W drugiej części kontynuujemy burzliwą historię dwojga niezwykłych artystów.
Chętnie nie tylko zakochujemy się, ale też o miłości czytamy i słuchamy, zaś plotka zyskała w dobie internetu i telewizji niesamowity zasięg, co daje nam dostęp do informacji o niezliczonych mniejszych, czy większych skandalach miłosnych, zwłaszcza w świecie „gwiazd”. Nie jest ona jednak niczym nowym. Dzisiaj poplotkujemy o niezapomnianym romansie dwójki rzeźbiarzy, o których huczał cały Paryż przełomu XIX i XX wieku. Auguste Rodin i Camille Claudel budzili w owym czasie spore kontrowersje, pomimo, że ich związek rozkwitał w sekrecie i z wielką dbałością o jego zachowanie. Rodin nie stroniący od szokowania swoją sztuką, dokładał starań, aby nie szokować swoim życiem osobistym. Najgłośniej jednak było o nich z uwagi na rzeźby, które tworzyli.
Uczennica mogła przerosnąć mistrza. Czy Rodin to widział, czy obawiał się, że jego geniusz może z czasem przesunąć się w cień młodej, pięknej, inteligentnej rzeźbiarki? Pewnie tak. Nie należy jednak osądzać go zbyt pochopnie. Pisał: „Wszyscy myślą, że Camille jest jednak moją protegowaną, a jest to niedoceniona artystka”. Wspierał Camille, promował ją wśród elit artystycznych, starał się wspomagać ją w każdy możliwy sposób, pomóc w karierze. Wydaje się, że tylko jego poczucie obowiązku względem Rose powstrzymało go przed poślubieniem artystki, a ta – nie mogąc dłużej znieść swojego statusu w jego życiu – nie była w stanie godzić się dłużej również na jego pomoc. Jest prawie pewne, że ich związek zaczął się nieubłaganie rozpadać po tym, jak Camille poroniła, lub została skłoniona przez Augusta do aborcji w 1892 r. Zamieszkali osobno, Camilla kolejne 2-3 lata spędziła samotnie.
W 1892 r. Camille wystawia popiersie Rodina, a ten zabiega u dziennikarzy o to, aby o niej pisali. Sam wystawia m.in. „Pożegnanie”, które jest jednym z niezliczonych portretów kochanki, będącym prawdopodobnie krystalizacją przeczucia ich definitywnego rozstania. Jest to rzeźba, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Głowa młodej kobiety unosząca się nad pomarszczoną powierzchnią przywodzącą na myśl płynącą wodę, z dłońmi, przez palce których jak gdyby przepływają drobne fale, układające się w taki sposób, jakby postać zanurzona po szyję, prawie tonąca, zatrzymała się pośrodku nurtu. A nurt unosi, zabiera ze sobą coś, co maluje na jej twarzy niezmierzoną tęsknotę i smutek. Może to nie woda, a tylko tkanina, szal, a kobieta dotyka palcami ust, w zamierającym geście pożegnania, pocałunku, bez słów . Jest to rzeźba poniekąd prorocza – bo Camille rzeczywiście, choć jeszcze o tym nie wie – zaczyna tonąć, zatrzymuje się w miejscu, pozwala Rodinowi odejść.
Nie należała do kobiet, które chciałyby się dzielić. Była wymagająca i twarda w porównaniu do niewiast swojej epoki, trudno było dotrzymać jej tempa. Chciała Rodina wyłącznie dla siebie. Ich związek był burzliwy, pełen namiętności, rozstań i powrotów, szarpały nimi skrajne niekiedy uczucia. Dostarczał jej mocnych przeżyć, może zbyt mocnych. Nie zaakceptowała go nigdy jej rodzina. Kiedy drzewo jest bardzo twarde, pęka zamiast się ugiąć – podobnie było z psychiką rzeźbiarki. Po ostatecznym rozstaniu w 1898 r., nadal próbowała tworzyć samodzielnie. Odrzucała każdą formę wsparcia Rodina. Podobno również zbyt późne oświadczyny w 1904 r. Kolejne niepowodzenia, narastająca od lat depresja, alkohol, wpędziły ją ostatecznie w manię prześladowczą. Rodin stał się jej obsesją, przekleństwem. Wszędzie widziała wrogów. Podejrzewała, że dawny kochanek knuje przeciwko niej, blokując sprzedaż jej rzeźb, niszcząc jako artystkę, okradając z genialnych pomysłów i kariery. Zaniedbana, wyalienowana, nie chcąc już niczego dać sobie zabrać – zaczęła niszczyć swoje prace . W końcu w 1913 roku rodzina zdecydowała się na umieszczenie jej w zakładzie dla obłąkanych, gdzie pozostała – nigdy już nie rzeźbiąc – przez kolejnych 30 lat, aż do śmierci w zapomnieniu w 1943 roku.
Rodin nie zdołał wydostać Camille ze szpitala, starał się jednak zadbać o jej sławę i rzeźby. Rodin postanowił że jedną z sal jego muzeum zapełnią rzeźby Claudel. Kiedy umierał, majaczył o swojej „paryskiej żonie”, zamartwiając się, czy jej niczego nie brakuje. Była więc ostatnią jego myślą…
Była dla Rodina najważniejszą kobietą w życiu. Podziwiał ją, namiętnie kochał i troszczył się do końca życia o jej spuściznę. Finansował jej leczenie. Nie dostawszy na wyłączność ukochanego mężczyzny, Camille rozpadła się również jako artystka.
W 1932 roku marchand Eugene Blot tak pisał do Camille, relacjonując wizytę u Rodina i jego zdziwienie na widok jej dzieła „Błagająca” („Wiek dojrzały” z 1889 r.): „Widziałem go głaskającego metal i płaczącego… Tak, płaczącego jak dziecko. W rzeczywistości kochał tylko panią, Camille, mogę to dzisiaj powiedzieć. Całą reszta, te godne litości przygody, to śmieszne życie światowe tego, który w gruncie rzeczy pozostał człowiekiem ludu, było tylko wyżyciem się niezwykłej natury… Czas nada wszystkiemu właściwe proporcje”.
Wspomniana tu rzeźba, jedna z jej najsłynniejszych, ukazuje mężczyznę i dwie kobiety. Można ją odnieść do ludzkiego losu, przemijania, ale z cała pewnością jest też metaforą jej związku z Rodinem — Łatwo się domyślić, że mężczyzną jest Rodin, błagającą, nagą kobietą – Camille, a starą kobietą, porywającą mężczyznę – Rose.
Camille Claudel była genialną rzeźbiarką, a jej dorobku nie da się zaszufladkować, podobnie jak jej samej – jakże różniącej się od kobiet jej współczesnych, ale też od innych artystów. Gdzieś pomiędzy epokami i koncepcjami secesji, symbolizmu i impresjonizmu powstały prace wyjątkowe w swojej formie, nie dające sobie przypiąć żadnej etykietki.
Ciekawe, czy żyjąc w naszych czasach Camille i Auguste zdołaliby ocalić swoje wielkie uczucie.
- KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ – OSTATNIEJ
Magdalena Pietraszko – z wykształcenia socjolog medycyny, terapeuta, szkoleniowiec i dekorator wnętrz. W pewnym momencie rzuciła wszystko, żeby malować, projektować i rzeźbić. Robi to do dziś i to z dużym powodzeniem. Do tego organizuje i tworzy wystawy tematyczne. Nie potrafi tylko jednego – porządnie się wyspać.
Przeczytaj: Auguste Rodin i Camille Claudel – niezapomniany romans, cz. 1
Przeczytaj: Alina Szapocznikow – zostawić w materii ślad
Źródła:
1.Laurent, „Rodin”, Penta Sp. Z o.o., Warszawa 1991 r.
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/auguste-rodin-na-drodze-do-modernizmu/
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/camille-claudel-i-auguste-rodin-pasja-namietnosc-dramat/
http://www1.rfi.fr/actupl/articles/100/article_4406.asp
https://pl.wikipedia.org/wiki/Camille_Claudel