Co się wydarzyło w Warszawie dwadzieścia trzydzieści? Recenzja Człowieka z magicznym pudełkiem.
W filmie Bodo Koxa przeszłość i przyszłość splatają się w misterny, nierozerwalny węzeł. Dystopijnej Polsce ubranej w kostium science ficton jedynie pozornie daleko do teraźniejszości – wszak podziały społeczne, walka o zysk i wyścig szczurów już dawno spowiły współczesność gęstą mgłą. A uczucia? W tej pełnej delikatności i staroświeckiego romantyzmu historii tylko miłość jest w stanie rozgonić ciemne skłębione zasłony.
Podróż w czasie
Tłem romansu jest Warszawa w 2030 roku. Miasto z przyszłości nijak nie odzwierciedla optymistycznych prognoz zwolenników rozwoju technologii, przypomina krajobraz po apokalipsie. Spowitą smogiem stolicę rozświetlają tylko zimne białe żarówki i wszędobylskie nachalne reklamy. Anonimowe obojętne postacie przemierzają betonowe ulice. Więzi międzyludzkie i uczucia należą do przeszłości, podobnie jak opustoszałe stare kamienice sąsiadujące z surowymi nowoczesnymi drapaczami chmur. W korporacji ulokowanej w jednym z wieżowców jako sprzątacz zatrudnia się Adam (Piotr Polak), marzyciel i romantyk, z niejasnych powodów pozbawiony wspomnień przez władzę. Spotyka Gorię (Olga Bołądź) wyzywającą i bezczelną członkinię zarządu firmy. Uczucie, które pomimo różnicy pozycji społecznej połączy bohaterów, pozwoli im uciec od nudy i pustki zmechanizowanej rzeczywistości. Kochankowie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji jakie będzie miało odnalezienie przez Adama starego radioodbiornika umożliwiającego podróże w czasie.
Bodo Kox po bardzo dobrze przyjętej Dziewczynie z szafy (2012) kolejny raz ukazuje wyalienowanych, samotnych bohaterów, którzy nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie, W wizji przyszłości zaproponowanej przez reżysera nie ma miejsca dla indywidualizmu i niezależności. System polityczny w roku 2030 niebezpiecznie przypomina okres stalinizmu. Internet objęty jest cenzurą, władza obserwuje każdy ruch obywateli, a po ulicach krążą patrole policyjne. Karą za niesubordynację jest między innymi wyczyszczenie pamięci i pozbawienie tożsamości. Wszystkie ślady historii miasta zostały zniszczone, pozostaje tylko górujący nad miastem Pałac Kultury. Karmieni nieustanną propagandą mieszkańcy żyją w strachu przed chorobami i atakami terrorystycznymi, a ich jedynym celem jest wspinanie się po szczeblach korporacyjnej kariery. Wśród nich Adam przyjaźniący się z firmowym dziwakiem, zafascynowany starymi piosenkami szybko zyskuje status odmieńca. Nie potrafiący znaleźć dla siebie miejsca, ze smutkiem mija napisy na murach, jeden z nich głosi, że lepsze jutro było wczoraj.
Reżyser dzieła zrealizował film science-fiction stanowiący pochwałę stylu retro. Człowiek z magicznym pudełkiem opowiada o przyszłości, która tęskni za przeszłością jako kolebką człowieczeństwa i emocji. Symbolem uczuć oraz wzruszeń z minionej epoki okazuje się kino.
Tajemniczy radioodbiornik umożliwiający podróże w czasie przenosi bohatera w lata, gdy Polsce obowiązywał stalinizm a za oceanem w utęsknionej, wyidealizowanej Ameryce, kwitła Złota Era Hollywood. Człowiek z magicznym pudełkiem to laurka na cześć klasycznego okresu kina. Adam o tajemniczej nieznanej przeszłości, włócząc się zamglonymi ulicami w długim płaszczu i kapeluszu, przypomina romantyczne tajemnicze postaci odgrywane przez Humphreya Bogarta, a fabuła filmu Bodo Koxa – historia miłości między dziewczyną z wyższej sfery oraz ubogim chłopakiem jest jakby zaczerpnięta wprost z legendarnych amerykańskich melodramatów. Bohaterom w zmaganiu się z przeciwnościami i walce o uczucie towarzyszy wzruszający motyw muzyczny autorstwa Sandro Di Stefano, przypominający utwory Maxa Steinera.
Futurystyczna Warszawa
Chociaż w scenariuszu jak w filmie klasycznym został wyraźnie zarysowany podział na dobrych i złych bohaterów, uwagę przykuwa charakterystyczne przerysowane aktorstwo dające w nawias ukazane wydarzenia. Olga Bołądź i dotąd nieznany, obdarzony smutnym spojrzeniem Piotr Polak znakomicie odnajdują się w rolach bohaterów niczym ze starych filmów. Uśmiech wywołuje postać sprzątacza Bernarda (Sebastian Stankiewicz), nie sposób przegapić też pojawiających się epizodycznie Agaty Buzek czy Bartosza Bieleni.
Bodo Kox zachęca do spojrzenia na opowiedzianą historię z dystansu, skłania do zabawy w odnajdywanie konwencji i aluzji do kina gatunkowego. O ile lata pięćdziesiąte skrzą się złotem i ciepłymi barwami, futurystyczna Warszawa w obiektywie Arkadiusza Tomiaka i Dominika Danilczyka przypomina świat rodem z mrocznych thrillerów w stylu Podziemnego kręgu. Wizja przyszłości utrzymana jest w zimnych odcieniach jarzeniowych żarówek i ekranów komputerów, oświetlających surowe pokryte blachą przestrzenie. Nawet niezwykłe zapadające w pamięć kostiumy noszone przez Olgę Bołądź lśnią dziwnym lodowato niebieskim światłem. Wrażenie odrealnienia potęgują geometryczne wzory, od patrzenia na które można wpaść w trans.
W przeciwieństwie do spektakularnego Blade Runnera 2049, którego kinowa premiera przypadała na ten sam okres, co filmu Bodo Koxa science-fiction w polskim wymiarze jest projektem bardzo skromnym. Zamiast latających samochodów czy hologramów, mamy ogromne pudła monitorów kineskopowych przestarzałe już w 2017 roku. Zamiast opustoszałych kasyn, zrujnowane kamienice ze ścianami pokrytymi grafitti. Akcja rozgrywa się w ciasnych pomieszczeniach, a statyczna kamera najczęściej ukazuje bohaterów z bliska, ukazując tylko wycinek rzeczywistości. U Bodo Koxa postapokaliptyczna Warszawa pogrążona jest w cieniu, brakuje widowiskowych pustych przestrzeni. Można odnieść wrażenie, że Człowiek z magicznym pudełkiem mógł powstać co najmniej kilka lat wcześniej, wszak wiele rzeczy pozostaje umownych, a niektóre elementy scenografii są zrealizowane w tandetny sposób przy użyciu folii i poliestru. Fabuła czasem błądzi a wiele motywów zasługuje na rozwinięcie. Nieujawnione zostają przyczyny sytuacji Warszawy w 2030 roku, nie wiadomo co doprowadziło do przedstawionego stanu. Intrygujące wątki urywają się, na rzecz dość naiwnej historii miłosnej.
Bodo Kox mając świadomość utrudnień związanych z realizacją futurystycznego projektu, jakże rzadko obecnego w polskim kinie, odważył się zaryzykować. Przeinaczając konwencje, odwołując się do wzorów zachodniego kina gatunków, mimo drobnych potknięć, wymyka się zarzutowi o toporność. Dzięki wątkom science-fiction i akcji osadzonej w pesymistycznej szarej przyszłości Człowiek z magicznym pudełkiem okazuje się oryginalną pod względem formalnym, wciągającą, a przede wszystkim chwytającą za serce historią o miłości ponad wszystko. W końcu dość jednowymiarowi bohaterowie starający się ocalić łączące ich uczucie, chcą sobie jedynie udowodnić, iż niezależnie od okoliczności, systemu politycznego, czasu i przestrzeni tylko kochankowie przeżyją.
Recenzja: Dominika Laszczyk-Hołyńska
Zdjęcia: Kino Świat
Przeczytaj również: Beksiński w Lublinie. Relacja z wystawy
Przeczytaj również: Matkość – „Wszystkie jesteśmy mikrokosmosami i nosimy w sobie trzęsienia ziemi”
Przeczytaj również: Relacja z wystawy Immersive Garden w ramach Festiwalu Sztuki Cyfrowej Patchlab
Przeczytaj również: „No cóż, pustki w kieszeni, trzeba mordy malować” – parę słów o Witkacym
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej