Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2023/10/rolling-stones-hackney-diamond-r.jpg
    [1] => 640
    [2] => 360
    [3] => 
)
        

Zespół The Rolling Stones jest żywym pomnikiem popkultury. Oni byli, są i zawsze już będą w zapisani złotymi zgłoskami w pamięci fanów. W tym roku do szerokiej i tak już dyskografii dodali kolejny krążek – Hackney Diamonds. Jest to pierwsza od 18 lat(!) płyta z autorskimi kompozycjami zespołu, a wszystko to stało się zupełnym przypadkiem…

Przypadek czy zrządzenie losu – jak doszło do nagrania płyty?

Stonsi od dłuższego czasu funkcjonowali według stałego schematu. Tu trasa, tu pojedynczo nagrany singiel, a to wydanie jakieś kompilacji lub koncertówki. Wszystko zmieniło się jednak przypadkiem w ciągu 72 godzin. Panowie w dniach 11, 14 i 15 grudnia 2015 roku nagrywali pierwszy w swojej historii coverowy album pt: „Blue & Handsome”. Jak okazało się owocem tej sesji nie był tylko opublikowany wówczas materiał. Stonsi początkowo próbowali tworzyć nowy oryginał materiał grupy jednak jak sami zauważyli niektóre z ich pomysłów „utknęły w martwym punkcie”. Jak się okazało później ziarno wówczas zasiane obrosło w plony, co jest zasługą Micka Jaggera. Wokalista po nagraniu coverowego albumu niesiony entuzjazmem nosił się z myślą nagrania nowego oryginalnego materiału.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Hackney Diamonds – Tak się prezentuje okładka najnowszej płyty Stonesów

Tak i również się stało. Sesje do albumu miały miejsce w latach 2019-2020 i 2022-2023. Na niektórych z nagrań znajdziemy jeszcze ścieżki perkusji Charliego Wattsa, bębniarza Stonsów zmarłego w trakcie prac nad płytą. Mimo śmierci legendarnego bębniarza zespół kontynuował pracę nad albumem ze Stevem Jordanem, który podczas ostatniej trasy koncertowej zasiadł nad zestawem perkusyjnym. Nie w sposób tutaj nie wspomnieć o gościach, którzy zaangażowali się w nowy longplay zespołu. Na albumie możemy usłyszeć partie grane przez Paula McCartneya, Eltona Johna oraz Steviego Wondera. Zespół nie zapomniał również i o współczesnych gwiazdach muzyki i w jednej z piosenek możemy usłyszeć Lady Gagę. Mimo wszystko z perspektywy fanów najistotniejszą osobą, która wzięła udział w pracach nad albumem jest Bill Wyman, były basista Stonsów, którego możemy usłyszeć na płycie zespołu po raz pierwszy od czasu ponad 30 lat(ostatnim materiałem na którym znalazły się partie basowe Billa była płyta Steel Wheels z 1989 roku).

Hackney Diamonds – Powrót do korzeni – co znajdziemy na płycie?

Nowa płyta zespołu składa się z dwunastu utworów, które składają się razem na blisko 50 minut nowego materiału. Album promują dwa single. Pierwszym z nich jest utwór „Angry” do którego powstał teledysk. Na nim widzimy jak aktorka Sydney Sweeney przemierza autem ulice Los Angeles mijając billboardy, na których widnieją koncertujący Stonsi. O ile sam teledysk można uznać za średnio atrakcyjny tak sama piosenka jest zaskakująco dobra. Zespół pomimo ogromnego stażu scenicznego brzmi dobrze. Prowadzący riff gitary jest bardzo energiczny i mógłby podczas nowego tournée zespołu promującego płytę otwierać koncerty. Drugim z nich jest „Sweet Sound Of Heaven”. Tam Stonsi z pomocą Lady Gagi oraz Steviego Wondera stworzyli udaną gospelowo-bluesową balladę. Osobiście mnie cieszy w tym kawałku fakt, że nie wieje on patetyzmem, który jest potencjalnym zagrożeniem numerów granych w podobno brzmiących konwencjach.

Reszta utworów na płycie jest przeplatana energicznym bluesem oraz balladami brzmi naprawdę świeżo. Możemy w nich usłyszeć dokładnie to co Stonsi od lat robią najlepiej wyrazisto brzmiąca gitara Richardsa oraz pełen energii (dobrze zakonserwowany) głos Jaggera, czasem z dodatkiem ustnej harmonijki. Największą przyjemność jednak sprawiły mi dźwięki pianina, które potrafiły świetnie się zgrać z energią zespołu. Najlepszym tego świadectwem jest utwór „Live By The Sword” gdzie dumnie ono płynie wraz z rytmem innych instrumentów i wokalu Micka. Na koniec płyty zespół zamieścił jedyny cover „Rolling Stone Blues”. Jest to swoista klamra, gdzie kapela wraca do swoich korzeni, ponieważ to właśnie od inspiracji tego utworu Muddego Watersa pochodzi nazwa ich grupy.

Hackney Diamonds – opinie – czyli jak starzeć się z godnością?

Ośmielę się zakomunikować, że The Rolling Stones zaskoczyli chyba wszystkich łącznie z nimi samymi. Materiał na płycie jest naprawdę zaskakująco dobry oraz jest świetnie wyprodukowany. Taki „last dance” legendy mógłbym przyjąć z pocałowaniem ręki. Stonsi po tym krążku powinni być pokazywani jako modelowy przykład starzenia się z godnością. A to nie udaje się zawsze. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na taką pułapkę nadziali się chociażby Ozzy Osbourne oraz Roger Waters. Na szczęście dla nas wszystkich Stonsi do nich nie dołączyli i w rezultacie dostaliśmy płytę w którym starsi panowie bawią się i cieszą się tworzoną muzyką, a my razem z nimi.

Recenzja: Piotr Czarkowski

Zdjęcia: FB/Instagram zespołu

Spodobała Ci się nasza recenzja nowej płyty The Rolling Stones Hackney Diamonds? Check out our other articles in english i українська!

Przeczytaj również: Kylie Minogue Tension – recenzja płyty
Przeczytaj również: Nadchodzi Halloween. 10 horrorów, które warto znać
Przeczytaj również: Znachor 2023 – po raz trzeci na ekranie
Przeczytaj również: Harry Potter Uniwersum – dlaczego je kochamy?
Przeczytaj również: Na Zachodzie bez zmian – Wielowymiarowy tragizm wojny
Przeczytaj również: Bartosz Walaszek – od zera do klasy średniej

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content