Odkąd Dorota Masłowska zadebiutowała w 2002 roku „Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną”, nieustannie prowokuje, zaskakuje i utrzymuje poziom zainteresowania swoją literaturą. Do tego stopnia, że już nie tylko jej kolejne dokonania ekscytują publikę, ale również ich trawestacje za każdym razem stanowią wielkie wydarzenia kulturalne. Najbardziej Masłowską umiłowała sobie scena teatralna – właściwie w każdym rejonie Polski można znaleźć placówkę, która ma w swoim repertuarze „Pawia królowej” czy „Wojnę polsko-ruską…” Co może zaskakiwać, w tym samym czasie doczekaliśmy się jedynie dwóch filmowych adaptacji książek pisarki.
Kiedy „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” pojawiła się w 2002 roku na rynku wydawniczym, dosłownie nim wstrząsnęła. Napisana przez Masłowską w trakcie przygotowań do egzaminu dojrzałości, promowana jako „pierwsza polska powieść dresiarska” okazała się nie lada powiewem świeżości. Oto zaledwie dziewiętnastoletnia dziewczyna przygląda się stereotypowym dresom, bohaterom polskich blokowisk, wobec których literatura pozostawała do tej pory dość obojętna. Choć podział na kulturę niską i wysoką jest bez wątpienia archaicznym, nazbyt binarnym spojrzeniem na twórczość artystyczną, to zdaje się on kluczowy dla zrozumienia, dlaczego książka Masłowskiej zdobyła tak wielki rozgłos i przełamała pewne formalne bariery. Silny, główny bohater „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” posługuje się w końcu językiem, delikatnie mówiąc, wulgarnym. Kwestii lingwistycznej powieści w ciągu ostatnich dwudziestu lat poświęcono zresztą szereg artykułów, analizujących zarówno sposób opisu świata w wykonaniu dresiarzy (np. tekst Włodzimierza Mocha pt. „Język dresiarzy w powieści Doroty Masłowskiej Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” opublikowany w czasopiśmie naukowym LINGUISTICA BIDGOSTIANA już w 2004 roku), jak i strategie tłumaczeniowe (np. artykuł Marcina Wyrembelskiego „Wojna polsko-ruska pod flagą… zielono-biało-czerwoną” w Tematach i Kontekstach, dotyczący włoskiego przekładu książki), bo w końcu powieść trafiła również na wiele zagranicznych rynków. Równocześnie styl pisarki od samego początku cechowała też literacka swada, świadomość i niezaprzeczalna wyobraźnia. Mamy tu więc połączenie swego rodzaju szoku z niezwykłą jak na tak młody wiek sprawnością. To wszystko sprawiło Masłowskiej się mówiło, mówi się i będzie się mówić… Nic więc dziwnego, że jej debiutancka praca już kilka lat po premierze została przeniesiona na srebrny ekran.
„Wojna polsko-ruska” (2009) Xawerego Żuławskiego była dopiero drugim filmem syna legendarnego reżysera „Opętania” (1981). Młody twórca nie zdążył sobie jeszcze wyrobić własnej marki. Ekranowym Silnym został za to Borys Szyc, dotąd kojarzony przede wszystkim z występów w „Symetrii” (2003) Konrada Niewolskiego, „Vinci” (2004) Juliusza Machulskiego czy innych mniejszych lub większych ról zarówno filmowych, jak i telewizyjnych. Partnerowały mu m.in. Roma Gąsiorowska, Sonia Bohosiewicz, Maria Strzelecka oraz Anna Prus. Tak jak i książka Masłowskiej, jej ekranizacja znalazła się na ustach wszystkich. Zastanawiano się, jak przenieść na język kina coś, czego kościec wydaje się tkwić właśnie w jego literackiej formie? A no tak, że Żuławski skorzystał z całego dobrodziejstwa inwentarza, które pisarka udostępniła mu w pierwowzorze, równocześnie nadając mu dość chaotyczną, a czasem wręcz deliryczną strukturę narracyjną. Efekt może nie zachwyca, ale jest zdecydowanie osobliwy.
„Wojna polsko-ruska” znalazła wśród polskiej krytyki swoich mniejszych lub większych fanów. Hojne okazały się również gremia przyznające najważniejsze rodzime nagrody. W Gdyni film Żuławskiego został nagrodzony Srebrnym Lwem oraz statuetkami za najlepszą pierwszoplanową rolę męską dla Borysa Szyca i najlepsze kostiumy dla Anny Englert. Wychowany na łódzkich Bałutach aktor stanowił jeden z tych element, co do których jakości zgodzili się zarówno widzowie, jak i szeroko pojęta branża. Oprócz gdyńskiego wyróżnienia uhonorowano go także Orłem oraz Złotą Kaczką W Konkursie Filmów Polskich festiwalu EnergaCamerimage doceniono zdjęcia Mariana Prokopa. Trzeba przyznać, że praca operatorska pozwoliła wydobyć z warszawskich blokowisk pełną gamę ich twarzy. „Wojna polsko-ruska” wyróżniała się dresiarską tożsamością zachowaną z pierwowzoru, ale warto zauważyć, że będąc filmem premierującym nie tylko, ale raczej aż siedem lat po debiucie Masłowskiej, musiała się liczyć ze swego rodzaju dezaktualizacją. Przez ten czas sama pisarka zaliczyła pobyt na dwóch kierunkach studiów, stworzyła trzy kolejne dzieła, w tym dwa dramaty [„Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” (2006), „Między nami dobrze jest” (2008)], aż wreszcie za jedyną powieść [„Paw królowej” (2005)] w tym zestawie otrzymała Nagrodę Literacką „Nike” (2006). Z dzisiejszej perspektywy dzieło Żuławskiego zdaje się trochę dzieckiem swoich czasów wraz ze swoim płaskim światem i narracją wygraną na tak wysokich tonach, że w połączeniu z równie mocnym językiem Masłowskiej — dość toporną.
Zanim kolejna książka pisarki trafiła na ekrany kin, musiała minąć ponad dekada. Co ciekawe, padło tu na kolejną niekonwencjonalną zabawę socjolingwistyczną w wykonaniu autorki, czyli wydanych w 2018 roku „Innych ludzi”. Tak jak przy „Wojnie…” mieliśmy do czynienia z powieścią dresiarską, tak tu Masłowska bierze na warsztat rytmiczną strukturę rapowych wersów. Już rok po premierze prawa do ekranizacji nabył Warner Bros. w ramach rozszerzania działalności o polski rynek filmowy. Za kamerą stanęła debiutująca w formie pełnometrażowej Aleksandra Terpińska, dotąd znana jako autorka jednego z najgłośniejszych shortów ostatnich lat – „Najpiękniejszych fajerwerek ever” (2017). Poprzednia ekranizacja prozy Masłowskiej pokazała, że w tej jej nieadaptowalności wcale nie chodzi o jakąś narracyjną barierę pierwowzoru, ale o schemat myślenia o rodzimej kinematografii. „Inni ludzie” tylko to potwierdzili.
Nawet najwięksi sceptycy tego rapowego musicalu przyznają, że praca Terpińskiej po prostu wyróżnia się na tle innych polskich produkcji z ich przebrzmiałymi tropami, eksploatacją tematu biedy, wsi, uzależnienia od alkoholu, nie mówiąc już o taśmowych komediach romantycznych czy filmach Patryka Vegi. Mimo iż to dalej smutny film o smutnych ludziach żyjących w brzydkiej Polsce, to struktura narracji prowadzonej przez monologi kolejnych bohaterów: czy to Kamila w wykonaniu nagrodzonego w Gdyni, znakomitego Jacka Belera, czy to Anety, w której rolę wciela się Magdalena Koleśnik, czy małżeństwa – Iwony i Macieja (znakomite występy Soni Bohosiewicz i Marka Kality), a nawet swoistego Demiurga w wykonaniu Sebastiana Fabijańskiego; stanowi istny podmuch świeżości. „Inni ludzie” to dynamiczne, deliryczne i na poły postmodernistyczne rozważania o mieszkańcach współczesnej Warszawy – jej starych blokowisk, bogatych dzielnic, pracowników ledwo wiążących koniec z końcem i tych osób, które mimo wypełnionego po brzegi portfela nigdy nie znajdują w życiu satysfakcji. Co ich łączy? Wszyscy, rozrzuceni na mapie stołecznego miasta, nieustannie zakręcają swoje ścieżki, wikłając się w najbardziej skomplikowane relacje, jak to tylko możliwe. Na uwagę zasługuje znakomite flow obsady, które przecież nie jest oczywiste nawet u osób na co dzień zajmujących się rapem, oraz świetny, rytmiczny montaż. Nic dziwnego, że obok Jacka Belera, gdyńskimi nagrodami zostały uhonorowane właśnie autorka filmu, Aleksandra Terpińska (za najlepszy debiut reżyserski lub drugi film) oraz Magdalena Chowańska (za najlepszy montaż)
Wiele książek Doroty Masłowskiej wciąż czeka na ekranizację, na wykorzystanie ich narracji w ramach kinowej formy. Trudno nie wiązać nadziei z kolejnymi próbami, biorąc pod uwagę to, że jakich wad nie posiadałyby „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” czy „Inni ludzie”, to w obu przypadkach były to produkcje po prostu niesamowicie intrygujące i odświeżające zatęchłą tkankę rodzimego światka filmowego.
Artykuł: Julia Palmowska – żyje kinem, muzyką i literaturą – w wolnych chwilach pisze o nich w sieci jako Palma kulturalna i mówi w podcaście Inna Kultura. Wielbicielka filozofii, nauk społecznych i każdej Nowej Fali, z którą się zapoznała.
Spodobał Ci się nasz tekst o filmach na podstawie książek Doroty Masłowskiej? Zobacz nasze inne artykuły, również po angielsku i ukraińsku!
Przeczytaj również: Florentyna od kwiatów – recenzja książki
Przeczytaj również: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska: perspektywa poezji śpiewanej
Przeczytaj również: Uroczysko – relacja ze spektaklu
Przeczytaj również: Irena Krzywicka wczoraj i dziś
Przeczytaj również: The Office PL – co o nim sądzimy?
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej