Clint Eastwood zapisał się w historii filmu nie tylko jako bezwzględny policjant Harry Callahan. To także wytrawny reżyser, który potrafi opowiadać autentycznie dobre historie – przemyślane, skomponowane jak mistrzowska symfonia. Do takich kompozycji zaliczyć można najnowszy film Eastwooda, który niedawno pojawił się na Netflixie. To „Richard Jewell” – oparta na faktach opowieść o człowieku ukochanym i znienawidzonym przez Amerykę; kimś, kto z bohatera w jednej chwili przeistoczył się w pogardzaną, zaszczutą przez media ofiarę. Clint Eastwood zaproponował nam film trzymający się faktów tak blisko, jak tylko się da. I chociaż to tylko część historii Richarda Jewella, wielbiciele X Muzy muszą ją koniecznie zobaczyć.
Zamach bombowy w Centennial Park
Jest rok 1996. W Stanach Zjednoczonych odbywają się Letnie Igrzyska Olimpijskie w Atlancie. 27 lipca w Parku Centennial trwa koncert, na którym gra m. in. gwiazda muzyki country Kenny Rogers. Wśród pracowników, obsługujących imprezę, jest 34-letni ochroniarz Richard Jewell – sympatyczny facet, który oprócz tego, że lubi dobrze zjeść, uwielbia paradować w mundurze. Jego marzeniem była służba w szeregach policji, ale z powodu nadgorliwości i delikatnej fajtłapowatości, Jewell mógł pracować tylko jako osoba pilnująca porządku m. in. na uczelnianym campusie. Teraz mężczyzna może się wykazać, bo razem z policją i FBI ochrania duży koncert, zorganizowany na część wielkiego, międzynarodowego przedsięwzięcia. Rozstawia więc po kącie podpitych studentów i sprawdza plecaki ludzi wchodzących na teren koncertu. W trakcie jednej z takich inspekcji Jewell znajduje wojskowy plecak, zostawiony przez kogoś koło wieży, z której prowadzona jest transmisja telewizyjna, i natychmiast informuje o tym mundurowych. Ale ci nie kwapią się, by podjąć interwencję, bo są przekonani, że w plecaku znajdą tylko puszki z piwem. Ale Jewell nie ustępuje, więc jeden z policjantów delikatnie uchyla klapę plecaka, odkrywając w nim plątaninę kabli i kilka rur wypełnionych ładunkiem wybuchowym. Służby błyskawicznie organizują ewakuację, ale po kilku minutach od jej rozpoczęcia bomba eksploduje.
FBI wpada na trop
W zamachu giną 2 osoby, a 111 zostaje rannych, ale gdyby nie spostrzegawczość Richarda Jewella ofiar mogłoby być znacznie więcej. Ochroniarz, za sprawą mediów, zostaje okrzyknięty bohaterem. Pojawia się w programach telewizyjnych i na pierwszych stronach gazet, otrzymuje nawet propozycję napisania książki. Dziennikarze uwielbiają Jewella, bo to mężczyzna skromny, wiecznie uśmiechnięty i całkowicie zaangażowany w swoją pracę, nawet jeśli nie zawsze wykonywał ją tak, jak trzeba. W tym samym czasie Federalne Biuro Śledcze próbuje złapać zamachowca, którego głos zna, bo przestępca zadzwonił pod numer 911, informując o podłożeniu bomby. Ale nie ten trop interesuje agentów.
Jeden z profilerów FBI twierdzi bowiem, że zamachowcem może być Richard Jewell. Jego zachowanie idealnie pasuje do profilu kogoś, kto w ten sposób chce stać się popularny, podkładając bombę, a później ujawniając miejsce jej lokalizacji albo pomagając ofiarom zamachu. Pech sprawia, że na skutek przecieku z FBI media szybko poznają kierunek prowadzonego śledztwa. A nic tak nie rozpala wyobraźni dziennikarzy jak ubóstwiany bohater i wróg publiczny numer 1. I chociaż FBI nigdy oficjalnie nie postawi mężczyźnie zarzutów, Richard Jewell zostaje okrzyknięty winnym zamachu w Centennial Park. Tu rozpoczyna się jego walka o sprawiedliwość i życie. Bo dla Jewella wyrok skazujący równa się kara śmierci.
Richard Jewell kontra czwarta władza
To tyle z fabuły filmu Clinta Eastwooda. Więcej nie zdradzimy, by nie odbierać widzom przyjemności oglądania „Richarda Jewella”. Skupmy się więc na innym wątku. Eastwooda interesuje bowiem sam mechanizm działania współczesnych mass mediów, dla których liczy się przede wszystkim sensacja i jej wpływ na sprzedaż gazet oraz wyniki oglądalności programów telewizyjnych. Czyjaś wina lub niewinność jest w tym wszystkim mało istotnym szczegółem, znikającym gdzieś w informacyjnym szumie, jaki płynie do nas z telewizorów, radioodbiorników, tabletów i komputerów. Jak przed tym szumem ma bronić się ktoś, komu brutalnie odebrano prawo do prywatności i do sprawiedliwego procesu? Ktoś, kto został uznany za winnego zanim pojawił się na przesłuchaniu i sali sądowej? Oto słabość amerykańskiego systemu prawnego, w którym o winie lub niewinności oskarżonego decydują ławnicy. Bo jak dziś zadbać o bezstronność tych, którzy mają decydować o czyimś życiu, skoro otaczają ich elektroniczne źródła informacji, aktywne 24 godziny na dobę? Totalna izolacja, odcięcie od rzeczywistości? Czy da się stworzyć sterylną przestrzeń do podejmowania obiektywnych sądowych decyzji? Trudno to sobie wyobrazić, nie tylko w Stanach Zjednoczonych.
W filmie Eastwooda do rozprawy sądowej nigdy nie doszło, ale mając taki, a nie inny wizerunek w mediach, w sądzie Jewell i jego obrońca mieliby przeciwko sobie nie tylko prokuraturę i policję, ale i tych członków amerykańskiego społeczeństwa, którzy uznali go za winnego wyłącznie dlatego, że ich ulubiona gazeta dostrzegła w Jewellu sprawcę zamachu. O tym także jest film Clinta Eastwooda – twórcy, który w swoich ostatnich obrazach skupia się m. in. na walce jednostki z systemem, mówiąc o społecznej niesprawiedliwości i krytykując to, co w oczach wielu Amerykanów powinno pozostać święte i nietykalne. Ale na taką twórczą postawę może pozwolić sobie tylko Harry Callahan.
Richard Jewell w sądzie
Jeśli mielibyśmy wskazać jakąś drobną wadę filmu Clinta Eastwooda, to byłoby to „zaniechanie obowiązku informacyjnego”. W końcowych napisach Eastwood mówi o dalszych losach swojego bohatera (Jewell zmarł w 2007 roku z powodu cukrzycy i niewydolności nerek), ale nie podaje informacji o sądowych bataliach, jakie bohater wytoczył znanym i cenionym redakcjom. Wśród nich była stacja CNN, NBC News, New York Post i dziennik „The Atlanta Journal-Constitution”, w którym pracowała dziennikarka Kathy Scruggs. To ona, jako pierwsza, napisała o śledztwie FBI, informacje pozyskując prawdopodobnie w zamian za uprawianie seksu z agentem Federalnego Biura Śledczego (właśnie tak to przedstawił Clint Eastwood, narażając się na krytykę amerykańskich mediów, broniących dobrego imienia dziennikarki; dowodów na seks w zamian za informacje nigdy nie znaleziono). Dlatego, po obejrzeniu filmu, warto sięgnąć do informacji publikowanych w Internecie, by przekonać się, jakie reperkusje wywołały sądowe batalie Jewella i z jakim odbiorem spotkał się w USA film Clinta Eastwooda. „Richard Jewell” powinien także zachęcić nas do refleksji o roli mass mediów, które – jak się okazuje – nie tylko przekazują informacje o świecie, ale i pozwalają sobie na manipulowanie faktami. Czy chcemy się na to godzić?
Recenzja: Dominik Sołowiej
Źródło:
https://www.nbcnews.com/pop-culture/pop-culture-news/olivia-wilde-says-she-doesn-t-believe-richard-jewell-journalist-n1101126
https://www.netflix.com/title/81211846
https://en.wikipedia.org/wiki/Richard_Jewell
https://en.wikipedia.org/wiki/Centennial_Olympic_Park_bombing
https://www.foxnews.com/media/richard-jewells-widow-clint-eastwood
Dominik Sołowiej – dziennikarz, krytyk filmowy, właściciel Agencji Reklamowej Studio DS Info. Współpracował z wieloma firmami i instytucjami publicznymi, kreując i realizując strategie marketingowe. Interesuje go marketing polityczny, zagadnienia public relations oraz problematyka nowych mediów.
Przeczytaj: Barokowe enfant terrible filmowego postmodernizmu – recenzja „Annette”
Przeczytaj: Mieczysław Krawicz – Człowiek, który sfilmował Powstanie Warszawskie
Przeczytaj: Grand OFF – Najlepsze, niezależne, krótkie filmy świata – rozmowa z Małgorzatą Koziarską
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<