Przywykliśmy już do postrzegania Polski jako kraju jednolitego narodowo i religijnie, chociaż coraz częściej przypomina się, jakim tyglem były I i II Rzeczpospolita, a także ziemie pod zaborami. Nieodzownym elementem krajobrazu byli wtedy Żydzi, szczególnie w niewielkich miasteczkach, jak Grodzisk. W projekcie „Odkrywamy lokalne historie”, poświęconym tej arcyciekawej miejscowości, nie mogło więc ich zabraknąć.
Fajga Burman, urodzona w 1926 roku, dzieciństwo i początek wojny spędziła w Grodzisku, gdzie jej rodzina produkowała pończochy. Swoje wspomnienia z tych czasów i tego, co nastąpiło potem – Holocaustu, Getta, Auschwitz i Marszów Śmierci – spisała w Kanadzie, jako dorosła, szczęśliwa kobieta, matka i babcia. Opublikowała je w języku angielskim, a na polski nie były do tej pory tłumaczone, chociaż Fajga i jej rodzina znali ten język (sama podczas tłumaczenia swoich fragmentów czułam tę częściową polskojęzyczność autorki) a przez opowieść przewija się wielu Polaków.
Relacji o tym, czym był Holocaust i czym była II wojna światowa, co się wtedy działo i jaka była codzienność jest wiele; mają różne formy, od opowieści, które słyszeliśmy od dziadków, przez opisy historyków, aż po dzieła literackie, filmowe, plastyczne czy muzyczne. Jedne stworzyli zawodowi artyści i literaci, inne ludzie niezwiązani z tymi dziedzinami, jak Anne Frank. „Abyś mogła opowiedzieć” jest z pozoru kolejną taką relacją, ale wyróżnia się temperamentem autorki, która swoich przeżyć z jednej strony nie intelektualizuje, z drugiej – nie brutalizuje i nie naturalizuje. Wydarzenie i ich bohaterowie są dla niej wciąż żywi i dzięki temu czytelnik może wyobrazić sobie lepiej, to co działo się wtedy w umyśle nastolatki i potem dorosłej kobiety spisującej wspomnienia. Takie świadectwa są dziś niezwykle ważne, skoro widzimy, jak pociągające są wciąż dla wielu osób faszyzm, rasizm i szowinizm narodowy czy religijny. Osoby pamiętające wydarzenia z okresu wojny są już najstarszym pokoleniem i niedługo o tym, co się działo będziemy już tylko czytać.
To pierwsza książka, w której tłumaczeniu miałam okazję uczestniczyć, dzięki temu wiem, jak wspaniałą przygodą jest udział w powstawaniu przekładu. Wspólnie z koleżankami starałyśmy się, żeby słownictwo i sposób opisywania świata były jak najwierniejsze angielskiemu oryginałowi, ale siebie też w tekście w pewnym sensie umieściłyśmy, co najlepiej widać było, kiedy okazywało się, że niektóre rzeczy widzimy czy rozumiemy inaczej. Własne doświadczenia tłumacza też mają niebagatelny wpływ na sposób, w jaki przekaże tekst czytelnikom.
Poza tym trzeba było sprawdzić wszystkie osoby, miejscowości, nie zawsze jasne, bo często trochę zangielszczone, a czasem trudne do odnalezienia w źródłach. Najwięcej kłopotów sprawiła nam chyba nazwa „Kołopilzno”, miasteczka podobno koło Bełżca – mimo wysiłków nie natrafiłyśmy na żadną miejscowość o tej czy podobnej nazwie, teraz lub przed wojną, w tej okolicy lub w jakiejkolwiek innej części Polski. Czasami czułyśmy się wręcz jak detektywi.
Mogłyśmy opowiedzieć tę historię jeszcze raz, dla dzisiejszego, polskiego czytelnika. I to było wspaniałe.
Aleksandra Zenowicz
Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego autorki tekstu.
Więcej o książce:
– „Abyś mogła opowiedzieć” | Spotkanie wokół książki
– Facebook.com
– Pierwszy rozdział książki
Przeczytaj: Wędrówki śladem najciekawszych polskich szlaków literackich
Przeczytaj: Jaja Ding Dong o co chodzi? Niespodzianka podczas tegorocznego konkursu Eurowizji!
Przeczytaj: Czy poezja Zbigniewa Herberta wciąż jest aktualna?