Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2024/06/Antonio.webp
    [1] => 640
    [2] => 365
    [3] => 
)
        

„Mroczni bohaterowie są interesujący. Staram się odkrywać potwory, które wydają się być daleko od nas, a mimo to wciąż są ludźmi.” W tych dwóch zdaniach, Antonio Campos zawarł esencję swojej twórczości. Ten amerykański reżyser, autor czterech pełnometrażowych filmów, który karierę rozpoczynał od głębokiego offu, by na koniec wylądować w komiksowym uniwersum DC, od lat wpędza widzów w stan socjologicznego dyskomfortu. I robi to skutecznie – bohaterowie Camposa przerażają swoim postępowaniem i nawet jeśli czasami wydają się być w tym nieco przegięci, do samego końca zachowują pierwiastek człowieczeństwa.

„Afterschool” jako bezkompromisowy portret szkoły

Chciałoby się zatem powiedzieć, że mamy do czynienia z humanistą, który zawsze stara się odnaleźć dobro w człowieku. Nie ten case. Campos zdaje się raczej przekonywać, że ludzie nie są wcale tacy fajni, jak nam się wydaje. Artystyczną drogę zaczynał od twardego realizmu społecznego. „Afterschool” – pełnometrażowy debiut, po raz pierwszy pokazany podczas Festiwalu w Cannes – to mroczny i bezkompromisowy portret z życia nastolatków. Głównym bohaterem jest tu Robert, wycofany i małomówny chłopak, który pewnego dnia staje się świadkiem śmierci dwóch dziewczyn w wyniku przedawkowania narkotyków. Rzecz dzieje się na szkolnym korytarzu. Chłopak nie wzywa jednak pomocy, a przygląda się i z zadziwiającym spokojem rejestruje tragedię na kamerze wideo. Cała sprawa rodzi atmosferę wszechobecnego niepokoju i paranoi. W celu odnalezienia handlarza nielegalnymi substancjami, władze placówki wprowadzają surowe restrykcje. Nie cofają się przy tym przed masowymi przeszukiwaniami uczniów, a nawet wydalaniem ich ze szkoły.

Jako osoba z pokolenia, które dorastało w tamtym okresie (film miał premierę w 2008 roku), zaryzykuję stwierdzenie, że „Afterschool” to trafny obraz szkoły lat 00. Nie chodzi jednak o to, że tego rodzaju tragedie były wtedy na porządku dziennym, a o szerszy, społeczny portret, jaki mimochodem wyłania się z fabularnej intrygi. Szkoła oczami Camposa to miejsce zdominowane przez emocjonalny chłód i brak komunikacji. Nauczyciele, którzy powinni dawać wsparcie uczniom, stają się dla nich wrogami lub w najlepszym razie osobami niegodnymi zaufania. Znamienna jest scena, w której Robert zwierza się szkolnemu psychologowi z prywatnych spraw. Ten, mimo zapewnień o swojej lojalności, przekazuje zdobyte informacje do dyrektora szkoły. Kluczowym wątkiem historii jest natomiast projekt stworzenia filmu upamiętniającego zmarłe dziewczyny, w który zaangażowany zostaje Robert. Efekt końcowy jest jednak dla dyrekcji nie do przyjęcia. Chłopak kręci bowiem autorski, realistyczny i pozbawiony taniego patetyzmu obraz, podczas gdy władze oczekują czegoś podnoszącego na duchu, a zarazem budującego fałszywy obraz z życia szkoły.

Robert jest postacią skomplikowaną charakterologicznie i trudną w jednoznacznej ocenie, tyleż antypatyczną, co nieśmiało poszukującą społecznej akceptacji. Jest też postacią funkcjonującą w określonej rzeczywistości, która skutecznie utrudnia mu wyeksponowanie pozytywnych wartości. Bohaterowie Camposa snują się po szkolnych korytarzach, niewiele ze sobą rozmawiają, drwią z siebie i wzajemnie się wykorzystują. „Afterschool” to też film o chropowatej, na wpół amatorskiej fakturze, którą ubogaca ciekawe wykorzystanie konwencji found-footage. Część ujęć oglądamy bowiem za pośrednictwem nagrań wideo, co dodatkowo potęguje wrażenie realizmu. Niemal jakbyśmy mieli do czynienia z dokumentalnym zapisem, nie zaś fabularną produkcją.

„Simon Killer” – (szalony) Amerykanin w Paryżu

W swoim drugim filmie zatytułowanym „Simon Killer” Campos przenosi się do Paryża. To tutaj z USA przyjeżdża tytułowy Simon. Jego celem jest odreagowanie po rozpadzie długoletniego związku, z czym tak naprawdę nie potrafi się pogodzić. Choć mężczyzna jest młody, przystojny i na pozór sympatyczny, to prawdopodobnie najbardziej antypatyczny bohater w dorobku reżysera. Simon to modelowy przykład socjopaty. Jest nerwowy, nieprzewidywalny, manipuluje i wykorzystuje kolejne osoby. Szczególnie przytłaczający może wydawać się fakt, że nie oszczędza przy tym nawet tych, które szczerze wyciągają do niego pomocną dłoń, jak przypadkowo poznana prostytutka Victoria, która najpierw przygarnia mężczyznę pod swój dach, a potem się w nim zakochuje.

Wizualnie „Simon Killer” czerpie z estetyki noir. To nie Paryż z pocztówki. Jest ciemno i deszczowo, są niebezpieczne ulice i szemrane lokale z dziewczynami do wynajęcia. Momentami całość ogląda się niczym dreszczowiec, który niejednokrotnie potrafi zbudować solidne napięcie, ale koniec końców Camposa interesuje przede wszystkim jego bohater. W odróżnieniu od „Afterschool” mniej tu społecznego kontekstu, więcej natomiast dłubania w zwichrowanej psychice Simona. To rzadko spotykany przypadek filmowego antybohatera, który nie wywołuje w zasadzie żadnych pozytywnych odczuć. Reżyser niewątpliwie prowokuje widza, wchodzi w sam środek umysłu bohatera i wyciąga z niego wszystko to co najgorsze i najbardziej żałosne. Zarazem jednak nie tworzy dookreślonego ani jakkolwiek spójnego profilu psychologicznego, czyniąc Simona postacią tyleż odpychającą co enigmatyczną.

„Christine” – mroczny świat dziennikarstwa

„Christine” (2016) to pierwszy film Camposa zrealizowany w oparciu o obcy scenariusz, choć należy zaznaczyć, że historia jest bardzo bliska jego artystycznej wrażliwości. Scenarzysta, Craig Shilowich, tworząc główną bohaterkę inspirował się osobistymi doświadczeniami związanymi z depresją, a także prawdziwą historią Christine Chubbuck, amerykańskiej dziennikarki, która w 1974 roku podczas programu na żywo popełniła samobójstwo.

Filmowa Christine to postać głęboko samotna, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Usilnie pragnie znaleźć miłość oraz osiągnąć sukces w pracy. Okoliczności nie są jednak dla niej sprzyjające. Szef stacji nakłania ją do angażowania się w powtarzalne i mało ambitne projekty, które zapewniają oglądalność, ale nie rozwijają jej jako dziennikarki. Co więcej, matka oraz poznany w pracy partner, George również nie dają jej oczekiwanego wsparcia.

Campos w swoim stylu nie kreuje Christine wyłącznie na ofiarę. Bohaterka posiada cechy charakteru, które utrudniają jej odnalezienie się w rzeczywistości. Nie potrafi się właściwie komunikować i ma trudności z przyjmowaniem krytyki. Brak skłonności do refleksji i nieustanne wytaczanie dział przeciwko światu, skutecznie pomaga w zbudowaniu kobiecie bariery niemożliwej do przeskoczenia przez otaczających ją ludzi.

„Diabeł wcielony” – w stronę mainstreamu

W ostatnim jak dotychczas pełnometrażowym filmie pt. „Diabeł wcielony” (2020), Campos zabiera widzów do przesiąkniętych korupcją i brutalnością powojennych Stanów Zjednoczonych. To zrealizowana dla Netflixa adaptacja powieści Donalda Raya Pollocka pod tym samym tytułem. Pewną nowością jest tutaj bohater zbiorowy oraz tzw. narracja hiperłączowa, w której pozornie niezależne fabuły splatają się ze sobą tworząc szeroki portret społeczny minionej epoki.

„Diabeł wcielony” to obraz niezwykle mroczny i nihilistyczny, gdzie najlepszym środkiem do realizacji celu jest przemoc, a zło można zwyciężyć tylko złem. Campos wykorzystuje narratora z offu, który prowadzi widza przez kolejne wątki historii. Pozwala to nadać całości literackiego sznytu i zamienić realizm w coś na kształt przypowieści o złym świecie. Jednak ten skrajny fatalizm, w połączeniu z brakiem zdecydowania w kwestii konwencji (Campos momentami miota się między powagą a świadomym absurdem), sprawiają że całość traci na socjologicznej wiarygodności i nie jest tak satysfakcjonująca jak poprzednie dzieła reżysera.

Pomimo iż „Diabeł wcielony” jest prawdopodobnie najsłabszym filmem w dorobku Camposa, to nadal obraz cokolwiek wciągający i solidnie zrealizowany, w którym na dodatek udało się zgromadzić imponującą obsadę, na czele z takimi nazwiskami jak Tom Holland, Robert Pattinson, Bill Skarsgård czy Mia Wasikowska. Wszyscy oni nie tylko są na ekranie obecni, ale pokazują całe spektrum talentu, wznosząc swoich bohaterów na wyższy poziom.

Campos to zresztą reżyser aktorów. Warto podkreślić, że to właśnie u niego kilka rozpoznawanych dziś nazwisk debiutowało bądź zaliczało kluczowe role w swoich karierach. W Roberta z „Afterschool” wcielił się młody i anonimowy wówczas Ezra Miller, dziś hollywoodzki aktor, znany z takich hitów jak choćby „Musimy porozmawiać o Kevinie” czy serii „Fantastyczne zwierzęta”. Na ekranie towarzyszyli mu z kolei Jeremy Allen White i Emory Cohen, którzy swoje kariery rozwinęli w znanych serialach, odpowiednio „The Bear” i „The OA”. W „Christine” wszyscy zgodnie chwalili kreację Rebekki Hall, a nawet nie brakowało opinii, że to najlepsza rola w dorobku aktorki. Z kolei w „Simon Killer” w rolę Victorii wcieliła się Mati Diop, która choć obecnie aktorką jest w mniejszym stopniu, to swój talent spożytkowała jako reżyserka. I to z powodzeniem – w tym roku otrzymała Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie za film „Dahomey”.

W niniejszym tekście skupiłem się na filmach pełnometrażowych, ale warto dodać, że Antonio Campos jest także autorem kilku krótkich metraży oraz reżyserem seriali. To też – tak jak wspominałem – człowiek, który przeszedł interesującą drogę od głębokiego kina niezależnego do jeszcze głębszego mainstreamu. Niedawno oficjalnie potwierdzono, że zostanie showrunnerem serialu rozgrywającego się w komiksowym uniwersum Batmana. Czy to oznacza, że James Gunn i spółka zasieją w jego umyśle ziarno nadziei i wiary w człowieczeństwo? A może po prostu współczesne kino potrzebuje właśnie takich defetystów?

Recenzja: Paweł Kaczor

                                 Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze

Spodobał Ci się nasz artykuł? Zobacz nasze recenzje filmowe!

Przeczytaj również: „Dom w sercu” w reżyserii Andrea Porporati – recenzja
Przeczytaj również: Bosnia Express – najgorszy dokument o wojnie na Bałkanach?
Przeczytaj również: “Pałac pełen bajek” – Otwarcie zmodernizowanej wystawy w łódzkim Muzeum Kinematografii
Przeczytaj również: Civil war – recenzja filmu
Przeczytaj również: Louis de Funès – o tym, kogo wszyscy znają, choć nigdy nie poznali…
Przeczytaj również: Jadwiga Smosarska – najjaśniejsza z gwiazd międzywojnia
Przeczytaj również: Fallout, Fallout nigdy się nie zmienia – recenzja serialu Fallout Amazon Prime

 

Udostępnij:


2025 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content