Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/09/jean-paul-belmondo_2.jpeg
    [1] => 640
    [2] => 360
    [3] => 
)
        

W modzie króluje mini, a po wybiegach przechadza się mocno odchudzona Twiggy. Człowiek wznosi się w kosmos, młodzi podrygują w rytmie Beatlesów i Stonesów, a w europejskim kinie wzbierają kolejne fale. Jedna z nich – przypływa znad Sekwany z udziałem młodego Jeana-Paula Belmondo.

Szelmowski uśmiech, uwodzicielskie spojrzenie, filmy i boks przychodzą na myśl jako pierwsze, gdy wspomina się o Jeanie-Paulu Belmondo.

Niektórzy wymienią jeszcze nazwisko reżysera – Godarda oraz francuską Nową Falę. Inni przypomną sobie pełne kina i wpatrzoną w ekran publiczność, bo to przecież ponad 70 filmów (w tym prawie połowa nakręcona w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia) i 160 milionów sprzedanych biletów na produkcje z udziałem jednej z największych gwiazd francuskiego kina. Najlepiej dowodzi to uwielbienia, jakim darzyli go widzowie, nie tylko nad Sekwaną.

Z dokumentu „Belmondo wspaniały”, który można obejrzeć na jednej z platform internetowych, wyłania się jeszcze inny obraz – aktora i zwyczajnego człowieka. Ale po kolei.

Jean-Paul Belmondo
fot. mat. prasowe

Belmondo – w artystycznej rodzinie

9 kwietnia 1933 roku w mieszczańsko-artystycznej rodzinie tancerki malarki oraz rzeźbiarza, przyszedł na świat chłopiec. Po ojcu miał włosko-algierskie korzenie, po matce – francuskie. Zamieszkiwali wtedy w miejscowości w Neuilly nad Sekwaną, a dziecko chłonęło artystyczną atmosferę domu, nic więc dziwnego, że już jako młody chłopak Jean-Paul Charles myślał o podobnej aktywności. Swoje życie – za radą ojca – wiązał jednak raczej ze sceną, niż z ekranem, a w filmie pojawił się już jako 17-latek. Nauka w paryskiej szkole sztuk dramatycznych utwierdziła młodego adepta w słuszności wyboru.

Jean-Paul Belmondo
Jean-Paul Belmondo, źródło fot. Interia Sport

Belmondo i boks

Wcześniej widział siebie również w sporcie – jako bokser lub piłkarz, a w ostateczności – kolarz. Stoczył dwie zawodowe walki na ringu, lecz jego kariera filmowa nabrała rozpędu już w 1959 roku. Z planu komedii „Bądź piękna i milcz” znał Alaina Delona, nawet już nie rywala, ale kolegę po fachu, a może nawet i kumpla. Tych dwoje dżentelmenów kina dzieliły raptem dwa lata różnicy (Delon przyszedł na świat w 1935 roku, Jean-Paul Belmondo – dwa lata wcześniej), a wspólnie zagrali jeszcze w czterech filmach. Zresztą Jean-Paul Belmondo został nawet okrzyknięty następcą amerykańskiego kolegi, tak jak wieszczono go kontynuatorem Jeana Gabina.

Jean-Paul Belmondo i Nowa Fala

Jednak to za sprawą ojca chrzestnego swojego pierwszego sukcesu – Jeana-Luca Godarda, który zaangażował młodego aktora do roli bandyty Poiccarda w filmie „Do utraty tchu”, proporcje teatralno-filmowe szybko się odwróciły. Zresztą pierwotnie sukces produkcji Godarda wcale nie był pewny. Miał tylko pomysł na film, związany z podróżą gościa z Marsylii, który wyruszył w poszukiwanie narzeczonej, a pozostałe elementy fabuły miały być żywą improwizacją na planie zdjęciowym. A w filmie eksperymentalnym – młody, nieznany publiczności aktor o nazwisku Belmondo. Bez scenariusza, bez sztucznego oświetlenia, z udziałem niewielkiej ekipy i angażowaniem nieprofesjonalnych aktorów – nowofalowe kino stawiało pierwsze kroki.

W takich oto warunkach powstawał sztandarowy produkt francuskiej Nowej Fali, która zmieniała kino tamtych lat. Na fali sukcesu zaś – to już nie teatr, ale X Muza stała się główną aktywnością  zdobywającego coraz większą popularność i podbijającego niewieście serca aktora.

Bébel – z prądem filmowym

Bébel – jak go nazywano – miał odtąd płynąć z prądem popularności i coraz ciekawszych kreacji filmowych. „30 lat, 25 filmów” – zatytułował swoją autobiografię, która ukazała się w początku lat sześćdziesiątych. I jako prezes Związku Aktorów Francuskich miał już niejedno do powiedzenia w tym zawodowym światku.

Za chwilę przyszły kolejne ważne role w filmach: „Szalony Piotruś” – gdzie jako stargany życiem wędrowiec, ucieka przed zgrają algierskich złoczyńców czy „Człowiek z Rio” – żołnierz na przepustce, ścigający skradzioną statuetkę Malteków. Jest i ksiądz Leon Morin, młody, przystojny interlokutor niejakiej Barny, niespełnionej erotycznie wdowy, która niejedno ma za uszami. Jest wreszcie i ekscentryczny policjant, działający na pograniczu prawa z „Glina czy łajdak”, który już nie kojarzy się z nikim innym, jak właśnie z Jean-Paul Belmondo. Superbohater czy gangster, klaun (którym chciał zostać w prawdziwym życiu) albo stróż prawa, który sceny kaskaderskie wykonywał wyłącznie we własnym zakresie, nie korzystając z pomocy dublerów i kaskaderów – wszystko było najwyższej klasy. Nic w tym dziwnego, wszak zwinność fizyczna i umiłowanie do sportu, zwłaszcza boksu, pozostały od lat młodzieńczych.

„Niepoprawny” (1975) kryminalista Victor Vauthier, planujący kradzież tryptyku El Greco, „Błazen” (1979) Dupré, który udaje maharadżę, a wreszcie „Zawodowiec” (1981), czyli tajny agent, Josselin Beaumont, który ma pozbawić życia afrykańskiego prezydenta – rozpiętość kreowanych przez Bébela postaci, nie pozwoliła aktorowi na nudę.

Belmondo i… role dla innych

Bébel miał też na koncie niezrealizowane role. Niewiele brakowało, abyśmy zobaczyli aktora w głównej roli słynnego „Ostatniego tanga w Paryżu”, lecz ostatecznie zaangażowano do filmu Marlona Brando. W „Cyrano de Bergerac” chciał zagrać tytułowego bohatera, lecz ostatecznie został nim Gérard Depardieu. Być może wystąpiłby też w roli tytułowego „Bugsy”, gdyby angażu nie sprzątnął Francuzowi sprzed nosa Amerykanin Warren Beatty. Mógł też być D’Artagnianem w „Trzech muszkieterach: Zemsta Milady”, lecz ostatecznie w castingu zwyciężył Gérard Barray. Ale raczej nie rozpaczał po niezagranych rolach, bo życie wynagrodziło mu stratę innymi propozycjami.

Belmondo – ostatni krok

Na plan Claude Leloucha powrócił w „Nędznikach” (1995), inspirowanych powieścią Wiktora Hugo. Były niepiśmienny bokser o nazwisku Fortin doskonale pasował do roli i życia byłego francuskiego boksera o nazwisku Belmondo. Francuzi szturmowali kina jak nigdy wcześniej, aby zobaczyć po latach swojego kultowego aktora znów w akcji.

Rok później pokazał się jeszcze u Bernarda Murata jako tytułowy Désiré. I znowu łamie kobiece serca i na ekranie, i w życiu. Zgodnie z fabułą wykorzystuje pracę lokaja, by zbliżyć do gości stylowego hotelu. Do czasu aż pojawia się tam piękna Odette, a strzała Amora dosięga i Désiré.

Karierę aktorską przerwał nagle, w 2001 roku, rozległy udar mózgu. Co prawda część Francji powątpiewała w powagę sytuacji, jako że wcześniej spędzał czas w rezydencji początkującej wtedy aktorki oraz modelki Laetiti Casty, ale prawda okazała się trudna do przyjęcia. Paraliż twarzy, problemy z mówieniem – nie zapowiadało się najlepiej. Mimo to aktor na własną prośbę wyszedł ze szpitala i błyskawicznie wracał do zdrowia. W 2008 roku, mimo że nadwątlonego zdrowia, wrócił jeszcze na srebrny ekran z filmem „Człowiek i jego pies” wyreżyserowanym przez Francisa Hustera.

Po tej ostatniej filmowej roli nie dał się już skusić przez następnych reżyserów, a z rzadka tylko pojawiał się w teatrze.

Dzień 6 września 2021 roku okazał się ostatnim w życiu. Na paryskim cmentarzu Père-Lachaise aktora pożegnały tłumy. Bo, jak powiedział po ceremonii jego przyjaciel „Miał taki apetyt na życie i na pewno nie chciałby, żebyśmy teraz byli smutni”.

 

Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.

🟧 Przeczytaj: Wiesław Gołas: aktorstwo to papkinada – portret artysty
🟧 Przeczytaj: Stanisław Lem: portret filmowy
🟧 Przeczytaj: Kino od nowa – relacja Julii Palmowskiej z Festiwalu Nowe Horyzonty

👉 Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content