Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2024/06/Koko-di-Koko.jpg
    [1] => 200
    [2] => 285
    [3] => 
)
        

Kino grozy – horror – coraz bardziej przeżywa zauważalne transformacje w zakresie badań tego, co tak naprawdę straszy widza. Wytwórnie wymyślają coraz bardziej nieludzkie krzyki potworów, coraz mniej poddane prawom grawitacji latające ciała, coraz bardziej chorobliwe oznaki opętania. Spocona główna bohaterka od sześciu/dziewięciu/dwunastu godzin bez przerwy próbuje uciec ze starego zamku/monasteru/mieszkania. Podkład dźwiękowy sprawnie nawiguje widzów przez szablonową kolejność jump-scare’ów, napięć, krzyków i odetchnięć. Widzowie wiedzą kiedy i w jaki sposób zostaną przestraszeni. Lecz takie kino – masowe zresztą – nie stara się już o wynalezienie nowych narzędzi języka filmowego. Takie kino korzysta ze sprawdzonych narzędzi, które gwarantowanie ściągną do ekranów jak najwięcej widzów. Niektórzy przy takich filmach nawet odpoczywają – dokładnie dlatego że już wiedzą podstawową strukturę filmu.

Są jednak reżyserzy i wytwórnie które stawiają bardziej na eksperymenty z językiem filmu, montażu, sposobem narracji. Oni zwracają się ku samemu pojęciu strachu i próbują znaleźć nowe sposoby na jego uwzględnienie, opis oraz interpretację. Takie filmy trzymają widza w nieudawanym napięciu, wywołują prawdziwe uczucia i reakcje. Dlaczego? Bo twórcy nie korzystają ze standardowych tropów czy metod pokazania czegoś strasznego. Widz nie wie czego oczekiwać, w którym miejscu ma się bać. Takie filmy dają swobodę reagowania według uczuć – nie według przyzwyczajeń. Na przykład, szwedzko-duński surrealistyczny horror z 2019 roku pod tytułem “Koko-Di Koko-Da”.

Koko-Di Koko-Da (2019), reż. Johannes Nyholm

Producentem, scenarzystą i reżyserem jest Johannes Nyholm. Koncepcja filmu jest wybudowana wokół szwedzkiej piosenki dziecięcej pt. “Vår tupp är död”, co oznacza “Nasz kogut nie żyje”. Tekst rymowanki jest prosty:

Vår tupp är död, vår tupp är död,

Vår tupp är död, vår tupp är död,

Han kan inte sjunga kokodi kokoda

Han kan inte sjunga kokodi kokoda

Kokokoko koko kokodi, kokoda

Kokokoko koko kokodi, kokoda

Nasz kogut nie żyje, nasz kogut nie żyje,

Nasz kogut nie żyje, nasz kogut nie żyje,

On nie może śpiewać kokodi kokoda

On nie może śpiewać kokodi kokoda

Kokokoko koko kokodi, kokoda

Kokokoko koko kokodi, kokoda

Film opowiada historię zmagającej się z trudnościami pary, która wyrusza na kemping w lesie, aby uratować swoje małżeństwo, po tragicznej śmierci ich córki w jej ósme urodziny podczas wakacji w Danii trzy lata wcześniej, którzy znajdują się w pętli czasowej męczących tortur, upokarzającego slapsticku i surrealistycznych snów z rąk zespołu antagonistycznych postaci (Mog, Sampo, Cherry) z rymowanki przedstawionej na pozytywce, którą kupili dla swojej córki jako prezent urodzinowy przed jej śmiercią i urodzinami.

W filmie “Koko-di Koko-da” autorefleksja jest gwałtowna i szokująca. Trudno powiedzieć, co bardziej zaskakuje: sama przemoc, czy sposób, w jaki Tobias i Elin, którzy z czasem  zachowali znikomą pamięć o swoich wcześniejszych zgonach, reagują na swoje tragiczne położenie. Tobias tchórzy i ucieka, zostawiając Elin na łasce Sampo, Cherry i Moga. Nyholm zdaje się sugerować, że jest to część procesu żałoby Tobiasa: nieudolnie próbuje uciec od rzeczywistości i od Elin, zamiast stawić temu czoła. Ciągle popełnia ten sam błąd. Za każdym razem Tobias i Elin budzą się na początku tego samego dnia, aby ponownie przeżyć koszmar. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Każda pętla kończy się tym, że kamera Nyholma unosi się nad głowami, jakby ktoś bezradnie obserwował brutalność z wysokości. Ale nie ma tu ani boga, ani logiki. “Koko-di Koko-da” opiera się na surrealistycznych falach, ignorując wszelką racjonalność.

Ujęcia głównych bohaterów są przerywane animowanymi wstawkami. Animacje też mają dość surrealistyczny, ekspresjonistyczny charakter. W sposób metaforyczny komentują losy rodziny głównych bohaterów. Pojawiają się więc dwa dorosłe zające oraz jeden zajączek-dziecko. Dziecko nagle umiera, a w pobliżu zaczyna latać dziwny kogut z kolorowym ogonem. Wygląda na to, że on próbuje porwać duszę dziecka, więc zostaje zabity – nawiązując do oryginalnej rymowanki. Później się okaże, że chciał uratować duszę dziecka od demonicznych bajkowych postaci (tych samych, co zabijają głównych bohaterów w rzeczywistości), więc zostanie wskrzeszony.

Jedynym sposobem na wydostanie się z tej pętli jest pogodzenie się z traumą i utratą. Główni bohaterowie muszą sobie wybaczyć wszystkie zgrzyty i wyznać błędy. Kogut tutaj jest metaforą jednocześnie kilku rzeczy: dzieciństwa i niewinności, nadziei, przyszłości. Kogut nie żyje w postaci dziecka, chęci rodziców do życia (ich byt zamienia się w egzystencję zredukowaną do rutyny i podstawowych czynów), wiary w przyszłość czy w siebie. Matka wini siebie za to, że nie uratowała córkę. Ojciec wini siebie za to samo, ale też wini żonę. Dla każdego z nich kogut umarł po swojemu.

Film Johannesa Nyholma trzyma widza w napięciu przez większość czasu, ponieważ dość długo nie jest jasne co się dzieje, do czego wszystko zmierza i kto pełni jaką rolę. Narracja nie daje widzom natychmiastowego wytłumaczenia wszystkiego. Przez to każdy musi sam sobie interpretować film w trakcie oglądania, czyli być zaangażowanym w przegląd i fabułę. Jest to film, który zamiast gotowych odpowiedzi daje składniki, z których widz może sam ułożyć własną interpretację wszystkiego.

tekst: Illia Tsalyk

zdjęcie: FILMWEB

               

                                     Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze

Spodobał Ci się nasz artykuł?

Przeczytaj również: Akademia Pana Kleksa oczami obcokrajowca

Przeczytaj również: Pierwsza ukraińska scena teatralna w Polsce aktywnie działa pod patronatem Instytutu im. Jerzego Grotowskiego
Przeczytaj również: Nie wszystko złoto, co zachwyca – recenzja wystawy Złote Runo Sztuka Gruzji w Muzeum Narodowym w Krakowie
Przeczytaj również: “Pałac pełen bajek” – Otwarcie zmodernizowanej wystawy w łódzkim Muzeum Kinematografii
Przeczytaj również: Odzyski-obiekty. Bogusław Bachorczyk
Przeczytaj również: Nowe oblicze slashera – gatunkowa dekonstrukcja i społeczne zaangażowanie
Przeczytaj również: Kos – recenzja. To nie jest film o Kościuszce

Udostępnij:


2025 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content