Piękna polska jesień trwająca zawrotne dwa tygodnie powoli pakuje walizki. Teraz nadchodzi czas na maratony horrorów i koncerty poezji śpiewanej. Niezmiennie swoje kroki kieruję do kina, żeby schować się za ekranem jak ćma i w sprzyjających warunkach doczekać pierwszych powiewów ciepłego wiosennego wiatru. Zanim jednak na dobre zniknę, zatracając się w błogiej hibernacji, przygotowałam swoim czytelnikom specjalny, sezonowy przegląd premier kinowych. Jest w nim wszystko – od ambitnych polskich dramatów obyczajowych po kręcone na kolanie horrory klasy B. Mam nadzieję, że podobnie jak ja darzycie trudnym do zrozumienia uczuciem wszystko, co tak tandetne, że aż pocieszne, albowiem tej jesieni zdecydowanie mamy w czym wybierać i przebierać!
Dziary, gadzie i skejterzy
Do współczesnych polskich filmów podchodzę bardzo sceptycznie. Staram się trzymać do nich dystans i chętniej wracam do dobrze znanych klasyków. Wrooklyn Zoo jednak wzbudza we mnie masochistyczną ciekawość, której zapewne pożałuję. Burzliwy wycinek z życia Kosy, młodego skejtera o wyjątkowo bogatym życiu wewnętrznym, przyciąga kolorami, specyficzną muzyką i nagromadzeniem wątków, które w polskiej kinematografii uchodzą za elitarne. Wśród wszystkich filmowych pułapek czyhających na reżyserów, najbardziej niepokoi mnie fetyszyzacja mniejszości romskiej (wybranka Kosy należy do tej społeczności). Czy mamy spodziewać się wróżenia z ręki i kryształowych kul? Jeśli tak, moja wizyta w kinie z pewnością nie będzie należała do najdłuższych. Pomimo dość krytycznych opinii wygłaszanych na temat Wrooklyn Zoo przez recenzentów, zamierzam zmierzyć się z własnymi strachami i zobaczyć film Krzysztofa Skoniecznego już w dniu premiery, czyli 18 października.
Straszno czy śmieszno?
Ostatnio cierpliwość widzów horrorów była testowana na różne sposoby. Trzeci kwartał tego roku nie zaskakuje. Jałowa groza będąca tyglem mielącym do znudzenia tematy egzorcyzmów, krwiożerczych bestii i opętanych dziewcząt sprawiła, że w pewnym momencie przestałam nawet oglądać horrory w kinie. Teraz fanów gatunku czeka albo okołohallowenowe odrodzenie, albo druzgocąca porażka. Na scenę polską już 31 października wkroczy zespół starszych panów do zadań specjalnych – bohaterów filmu Cisza nocna. Lucjan (Maciej Damięcki) zajmujący się przez całe życie aktorstwem zostaje oddany przez syna do domu opieki, w którym wkrótce zaczynają go nawiedzać przerażające wizje. Pensjonariusze umierają, a mężczyzna postanawia zmierzyć się nie tylko z własnym strachem, ale także z realnym zagrożeniem czyhającym na innych mieszkańców pozornie sielankowej rezydencji.
Nieco mniejsze nadzieje żywię w stosunku do Demona, australijskiego horroru będącego w mojej opinii zlepkiem mainstreamowych straszaków. Prawie tak samo źle zapowiada się Złowrogi – film o opętanym przez istotę z piekła rodem więźniu, który niczym wiedźmy z Makbeta przepowiada swojemu psychologowi nadchodzące makabryczne wydarzenia. Zestawienie zamykają horrory, które będziemy mieli okazję obejrzeć w listopadzie – Nieumarli (znowu mózgożerne zombie, ale w norweskim wydaniu) oraz Heretic (ostrzeżenie przed pukaniem do obcych domów w celu ewangelizacji lokatorów). W żaden sposób nie czuję się usatysfakcjonowana.
Wszystkie skrywane fantazje
The Shrouds – francusko-kanadyjski film z pogranicza science fiction i thrillera może wydać się interesujący sporej grupie widzów. Opowieść o ekscentrycznym biznesmenie, który inwestuje majątek w urządzenie do komunikacji ze zmarłymi, kusi swoją oryginalnością i dystopijnością, co idealnie zgrywa się z aurą późnej jesieni. Jeśli reżyser w porę zrozumie, że w tworzonym przez niego gatunku liczba efektów specjalnych musi iść w parze z ich jakością, mamy szansę na przyjemny, ale jednocześnie dający do myślenia seans. Filmy przedstawiające romans człowieka z technologią często przecież wywołują w widzach pytania o ludzką moralność i konstrukcję zbiorowej psychiki społeczeństwa.
Na przeciwstawnym biegunie majaczy nieśmiało Koński ogon – polski dramat obyczajowy, który na Filmwebie uzyskał dramatyczną ocenę 1,6 punktu na 10. Według opisu festiwalowego miał być awangardowy, oniryczny i odważny, a według ocen krytyków – jest pretensjonalny i pejoratywnie alegoryczny. Polskie kino awangardowe już było, a teraz obserwujemy tylko przedśmiertne podrygi.
Ulica japońskiej wiśni
Kultura japońska przeżywa w Polsce swój złoty okres. Czytelnicy chętnie sięgają po książki wydawane przez Tajfuny, a cosplayerzy przebierają się za ulubione postacie z japońskich komiksów. Nie dziwi więc, że także kino z krainy kwitnącej wiśni staje się coraz bardziej popularne. Zła nie ma opowiada historie, do których w Europie zdążyliśmy przywyknąć, ale dodaje do nich azjatycką świeżość i nostalgię. Główny bohater filmu – Takumi – mieszka ze swoją córką w lesie nieopodal Tokio. Codzienne spokojne życie małej rodziny zostaje jednak zburzone przez śmiałe plany żądnych zysku deweloperów, szukających atrakcyjnych przestrzeni inwestycyjnych. Opór społeczności, niepokój i coraz większa presja nakładana przez korporację odbierają ludziom wszystko, co przez długie lata budowali. Zła nie ma to opowieść, na której przedstawienie jako ludzie dajemy sobie ciche przyzwolenie. Zmęczeni wielkomiejskim znojem i brudem mamy ochotę uciekać na wieś, do lasu, w góry. Jak z omówieniem tego problemu poradzili sobie Japończycy? Dowiemy się już 15 listopada.
Systematycznie od końca października jako widzowie i konsumenci będziemy wpychani w szpony bylejakich komedii romantycznych ze świąteczną scenografią. Nie ukrywam – wszystkich nas to zaboli estetycznie. Zanim jednak kiczowate filmy o kolejnym gwiazdkowym cudzie sprawią, że zamienimy się w Grincha, skorzystajmy z nadchodzących jesiennych premier kinowych.
Zestawienie i grafikę przygotowała Aleksandra Murat
Spodobał Ci się nasz artykuł? Sprawdź inne filmowe recenzje!
Przeczytaj również: Substancja – recenzja filmu Coralie Fargaet
Przeczytaj również: Nadzieja umiera ostatnia… Recenzja filmu Grobowiec Świetlików
Przeczytaj również: The Royal Hotel – recenzja!
Przeczytaj również: Przed wschodem słońca – recenzja filmu
Przeczytaj również: “Rumunia. Albastru, ciorba i wino” – recenzja. Rumunia, jakiej nie znacie
Przeczytaj również: Jakie wspomnienie chciałbyś przeżyć jeszcze raz? Recenzja książki “Fotograf utraconych wspomnień”
Przeczytaj również: Zanim zniknęli – czy słuchamy jeszcze tych artystów?
Nic dla Ciebie? Wybierz, co chcesz przeczytać!
✨ recenzje książek
✨ recenzje filmów
✨ recenzje płyt
✨ relacje ze spektakli teatralnych
✨ artykuły o sztuce
✨ recenzje komiksów
✨ nowinki technologiczne
Ucz się z nami! Poczytaj o kulturze w obcym języku:
✨ angielski
✨ francuski
✨ niemiecki
✨ ukraiński