Dwudziestego czerwca zakończył się, trwający siedem dni, poznański Short Waves Festival. Tegoroczna edycja była trzynastą, pierwszy Short Waves odbył się w 2009 roku.
W przeszłości wielokrotnie bywałam na różnych festiwalach filmowych czy teatralnych. Zazwyczaj byłam gościem, rzadziej twórcą. Z Short Waves spotkałam się pierwszy raz. W tym roku zdecydowałam się na jeszcze inną formę uczestnictwa: zostałam wolontariuszką. Głównie pomagałam w biurze prasowym, ale przede wszystkim: chłonęłam Short Waves Festival. Minęło już parę dni od zakończenia wydarzeń, emocje opadły, a ja mogę z całą pewnością powiedzieć: jest to festiwal wyjątkowy. Dlaczego?
Filmik promujący Short Waves Festival 2021
Zawsze lubiłam filmy krótkometrażowe. Zachwyca mnie sprawność twórców, w dwadzieścia minut przekazujących całą historię, fabułę, mnogość jej szczegółów. Rozkochać widza w bohaterach w tak krótkim czasie jest ogromną sztuką. W filmach krótkometrażowych emocje się kumulują i uderzają w widza bez litości. I właśnie z tą bezwzględnością w odczuwaniu można się było spotkać na Short Waves Festival właściwie każdego dnia.
W tym roku w pokazach konkursowych znalazł się Konkurs Międzynarodowy, liczący aż dwadzieścia sześć filmów oraz Konkurs Polski, w których zawarło się dziesięć filmów. Poza nimi, ocenianymi kategoriami były także Dances with Camera, konkurs którego głównym tematem był ruch i taniec, Urban View skupiający filmy o tematyce urbanistycznej oraz Konkurs Polskich Filmów Eksperymentalnych. I mimo, że już same pokazy konkursowe liczą ponad pięćdziesiąt różnych filmów, to dopiero początek możliwości, które zaoferował tegoroczny Short Waves. Przez cały czas trwania festiwalu, widzowie mogli wybierać filmy o bardzo zróżnicowanej tematyce. Od kina austriackiego reprezentowanego w kategorii Focus: Austria, przez filmy skierowane do zaledwie kilkuletnich odbiorców, po pokazy filmowe skupiające się na technice VR: Sense of Place. Mnie absolutnie zachwyciły także tematyczne pokazy filmów, takie jak Comedy Shorts, Horror Shorts czy Kinky Shorts, zrzeszające twórców z całego świata, połączonych wspólnym problem czy gatunkiem. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie pokazy Queer Shorts. Wszystkie filmy dotykały tytułowej tematyki, ale ich różnorodność była niewiarygodna. W ciągu zaledwie dwóch godzin poznałam apokaliptyczny świat dwóch zakochanych w sobie mężczyzn, płakałam nad chłopcem nienawidzącym swojego ciała, a także weszłam do garderoby Drag Queen, żeby usłyszeć ich rozmowy, wątpliwości, strach i dumę. Z pokazu wychodziłam poruszona, z katalogiem w ręku i pytaniem na ustach: Gdzie dalej?
Wielokrotne sprawdzanie gdzie odbywają się kolejne pokazy to nieodłączna część festiwalu. Wynika to z doskonałej decyzji organizatorów o zaangażowaniu w wydarzenia nie tylko Centrum Kultury Zamek, ale także olbrzymią ilość ciekawych i niekonwencjonalnych przestrzeni jakie oferuje Poznań. Wcześniej wspomniane pokazy Queer Shorts wyświetlane były w poznańskim ośrodku kulturalnym: KontenerART. Jest to stale rozwijające się miejsce łączące kulturę, gastronomię, ruch, ale przede wszystkim przyciągające olbrzymią ilość osób. Oglądanie w tej przestrzeni Queer Shorts stało się wydarzeniem nie tylko ciekawym i pouczającym, ale też niezwykle przyjemnym. Olbrzymią furorę robiły także Random Garden Cinema. Były to wyjątkowe pokazy, odbywające się w ogrodach, placach, zaułkach. Tajemnicze ogrody wykorzystujące uroki Poznania, były nie tylko pięknymi miejscami do oglądania filmów, ale też świetną okazją do spacerów i skupieniu się na nieznanych zakątkach miasta. Warto wspomnieć, że istniało jeszcze jedno miejsce gdzie można było obejrzeć część pokazów: Internet. Organizatorzy nauczeni zeszłorocznymi pandemicznymi doświadczeniami, zdecydowali się także na taką formę.
Mimo, że festiwal zaoferował ogromną ilość pokazów filmowych, nie były one jedynymi wydarzeniami. Organizatorzy zdecydowali się także różnorodne wydarzenia branżowe czy edukacyjne. Dzięki temu mogliśmy uczestniczyć w warsztatach o ciałopozytywności, etyce w tworzeniu filmów, czy mowie nienawiści w Internecie. Organizatorzy festiwalu zaprosili gości mówiących o rzeczach bardzo aktualnych i ważnych, co stanowiło doskonałe uzupełnienie tematyki filmów pojawiających się na festiwalu.
Short Waves zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tak duża ilość filmów, wydarzeń, pokazów, rozmów z twórcami jest zachwycająca i naprawdę trudno być obecnym na każdym wydarzeniu. Festiwal miał wspaniała atmosferę. Większość organizatorów i wolontariuszy to ludzie bardzo młodzi, zorganizowani, dzielni, chętni i rozkochani w filmach. Atmosfera wolności, lata, oglądania filmów na leżakach, odkrywanie Tajemniczych Ogrodów, czy w końcu łapanie powiewów klimatyzacji w Zamku pozostanie ze mną na najbliższy rok. Tyle poczekam na kolejną edycję, nad którą organizatorzy już zaczynają pracować.
Data tegorocznego festiwalu była niepewna. Pandemiczna rzeczywistość zmuszała do zadania wielu pytań i stwarzała masę wątpliwości. Jednakże ostatecznie festiwal stał się dowodem, że nic nie jest w stanie zagłuszyć zapału ludzi kochających kino, filmy, kulturę. I, że czasem trzeba po prostu chwilę poczekać. Short Waves Festival udowadnia, że warto.
Katarzyna Pilewska – absolwentka Akademii Teatralnej. Gra gościnnie w teatrach, wchodzi na plany filmowe, pisze, czyta, organizuje, podróżuje, ćwiczy jogę i stara się głęboko oddychać. Bardzo się cieszy, że może dzielić się z Państwem swoją twórczością.
Przeczytaj: Film „Cudak” Anny Kazejak wchodzi do kin
Przeczytaj: Przeminęły z Oscarami?
Przeczytaj: 10 filmów, na które warto czekać w 2021