Strachy, upiory, czarownice, czaszki, trupy… wszędzie. Na wystawie „Opowieści okrutne. Aleksandra Waliszewska i symbolizm Wschodu i Północy” (3 VI – 2 X 2022) nie ma chyba ani jednego dzieła, na które patrzyłoby się spokojnie. Biała, obszerna przestrzeń w Muzeum Sztuki Nowoczesnej zabiera nas w świat koszmarów, o których już – jak się zdawało – zapomnieliśmy. Miejsce symbolizmu było już od dawna w lamusie. Skąd wynika jego renesans? Czy znowu pogrążamy się w dekadencji?
Kuratorki wystawy (Alison M. Gingeras i Natalia Sielewicz) chciały umieścić twórczość Waliszewskiej – artystki stroniącej od galerii i instytucjonalnej sztuki – wśród malarzy z przełomu XIX i XX wieku, pochodzących (co ważne!) z peryferii: Polski, Litwy, Estonii i Czech. Dzięki temu patrzymy na sztukę Waliszewskiej inaczej, nie tylko jako element współczesnej kultury popularnej, lecz także szerzej, jako kontynuację tradycji folklorystycznych, ludowych, baśniowych… tym bardziej, że Waliszewska po baśniowe inspiracje nie musi sięgać to artystów sprzed stu lat i z zagranicy. Jej prababcia, Kazimiera Dębska, sama baśnie pisała. Ten matrylinearny rodowód Waliszewskiej (jej babcią była Anna Dębska, a matką jest Joanna Waliszewska, rzeźbiarki), rzadki w sztuce (i nie tylko) ciekawie współgra z dziełami artystów pochodzących z krajów poza głównym nurtem sztuki. W pewnym sensie to wystawa bardzo kameralna, pozbawiona wielkich nazwisk, można wręcz powiedzieć: z opowieścią toczącą się w wiejskiej chacie. Ale, no właśnie, tylko w pewnym, bo tematyka dzieł prezentowanych na wystawie jest niepokojąca, wręcz opresyjna. Mnie samej, przy którymś już obrazie przedstawiającym deformację, upiory i okrucieństwo, zrobiło się słabo… Czy nie taki bywa dzisiejszy świat? Po latach spokoju i wzrostu mierzymy się z powrotem historii: pandemią, coraz głębszym kryzysem klimatycznym i wojną za naszymi granicami. Może dlatego tego rodzaju sztuka, dekadencka i przepełniona niepewnością i niepokojem, dziś wraca i znów na nas oddziałuje?
Innym ważnym kontekstem wystawy są drewniane figury dewocyjne, zazwyczaj wykonywane anonimowo. Taki rodzaj sztuki, który w głównym nurcie zanikł razem ze średniowieczem, w sztuce ludowej przetrwał do dzisiaj. Sięganie do folkloru i kultury ludowej to kolejny motyw już – zdawałoby się – odesłany do lamusa razem z balladami i weselami. Jednak dziś przeżywa on swój renesans: ukazują się przecież powieści, rozprawy historyczne, eseje.
Ta swoista refleksyjność jest chyba najważniejsza na tej wystawie. Oglądanie kobiet-chimer i drewnianych Chrystusów w muzeum sztuki – bądź co bądź – nowoczesnej tworzy dysonans, nawet jeśli pojawiają się one jako kontekst dla artystki współczesnej (chociaż Waliszewska jest gdzieś obok nurtów dzisiejszej sztuki), tym bardziej że stanowią około połowy wszystkich prezentowanych dzieł. Powracanie do minionej epoki zazwyczaj wynika z niedostatków i zmian współczesności. To truizm, ale warto, byśmy o nim pamiętali i podczas wizyty na wystawie zastanowili się, skąd dziś potrzeba odkurzania takiej sztuki.
Relacja: Aleksandra Zenowicz
Foto: FB Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Spodobała ci się wystawa Opowieści okrutne. Aleksandra Waliszewska i symbolizm Wschodu i Północy? Zobacz nasze inne artykuły!
Przeczytaj również: Stan rzeczy – relacja z wystawy
Przeczytaj również: Wystawa “ZEW” – w poszukiwaniu siebie
Przeczytaj również: Bruno Grigori – pisarz, dziennikarz oraz projektant gier
Przeczytaj również: Nie tylko Konopnicka – projekt promujący kobiety w literaturze!
Znajdź ciekawe koncerty w naszej