„Tutaj kontrola lotów. Nazwisko kapitana proszę”, „Tu kontrola lotów. Powtarzam. Kto kieruje samolotem?”, „Proszę o podanie daty i miejsca urodzenia. Kapitanie?”: traf chciał, że ostatnio spotkałam się z tymi zdaniami – przypadkowo – dwukrotnie tego samego dnia, na szczęście nie na żywo, raz w pewnym netfliksowym serialu, raz w powieści – „Anomalii” Hervé Le Telliera. Niby nic takiego, ale na początku lektury książki, której wątek przewodni zakrawa na wielki błąd Matrixa… zrobiło się ciekawie.
Le Tellier, z wykształcenia matematyk i lingwista, od trzydziestu lat jest członkiem literackiej grupy OuLiPo (skrót od Ouvroir de Littérature Potentielle, czyli Warsztat Literatury Potencjalnej), założonej między innymi przez Georges’a Pereca i skupiającej w swoich szeregach takich pisarzy, jak Raymond Queneau i Italo Calvino. Jej założeniem jest gra z konwencjami literatury, wprowadzanie do niej elementów logiki, matematyki i innych nauk ścisłych, jak w zbiorze Queneau „Sto tysięcy miliardów wierszy”. Składa się nań dziesięć sonetów, każdy z nich po czternaście wersów. Skąd więc sto tysięcy? Kartki są poprzecinane po każdym wersie, dzięki czemu można czytać te wiersze zwyczajnie, najpierw po kolei wszystkie wersy na pierwszej stronie, potem na następnej i tak dalej, ale można też wersy dowolnie mieszać (taka „Gra w klasy” w wersji hard), w ten sposób otrzymujemy sto tysięcy miliardów (1014) różnych utworów.
„Anomalia” nie idzie tak daleko. Mamy tu rozkodowywanie rzeczywistości w postaci zagadek kryminalnych i zmaganiach tłumaczki z przekładanym tekstem. Jeden z bohaterów powieści jest pisarzem i tworzy właśnie powieść pod tytułem „Anomalia”, ale kogo to dziwi po „Jeśli zimową nocą podróżny” Italo Calvino? Poza tym strony są całe, nigdzie nie ma też rozpiski z alternatywną kolejnością rozdziałów. Ale w gruncie rzeczy można czytać ją w sposób dowolny, mieszając opowieści, bo „Anomalia” to historia kilkudziesięciorga ludzi, połączonych wspólną podróżą lotniczą i jednym – bardzo niefortunnym – wydarzeniem, które zmienia ich życie na zawsze.
Wiele osób boi się latać. Najczęstszym (i najbardziej racjonalnym) powodem jest strach przed upadkiem samolotu i tragiczną śmiercią. Ale niektórzy wpadają na znacznie dziwniejsze pomysły. W serialu „Turbulencje” bohaterowie po wyjściu z samolotu dowiadują się, że lecieli (z Hawajów do Nowego Jorku)… pięć i pół roku. Oni w ogóle nie odczuli upływu tego czasu, ale świat wokół nich posunął się do przodu. Zostali w nim uznani za zmarłych. Niektórzy z ich bliskich już nie żyją. Partnerzy weszli w nowe związki. Mieszkania przeszły na kogoś innego, ruchomości zostały wyrzucone. Niepokojące? To nic w porównaniu z „Anomalią”.
Jak by to było, mieć kogoś takiego jak my? Kto myśli w taki sam sposób, ma takie samo poczucie humoru, rozumie w lot wszystkie nasze pomysły, kto dzieli z nami nawet część doświadczeń? Bohaterowie „Anomalii” tego właśnie doświadczają. Wyruszają z Paryża w marcu, po drodze przechodzą przez turbulencje i lądują w czerwcu, trzy miesiące później niż powinni. Co więcej, okazuje się, że ich samolot wylądował już w marcu, a ich klony (a może to oni są klonami? a może jeszcze innymi bytami?) chodzą po świecie jakby nigdy nic. Obie wersje nie spodziewają się spotkania, a ich współżycie przebiega różnie: zdobywający popularność muzyk cieszy się, że może stworzyć duet z – tak oznajmiają fanom – odnalezionym bratem bliźniakiem. Jedna z kobiet toczy sama ze sobą walkę o opiekę nad synem, ale zyskuje szansę odnowienia związku z dawnym partnerem. Pilot czerwcowy dowiaduje się, że u marcowego niedługo po wylądowaniu zdiagnozowano poważną chorobę. Można się pogubić, prawda?
Cała ta mieszanka jest jednak pod kontrolą, bo Le Tellier pozostawia czytelnikowi rozmyślania nad statusem ontologicznym swoich bohaterów i fizyczną możliwość sklonowania przez burzę. Dokłada za to trochę wątków miłosnych i kryminalnych (jednego z bohaterów poznajemy od razy jako płatnego mordercę) i całą masę sensacyjnych, przecież służby specjalne i prezydenci mocarstw muszą ustalić, co zrobić z tym ambarasem.
Dzięki temu „Anomalia” jest zbiorem bardzo różnych historii, różnych doświadczeń i punktów widzenia, a także różnych gatunków literackich. Napisana lekkim stylem, wciąga czytelnika w alternatywny świat rodem z science-fiction. Dodajmy do tego, że „Anomalia” jest laureatką Nagrody Goncourtów, najbardziej prestiżowej francuskiej nagrody literackiej, i mamy świetny sposób na spędzenie kilku zbliżających się jesiennych wieczorów.
Recenzja: Aleksandra Zenowicz
Zdjęcie: Wydawnictwo Filtry
Spodobała Ci się nasza recenzja książki “Anomalia”? Zobacz nasze inne artykuły!
Przeczytaj również: “Agla” – recenzja książki. Opowieść niesamowita
Przeczytaj również: Onkocelebryta znowu na ekranie – recenzja filmu “Johnny”
Przeczytaj również: „Patrz jak kręcą” – recenzja filmu
Przeczytaj również: TOP 5 polskich artystów! Poznaj wschodzące gwiazdy muzyki
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej