Przeczytaj również część pierwszą artykułu.
Pan

Wzorzec dla wizerunku diabła po półtoratysiącleciu funkcjonowania jako umięśniony, brodaty mężczyzna z kozimi nogami i rogami w Grecji i Rzymie (jako Faun). Był opiekunem lasów i pastwisk, najlepiej czuł się w gęstych, starych i cichych gajach. Uwodził kobiety, słynął ze zwinności i umiejętności tanecznych. Nieodłączne wyposażenie to syringa, laska pasterska, wieniec jodłowy, lub cała jodła. Umiał wywoływać rykiem paniczny strach, który płoszył zwierzynę, ludziom w głowach mieszał, a pułki wojskowe doprowadzał do omyłek w rozpoznaniu wroga i pochopnych manewrów. Według orfików (filozoficznych ojców Platona) był stwórcą, który ziemię od morza oddzielił, a poszczególne członki jego ciała były wzorem dla wszystkich rzeczy we Wszechświecie.
‘Pan’ znaczyło po grecku również ‘wszystko’, ‘cały’, stąd pantheon (zbiór wszystkich bogów).
Co możemy z tego wywnioskować? Pan związany był z wrogiem, który budził strach, lubił lasy, szczególnie bory jodłowe, którego męscy przedstawiciele byli jurni, brodaci, umięśnieni, lubowali się w dęciakach, w boju sprytnie używali zagrywek psychologicznych i ozdabiali głowy porożem. Ponadto budzili prawdopodobnie też podziw, jako w pewien sposób scaleni i zharmonizowani z przyrodą.
Znam tylko jeden kraj, gdzie pań i panów, od dawien dawna jest na pęczki, dużą część zajmują bory z jodłami, otaczane szacunkiem (przynajmniej przez większość), gdzie istnieje chyba największe na świecie zróżnicowanie areofonów i ozdabiano głowy porożem z okazji obrzędów płodności związanych z kozą, jeszcze żywo wykonywanych, a ziemia między nim, a Grecją zwana była Panonią.
“Kultura ludowa Słowian” Kazimierz Moszyński
Kajetan Wincenty Kieśliński – Kolędnicy z Turoniem i Kozą, Medyka 1839 (w środku niedźwiedź, turonia brak):
Obchodzenie domostw na święto przesilenia w przebraniu czy z faktycznymi zwierzętami: koniem, niedźwiedziem (sic!), kozą, bocianem, turem (dwa ost. – tylko przebranie) miało przynieść gospodarzom urodzaj, siłę, opiekę, pomyślność, na cały następny rok. Nie jest to li tylko przesąd. Zasiewano w ten sposób intencję, nadzieję, wzbudzano chęci i wzmacniano więzi, które pomogą to wszystko osiągnąć. Zwyczaj jest przedchrześcijański, czyli liczy sobie min. 1300 lat.
Całość zamiaru dobrze oddaje przyśpiewka:
„Gdzie koza rogiem, tam żyto stogiem; gdzie koza nogą, tam żyto kopą; gdzie koza nie bywa, tam żyto nie rodzi.”
W podaniach o Panie krąży pogłoska jakoby umarł po 9720 latach (2 tys. lat temu), jako jedyny z bogów. Rozpowiadał tak Plutarch. Niektórzy interpretują to jako śmierć pogaństwa. Inni jako śmierć rozumienia przyrody i samej/samego siebie.
W 2019 roku zrobiłem objazd po naszych świętych górach (większości z 9 świętokrzyskich szczytów, gdzie znajdują się szczątki dużych konstrukcji sprzed min. 1200 lat, których przeznaczenie jest niepewne, oraz rezerwaty przyrody). Zwiedziłem m.in. Górą Dobrzeszowską, na której znajduje się kamienny trójwał z przerwami w miejscach gdzie 1 maja przechodzą promienie wschodzącego słońca, która uznawana jest za Świątynię Ciszy, Pustki i Milczenia (faktycznie w taki nastrój wprawia). U jej podnóża znajduje się kapliczka z rzeźbą anioła legionisty ze wzniesionym mieczem, stojącego na malutkim, pokonanym Panie.
Co na to Adam Strug?:
W lesie, jeśli luźno pozwolimy się pojawiać temu co chce się pojawić, możemy poczuć, że mamy tą samą część, że nią jesteśmy w istocie, co wszystkie bratnie i siostrzane, żywe stworzenia, od najmniejszej muszki do największego dębu. W słoneczny dzień, w prześwicie młodnikowym, można doznać olśnienia. Wynurza się wtedy harmoniczna pewność pod jakim niebem i po jakiej ziemi się chodzi, i że cel mamy zawsze ze sobą.
Co do areofonów: mamy ok. 40 rodzajów instrumentów dętych na Słowiańszczyźnie, nie licząc nowych blaszanych. Od listka bzu, przez piszczałki, fletnie pana, dwojniaki, trombity, drewniane klarnety, okaryny po dudy, fujary i rogi. Większość z nich występuje, lub do niedawna była używana w Polsce.
“Kultura ludowa Słowian” Kazimierz Moszyński
Rod
Wiemy już sporo, teraz nasuwa się pytanie skąd to wszystko?
Na Rusi przechował się pogląd, lub został niedawno wydedukowany, przez ludzi z bardzo długimi brodami od tych rozmyślań, którzy mienią się wiedunami, więc chyba można im zaufać, że:
Stwórcę nasze przodki zwały Rod i
stworzył On swój ród
w różnych rodzajach
wykształcony
połączony
macierzą Przyrody
tak, żeby trudząc się w niej
każdy z nas
mógł kiedyś dorosnąć
i być taki jak On/Ona
(bo to byt ponadpłciowy)
i samemu tworzyć
co dusza zapragnie
Droga wiedzie przez
wcielenia
gdzie każde istnienie się
uczy
od kamieni przez
rośliny i zwierzęta
po ludzi
od najprostszych własności
samych siebie
do najtrudniejszych
żeby móc się znaleźć
w niebie
scalenia
całego swojego
istnienia
Powszechnie znany pogląd naszych staruszków głosi, że nie tylko się wcielają, ale w dodatku precyzyjnie w swoim rodzie.
„Jest wiele szlaków. Najważniejszym jest ten prowadzący do stania się prawdziwym ludzkim istnieniem, który już obrałeś. Dobrze to widzieć.”
Kopiący Ptak do Tańczącego z Wilkami
Rod znany był też jako Sud (sąd) na Bałkanach. Jego towarzyszkami miały być trzy rodzanice (sudenice), plecące wątki losu ludzkiego.
Święto jemu poświęcone wypada 23,26 lub 31 grudnia.
Świat miał stworzyć z trzech warstw – Prawi – ‘miejsca’ zasad, Jawii – ‘miejsca’ świadomości, spotkania w Przyrodzie i Nawii – ‘miejsca’ snów i nieświadomości (do zdobywania przez Jawię, według wskazań Prawii). Słowa ‘świadomość’ i ‘nieświadomość’ zostały wymyślone przez naszych XIX-to wiecznych filozofów tłumaczących Freuda. Pokryło się to z momentem zapomnienia Jawii i Nawii. Ludzka natura nie znosi pustki.
Jego ulubionym drzewem był dąb. Ponoć zasadził taki jeden ogromny, który korzeniami sięgał Nawii, Pień był oparciem dla Jawii, a Korona ozdobą Prawii.
Miał też stworzyć sobie innych bogów do pomocy, pierwszą – Ładę, jako ucieleśnienie woli, patronkę życia i dobroci. Za nią Swaroga – kowala, który połączył świat łańcuchem (przyczynowym?), zrodził trzecie pokolenie bogów, by na końcu Rod powołał do istnienia ludzi. Najsławniejszy syn Swarogowy to Swarożyc, czyli Słońce.
Rozdzielił też Prawdę od Krivdy, tworząc całe napięcie trudu dążenia do pierwszej, unikając drugiej.
„Rodowi i rodzanicom składano bezkrwawe ofiary w postaci chleba, miodu, sera i kaszy (kutii). Przed przystąpieniem do spożywania kutii, ojciec rodziny, który zastąpił rolę wołchwa lub żercy, rzucał pierwszą łyżkę w górę, do świętego kąta. Zwyczaj ten istnieje na Ukrainie po dziś dzień. Następnie rozpoczynano ucztę przy stole w kształcie trapezu. Po uczcie wygłasza prośby do Roda i rodzanic: „niech rodzi się wszystko dobre”.” – Na podstawie Łozko i Brucknera
Z biegiem czasu wg niektórych badaczy, wobec tępienia jego kultu, miał zmienić się w Domownika, siwobrodego dziadka, opiekuńczego ducha domu, który zawiadywał wszystkimi innymi niewidzialnymi pomocnikami w polu i w obejściu, ale sam z chałupy nosa nie wyściubiał. Zamieszkiwał z żoną Domowichą kąt przy piecu. Podobnie jak Rodowi, ofiarowywano mu miód i kutię.
Są też badacze, którzy twierdzą, że Rod jest omyłką powstałą w tłumaczeniu komentarzy do greckiej Biblii. Jednak z taką opinią wykluczają się pokuty nadawane przez popów opisane w penitencjałach św. Sawy Strożewskiego z XIII w.:
„Czy składałaś z babami ofiary Bogu obmierzłe, czy modliłaś się do wił, lub czyś na cześć Roda i rodzanic, i Peruna i Chorsa i Mokoszy piła i jadła: trzy lata postu z pokłonami.”
Kiedy Jahwe wyparł go z roli Stwórcy, zachował się jeszcze jako patron płodności i ciągłości rodu, przez co był szczególnie czczony przez kobiety.
Szczątki jego kultu przetrwały do XIX w.
Nie miał przedstawień figuralnych. Cały świat był jego dziełem, więc można było zwracać się do niego z każdego miejsca. Ponoć raz pojawił się wśród ludzi jako siwy starzec, ale poza tym miał ingerować bardzo rzadko. Chodzą echa, jakby raz też miał przybrać postać bociana.
Jego symbolem była:
tzw.:
Rozeta Karpacka
Znana na całej Naszości. Namiętnie ryta, malowana, tkana na wszystkim. Od misek, przez skrzynie, głownie toporków, krokwie, gęśle, części wozów, okiennice, po makatki i łopatki przęślicy.
Środek Kwiatu Życia. Figura należąca do tzw. świętej geometrii, występująca w wielu kulturach i różnych czasach, ale z tego co wiem, nigdzie w takiej ilości i żywo do dziś jak między Odrą a Uralem. Składa się z 37 jednakowych kół nakładanych tak, że środek następnego wypada na obwodzie poprzedniego. Żeby go otrzymać: po narysowaniu pierwszego, drugie zaczynamy w dowolnym miejscu obwodu, utrzymując ten sam promień, trzecie w jednym z dwóch miejsc przecięcia i tak, aż do siódmego, które zamyka okrąg z kół wokół pierwszego. Ta figura nazywana jest Nasieniem Życia / Wzorem Rodzaju, jako że pierwsze koło, zawiera już w sobie cały wzór, który dalej będzie tylko powielany (być może źródło metafory o siedmiu dniach stworzenia i wzór dla siedmiu powłok elektronowych). Figurę, którą otrzyma się po usunięciu części obwodów wchodzących do środka siedmiu okręgów nazywa się Jajem Życia i ma symbolizować podział komórkowy – faktycznie jest podobna do pączkującego zarodka. Przecięcie tylko dwóch pierwszych kół tworzy figurę „rybi pęcherz”, a po dodaniu równych, krótkich wycinków obwodu obu kół z jednej strony otrzymujemy chrześcijańską rybę. Jeśli poprowadzimy linie: między punktami przecięcia obu kół i drugą, między szczytami pęcherza, otrzymamy krzyż, który ma symbolizować wzór fali elektromagnetycznej (elektryczna prostopadła do magnetycznej).
W miarę rysowania dalszych obwodów można otrzymać Drzewo Życia, wykorzystywane w Kabale i Owoc Życia – podobny do płatku śniegu. Jeśli połączymy wszystkie środki okręgów, otrzymamy Sześcian Metatrona, czyli taki, który zawiera rysunek wszystkich brył platońskich.
Związek z falą jest dużo głębszy. Wg. dr Roberta Moona i paru innych badaczy, układ protonów w jądrze każdego pierwiastka stanowi wspomniane pięć wielościanów foremnych. Protony nie są tak naprawdę cząstkami, ale wierzchołkami geometrii fal energii. Podobnie jak piasek, który wysypiemy na tacce nad głośnikiem i poddamy odpowiednim częstotliwościom (co opisuje cymantyka) – układa się w przeróżne, przemyślane wzory, tak i sama energia, poddana podstawowym częstotliwościom układa się w stabilne struktury, które nazywamy materią, a w pomniejszeniu stanowi kombinację czworościanu, sześcianu, ośmiościanu, dwunastościanu i dwudziestościanu.
Same koła są symbolem sfer. Stworzenie naszego świata miało zacząć się od scalonej, samoświadomej istoty, która znalazła się sam na sam z pramacierzą, która jest reaktywna na psychikę. Pierwszy ruch w kategoriach geometrycznych był decyzją samoustanowienia i równomiernego rozszerzenia się – sferą. Drugi – przemieszczeniem na krawędź sfery i powtórzeniem działania. Trzeci – przemieszczeniem się na jeden z dwóch punktów styku i kolejnym powtórzeniem. Taki ruch odbywał się, aż do decyzji o uwieńczeniu i samoograniczeniu. Sposób przemieszczania się Istoty w płaszczyźnie to spirala / ruch wirowy, które są częstym motywem w mitach o stworzeniu świata.
Łącząc odpowiednie punkty Kwiatu Życia otrzymamy:
- chrześcijański Krzyż i Rybę
- judaistyczne Drzewo Życia i Gwiazdę Dawida
- celtycką Spiralę
- hinduistyczną Sri Yantrę
- chińskie Yin i Yang
W sferze moralności, to świetnie pokazuje, że dobro i zło mają to samo źródło – nasz wybór. Jeśli Stwórcę weźmiemy za wzór zachowania, powinniśmy każdym czynem samostanowić się i samoograniczać, wytwarzając równowagę między zamiarem, a wykonaniem. Etyka wywiedziona z geometrii jak chciał Spinoza.
Posiadając wiedzę, która stoi za Symbolem, można tworzyć dziesiątki kultów, wyzyskujących obrazowanie izolowanych fragmentów rzeczywistości i podawać się za jedyną drogę do Boga.
Sfery mogą też symbolizować równoległe światy, których serca / środki – istoty świadome są połączone, razem tworzących Wszechświat. Z ludzi, którzy praktycznie wyznają wiedzę o takim stanie rzeczy znam jedno plemię amazońskie, które uważa, że każda żywa istota jest podzielona na wiele światów – duchy drzew w tym, w innym są ludźmi i fizyków kwantowych, na których bazie odkryć, pewni przedsiębiorcy budują komputer kwantowy do przeszukiwania równoległych rzeczywistości, czym chwalą się na TED Talks. Inny filozof polski, upatrywał połączenia się z resztą siebie w świadomym śnie, który powstaje naturalnie, kiedy wypracujemy zgodność, myśli, słowa i działania (ja bym dodał: i uczucia), w zgodzie z prawem naturalnym, altruizmem i uczciwym trudem.
Obleczenie świadomości swoich dzieci w ustabilizowaną energię miało być torem treningowym.
Powiedzenie „Gość w dom, Bóg w dom.” nie odnosi się do specjalnej obecności Stwórcy, bo nie tylko gość jest jego emanacją. Odnosi się ono do wyższego ja, boskiej natury, którą każda żywa istota ma w sobie, a człowiek jest jej najbardziej świadomy. Przypomina, żeby traktować się z szacunkiem, ze względu na potencjalność jaka w nas drzemie. Droga od człowieka do Boga jest podobna drodze dziecka do dorosłego. Bóg jest określeniem rodzajowym, a nie nazwą własną. Bóg to po prostu prawdziwy homo sapiens sapiens. Każde działanie o rzeczywistych skutkach, którego zasad nie rozumiemy wytwarza wrażenie, które nazywamy magią. Dla nas telepatia szamanów amazońskich jest magią, dla nich wysyłanie emaili (chociaż myślę, że to drugie, dla większości to też magia).
Do scalenia wiedzie przetkanie serca i synchronizacja go z rozumem. Każda wiadomość, wrażenie, musi być obrobione przez serce i to jest największa trudność, bo więcej odwagi wymaga niż skomplikowanych trików. Wszelkie używki i nałogi zniekształcają uczucia, tłumią sprzeciw (żal, smutek, ‘nie’) i rozmglają rozum, przez co pierwszym krokiem powinno być pozbycie się ich.
Rozumowanie jest proste, trudne jest czucie zdarzeń niezgodnych z pragnieniem.
Co do samego znaku: u nas powszechnie wierzono, że zapewnia pomyślność, chroni jedzenie przed zepsuciem, odpędza choroby. Współcześnie dodaje się do tego wiarę w właściwości odpromiennika. Do dziś górale ryją go na belkach stropowych. Znany był Gotom (skrzynie) i kulturze przeworskiej (metalowe klamry pasów).
Obwiedziony kołem, albo dwoma jest Kwiatem Śmierci – przepływ działania jest odcięty.
“Kultura ludowa Słowian” Kazimierz Moszyński
Muzeum Regionalne w Sanoku
Co Pan na to?
„Świtało. Jeszcze gąszcz czernił się w gaju.
Z pokaźnym miechem Pan wyszedł z półmroku
I wszedł na czyste pole pod osiką,
Skąd głośnym śmiechem ogłosił się wokół.”
Vladimir Vidrić, Poranek, tłum. Aleksander Rymkiewicz
„Wszelkie zresztą tańce dzięki podkreślonej przed chwilą potędze, z jaką oddziałują na człowieka, zdolne są wywołać w nim prawdziwe psychiczne burze; jak więc tańce erotyczne prowadzą niekiedy do orgii, a religijne do ekstaz, unii z bóstwem i stanów wieszczych, tak znów bojowe wyzwalają w uczestnikach tyle dzikości, że powodować mogą i powodują niezamierzone krwawe starcia, podczas których padają ranni, a nawet zabici. W bojowych co prawda tańcach do sugestywnych gestów w szczególnie wysokim nieraz stopniu dołącza się tchnąca grozą mimika; jak dobrze wiemy, twarze tancerzy raz po raz kurczy w takich wypadkach ostry grymas, spośród warg wybłyskują im kły, pierś wzdyma się od szaleńczych okrzyków…
Wszystko to podnieca tańczących jeszcze bardziej; afekty zaś, owładające nimi, z łatwością udzielają się widzom, i najmniejsza iskra spowodować może krwawy wybuch; w podobnych bowiem tańcach znajduje otwarty, entuzjastyczny wyraz czysty, wyzwolony z powszednich swych więzów żywioł dzikości; niesiony na przenikliwych falach rytmu, wstrząsa on całym jestestwem i budzi zupełne, wyzywające śmierć zapamiętanie. Nie darmo niektóre z ludów egzotycznych używają takich pląsów jako wstępnego przygotowania do walki z wrogiem. ” (Kazimierz Moszyński, Kultura Ludowa Słowian)
„Nie tylko wilkowi, lecz i niedźwiedziowi – zapewne dzięki jego wielkiej sile – przypisuje lud władzę odwracania czy odpędzania zła. Tu leżą może po części najgłębsze przyczyny szeroko rozpowszechnionego zwyczaju oprowadzania niedźwiedzi po siołach i obejściach, znanego (tubylcom Syberji oraz) Słowianom. Najnaiwniej zdradza pogląd na apotropeiczną moc niedźwiedzia cimny wieśniak białoruski, powiadając, że (…) („niedźwiedź jest mocniejszy od czarta, więc czart się go boi i, gdy dostrzeże, ucieka jak może)”. Gdzie – mówią Białorusini – przebywa w chacie czy na obejściu złe, albo gdzie one są zaczarowane, a przejdzie tamtędy niedźwiedź, to już żadne czary nie zaszkodzą. To też „jeżeli danemu domowi nie powodzi się, np. chorują w nim często, albo bydło zdycha, lub pola nie rodzą (…), to jak tylko przejdzie niedźwiednik z niedźwiedziem, trzeba mu dać cokolwiek i poprosić, by wprowadził niedźwiedzia do chaty i posadził w honorowym kącie (t. zn. gdzie stoi stół i wiszą obrazy świętych); należy też poczęstować, nie żałując, gorzałką, miodem, serem, masłem i jajecznicą. Poczem trzeba poprosić niedźwiednika, aby kazał niedźwiedziowi pokłonić się wszystkim domownikom i aby oprowadził go po wszystkich oborach czy chlewach; tedy od tej pory już żadne czary nie zaszkodzą”. Na podobnych przesłankach zasadza się znaczna rola niedźwiedzia w terapji, szeroko znana dawniej u Słowian północnych i południowych. Chory kładł się na ziemi, a niedźwiedź musiał przezeń przejść lub nadepnąć na niego kilkakroć i w ten sposób – dosłownie – wypłoszyć chorobę z ciała. Także podkadzanie szerścią niedźwiedzią miało bardzo pomagać chorym, a brzemienne kobiety uwalniało od napastowania przez demony. W związku z pewną, jeśli rzec wolno, świętością czy raczej „czystością” niedźwiedzia pozostaje wierzenie wielkoruskie, iż czarownicy nie mogą się przybierać na się postaci tego zwierzęcia. Bardzo zajmujący jest przesąd Bułgarów, wedle którego wiosną w dzień Zwiastowania N.M.P. niedźwiedź ma zwyczaj kąpać się w rzece; gdy zaś on się wykąpie, wtedy już i człowiek bezpiecznie może kąpieli używać, ponieważ (…) „woda już jest odwrócona”, tj. stała się już bezpieczna…” (jw., s.578-579)
„Wierzeniem, że niedźwiedź jest to człowiek w zwierzęcej skórze, uzasadniają Wielkorusini nie tylko fakt, iż zwierzę to rzadko napada i pożera ludzi, lecz gruntują też na niem pogląd, według którego ludzie nie powinni jadać niedźwiedziego mięsa.” (jw.)
„Dziś ogni czerwcowych, czyli sobótek, po górach w dobrach pobenedektyńskich nie palą. Wzbronili ich pewno zakonnicy, tamując nocne swawole, jak to uczynili proboszczowie w Goślicach pod Sandomierzem (1825 r.) i w Grocholicach pod Opatowem (1857 r.), którzy przez kilka lat wciąż noc świętojańską ze sługami kościelnymi na miejscu palenia sobótek przepędzali i wreszcie choć bliższych kościołowi parafian od tej zabawy odzwyczaili. W przyległych jednak wioskach, zwłaszcza w łańcuchu gór ku Łysicy, sobótki zawsze są obchodzone.” ks. Józef Gacki
Jeszcze mój ojciec jak do dziadków jeździł, widział w okolicach 22 czerwca jak po okolicznych górach „ludzie ognie palili”. Sam nie raz świętowałem Kupałę, jako żywy, choć nie w pełni rozumiany zwyczaj.
Myślę, że pogaństwo, czyli na poważnie branie ludzkich postaci wielu bóstw, było efektem upadku i schyłkową formacją duchową na naszych ziemiach. Że w zamiarze, wszelkie Swarogi, Mokosze i Trygławy, były metaforami dla dzieci, ważnych dla nas części i praw rzeczywistości, które jako zrodzone przez istotę świadomą, i posiadające również znaczenie moralne, były ubierane w najbliższą znaną formę twórczego ducha – ludzi.
Tak samo jak dziś metaforyzujemy uczniom atomy układem kulek.
W procesie tworzenia klas, prawdopodobnie starano się prawdziwą wiedzę usuwać i stopniowo zastępować ją tymi zinfantylizowanymi zamiennikami. Zupełnie zresztą jak dzisiaj, jeśli spojrzymy na ewolucję poziomu podręczników szkolnych czy gazet od międzywojnia.
Praktyczne wnioski
Obudźmy się już po tej zimie, ze snu tysiącletniego, z gawr swoich w końcu wyjdźmy na pola, do lasów, do psychoterapeutów, do bibliotek, na uniwersytety, na potańcówki, na wiece, do warsztatów, do biur, na strzelnice, do klubów szermierczych; ślijmy wici i zaprzyjaźnijmy się ze sobą.
Niech symbolem następnego roku będą te dwa ugrupowania:
Dziki Ruch Oporu
Kulturalny Ruch Oporu
Największym zagrożeniem nie jest dwutlenek węgla od którego tylko drzewa szybciej rosną, ani patogen, ale wszystkie szkodliwe substancje poza nimi, tlenki siarki, brom, aluminium, chlor, bpa itd.; smog elektromagnetyczny, zakłócający naturalne częstotliwości, szczególnie żywych komórek, które zmieniając prace produkują toksyny, wydalane są pod postacią białka z fragmentami DNA, co nazywamy wirusami; oraz brak wiedzy.
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!
Artykuł: Dziennikarz obywatelski
Przeczytaj trzecią część!
Spodobał Ci się nasz tekst? Zobacz nasze inne artykuły, również po angielsku i ukraińsku!
Przeczytaj również: „Zrodzeni do szabli” – recenzja filmu
Przeczytaj również: „Twin Peaks: do drzwi czerwonych zapukam” – relacja ze spektaklu
Przeczytaj również: Czym właściwie jest fotografika? – relacja z wystawy w krakowskim MuFo
Przeczytaj również: Katarzyna Grochola: od „Nigdy w życiu” do „Ja wam pokażę”
Przeczytaj również: W zawieszeniu – recenzja spektaklu
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej