Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/04/Czy-w-oscarowych-filmach-brakuje-szczescia.png
    [1] => 640
    [2] => 640
    [3] => 
)
        

Pogasły światła, opadł kurz. Suknie od znanych projektantów spoczęły na wieszakach, przyciągając wcześniej miliony pożądliwych spojrzeń. Zostały filmy, które odtąd muszą bronić się same. A to niełatwe, nawet kiedy na półce stoi statuetka – Oscary 2021.

Wiedzą o tym zapewne twórcy ongiś nagrodzonych, a dzisiaj prawie zapomnianych produkcji. „Zwyczajni ludzie” z 1981 r. czy „Miasto gniewu” ćwierć wieku później to tylko dwa przykłady filmów, które dzisiaj nieliczni kojarzą ze statuetką złotego rycerza na rolce taśmy filmowej.

Jak będzie z tegorocznymi oscarowymi tytułami przekonamy się, gdy filmy te trafią do kin (chociaż niektóre można już od pewnego czasu oglądać np. na platformie Netflix). Swoją drogą, wśród nagrodzonych tematów zabrakło pandemii, ale zapewne i na ten przyjdzie czas. Tymczasem powrócił temat choroby, starości, niedołężności, utraty słuchu w pełni sił twórczych, a wreszcie niewinnie zaczynającej się choroby alkoholowej. Czy w Oscarach 2021 brakuje szczęścia i lekkich tematów na miarę musicalowego „La La Land”, laureata aż sześciu  Oscarów w 2017?

Show skradła w tym roku kobieta bezdomna, a może tylko nie posiadająca domu, scenarzysta pracujący nad jednym z najgłośniejszych tytułów wszech czasów, alkoholik, upijający się do nieprzytomności w ramach eksperymentu, ojciec walczący z demencją i koreańska rodzina, która próbuje poprawić swój los gdzieś w Arkansas.

Co wnoszą w nasze życie filmy nagrodzone Oscarami 2021? Przesłań jest wiele, lecz często wyłania się obraz człowieka walczącego; z innymi, ze światem albo z własnymi demonami. I wizja poszukujących: swojego szczęścia, miejsca na ziemi czy towarzysza życia.

Bezdomność

Dla Fern z „Nomadland” (Oscary 2021 za najlepszy film, reżyserię i rolę pierwszoplanową), walka rozpoczyna się zanim zapakuje swojego vana i z konieczności ruszy w drogę, jak koczowniczka. Wcześniej uczyła w szkole, ale recesja przejadła jej oszczędności, zabrała cały dobytek.

Czy jednak szklanka Fern jest do połowy pełna, czy raczej pusta? Zależy jak na to spojrzeć, bo ona mówi, że nie jest bezdomna, a tylko… nie ma domu. A to przecież nie to samo, prawda, szuka potwierdzenia w oczach młodej rozmówczyni? Być może jest nawet szczęściarą, bo przecież może podróżować dokąd zechce, podziwiać wschody i zachody słońca, być robotnikiem w fabryce, a niedługo potem karmić aligatory w amerykańskim zoo.

Fern nie jest jednak zgorzkniałą panią przed emeryturą, a trybem życia przypomina raczej nastolatkę. Ochoczo oddaje się zabiegom pielęgnacyjnym w „przydrożnym SPA”, z zachwytem podziwia przyrodę, lubi ludzi i pracę.

Współczesna wojowniczka znalazła się na życiowym zakręcie, bo kapitalistyczny system przeżuł ją w czasie prosperity i wypluł w czasie recesji. Amerykański sen o powodzeniu, spokojnej starości, opiece medycznej pozostał tylko mrzonką. A może stał się wybawieniem od trybików kapitalistycznej machiny w której trzeba szybciej, więcej, lepiej?

Nie, nie zawsze jest różowo, a Chloé Zhao, reżyserka tej niezwykłej produkcji pokaże i ciemne strony, ze świadomością, że koczownicze życie ma swoje wzloty i upadki. Paleta barw i emocji może podsunie niejednemu widzowi myśl, by rzucić wszystko i ruszyć przed siebie. Być może to właśnie ci, którzy, jak filmowa Fern, mają dość życia w ciągłym kołowrocie rachunków, zakupów, kredytów. Tylko że ona nie miała wyboru. My – mamy wybór.

Sukces

Herman Mankiewicz, amerykański scenarzysta o swojsko brzmiącym nazwisku i polskich korzeniach (urodził się w 1897 r. w Nowym Jorku, ale dziadowie pochodzili z Polski) został zapamiętany w historii kinematografii jako laureat Oscara (1941) za oryginalny scenariusz do filmu „Obywatel Kane” Orsona Wellesa.

Wydawało się, że nominowany aż w 10 kategoriach i utrzymany w monochromatycznej stylistyce „Mank” rozbije oscarowy bank, lecz musiał zadowolić się „tylko” dwiema statuetkami: za zdjęcia i scenografię. Niektórzy zastanawiali się nawet, czy nie podzieli losu „Irlandczyka”, nominowanego przed rokiem również w 10 kategoriach, który musiał „obejść się smakiem”, nie zdobywając statuetki.

Wróćmy jednak do Mankiewicza (Gary Oldman) i jego zmagań z czystą kartką papieru, na zapełnienie której dostał – według różnych szacunków – między 60 a 90 dni.

„Nie da się pokazać czyjegoś życia w dwie godziny. Można jedynie stworzyć impresję” – mówi bohater. Reżyserujący jego historię David Fincher robi to dokładnie w czasie, w którym „się nie da”, opowiadając o kulisach powstania słynnego scenariusza gdzieś w domku na pustyni, gdzie Mank,  odizolowany od pokus tego świata, rodziny, bliskich, a nawet szklaneczki whisky, ma oddać się sztuce pisania. Tamten efekt doceniła Amerykańska Akademia Filmowa 80 lat temu.

Zwątpienie

Nie na pustyni, lecz gdzieś w Arkansas swojego miejsca na ziemi poszukują Jakob Yi i jego żona Monica. On chce tam zbudować farmę, by w świeże owoce i warzywa z plantacji zaopatrywać rodaków, właścicieli niewielkich koreańskich sklepików. Nie wszyscy są jednak zadowoleni z decyzji głowy rodziny, zwłaszcza kiedy przekonają się, że luksus mieszkania w ich nowym domu na kółkach (który jest tylko nieznacznie większy od kampingowej przyczepy), został mocno ograniczony. Okolicę nawiedzają tornada, a zamęt sięga zenitu, gdy do rodziny dołącza babcia z Korei (w tej roli Yuh-Jung Youn, zdobywczyni Oscara w kategorii Aktorka drugoplanowa). Nie dość, że brzydko pachnie i nosi męską bieliznę, to jeszcze dzieli pokój z 6-letnim wnukiem Davidem, a jej nietypowe metody wychowawcze pozostawiają wiele do życzenia. Czy w takich warunkach można budować nową przyszłość?

https://youtu.be/BIkUUCm-0dw

Starość

“Ojciec”, czyli tytułowy bohater nagrodzonej Oscarem debiutanckiej produkcji Floriana Zellera z Anthonym Hopkinsem w roli głównej (zdobywca Oscara w kategorii aktor, ma już na koncie statuetkę za „Milczenie owiec”) i opiekującą się nim córką – Olivią Colman (Oscar za rolę królowej Anny w filmie „Faworyta”), częściej musi się zmagać z własnymi demonami; starością, niepełnosprawnością, demencją. Ten obraz jesieni życia nie będzie złoty, ale ostro przyprawiony goryczą ostatnich lat życia ojca i rozpaczą córki.

Reżyser – znany dotąd przede wszystkim jako autor sztuk teatralnych – pokazuje sylwetkę starego człowieka, jakiego niejeden z nas odnajdzie w swoich rodzicach czy dziadkach. Podejrzliwego, wszędzie węszącego spisek, agresywnego, przeklinającego, a za chwilę kochającego, roześmianego, czułego. W tym wszystkim musi odnaleźć się Anne, a wraz z nią wielu synów i córek na widowni. Bo przecież i nas ten problem dotyczy, lub może dotyczyć w przyszłości.

Rzucani od przysłowiowej ściany do ściany, zmagamy się raz z poczuciem obowiązku i wdzięczności, a kiedy indziej z desperacją, frustracją, pragnieniem realizacji własnych planów, bo przecież i nasz czas nie stoi w miejscu.

Problem starości powraca w kinie, być może także pod wpływem pandemicznych doświadczeń ostatnich miesięcy. Powraca także za sprawą twórców – przed laty Hanekego i jego „Miłości”, a teraz „Ojca” i twórcy filmu Floriana Zellera.

Choroba

„Sound of Metal” (Oscar 2021 za montaż i dźwięk) od głośnych krzyków w tonacji heavy metalu przechodzi do świata ciszy i bezsilności. Dla Rubena, perkusisty z powołania, przed którym otwiera się perspektywa nagrania własnej płyty i koncertowania na największych stadionach świata, równocześnie zaczyna się dramat.

Nieoczekiwany, bez ostrzeżenia. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę coraz cichszy i cichszy. Dojmujący. Trudniejszy tym bardziej, że muzyka przywykłego do głośnych dźwięków zaczynają teraz otaczać ci, którzy również nie słyszą. Bohaterowie drugiego planu. I to on sam musi zdecydować – czy chce się poddać, czy będzie walczyć ze swoją niemocą.

Alkoholizm

Dla postaci naszkicowanych przez Thomasa Vinterberga (reżysera „Na rauszu”, Oscar 2021 w kategorii Najlepszy film międzynarodowy) życie nabiera tempa wraz z kolejną szklaneczką whisky.

Martin – nauczyciel historii, Tommy pan od wf-u, Peter uczący muzyki i Nikolaj – specjalista od psychologii pozornie wydają się szczęśliwi. Przy bliższym poznaniu okazuje się jednak, że zmagają się z rutyną, wypaleniem zawodowym, a może kryzysem wieku średniego… Każdy ma swój własny powód, by wziąć udział w eksperymencie norweskiego psychiatry Finna Skårderuda. Tak jak on wierzą, że urodziliśmy się z niedostatkiem alkoholu w organizmie. Należy więc systematycznie go uzupełniać, lecz tylko w godzinach pracy, jak u Hemingwaya.

A potem systematycznie podnosić stawkę. Pół promila już nie gwarantuje pełni szczęścia, więc może 0,7? A może więcej? Gdzie kończy się cienka granica między zachowaniem kontroli a jej utratą? Gdzie kończy się świat własnej wyobraźni, a zaczyna świat chorej wyobraźni alkoholika? I dokąd prowadzi? W przypadku czwórki kolegów to droga naznaczona bólem, wyrzutami sumienia, destrukcją. Przed laty ten temat poruszał inny oscarowy tytuł: „Zostawić Las Vegas”, z nagrodzoną Oscarem kreacją Nicolasa Cage. Tym razem Mads Mikkelsen (Martin) nie został nominowany do nagrody, ale rola upojonego do granic nauczyciela z pewnością zostanie zaliczona do najciekawszych w jego karierze.

I odrobina szczęścia…

A inne tytuły? Okazuje się, że pouczające może być nawet spotkanie z ośmiornicą („Czego nauczyła mnie ośmiornica” – Oscar 2021 w kategorii film dokumentalny), a fani brzmień afroamerykańskich czekają zapewne na „Ma Rainey: Matkę bluesa” (Oscar 2021 za kostiumy i charakteryzację). Już teraz można zacząć odliczanie, wszak letnie otwarcie kin coraz bliżej.

Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.

Oscary 2021

🟧 Przeczytaj: Oscar goes to…, czyli nagrody w cieniu pandemii
🟧 Przeczytaj: Herbert – perspektywa nowa. Wywiad z Rafaelem Lewandowskim
🟧 Przeczytaj: „Hejter” – diagnoza czy ostrzeżenie?

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content