Formacja Depeche Mode po sześciu latach powraca z nową premierową płytą pt: „Memento Mori”. Prace nad albumem trwały od 2019 roku, by ostatecznie zostać ukończone trzy lata później. Na krążek angielskiej formacji finalnie złożyło się dwanaście nowych kompozycji. Czy są udane? Odpowiemy dziś Wam na te i inne pytania.
Trudy i przeszkody poprzedzające premierę płyty
Początkowo angielskiej formacji nic nie stawało na przeszkodzie, by sprawnie nagrać nowy album. Po odbyciu trasy koncertowej „Global Spirit Tour” w 2018 roku Depesze skupili się na pracy nad nowym krążkiem. Tak więc już dwanaście miesięcy później zespół zaczął tworzyć świeże kompozycje. Niestety, w 2020 roku jak wiemy wszyscy, cały świat mierzył się z pandemią koronawirusa, co znacząco spowolniło pracę nad płytą. Ta okoliczność spowodowała zastój nad materiałem lecz nie nad funkcjonowaniem zespołu w ogóle, który zajął się promocją nowej koncertowej płyty „Live Spirits Soundtrack” oraz świętował 30-lecie krążka „Violator”. Po uporaniu się z pandemią w 2021 roku sesje nagraniowe zostały wznowione i album miał powstać niebawem. Niestety rok później zmarł Andrew Fletcher, klawiszowiec Depeche Mode. To sprawiło, że nie tylko pod znakiem zapytania stanęły prace nad krążkiem, ale i kontynuacja działalności zespołu. Odpowiedzi na te pytania poznaliśmy później na facebookowym profilu formacji, która zamieściła zdjęcie ze studia nagraniowego informując, że kończą pracę nad nowym albumem. Parę miesięcy później, a dokładniej 4 października zespół zwołał konferencje prasową w Berlinie. Na niej formacja ogłosiła tytuł i przybliżoną datę premiery płyty oraz trasę koncertową, na którą ponownie wyruszą po ponad pięciu latach.
Promocja płyty w mediach i w singlach
Zespół najnowszą płytę promuje dwoma singlami „Ghosts Again” i „My Cosmos Is Mine”. Gahan w tym utworze śpiewa o śmierci i ulotności. Na plus niewątpliwie można zaliczyć nieco chóralny pogłos Gora, który ma miejsce w refrenie. Mroczny z charakterystyczną sekwencją akordów utwór fani kapeli przyjęli dobrze, lecz przed nim miała miejsce promocyjna wpadka, którą warto odnotować. Zespół promując ten utwór, zapowiedział go odliczaniem, które miało zwiastować nadejście nowego utworu. Niestety, ku rozczarowaniu sympatyków angielskiej formacji, gdy odliczanie dobiegło końca, zostało zapowiedziane kolejne, co przesunęło ukazanie się premierowej piosenki. „Ghosts Again” jest trwale promowany przez zespół w mediach i wywiadach, stając się najbardziej popularną piosenką z tej płyty. Niewątpliwie będzie stanowić on trzon nowej playlisty w nadchodzącym tournée.
Drugim singlem jest piosenka „My Cosmos Is Mine”. Muzyka skomponowana do piosenki brzmi mechanicznie, a głos Dave’a na jej tle jest bardziej słyszalny sprawiając wrażenie echa. Utwór jest jednostajnie spokojny i wycofany w stosunku do pierwszego singla. I tutaj muszę uczciwie przyznać, przy pierwszym odsłuchaniu apetyt wzrósł mi w miarę jedzenia i oczekiwałem, że następne kawałki będą lepsze. Niemniej zespół za tę piosenkę nie powinien się wstydzić. Jest ona poprawna, jednak nie brzmi “singlowo” ani na tyle charakterystycznie, by promować nią nowo opublikowaną płytę.
Mrok w dwunastu smakach
Depeche Mode w wydaniu „Memento Mori” stawia na mrok mniej lub bardziej w każdej z nowo opublikowanych kompozycji. Słucha się ich zaskakująco dobrze, płyta jest spięta tak, by wprowadzić słuchacza w odpowiedni klimat i jej się to udało. Piosenka, która mnie osobiście zaskoczyła to „People Are Good”. Charakterystyczna elektroniczna sekwencja tego utworu przywodzi mi na myśl powrót do synthpopowych korzeni. Mianowicie jest ona bardzo podobna do utworu formacji Kraftwerk „Computer World”. Ostatni kawałek z płyty „Speak To Me” spina całość w jedną zgrabną klamrę kompozycyjną. Słyszymy w niej praktycznie tylko spokojną elektronikę na tle głosu wokalisty i trzeba przyznać, że pomysł na tę kompozycję się udał. Ciekawym doświadczeniem była piosenka „Never Let Me Go”. Muzyka w tym utworze nie jest typowo depechowa, rzekłbym nawet, że bardziej przypomina post-punkowe klimaty. Niemniej jest to miła odmiana i jestem zadowolony, że znalazła się ona na tej płycie.
Niezwykle udany powrót po długiej przerwie
Depeche Mode wyjątkowo długo kazał nam czekać na kolejny nowy materiał i te wyczekiwanie się opłaciło. Angielska formacja może dopisać na swoje konto kolejny dobrze brzmiący album. Jest to krążek zaskakująco udany i jest to jedna z najlepszych płyt zespołu od czasu wydania „Playing The Angel”. Oczekiwania fanów z pewnością zostały spełnione, a i także nowi słuchacze mogą być tą płytą zaintrygowani. Jeśli miałbym się sugerować tym krążkiem i na jego podstawie ocenić w jakiej formie koncertowej jest zespół, to jestem dobrej myśli, bo czekają na nas wyjątkowo udane koncerty, czego fanom kapeli życzę.
Recenzja: Piotr Czarkowski
Zdjęcia: Facebook Depeche Mode
Spodobał Ci się nasza recenzja płyty Depeche Mode Memento Mori? Check out our other articles in english i українська!
Przeczytaj również: “Daisy Jones and The Six” – jak powstała płyta “Aurora”?
Przeczytaj również: Porcupine Tree – relacja z koncertuć
Przeczytaj również: Irena Santor – bursztyn polskiej estrady
Przeczytaj również: “Wuthering Heights” Kate Bush – recenzja płyty
Przeczytaj również: Kiss – krótka historia zespołu
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej