Stoisz przy oknie, zapatrzony w krajobraz wieżowców, kłębów smogu i jaskrawych neonów. Widok w klimacie „Blade Runner 2049”. Z kawą w ręku, w piżamie, owinięty w koc, patrzysz z lotu ptaka na cały świat. W wielkiej technologicznej dżungli widzisz tłumy ludzi, których nie jesteś w stanie odróżnić. Wszyscy to jedna szara masa albo tylko Tobie się tak wydaje. Obok tego wszystkiego jesteś Ty, małoistotny punkt, gdzieś wysoko ponad wszystkim. Jak duch, niezauważalny dla nikogo. Pochłonięty w marazmie kolejnych dni, czytasz starą wiadomość od miłości, o której miałeś dawno zapomnieć. Rozpamiętujesz to co było, zamiast skupić się na tym co naprawdę ważne. Wszystko przemija, od małych chwil jak ten piękny wakacyjny wieczór, przez miłość „od pierwszego wejrzenia”, po życie i nagle stajesz się niewidzialny, jesteś duchem.
A Ghost story – o czym jest?
„A Ghost Story” Davida Lowerego to słodko-gorzki film pełen refleksji. Przedstawia bolesne zmagania dwóch bytów z pustką. Zbudowana przez postacie jedność uległa zniszczeniu. W dalszej wędrówce ich jedynym towarzyszem będzie tęsknota i pogodzenie się z tym, że ta osoba już nigdy nie wróci. Ona chciała się przeprowadzić, on w końcu się zgodził, ale wszystko co chcieli razem zrobić, nie wyszło. Nie mamy na nic wpływu, ani na to, kiedy zginiemy, ani na to czy zaraz nie stracimy czegoś co jesteśmy pewni, że mamy na zawsze.
Bezimienna ona nie chce zapomnieć, ale pójść do przodu, przekuć melancholię w coś pożytecznego. Zrozumiała, że czas coś zmienić, jednak nie chce zapomnieć, bo zawsze będzie go kochać, ale to nie jest koniec tylko nowy początek. On dalej „buja w obłokach” i przez cały film chce nawiązać kontakt ze swoją żoną, pogrążoną w żałobie po nim. Kobieta wychodzi, zmienia swoje życie. Duch, udręczony wspomnieniami, zostaje sam z pianinem, nadal trwa w samotności, przykuty do swojego domu, którego nie chce opuścić, i w którym nikogo nie chce.
Na ekranie pojawiają się zmagania zjawy z nowymi domownikami, których usilnie próbuje się pozbyć. Spełnia swoją role jako niematerialny byt i nawiedza w postaci rozbitych naczyń, stłuczonego zdjęcia, czy dziwnie migającego światła. Kiedy w miejscu jego domu, pojawia się nowy biurowiec, traci nadzieję, ale to nie znaczy, że pogodził się z pustką. Nie może skończyć swojego „życia”, a jeżeli spróbuje, to musi „przeżyć” wszystko i dużo więcej jeszcze raz. Na samym początku, tuż po śmierci, wybrał tą bardziej skompilowaną drogę. Drzwi do mitycznego „nieba” otworzyły się, ale duch nie udał się od razu w zaświaty, bo jak w „Dziadach” Mickiewicza, musi dokończyć coś na ziemi.
Film Ghost Story inspiruje ciszą i wydłużonymi scenami
„A Ghost Story” to mało słów i wiele interpretacji, pokazanie jak cisza może pobudzić widza. Film szczególnie kładzie nacisk na doświadczenie odbiorcy i domaga się, żeby być odbierany bardziej aktywnie. Piękna opowieść o tym, że boimy się śmierci. Wypełniona specjalnie wydłużanymi scenami, w których bohaterowie przeżywają trudne emocje. Dzieło upomina, że pragnienie, aby chwila trwała wiecznie jest iluzoryczne i niemożliwe do zrealizowania. Nad tym wszystkim króluje XVIII-wieczne przypomnienie memento mori.
Film o duchu Davida Lowerego jest niestandardowy, eksperymentalny i konceptualny. Miesza się w czasie i pokazuje naszą umiejętność odpuszczenia tego na co nie mamy wpływu. Prezentuje czym jest uczucie nieprzepracowanej straty, ale bez łez, zbędnych słów i w większości bez twarzy postaci pierwszoplanowej. Głównym przekaźnikiem emocji w filmie jest cisza i muzyka, która naprowadza widza na interpretacje emocji bohaterów. Odpowiednio wydłużone sceny pozwalają na przetoczenie się w głowie wszystkich myśli, a kiedy następuje kolejna scena, rozumiemy ją jeszcze lepiej przez zaistniały intensywny przebieg naszych analiz.
W filmie dominują statyczne kadry, kamera nie śledzi bohatera, to postacie wchodzą w obrazy. Kamera nie jest przezroczysta jak w found footage, zamiast tego staje się świadkiem wydarzeń. Długie ujęcia i nieruchome kadry tworzą bardziej refleksyjny i artystyczny styl narracji. Format filmu 4:3 jest nietypowy, nadaje seansowi archaiczny charakter. Dodatkowo mamy wrażenie, że oglądamy film krótkometrażowy nagrany na kliszy, przez co według mnie uczucie niekończącej się melancholii, które towarzyszy seansowi, jest bardziej przystępne dla widza.
Od kina niezależnego do Christophera Nolana
Według Freuda melancholia to stan, w którym nie godzimy się jeszcze ze stratą, a żałoba jest już po tym, kiedy dojdzie do nas, że straciliśmy coś ważnego i to nigdy nie wróci. Ona poradziła sobie, wyszła z melancholii, on potrzebował na to dużo więcej czasu. Nasz bohater wpisuje się w „kryzys męskości”, który miał miejsce w kinie po paradzie bohaterów o umięśnionych ciałach, takich jak Arnold Schwarzenegger. Duch nie może się odnaleźć w alienującej rzeczywistości i nie potrafi na nią wpłynąć. Twórcy w niezwykle oryginalny sposób wpływają na doświadczenia odbiorcze i zachęcają widza do ucieleśnienia melancholii i bierności. Mniej do rozwiązywania, a więcej do przeżywania ambitnego „mind-game” filmu.
„Mind-game” to nurt, który skupia się na złożonej narracji i interakcji między filmem a widzem. Jest wiele pojęć, które próbują nazwać ten nurt: „puzzle films”, „filmy gier umysłowych”, „mind-blowing movies”, lub termin polskiego Internetu „mózgotrzepy”. Do pierwszych filmów „mind-game” można zaliczyć „Pulp Fiction” Quentina Tarantino, „Zaginioną Autostradę” Davida Lyncha, „eXistenZ” Davida Cronenberga oraz „Fight Club”, „Szósty zmysł” lub „Być jak John Malkovicz”. Klasycznym „mind-game films” z lat 90. można wiele zarzucić, jednak wtedy były to dzieła, które poruszały wyobraźnię wielu umysłów, które pragnęły czegoś więcej, niż to co dawał mainstream.
Sam termin „mind-game films” pochodzi od filmoznawcy Thomasa Elsaessera, według którego „gra umysłowa” w filmie jest prowadzona na dwóch frontach, przed i za kamerą. Z jednej strony świat fikcji, gra z bohaterem, który nie ma aż takiej sprawczości i wie mniej niż widz, a nad postacią często króluje znawca gry „game master”. Z drugiej strony gra z nami, z widzami, czy to co widzimy jest na pewno prawdziwe. Takie filmy domagają się, aby być odbierane w bardziej aktywny sposób.
Odkąd okazało się, że „filmy gier umysłowych” są niezwykle popularne, Hollywood skapitalizowało nurt, który początkowo wydawał się być nurtem eksperymentalnym. Od lat 2000. do połowy lat 10. na rynku filmowym można było zobaczyć progres filmów „mind-game”, od kina niezależnego, średnio budżetowego, w stronę wielkich widowisk filmowych. Przełomowym filmem była „Incepcja” Christophera Nolana z 2010 r., która była kinowym hitem. Wtedy okazało się, że filmy „mind-game” doskonale łączą różne zabiegi narracyjne i widowisko. „Zakochany bez pamięci”, „Memento” i „Prestiż” to główne przykłady amerykańskich filmów „gier umysłowych”. Kino, które w bardziej świadomy sposób posługuje się chwytami narracyjnymi, ale też wierzy, że widz nie potrzebuje już bardzo przejrzystej fabuły i szuka odpowiedzi i chce rozwiązywać „filmowe puzzle”.
Po 2010 r. następuje wysubtelnienie tego nurtu. Elementy „mind-game films” zaczęły trafiać do każdego gatunku filmowego. Za pomocą zabiegów, które prezentują „puzzle films” można zobaczyć jak w ciekawy sposób skomplikować historię, zmienić jej wydźwięk i konstrukcje świata przedstawionego. Takim wysubtelnieniem pod względem narracji pełnej emocji, odwróconej chronologii scen, zabiegów konstrukcji bohatera i świata przedstawionego jest film „A Ghost Story”. Obraz nie jest widowiskowy i reprezentuje „indiewood” (Independent Hollywood), czyli pogranicze między kinem hollywoodzkim, a amerykańskim kinem niezależnym. Film można streścić do jednego głównego zdania, ponieważ jest oparty na jednym bardzo wyraźnym koncepcie, przez co wpisuje się w termin „high concept movies”.
Opinia o filmie – To nie jest horror, to poemat o duchu?
W przypadku naszego filmu o duchu, najważniejszym zdaniem jest to zapisane na karteczce, którą ona zamalowała w futrynie drzwi. Przez drugą połowę filmu próbujemy wyskrobać wiadomość, która ma wszystko zmienić. Nie wiemy co na niej jest, ale wierzymy, że ten cel ma doprowadzić zagubioną duszę do wolności. A co, jeżeli wcale tak nie jest? Może nie chodzi o samo zdanie, a o uwolnienie się od czegoś, co wiążę się z obsesją. Oczywiście samo fizyczne wyciągnięcie karteczki ma duże znaczenie dla konstrukcji opowieści, ale to nie ono miało uwolnić ducha. Możliwe, że było to coś bardzo sztampowego, czego każdy się spodziewa jak „Zawszę będę Cię kochać”. Jednak możliwe, że było to coś nic nieznaczącego jak „lubię sernik” albo równie absurdalny kod do tajnego sejfu po podłogą. Może to coś gorszego niż się spodziewamy, co pozwoliło się wreszcie opamiętać i dać sobie spokój z chęcią naprawienia czegokolwiek, jak „Nienawidzę tego domu, chcę wszystko zapomnieć”. Duch musiał zdać sobie sprawę, że czas to skończyć, nie wiemy czy było to szczęśliwe, raniące czy absurdalne uwolnienie.
Pobyt na ziemi to takie bujanie się w czyśćcu. Nie jest nieczysty złym jak to sugeruje religia chrześcijańska, po prostu jest. Żeby wejść na kolejny poziom fikcyjnego „życia po śmierci” musimy coś odblokować, ale nikt nie wie co jest tym cudem, który ma nas tam skierować. Duch rodem z kreskówek, w prześcieradle z dziurami na oczy, jak strój dziecka na Halloween, na szczęście odbiera patetyczność przekazu egzystencji po śmierci. Biała kiecka zabiera zjawie wszelki bagaż znaczeń. Mamy do czynienia z istotą, która tak naprawdę nikogo nie skrzywdzi, a sama jest skrzywdzona. Niezwykle intymny klimat świadomego filmu w każdym wzbudzi wewnętrznego filozofa, który będzie dumać i debatować o tym co ma w głowie po tym filmie. Na ten typ widowiska zalecam przygotować czas, otwartą głowę i nie kierować się nihilistycznym podejściem, bo każdy element, nawet tęczowe światło padające na ścianę, ma jakieś znaczenie.
Opinia: Zuzanna Szarczyńska
Zdjęcia: FB/Materiały prasowe
Spodobał Ci się nasz artykuł? Sprawdź inne teksty!
Przeczytaj również: Wrooklyn Zoo – recenzja filmu
Przeczytaj również: Film Love Lies Bleeding – analiza nieszczęśliwego romansu
Przeczytaj również: The Brutalist (2024) – recenzja filmu
Przeczytaj również: The Royal Hotel – recenzja!
Przeczytaj również: Przed wschodem słońca – recenzja filmu
Przeczytaj również: Minghun – jak zmierzyć się z pustką i samotnością
Przeczytaj również: Arcane sezon 2 – recenzja serialu
Nic dla Ciebie? Wybierz, co chcesz przeczytać!
✨ recenzje książek
✨ recenzje filmów
✨ recenzje płyt
✨ relacje ze spektakli teatralnych
✨ artykuły o sztuce
✨ recenzje komiksów
✨ nowinki technologiczne
Ucz się z nami! Poczytaj o kulturze w obcym języku:
✨ angielski
✨ francuski
✨ niemiecki
✨ ukraiński