Skarby – to rzeczy wartościowe i drogocenne, ukryte bądź odnalezione; czasem namacalne, często wyobrażone, zawsze – niezwykle dla kogoś drogie. Skarby – to w końcu osoby bardzo przez kogoś kochane, po których została (nie)pamięć i pustka.
Najnowsza książka Patrycji Dołowy (Wydawnictwo Czarne) to zbiór historii, które tę pamięć starają się stworzyć z niepamięci. Tak chyba najtrafniej – choć może na pierwszy rzut oka chaotycznie – można określić zadanie, jakie postawiła przed sobą nie tylko autorka – nazwana w książce słusznie depozytariuszką opisywanych historii – lecz także jej bohaterowie. Jeśli jednak komuś słowo “skarby” mimowolnie kojarzy się z gorączką złota i schowaną w ziemi fortuną, to… również będzie miał słuszność. Skarby Patrycji Dołowy jest bowiem w istocie opowieścią o przedmiotach, przede wszystkim jednak – o związanych z nimi ludziach. I o tym, że przedmioty – choć przecież nadal są, gdy ludzi już nie ma – paradoksalnie nie mogą istnieć w oderwaniu od nich.
Chodzisz po mieście i potykasz się o rzeczy…
Skarby opowiadają o żydowskim złocie – o tym, które przez prawie osiemdziesiąt lat od zakończenia wojny zdążyło już niemal obrosnąć legendą. Sprawa żydowskich majątków jest w dzisiejszym świecie sprawą wciąż problematyczną i budzącą kontrowersje; jak zauważa jeden z bohaterów książki, “Holocaust jest wciąż tematem tabu, Żydzi są tematem tabu, a polowanie na żydowskie złoto jest tabu wewnątrz tabu”. Choć spisane w Skarbach historie zahaczają gdzieniegdzie o głośne sprawy związane z majątkami żydowskimi pozostawionymi w Polsce po wojnie – centralnymi punktami każdej z nich są jednak sprawy dużo cichsze i intymne. Te mniejsze, jak rodzinne pamiątki, listy czy pamiętniki – i te nieco większe, jak wszechobecne kamienne macewy. Niegdysiejszych właścicieli tych rzeczy poznajemy – przynajmniej w większości – z imienia i nazwiska, dowiadujemy się, jakie życie prowadzili przed wojną i jak potoczyły się ich drogi w trakcie lub po wojnie; wszystkie te informacje sprawiają, że każdy z przedmiotów i każda ze stojących za nimi historii nabierają w wyobraźni czytelnika namacalnych niemal kształtów. Autorka podąża śladem tych rzeczy, stanowiących namacalne ślady (często jedyne) po życiu, które już przeminęło. Przede wszystkim jednak uświadamia czytelnikowi wszechobecność owych pamiątek i to, jak nierozerwalnie związana pozostaje z nimi polska rzeczywistość, miejscami wciąż wybrukowana kamiennymi nagrobkami z nieistniejących już dziś żydowskich cmentarzy i posiadająca w ścianach dziury po mezuzach.
Skarby – strażnicy i poszukiwacze
Rzeczy te – choć niewątpliwie istotne – zdają się jednak stanowić pretekst do opowieści o ludziach. Dołowy w swoim – jak trafnie ujął to Rafał Hetman – “wielogłosowym reportażu” oddaje głos tym, którzy zajmują się poszukiwaniem i opieką nad pozostawionymi “bezpańsko” żydowskimi pamiątkami. Są to ludzie, którzy – bezinteresownie – poświęcają swój czas właśnie na zamienianie niepamięci w pamięć. Kolejnym głosem w Skarbach są natomiast historie ludzi, którzy tej pamięci (namacalnej i nie-) poszukują – potomkowie polskich Żydów dotkniętych traumą pokoleniową, starający się zapełnić “wielką pustkę po wielkiej katastrofie”. Dołowy w spotkaniach i rozmowach zarówno ze strażnikami, jak i poszukiwaczami żydowskiej pamięci szuka odpowiedzi na wiele istotnych pytań: skąd bierze się wszechobecna niepamięć? Czemu tak ważne jest zbieranie okruchów po życiu, które tutaj już dawno minęło? Dlaczego przeszliśmy do porządku dziennego nad ową wielką pustką, która pozostała po tamtych? I czym w ogóle jest ta pustka, którą odczuwają – i próbują zapełnić – następne pokolenia? Kolejne rozdziały Skarbów przybliżają nas do znalezienia odpowiedzi na owe pytania, choć w moim odczuciu – czytelnika spoza pokoleniowej traumy Holocaustu – nigdy w pełni. Patrycja Dołowy i jej rozmówcy poprzez dzielenie się swoimi doświadczeniami związanymi z poszukiwaniem i opieką nad żydowską pamięcią skłaniają jednak do tego, by poświęcić choć chwilę myśli o tysiącach wcale nie bezimiennych ludzi, których już nie ma – i o tysiącach rzeczy przez nich pozostawionych.
Współczesny kolaż o niewspółczesnym świecie
Po Skarby Patrycji Dołowy warto sięgnąć choćby dlatego, że przybliżają współczesnym problem tak bardzo – zdawałoby się – daleki od współczesności. Jak wspomniałam już wyżej, sprawy żydowskiego złota (i większości spraw związanych z polskimi Żydami) zdążyły już na przestrzeni lat obrosnąć swego rodzaju legendą, która dzisiaj może wydawać się czymś wyjętym niemalże z innej epoki. W książce Patrycji Dołowy zostajemy zderzeni z aktualnością opisywanego tematu – i to poprzez drobnostki, które w innej sytuacji wydawałyby się pewnie niewarte uwagi. Mamy zatem opowieści o rysowanych po wojnie mapach prowadzących do ukrytego żydowskiego skarbu – opowiadane autorce przez Skype’a. Mamy tu także spotkania, które mogły dojść do skutku dzięki wzajemnemu znalezieniu się nieznajomych sobie wcześniej ludzi na Facebooku lub spotkania, które do skutku dojść nie mogły przez szalejącą pandemię koronawirusa. Wszystkie te drobiazgi uświadamiają czytelnikowi, jak bardzo teraz dzieją się wszystkie te historie i w jak bardzo naszym świecie są one osadzone. Przede wszystkim jednak Skarby czyta się dobrze dlatego, że historie te prowadzone są przez autorkę w sposób naprawdę wciągający – pisarka postanowiła je sfragmentaryzować w taki sposób, że zebrane przez nią opowieści są rozbite na kawałki i pomieszane; przeplatając się między sobą, tworzą pozornie chaotyczny kolaż, który w ostateczności składa się jednak w rzeczową całość, pełną, wspólną historię. I to historię wciągającą niczym dobra powieść detektywistyczna – z tą różnicą, że przedstawieni w niej ludzie i przedmioty istnieją – bądź istnieli – naprawdę.
Recenzja: Aleksandra Mysłek
Lubisz książkowe recenzje?
Przeczytaj również: Opowieści ze świata Wiedźmina
Przeczytaj również: Katarzyna Berenika Miszczuk i jej najlepsze książki
Przeczytaj również: Polska kolonia na Madagaskarze? Sprawdź!