że środki te wpłyną do artystów zawodowych i to nie wszystkich. O tym, kto artystą zawodowym jest, a kto nie jest szerzej pisałem tutaj.
Nie wspomniałem w tamtym tekście, jednakże, że nie może artysta tytułować się zawodowym, jeżeli nie osiąga minimalnego, określonego w rozporządzeniu przychodu. I tak na przykład aktor estrady w ciągu ostatnich 3 lat przed ubieganiem się o przyjęcie w poczet artystów zawodowych musi osiągnąć minimalny przychód w wysokości 46 800 zł, architekt musi zarobić 93 600 zł, a artysta malarz czy poeta 14 040 zł. Bez wątpienia interesującym pozostaje, na jakiej podstawie ustawodawca wyliczył tenże minimalny przychód? Istnieje również możliwość bezterminowego uzyskania uprawnień artysty zawodowego związanego ze stażem pracy, który na ogół wynosi 20 lat. W dużym uproszczeniu zaś pieniądze z Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych będą formą dopłaty do obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, a ich wysokość kształtuje się (licząc od podstawy ich wymiaru) od 80% (przy dochodzie poniżej 1000 złotych) do 20% przy dochodzie pomiędzy 3600 zł, a 4918 złotych. Akty szczegółowe, czyli rozporządzenia określają również kryteria i tryb przyznawania dofinansowań, czyli wsparcia socjalnego i stypendiów. Tak więc, zapomogi przyznawane będą na wniosek lub z urzędu, a ich kwota wahać się będzie pomiędzy 1000 zł, a 10000 zł. Stypendia zaś, w maksymalnej kwocie do 25000 zł będą wypłacane artystom, którzy w dniu składania wniosku nie ukończyli 35. roku życia. Czyli znowu nie dla wszystkich.
Znając przepisy szczegółowe, skupmy się zatem, do czego one się odnoszą, zatem do samej Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Przede wszystkim na mocy ustawy ustanawia się Polską Izbę Artystów, której statut nadaje minister właściwy do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego. Można zatem zauważyć, że już na wstępie konsultacje społeczne to działanie fasadowe, ponieważ statut zmienić będzie mógł również wyłącznie wspomniany minister. Sama zaś Izba będzie niesprecyzowanym biurokratycznym tworem, mającym zajmować się głównie weryfikacją stanu majątkowego artystów. W uproszczeniu zatem, na mocy ustawy tworzy się kolejny organ administracji publicznej, dotychczas zbędny.
Izba składa się z 14 członków wybranych przez organizacje reprezentatywne, 5 członków powoływanych i odwoływanych przez ministra właściwego do spraw kultury, 1 członka powoływanego przez ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego oraz 1 członka powoływanego i odwoływanego przez Prezesa ZUS. Pominę już fakt, że członkiem Rady Izby może być wyłącznie osoba, która „posiada wiedzę lub doświadczenie zawodowe związane z działalnością twórczą lub wykonawstwem artystycznym”, ponieważ brak mi wyobraźni, aby uznać, że członek Izby mianowany przez Prezesa ZUS mógłby takie kompetencje posiadać.
Nie ma sensu także omawiać potwierdzania uprawnień artysty zawodowego, warto jedynie wspomnieć, że w przypadku nieosiągnięcia odpowiedniego progu minimalnego zarobku artysta może poprosić o potwierdzenie dorobku artystycznego, co nie dyskwalifikuje artysty do posiadania statusu artysty zawodowego. Szczerze przyznam, że po zapoznaniu się z całym projektem ustawy w zasadzie nie widzę w nim nic wartościowego, co mogłoby „pchnąć” kulturę polską do przodu. Jest to dokument, skupiający się stricte na portfelach artystów, a przez to na portfelach społeczeństwa.
Tak, jak nie można było nie wziąć pod uwagę programu wyborczego PiS z 2019 roku, tak też nie można teraz nie wziąć pod uwagę zapowiedzi, które znalazły się w Polskim Ładzie, ogłoszonym w dniu 15.05.2021 roku. W Polskim Ładzie czytamy „Tylko niecałe 7% artystów można zaliczyć do grupy osób zamożnych. Jednocześnie aż 54% z nich pracuje w ramach umowy o dzieło, a 30% bez żadnej umowy. Skutkiem tego około połowa artystów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, ani też nie odprowadza składek emerytalnych”. Trudno mi jakkolwiek zweryfikować te informacje, ale warto zauważyć, że Polski Ład zakłada także likwidację „umów śmieciowych”.
Zauważmy zatem, jak się mają te dwa pomysły do siebie. W uproszczeniu można powiedzieć, że 84% artystów pracuje, bądź bez umowy, bądź też na „śmieciówce”, w tym przypadku umowie o dzieło. Koncepcja likwidacji umów śmieciowych doprowadzi do tego, że artysta będzie musiał albo pracować, będąc zatrudnionym na umowę o pracę (co nie będzie miało miejsca), albo też będzie zmuszony założyć działalność gospodarczą, albo w końcu utknie w szarej, o ile nie czarnej strefie. Warto także wspomnieć, że wcale niemała grupa artystów jednak odprowadza składki zdrowotne, pracując na umowę o dzieło, jednocześnie opłacając dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne. Idzie zatem rządzącym stricte o składki na ubezpieczenia społeczne. W pewnym sensie chodzi zatem o to, aby artystów przymusić do płacenia składek, jednocześnie obligując społeczeństwo do płacenia tych składek przynajmniej w części za nich. Nie idzie zaś o to, aby gruntownie uzdrowić koncepcję ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych artystów, tak jak programowo zapowiadała Lewica.
Dlaczego zatem raczej skłaniam się do poparcia tej ustawy, aniżeli braku poparcia dla niej? Przede wszystkim dlatego, że czuję, że nie pozostawiono mi wyboru. Naturalnie, nie chcę prosić o pieniądze z opłaty reprograficznej, wolałbym po prostu, aby objął mnie jako artystę chociażby program „Mały ZUS Plus” czy jakikolwiek inny, nowy program, dający możliwość płacenia preferencyjnych składek. Naturalnie, takie pomysły odnajdziemy w Polskim Ładzie, z tym, że pamiętając, jaka jest mediana czy średnia zarobków artystów w Polsce trudno się łudzić, że składka dla nich byłaby chociażby o złotówkę niższa, niż obecnie, gdyby w życie nie weszła Ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego.
Trudno nie zauważyć, że opłata reprograficzna spolaryzowała, polaryzuje i będzie polaryzować społeczeństwo. Wpływ na to ma wiele czynników. Po pierwsze powszechnie uznaje się, że ludźmi kultury, których dotyczy zarówno ustawa, jak i opłata są znani z filmów, reklam i seriali, co w zasadzie nie jest prawdą. Po drugie, część osób oburza się, że uznaje się ich za złodziei, zakładając, że skoro mają smartfon, tablet czy komputer to na pewno wykorzystują go do łamania praw autorskich majątkowych. Konstytucyjne prawo domniemania niewinności w tym przypadku nie obowiązuje, a oburzenie jest zasadne. Po trzecie zaś, widoczna jest postawa, że innym (pielęgniarkom, lekarzom, służbie zdrowia) należy się bardziej, aniżeli artystom, szczególnie teraz.
Ta ostatnia teza prowadzi do ostatniego już aspektu ogłoszenia projektu Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Niewątpliwie nie ma ani gorszego, ani lepszego momentu na jej ogłoszenie i procedowanie. Na pewno czas pandemii pokazał, że służba zdrowia potrzebuje pieniędzy, stąd „rozdawnictwo” artystom w tym momencie wydaje się pomysłem najgorszym z możliwych, stawiając jednocześnie artystów pod pręgierzem opinii publicznej. Z drugiej zaś strony, nie ma lepszego momentu na procedowanie tej ustawy. Do wyborów parlamentarnych wciąż pozostało 2 lata. W tym czasie pojawi się na rynku co najmniej jeden, a nierzadko dwa nowe modele urządzeń elektronicznych. Jesteśmy przyzwyczajeni, że nowe modele kosztują więcej, więc po prostu jako społeczeństwo zdążymy zapomnieć, że te dodatkowe 80 złotych przy tablecie za 2000 złotych to nie kwestia opłaty reprograficznej, ale wymysł producenta czy marża sprzedawcy.
Źródła:
- Rozporządzenie Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w sprawie wysokości dopłaty do składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne
- Rozporządzenie Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w sprawie kryteriów i trybu przyznawania dofinansowania z Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych, ust. 10.1 pkt 3, ust. 11.1 pkt 3
- Projekt Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, art. 3
- Projekt Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, art. 7
- Projekt Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, art. 9
- Polski Ład, str. 87
- Polski Ład, str. 9
Kuba Maciejczyk – praktykujący artysta-malarz. Dyplom obronił w 2020 roku w pracowni prof. Romulada Oramusa na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie. Obecnie najbardziej zajmuje go komentowanie zjawisk społecznych w formie działań malarsko-tekstowych. Z drugiej strony, w swoich działaniach malarskich nie ustaje w poszukiwaniach elementu metafizycznego, co znalazło swoje potwierdzenie w zrealizowanym dyplomowym cyklu “Ikonostas w ujęciu abstrakcji geometrycznej”. Jego dzieła zobaczysz tutaj.
Przeczytaj: 10 kultowych motywów muzycznych z polskich seriali
Przeczytaj: 15 powodów, dlaczego „Ranczo” jest ponadczasowym serialem
Przeczytaj: Dzień Matki – 15 filmów, które warto obejrzeć