Towarzyszy w rozwoju artystyczno-filozoficznym i pomaga rozwijać pasje prowadząc między innymi Grupę Sielecką czyli Pracownia Malarstwa dla dorosłych, warsztaty ikon oraz autorską pracownie Kalós Chóros w Sosnowcu. Kocha sztukę, filozofie i duchowość chrześcijańską, a przede wszystkim kocha ludzi. Jest człowiekiem spełnionym.
O pisaniu ikon, życiu sztuką i prowadzeniu kursów artystycznych z Monika Pawlas-Polańską rozmawiała Samanta Stochla.
Moniko, od wielu lat prowadzisz kursy pisania ikon. Czy trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje, by pisać ikony?
Moje wieloletnie doświadczenie prowadzenia kursów pisania ikon uzmysłowiło mi, że w zasadzie każdy może zmierzyć się z ikoną. Prowadzę przede wszystkim kursy podstawowe i one pełnią funkcję przedsionka do świata ikony. Nie wymagam umiejętności malarskich, ani rysunkowych. Krok po kroku towarzyszę we wszystkich etapach od podlinnika po ostatni ślad blików. Większość uczestników kursów nie zatrzymuje się jednak na jednej ikonie. Przez wiele lat towarzyszą mi w kolejnych kursach lub sami próbują pisać ikony.
Czym tak właściwie jest ikona i jak się ją robi?
Ikona jest materialnym śladem niematerialnej modlitwy. Nie chodzi tutaj o konkretną formułę modlitewną, a raczej o relację, skierowane myśli na Boga. Nie chodzi bynajmniej, moim zdanie o stworzenie idealnej ikony, świętego wizerunku, chodzi tutaj przede wszystkim o sam proces tworzenia, o drogę ikony. Każdy etap powstawania ikony jest niezwykle ważny. Mój wybór wzoru, gdy kieruję się sercem lub intuicją, wewnętrznym pragnieniem. Następnie rysowanie szkicu, podlinnika – to moment, gdy w swoisty sposób zaprzyjaźniam się z obliczem pisanej przeze mnie ikony. Potem czas złocenia i uświadamiania sobie Bożej Obecności, by w końcu nakładając barwy ziemi podczas sankiru, medytować moje miejsce w świecie, moje pochodzenie – uświadomić sobie , że jestem chcianym stworzeniem. Potem stopniowo wchodzę w barwy szat, światła twarzy. Ciemna ikona, zaczyna jaśnieć niezwykłym blaskiem i niejako sama się wyłania z pustej deski. Już nie sposób myśleć o niczym innym, tylko o tym, co pojawia się w ikonie, w postaci, która nakierowuje mnie na świat metafizyczny. Refleksje budzące się podczas pisania ikony potwierdzają tylko, że ikona nie jest zwykłym dekoracyjnym obrazem, lecz jest obrazem Bożej Obecności i jest traktowana jako okno skierowane ku światłu, bez którego nie sposób żyć w pełni.
Czy trzeba być osobą wierząca, aby napisać ikonę?
Wiem, że istnieją kursy, które kierowane są tylko do ludzi wierzących i jest to zasadne. Nie da się oddzielić technologii ikony od teologii ikony. Natomiast moje autorskie kursy, które prowadzę cyklicznie w Centrum Sztuki – Zamek Sielecki oraz kursy Akademii Ekumenicznej w Katowicach przy różnych katolickich parafiach oraz kursy w mojej autorskiej pracowni Kalós Chóros mają charakter otwarty. Zapraszam wszystkich, którzy odczuwają pragnienie poznania tajemnicy ikony. Nie mam wglądu w serca i doświadczenie uczestników moich kursów, nie śmiałabym określić, kto jest wierzący, a kto nie. Nawet jeśli zdeklarowany ateista pragnie przejść drogę ikony, jest to dla mnie wielka radość, bo być może właśnie Bóg zaprasza tą osobę do czegoś większego. Chrześcijaństwo z założenia jest misyjne i nie można zamykać się na tych, którzy poszukują, wątpią, zadają niewygodne pytania. Kurs ikon w pewnym sensie staje się przestrzenią misyjną, w której wszyscy współtowarzyszą sobie w trudach malowania szat, oczu, twarzy i poprzez zwykłe gesty, bliskość doświadczają wspólnotowości.
W wakacje będziesz prowadzić kurs pisani ikon bizantyjskich. Czym ikony bizantyjskie różnią się od innych rodzajów ikon ?
Ikony bizantyjskie to wszystkie te tradycyjne ikony, które znamy, bo warto pamiętać, że to właśnie kultura bizantyjska była źródłem kształtowania się naszej europejskiej tożsamości. Ikony kojarzą się często z Rosją, ale do Rosji przybyły z Bizancjum. Słynny rosyjski artysta Andrzej Rublow uczył się ikony od Teofanesa Greka. Dlatego przyglądając się uważnie postaciom na ikonach rozpoznajemy greckie rysy, charakterystyczne w portretach nagrobnych odkrytych przez naukowców w Fajum. Jest jeszcze jedna grupa ikon niejako odkryta na nowo przez zachodnią kulturę – ikona koptyjska. Ta z kolei, jeszcze bardziej uproszczona w formie, związana jest z najstarszym kościołem chrześcijańskim, z kościołem koptyjskim, z egipskim rodowodem. Wydaje się nie mieć końca odkrywanie świata ikony w jej wszystkich wymiarach, co chwilę pojawia się nowe światło, nowa treść, co ciekawe również współcześni ikonopisarze proponują nam nowe ikony, nowe rozwiązania formalne i kolorystyczne. Ikona ciągle jest żywa.
W Sosnowieckim Centrum Sztuki – Zamku Sieleckim prowadzisz zajęcia z malarstwa, tworząc wraz z jej uczestnikami Grupę Sielecką. Masz też swoją własną pracownie Kalós Chóros . Jesteś historyczką filozofii, malarką i edukatorką artystyczną, udzielasz się również w Akademia Ekumeniczna w Katowicach. Czy jest coś czego jeszcze nie wymieniłam? Jak znajdujesz na to wszystko czas, mając jednocześnie własną rodzinę?
Najważniejsze jest, aby znaleźć wewnętrzną harmonię w świecie, który wymaga od nas dużego zaangażowania. We wszystkich rolach zawodowych i życiowych wymusza się na nas bycia perfekcyjnym, ale gdy zaczniesz odpuszczać i skupisz się na działaniu tu i teraz, okazuje się, że masz dużo czasu dla siebie, rodziny i innych ludzi. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że uczestniczę w wielu różnorodnych projektach, ale tak naprawdę ich wspólnym mianownikiem jest moja miłość do sztuki, filozofii i duchowości chrześcijańskiej. Kocham ludzi i gdy widzę ich progres w malowaniu obrazów, w pisaniu ikon, to mam poczucie sprawczości. Nie lubię pracy dla samej pracy, sztuki dla samej sztuki. Fascynuje mnie wymiana poglądów, spojrzeń na sztukę, życie i duchowość. Każde spotkanie, każdy kurs dodaje mi nowej energii, jest inspiracją do kreowania nowych projektów. Na rodzinę też jest czas, wszyscy jesteśmy rozbiegani jako osoby twórcze, ale codziennie siadamy do wspólnego stołu, by spojrzeć sobie w oczy i opowiedzieć, czym wypełniony był mijający dzień. Możemy żyć szybko, mijać się w drzwiach, ale jest każdego dnia moment, gdy siadamy z nastoletnimi córkami i dzielimy się naszym życiem. Jeśli dasz komuś odrobinę uważności, to nie będzie problemu w relacjach i w bliskości.
Nazwę Twojej pracowni Kalós Chóros przetłumaczyłam jako „Witamy w przestrzeni”. Popraw mnie, jeśli się mylę. Co to za przestrzeń? Jakimi działaniami tam się zajmujesz, dla kogo są przeznaczone zajęcia?
Moi bliscy wiedzą, że wielką miłością darzę kulturę grecką, to tam wszystko się zaczęło, co dzisiaj związane jest z europejską wrażliwością na piękno. W Grecji powstała filozofia. Nikogo więc nie dziwi, że nazwa pracowni jest w starożytnym języku. Słowa Kalós Chóros to w dokładnym tłumaczeniu Dobra Przestrzeń, Dobre Miejsce na twórczość, artystyczny rozwój i dobre relacje. Pracownia znajduje się w urokliwym miejscu przy kasztanowej alei w centrum Sosnowca, w sąsiedztwie przepięknej cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Wiery, Nadziei, Luby i matki ich Zofii. Miejsce jest piękne i dobre, by spotykać się z ludźmi i tworzyć społeczność osób spragnionych kontaktu ze sztuką. Mam nadzieję, że udaje mi się powoli tworzyć właśnie takie miejsce. To jest moje marzenie.
Mam wrażenie, że ostatnio działania artystyczne są w modzie, powstają różnego rodzaju pracownie i propozycje dla tych, którzy chcą rozwijać się artystycznie. Jakie są cechy dobrego instruktora w takiej pracowni?
Dobrze, że powstają różne miejsca, pracownie, w których ludzie mogą rozwijać swoje pasje. Współczesny człowiek, często borykający się z samotnością, nie tylko chce wyjść ze znajomymi na lampkę wina, czy kawę z ciastkiem, ale chce spotkać się z ludźmi, którzy tak, jak on mają tą samą pasję, kochają malować, rozmawiać o artystach. Dzisiaj ludzie wolą spotkać się przy sztaludze w życzliwej atmosferze. Jaki powinien być dobry instruktor? Pewnie recept jest wiele i potrzeby są różne, ale w moim odczuciu, jeśli nie masz w sobie pasji, jeśli poważnie nie traktujesz tego, co robisz, jeśli nie kochasz ludzi, to nie bądź instruktorem ani kursów malarstwa, ani kursów prawa jazdy. Ludzie przychodzący do pracowni należy otoczyć życzliwością i uważnością. Nie krytykować nadmiernie, by leczyć swoje kompleksy, ale raczej trzeba towarzyszyć w rozwoju i odkrywaniu sztuki w nich samych. Gdybym widziała, że uczestnik moich zajęć nie ma satysfakcji ze spędzonego czasu w pracowni, byłaby to moja porażka. Chcę ludziom dodawać otuchy i otwierać w nich obszary kreatywności, a przy tym tworzyć miejsce, gdzie ludzie lubią się i chcą z sobą spędzać czas.
Czym dla Ciebie jest sukces i czego mogę Ci życzyć?
Nie mam poczucia, że osiągnęłam jakiś sukces, stawiam przed sobą nieustannie nowe wyzwania, podnoszę poprzeczkę. Z pewnością mam poczucie spełnienia zawodowego, gdy dostaję informację zwrotną o sposobie prowadzenia kursów , czy pracowni malarskiej. Czasem późno wracam z jakiegoś wydarzenia i nie czuję zmęczenia, ale rodzaj zadowolenia, wdzięczności, że otaczam się ciekawymi i pięknymi ludźmi.
Samanta Stocha SVS
Sosnowiec, 21.05.2024
Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze
Przeczytaj również: Filmy z Chin
Przeczytaj również: Louis de Funès – o tym, kogo wszyscy znają, choć nigdy nie poznali…
Przeczytaj również: Rzeki Londynu – recenzja
Przeczytaj również: Ciężar skóry – recenzja książki/span>
Przeczytaj również: Konsul – recenzja książki. Stanisław Dąbrowa-Laskowski wspomnienia ze służby
Przeczytaj również: Jadwiga Smosarska – najjaśniejsza z gwiazd międzywojnia
Przeczytaj również: Fallout, Fallout nigdy się nie zmienia – recenzja serialu Fallout Amazon Prime