Wywiad z Anną Moniuszko – dyrektorem artystycznym cyklu „Muzyka Mistrzów Baroku”.
Łukasz Komła: Dlaczego Barok? Kiedy w pani życiu pojawiła się miłość do muzyki barokowej?
Anna Moniuszko: To było jak grom z jasnego nieba – podczas studiów, w ramach lekcji ze śpiewu, miałam zmierzyć się z jedną z arii J.S. Bacha i nagle poczułam, że to jest to! Ta muzyka jest mi najbliższa. W jednym momencie poczułam się jak w domu – ten specyficzny muzyczny kod, przez który komunikujemy się z inwencją twórcy biorąc jego dzieło do ręki, nagle uległ „deszyfryzacji”. Odsłonił się przede mną świat fascynującej materii muzycznej, której założeniem było przekazanie nie tylko przyjemności słuchowej, ale także, za pomocą odpowiednich zabiegów muzycznych, wywołanie konkretnych uczuć w odbiorcy. Muzyka baroku jest wręcz organiczna – jej frazy budowane są jak zdania w mowie, razem z nami oddycha, a do tego ma zdolność ewokowania wielobarwnych emocji. A poza tym jest po prostu piękna. I jak jej tu nie kochać?
Ł.K.: Jaka idea przyświecała Pani przy powołaniu do życia cyklu „Muzyka Mistrzów Baroku” i jakie były jego początki?
A.M.: Wykonawstwo muzyki barokowej wymaga od artysty specyficznego przygotowania – znakomita większość absolwentów uczelni muzycznych ma bardzo nikłą znajomość prawideł nią rządzących, a te są warunkiem sine qua non dobrego wykonania dzieł tej epoki. Zależało mi, by w Białymstoku, który niegdyś miał szczęście stać się siedzibą jednego z najpotężniejszych magnatów XVIII-wiecznej Polski, muzyka ta brzmiała w swej największej krasie we wspaniałej scenerii Auli Magna Pałacu Branickich. Chciałam, aby podlascy melomani mogli się cieszyć jej urodą, która rozkwita w pełni jedynie wtedy, gdy wykonamy ją zgodnie z jej założeniami odnośnie stylu, techniki, czy aparatu wykonawczego.
Miałam szczęście poznać osoby równie entuzjastycznie nastawione do tej muzyki, gotowe na jej studiowanie i zdobywanie nowych umiejętności. Stały się one członkami Zespołu Muzyki Dawnej „Diletto”, którego białostocki trzon wzbogaca udział artystów z całego kraju. Co mnie cieszy szczególnie to fakt, że jego istnienie w pewien sposób kontynuuje tradycje kapeli Branickiego, o której pisały nawet zagraniczne periodyki. W sposób naturalny zespół stał się podstawową grupą realizującą koncerty w ramach cyklu.
A ten rozpoczęliśmy z „przytupem” w roku 2009 od koncertowego wykonania mojej ukochanej opery Henry’ego Purcella „Dydona i Eneasz”. Jest to jedna z tych pereł w historii muzyki , która mimo upływu czasu niezmiennie porusza i zachwyca. Następnie gościliśmy jednego z najważniejszych artystów polskiej sceny muzyki dawnej, któremu w dużej mierze zawdzięczamy jej rozwój – prof. Marka Toporowskiego, z którym wykonaliśmy m.in. Koncerty organowe G.F. Haendla oraz Odę na cześć królowej Anny „Eternal Source of Light Deivine” tegoż samego autora. Koncerty odbyły się kolejno w październiku i listopadzie. Rozpoczęły one przygodę, która trwa już ponad dekadę i której rezultatem jest się blisko 50 koncertów z wykonawcami z całej Polski, jak i zagranicy.
Ł.K.: 11 lat to duży Pani sukces. Jak się to Pani udało?
A.M.: Z pewnym przekąsem mówi się, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą, jednakże w tym przypadku – bez żadnych podtekstów – muszę podkreślić, iż ten sukces oparty jest na zaangażowaniu wielu osób – zarówno artystów, z którymi współpracuję w ramach Zespołu Muzyki Dawnej „Diletto”, jak i Fundacji „Pro Anima”, z którą organizuję cykl od 2011 roku. Dobra energia dodaje skrzydeł, a wsparcie organizacyjne pozwala je utrzymać w locie…
Ł.K.: Który z koncertów wspomina Pani z największą satysfakcją?
A.M.: Podczas jubileuszowej edycji z okazji dziesięciolecia cyklu wróciliśmy do naszego pierwszego koncertu, czyli „Dydony i Eneasza”, tym razem jednakże udało nam się ją pokazać – scenicznie i za pomocą gry aktorskiej solistów, jak i członków Chóru Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku stworzyć żywy obraz tragicznej historii zakochanej, dumnej królowej Kartaginy. Byłam naprawdę dumna z efektu, jaki uzyskaliśmy przy zaangażowaniu tak małych środków. Pokazuje to, że kluczem do udanej realizacji jest przede wszystkim dobry pomysł i świetni ludzie, którzy go zrealizują. Musze tu szczególnie pochwalić chórzystów, którzy wspaniale weszli w swoje role, przełamując swoje zahamowania co do „grania” na scenie, co przecież nie jest dla nich chlebem powszednim. Cieszę się, że mieli z tego dużą satysfakcję, a publiczność faktyczny spektakl, pozbawiony jedynie scenografii.
Ł.K.: Czy obecna pandemia wpłynęła na plany koncertowe cyklu?
A.M.: Niestety w tym roku odbędzie się tylko jeden koncert w ramach cyklu, na co wpływ ma nie tylko pandemia, lecz także niższe finansowanie, jakie otrzymaliśmy w tym roku. Jest to niezwykle przykre, zważywszy, że mamy swoją publiczność, która przybywa na nasze koncerty z godzinnym wyprzedzeniem, by móc zająć miejsca siedzące, a tych zawsze nam ostatecznie brakuje i części słuchaczy pozostają tylko miejsca stojące. Mając zatem ograniczone możliwości finansowe i niepewną sytuację pandemiczną zdecydowaliśmy się na jeden, największy obsadowo koncert, podczas którego zabrzmią kompozycje przeznaczone na solistów, chór i orkiestrę J.S. Bacha.
Ł.K.: Kiedy zostanie zrealizowane to wydarzenie?
A.M.: Koncert zaplanowany jest na grudzień, co wynika z repertuaru, jaki chcemy wówczas Państwu zaprezentować: w programie znajdzie się jeden z moich ukochanych utworów Bacha – „Magnificat”, którego jeszcze nie mieliśmy okazji wykonywać. Bardzo się na to cieszę, bo to olbrzymia przyjemność zmierzyć się z dziełem tak doskonałym.
Ł.K.: Dlaczego mieszkańcy regionu powinni zagłosować na tę akurat Podlaską Markę Roku?
A.M.: Dzięki cyklowi udało nam się stworzyć nową scenę muzyczną w naszym regionie, w ramach której nasza publiczność może liczyć na wykonania na najwyższym, światowym poziomie. Aby to osiągnąć stale współpracujemy z artystami specjalizującymi się w wykonawstwie muzyki dawnej z całego kraju, jak i zagranicy. Jest to też nasza podlaska odpowiedź na ogólnoświatowy renesans muzyki barokowej wykonywanej wedle wskazań historycznych, tzn. z użyciem historycznych instrumentów oraz stylów wykonawczych, o których dowiadujemy się studiując dawne traktaty. Pokazujemy, że Podlasie to absolutnie nie jest Polska B.
Poprzedni wpis autora: Wirtualna Fama: 21-29 sierpnia 2020