Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2022/10/Johnny.jpg
    [1] => 281
    [2] => 500
    [3] => 
)
        

Pierwszy raz fragment “Johnny’ego” miałam okazję obejrzeć w sierpniu tego roku na festiwalu Pol’And’Rock, w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych. Nie odważyłam odwrócić się w stronę innych uczestników spotkania, ale jestem prawie pewna, że nie było w namiocie osoby, która wtedy nie ocierałaby twarzy z łez. Łącznie z siedzącymi na scenie twórcami.

Nie da się bowiem ukryć, że  “Johnny” to film, który gra nam na emocjach rumbę. Jest to o tyle ciekawe, że nie dzieje się w nim nic, co mogłoby zaskoczyć choć trochę obeznanego z historią księdza Kaczkowskiego widza – nie idziemy na niego z nadzieją, że dojdzie do jakiegoś cudownego uzdrowienia, do ostatnich chwil trzymając kciuki za zwrot akcji. A jednak dostajemy obuchem w głowę.

Nie Jasiek, tylko Jan. A najlepiej Johnny

Johnny - recenzja filmu
W rolę ks. Jana Kaczkowskiego wcielił się Dawid Ogrodnik, fot. H. Komerski

Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł w 2016 roku, w wieku 38 lat. Zmagał się z glejakiem wielopostaciowym – złośliwym nowotworem mózgu. Kilka lat wcześniej walczył z nowotworem nerki – i tę walkę szczęśliwie udało mu się wygrać. Sam siebie – autoironicznie – nazywał “onkocelebrytą” i tę “celebryckość” (nie bez powodu w cudzysłowie!) traktował jako narzędzie w słusznej sprawie. Ową słuszną sprawą było natomiast między innymi założone przez niego w 2004 Stowarzyszenie Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio – działające najpierw jako hospicjum domowe, świadczące opiekę w domu chorego, a następnie – w 2009 roku – uroczyście otwarte jako hospicjum stacjonarne. Swoją “sławę” wykorzystywał do zbierania funduszy na puckie hospicjum; pojawiał się w mediach, w Internecie (nagrywał między innymi vlogi na Boską TV), udzielał niezliczonych wywiadów, które następnie stawały się bestsellerami na półkach księgarń (“Szału nie ma, jest rak”, “Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość”). Opowiadał o godności odchodzenia, oswajał ludzi z tematem śmierci, uczył, jak rozmawiać z umierającymi. Wszystko to prostym, ciepłym i trafiającym do każdego językiem – niezależnie od tego, czy jego odbiorcą był katolik, czy ateista. Ponad takim podziałem zdaje się także być sam film – choć opowiada przecież o katolickim księdzu, nie czułam tu Kościoła. Czułam człowieka.

Nie tylko Johnny

Jednak zanim o filmie, warto na moment pozostać jeszcze przy rzeczywistości. Drugim z bohaterów “Johnny’ego” jest bowiem Patryk – chłopak z przestępczego półświatka, który poznaje księdza Kaczkowskiego niejako za karę, zmuszony do odpracowania godzin pracy społecznej w puckim hospicjum. Ten z biegiem czasu staje się dla Patryka nie tylko opiekunem i mentorem, ale także ojcem, co w wywiadach podkreśla sam Galewski. Bo Patryk Galewski istnieje naprawdę i to właśnie na podstawie jego wspomnień powstał scenariusz filmu.

“Johnny” nie jest bowiem ani biografią księdza Kaczkowskiego, ani obrazem skupionym wyłącznie na nim. Fundamentem opowiadanej na ekranie historii jest relacja księdza i jego podopiecznego, a także dokonująca się na oczach widzów przemiana chłopaka. Ale choć samo słowo “przemiana” zdaje się być patetyczne, patosu w samej tej przemianie nie ma. Jest życie. Droga Patryka ukazana na ekranie jest wyboista i kiedy już-już sądzimy, że oto wszystko się udało, a nad głową recydywisty zawisła aureola, następuje upadek. Zawodzimy się na Patryku, by za moment znowu mu kibicować. Obserwujemy, jak się uczy, jak upada, jak wątpi. I choć przemiana Dawida Ogrodnika w księdza Kaczkowskiego jest spektakularna (zarówno pod względem charakteryzacji, jak i gry aktorskiej, do czego jeszcze wrócę), to właśnie postać Patryka – będącego jednocześnie narratorem całej tej historii – sprawiła, że ten film wywołał na mnie aż takie wrażenie. Piotr Trojan (za tę rolę dostał Złotego Lwa za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na FPFF w Gdyni) stworzył bohatera autentycznego – z całym jego zwątpieniem, wściekłością, nadzieją. Bohatera, do którego ktoś wyciągnął dłoń i zobaczył w nim człowieka.

Jedyna słuszna walka

Johnny film
“Johnny” to historia, w której ważny jest drugi człowiek, fot. H. Komerski

I to chyba o tym przede wszystkim jest ten film. Tak zwyczajnie, prosto: o człowieku. O człowieczeństwie, bez względu na to, czy ubrane jest w dres, czy w sutannę. I o tym, że tego człowieczeństwa trzeba szukać – być może przede wszystkim – tam, gdzie zdaje się być ono zapomniane: wśród chorych i umierających, wśród nocników i odleżyn. “Johnny” jest – paradoksalnie – zarówno filmem o życiu nieuchronnie zbliżającym się ku końcowi, jak i celebrującym życie w całej jego radości. Na pełnej petardzie, jak mawiał sam Kaczkowski. Jest zderzeniem życia gasnącego z tym, które zdaje się dopiero zaczynać (i mowa tu o postaci Patryka). I w całym tym paradoksie wyłania się nam przede wszystkim owo człowieczeństwo: walka o nie na każdym tego życia etapie.

O człowieczeństwo i godność walczył Kaczkowski, wykorzystując swoją wspomnianą już wcześniej “celebryckość” na zbieranie funduszy dla swojego hospicjum – miejsca, w którym terminalnie chorzy mogą mieć zapewnioną profesjonalną opiekę, ciepłe posiłki, a nawet miejsce, w którym mogą napić się piwa i zapalić papierosa. A w momencie śmierci być trzymanymi za rękę i słyszeć: “kocham cię”. O to człowieczeństwo walczył także dla Patryka, co wybrzmiewa z każdego zasłyszanego z ekranu dialogu.

Johnny – najfajniejszy ksiądz świata? Opinia

A jaki w filmie jest sam Kaczkowski? Przede wszystkim zachwycająco wręcz zbliżony do oryginału; pamiętam, jak w polskich mediach społecznościowych zawrzało, gdy opublikowano pierwsze zdjęcie Dawida Ogrodnika w charakteryzacji do “Johnny’ego”. Ogrodnik do perfekcji opanował sposób mówienia i poruszania się duchownego (niedowład lewej części ciała), co możemy zauważyć choćby w momencie, kiedy twórcy raczą nas na moment pokazaniem “oryginału” (scena z Przystanku Woodstock, na którym Kaczkowski gościł rzeczywiście w 2015 roku). Filmowy Jan jest postacią na przemian zabawną i refleksyjną; dzieli się z widzem błyskotliwymi dowcipami, by za chwilę poruszyć przemyśleniami na temat przemijania. Ale i w tym drugim przypadku twórcy filmu nie uderzają nas zbędnym patosem. Oglądamy przede wszystkim fajnego, dobrego i inteligentnego człowieka. Opiekuna, którego każdy z nas chciałby mieć.

O tym, jak kontrowersyjną był postacią, dowiadujemy się w filmie przede wszystkim z jego konfrontacji z arcybiskupem. Znajduje się tam scena rozmowy, po której – gdyby nie głucha, pełna wrażenia cisza, która zawisła w sali kinowej – spodziewałam się burzy oklasków skierowanej w stronę “Johnny’ego” i jego słów. Nie wiem, czy padły one w prawdziwym życiu, ale jestem pewna, że wielu z nas chciałoby, by tak właśnie było.

Jedyne, czego brakowało mi w postaci Jana, to ukazanie jakichkolwiek rys na szkle – strachu, a być może chwilowego chociaż zwątpienia? Chyba dlatego większe wrażenie zrobiła na mnie postać Patryka – to z tym chłopakiem mogłam się jako widz identyfikować, podczas gdy w przypadku księdza Jana skręcałam się tylko ze wstydu, że nie potrafię być tak pełnym, dobrym i odważnym człowiekiem, jak on. W wielkości tej postaci boleśnie odczułam swoją maleńkość. Ciężko mi uwierzyć, że jakichkolwiek rys pierwowzór nie miał. Przedstawienie ich na ekranie nie byłoby dla postaci żadną ujmą – przeciwnie, być może stworzyłaby z filmowego “Johnny’ego” człowieka “jeszcze bardziej”. W końcu, jak sam przyznał, kiedy dowiedział się o chorobie, był wściekły; sam o sobie mówił też, że jest “najzwyklejszym, błądzącym księdzem i chrześcijaninem”.

Idźcie. I oglądajcie.

Jeśli ktokolwiek nie ma ochoty wybrać się na “Johnny’ego”, bo na plakacie filmowym jest facet w sutannie, powtórzę jeszcze raz: ta historia wymyka się wszelkim podziałom na wierzący czy niewierzący, katolik czy ateista. To wszystko – to sprawa drugorzędna. Idźcie obejrzeć historię o człowieku, o miłości, o wybaczeniu. Może się zdarzyć tak, że po seansie zachce się wam żyć troszkę bardziej, uważniej. Mi się zachciało. I Wam tego życzę.

Recenzja: Aleksandra Mysłek
Zdjęcia: Next Film

Spodobała Ci się nasza recenzja filmu “Johnny”? Zobacz nasze inne artykuły!

Przeczytaj również: Kwiat Jabłoni na Pol’And’Rock 2022 – “Wypełnił cały festiwal poezją”
Przeczytaj również: “Agla” – recenzja książki. Opowieść niesamowita
Przeczytaj również: Relacja z wystawy Immersive Garden w ramach Festiwalu Sztuki Cyfrowej Patchlab
Przeczytaj również: VARIETE’ Great Revue – zapraszamy na scenę!
Przeczytaj również: TOP 5 polskich artystów! Poznaj wschodzące gwiazdy muzyki


👉 Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej

>>>wyszukiwarce imprez<<<

Akademia Dziennikarstwa Obywatelskiego

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content