W trakcie przechadzki w Muzeum Narodowym w Lublinie, moją uwagę szczególnie zwrócił jeden obraz. W sumie nie od początku – owszem był piękny i jego kontrast rzucił mi się w oczy, lecz zaczęłam się mu głębiej przypatrywać i dostrzegać więcej rzeczy, dopiero gdy przeczytałam noszony przez niego tytuł: „Czarne myśli o białych kwiatach”.
Dzieło to zostało namalowane przez Adama Bunscha, polskiego malarza i jednocześnie pedagoga – może stąd tak ciekawa tematyka i działanie na naszych emocjach. „Czarne myśli o białych kwiatach” to stworzony w 1922 roku obraz olejny utrzymywany w młodopolskiej stylistyce. Na pierwszy rzut oka przedstawia malarza wykonującego portret pozującej mu dziewczynki w sukience, siedzącej wśród kwiatów. Za plecami mężczyzny znajduje się przechodzące w sufit, bardzo wysokie okno, z którego zwisają różne tkaniny. Kolorystyka obrazu utrzymywana jest w tonach zieleni, lecz dziewczynka jest otoczona bielą, a malarz czernią – stąd kontrast, o którym wcześniej wspomniałam.
Dopiero później dostrzegłam dziwne cienie za oknem, wydające się być ludźmi o ciemnych obliczach, próbującymi dostać się do środka pracowni malarskiej – ten aspekt dodaje do obrazu nieco grozy, jakby coś czyhało na spokój i piękno chwili. W pierwszym momencie pomyślałam, że obraz porusza jakiś temat społeczno-polityczny, przedstawiając szlachtę przyjemnie spędzającą czas w domu, podczas gdy na zewnątrz głodują i męczą się ludzie z niższej klasy. Autor jednak nazwał dzieło „Czarne myśli o białych kwiatach” – ponownie skupiając się więc na kolorach, które wymienił w tytule, warto zauważyć, że zarówno malarz jak i postacie na zewnątrz są przedstawione w ciemnych barwach. Wydaje mi się, że Bunsch chciał pokazać w ten sposób, że osoba malująca portret dziewczynki próbuje skupić się na pięknie, ale do jego głowy próbują się dostać czarne myśli (bo przecież okno i postacie znajdują się za plecami malarza) – rzeczy, o których albo nie chce, albo nie powinien myśleć w danym momencie. Może autor chciał ukazać momenty, kiedy smutek, zło oraz zmartwienia chcą zakłócić nasz spokój, dobijając się do naszych okien, gdy my nie chcemy ich słyszeć.
Obraz ten bardzo mi się spodobał, ponieważ uwielbiam, kiedy autor uwzględnia w swoim dziele jakąś przenośnię – niewiadomą, którą my chcemy później interpretować. Uważam, że w pewnym sensie właśnie te niewiadome oraz metafory czynią sztukę, sztuką. Wtedy, kiedy dzieło kryję jakąś tajemnicę, wiemy, że autor włożył w nie swoje uczucia i duszę. Przez to, że każdy z nas czuje coś innego, jest innym człowiekiem i odbiera dzieła na swój własny sposób – tak samo jest z obrazem „Czarne myśli o białych kwiatach” Bunscha.
Jeżeli chcecie zobaczyć go na własne oczy – ten i inne cudowne obrazy można znaleźć w Muzeum Narodowym w Lublinie.
Zdjęcie: Jula Bręk