Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/08/galicyzmy_Easy-Resize.com_.jpg
    [1] => 640
    [2] => 640
    [3] => 
)
        

Galicyzmów, czyli zapożyczeń z francuskiego jest w polszczyźnie bez liku. Wrosły i zakorzeniły się w nasz język do tego stopnia, że mamy poczucie, iż istnieją w sposób naturalny od zawsze. Wspólna historia naszych krajów, która przez wieki spowodowała, że wpływy francuskie do dziś istnieją w naszym języku i w naszej kulturze, miała na to niemały wpływ. Galicyzmy rozlały się w wielu kierunkach!

Zresztą nie tylko w naszej kulturze duch Francji jest obecny. Swego czasu świat oszalał na punkcie Paryża, ogłaszając go światową stolicą kultury i mody, co właściwe utrzymuje się do dziś. Niewątpliwie istnieje w tym pełnym zawirowań społecznych i kulturowych kraju coś, co tworzy swego rodzaju pole magnetyczne. Choć może dzisiaj już to, co niegdyś we Francji było tak fascynujące, powoli zanika…

Charles-François de Broglie around 1757–1758, źródło: https://en.wikipedia.org/

Polska zachłysnęła się Francją na początku XVII wieku, głęboko natomiast zaczerpnęła z francuskiej kultury w wieku XVIII przyśpieszając w ten sposób epokę Oświecenia w naszym kraju. Wiodącą rolę w procesie zaszczepiania francuszczyzny w Polsce odegrała oczywiście arystokracja. Porządny arystokratyczny dwór nie mógł się obyć bez jakiejś codziennej francuskiej nowinki językowej. Jednym z nich był dwór Jana Klemensa Branickiego. Hetman często udzielał gościny obcym dyplomatom udającym się na sejm. Na przykład w latach 50-tych XVIII wieku często gościł francuskich dyplomatów z ambasadorem Francji Charlesem François de Broglie na czele. W tamtym okresie przeplatanie wypowiedzi wyrazami żywcem wyjętymi z francuskiego było nagminne.

Niech więc nie dziwi nas fakt, że reformatorzy, obrońcy polszczyzny, a także wszyscy ci, których moda na francuszczyznę zwyczajnie oburzała, wyśmiewali i krytykowali jej nadużywanie. Jednym z nich był Julian Ursyn Niemcewicz, który jawnie szydzi z tego w swojej komedii politycznej „Powrót posła”. Czy czegoś nam to nie przypomina?

Galicyzmy są wszędzie!

Galicyzmy wdarły się niemal w każdą dziedzinę aktywności społecznej. W sferze życia dworskiego: metresa, dama, gawot (rodzaj tańca), w architekturze i wyposażeniu domu: suterena, antresola, parkiet, portret, żyrandol, w wojsku: artyleria, batalion, patrol, pistolet, szarża. W kuchnia: bulion, gofry, szampan.

À propos. Źródła dotyczące menu Branickich najczęściej wzmiankują o zaopatrzeniu dworu w alkohol. Regestr piwnicy białostockiej, spisany po śmierci hetmana, zawiera 72 pozycje, z których 56 dotyczy win. Ogółem przechowywano 55 beczek, 26 antałów, 539 pozycji butli i 5 garnców wina, 13 butli miodu, 6 garnców pikardy, 2 garnce wódki francuskiej. Trudnością jest przeliczenie zapasów piwnicy na litry. Wina węgierskie przechowywane były w beczkach i antałach. W 1765 roku beczka węgierska miała zawierać 48 garnców co dawało w sumie 10 332 litry wina węgierskiego. Niestety, nie sposób ustalić ilości wina butelkowego, gdyż nieznana jest pojemność ówczesnych butli. Tym bardziej że rejestr piwnicy wyróżnia butle spore, okrągłe i kwadratowe. Można zatem przewrotnie powiedzieć, że francuska kuchnia zaczęła się od języka.

Język francuski jest wszechobecny w polszczyźnie, a nawet niektórych polskich słów nie podejrzewamy o ich francuską proweniencję, np. dyżur, banan, broszka, galop, grypa, komoda, kormoran, krem, pensja, rejon, a nawet bardzo słowiańsko brzmiące ptyś czy świta.

A czy my, czy polszczyzna w jakiś sposób wpłynęła na język francuski? Obawiam się, że nie. Poza jakąś czapką, czy babą trudno znaleźć cokolwiek innego. A przecież takie piękne polskie słowa jak: coltun, prostaque, teumpaque i wiele innych mogłyby śmiało zaistnieć we francuskim. Słyszałem, że pewien Polak, znalazłszy się we francuskim szpitalu zapytał: „Czy mogę mówić z Monsieur Ordinateur?” z pewnością nie wiedząc, że l’ordinateur to nie ordynator, a komputer.

Tak czy inaczej zjawisko zapożyczeń jest nie tylko ciekawe, ale samo w sobie stanowi pewnego rodzaju „kładkę” między językami i między ich użytkownikami, których uwarunkowania kulturowe różnią się mniej lub bardziej.

A na koniec – dowcipna zabawka stworzona przez wielkiego polskiego poetę. Julian Tuwim, posługujący się czasem pseudonimem Madam Ickiewicz napisał kiedyś wierszyk po francusku od razu z tłumaczeniem na polski:

O, cotrain, je m’emboulle,
taquilosse, comme ou jalle,
o, cotrain, palisoule,
om, madame, coulon valle!
Il est trosque, il est bouge,
à ma créve, qui pis vrai.
O madame, o, tonouche,
o madame, o tomb rain!

I tłumaczenie:

Oko trę, że mam ból.
Taki los. Komu żal?
Oko trę, pali sól.
O, madame, kulą wal!
Ile trosk, ile burz,
a ma krew kipi, wre.
O madame! Oto nóż.
O madame! Oto mrę.

Tak czy inaczej zjawisko zapożyczeń jest nie tylko ciekawe, ale samo w sobie stanowi pewnego rodzaju „kładkę” między językami i między ich użytkownikami, których uwarunkowania kulturowe różnią się mniej lub bardziej. À bientôt.

 

Piotr Kozłowski – ponurak, malkontent, narzeka na wszystko, co się nawinie. Sztukę marudzenia doprowadził do perfekcji. Obecnie poszukuje uczniów, by zarazić ich swoją pasją.

Galicyzmy

🟧 Przeczytaj: Izabela Branicka – białostocka mecenas kultury
🟧 Przeczytaj: Wersal niedoszłego króla – hetman Jan Klemens Branicki w Białymstoku
🟧 Przeczytaj: Grzeczność, chamie! – z cyklu: Tu mówi bardzo kulturalny człowiek

👉 Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<

Grzeczność

Udostępnij:


2025 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content