Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/10/ZDJECIE-TYTULOWE-_DSC1567_fot_klaudyna_schubert-1120x1400.jpg
    [1] => 640
    [2] => 800
    [3] => 1
)
        

A co jeśli powiedziałbym wam, że w XIX wieku w Polsce mieliśmy szanse stania się tym, czym dziś jest amerykański Teksas? Możecie odpowiedzieć, że to przejaw ulubionego sportu Polaków, czyli gdybania, o którym tak pięknie rapował swego czasu Łona. Mimo wszystko siła tej wizji, będącej składnikiem powieści „Rzeszot” autorstwa Bartosza Sadulskiego, jest niezaprzeczalna, a magnetyzm Pana Podedwornego – głównego bohatera – wręcz przytłaczający. Do tego stopnia, że byłbym skłony uwierzyć w jego istnienie.

A teraz krótki poradnik pt. „Jak osiągnąć szczęście”:

1) Uwierz, że historia XIX-wiecznej Polski jest fascynująca i powinnaś/powinieneś ją zgłębić.

2) Jeśli nie wierzysz w punkt pierwszy, przeczytaj poniższy wywiad z Bartoszem Sadulskim.

3) Jeśli nie uwierzysz w słowa autora, przeczytaj natychmiast jego powieść „Rzeszot”, aby przekonać się, że twoje wstawki w mediach społecznościowych są niczym w porównaniu do życiorysów XIX-wiecznych łowców przygód.

Jarosław Szczęsny: Najchętniej bym zapytał cię: co autor miał na myśli? Pewnie bym dostał jakąś wymijającą odpowiedź, więc postaram się innymi pytaniami dotrzeć do sedna. A więc, po kolei. W swoim debiucie “Rzeszot” zabierasz nas do XIX-wiecznej Polski. Czego tam szukasz?

Bartosz Sadulski: W zasadzie to XIX-wieczna Polska, czyli coś, czego nie było, sama mnie znalazła i zaprosiła do siebie, czyli donikąd. W Galicji szukałem tego, co przez krótki moment niemal wszyscy: ropy, z której mógłbym wydestylować paliwo do opowieści o nierównościach społecznych, głodzie, literaturze, wielkiej i małej historii, bogactwie, nadziejach i prześnionej rewolucji. Przez krótki moment wydawało się bowiem, że Galicja może stać się europejskim Teksasem, pra-Katarem, a potomkowie dawnych galicyjskich szejków będą kupowali najpotężniejsze kluby piłkarskie Europy. Coś jednak poszło bardzo nie tak, skoro nie tylko to się nie stało, ale też wiedza o tym epizodzie i tej potencjalności jest znikoma.

Bartosz Sadulski
„Rzeszot” Bartosz Sadulski, Książkowe Klimaty, fot. J. Szczęsny

Spory kawał twojej powieści dotyczy wydobycia ropy naftowej w Galicji. Z jednej strony “sen o potędze”, a z drugiej bieda ludzka na galicyjskiej wsi, którą prezentujesz oczami małej dziewczynki. Ten rozdźwięk, jeśli dobrze czytam intencje, towarzyszy ludziom od zawsze.

Zawsze to dość rozległy horyzont czasowy, więc pozwolisz, że odniosę się tylko do Galicji dziewiętnastowiecznej, bowiem nie jest przypadkiem ani przesadą, że mówiono o kraju koronnym „Golicja i Głodomeria”: ludzie umierali z głodu, dochodziło do aktów kanibalizmu, a kiedy tylko ludzie zyskali większą mobilność, masowo emigrowali do Stanów Zjednoczonych, do których wyjechało zresztą kilku moich przodków ze strony ojca. Dzisiaj zapominamy o tym, że nikt nie opuszcza domu i bliskich jeśli naprawdę nie jest do tego zmuszony przez kataklizmy takie jak wojna albo głód, a wielka migracja jest też naszą historią. I okazało się, że o jej genezie można opowiedzieć także przez pryzmat boomu naftowego. Trzeba też pamiętać, że moment naftowego boomu w połowie XIX wieku zbiegł się z chwilą, kiedy zniesiono pańszczyznę, a chłopi w ekspresowym tempie musieli nauczyć się kapitalizmu, żeby moment wykorzystać i akumulować. To się nie mogło udać, nie istniały jeszcze przyspieszone kursy inwestowania w weekend, ani prywatne szkoły MBA dla przyszłych potentatów naftowych, więc wzbogacili się nieliczni, przeważnie ci, którzy mieli kupę szczęścia lub pieniędzy.

Powodem, dla którego każdy winien przeczytać twoją powieść jest pan Podedworny – bohater główny. Nafciarz, znajomy Mickiewicza, podobno nawet był przy Kościuszce jak umierał. To zestawienie z prawdziwymi postaciami naszej historii sprawia, że wydaje się być prawdziwy. Myślisz, że ktoś o podobnej fantazji mógł istnieć naprawdę?

Myślę, że biografia Podedwornego nie odbiega aż tak bardzo od najbardziej burzliwych biografii XIX-wiecznych buntowników, celebrytów i syfilitycznych influencerów. Skoro Byron mógł w Wenecji mimo marnej postury i szpotawej stopy spać z dwiema setkami mężczyzn i kobiet, to Podedworny mógł trzymać Mickiewicza za nogawkę, a Kościuszkę za rękę. W literaturze, także tej biograficznej, może się wydarzyć wszystko, a im mocnej zagłębiałem się w życiorysy romantyków, także naszych, tym byłem pod większym wrażeniem mieszanki sprytu, bezczelności i odwagi. Z perspektywy naszego dość ostatecznie siedzącego trybu życia, trudno uwierzyć w ich mobilność i pęd ku przygodzie. Wzorem dla postaci Podedwornego był jednak nie poeta, ale filantrop, nafciarz, wielki biznesmen i romantyczny pozytywista Stanisław Szczepanowski, odkrywca wielkich złóż ropy w Słobodzie Runguskiej: podobnie jak Podedworny spędził sporo czasu w Londynie, ale w przeciwieństwie do niego żywo interesował się galicyjską biedą.

Bartosz Sadulski
Bartosz Sadulski, fot. Klaudyna Schubert

W osobie Podedwornego mieścisz cały XIX wiek. Jednak nie to ma największą siłę. Chodzi o charakter naszego bohatera. A mówiąc wprost jego krętactwa. Czy to jest próba odbrązowienia romantycznych postaw utrwalanych w dziełach wieszczów?

E tam krętactwa, pierwszy milion się sam nie zarobi, Pan Podeworny ma po prostu talent do bycia w odpowiednim miejscu we właściwym czasie, zupełnie jak Zygmunt Solorz. Romantyczni poeci w przeciwieństwie do niego nie robili udanych karier zawodowych: Asnyk dostawał pieniądze od ojca, Słowacki od matki, Norwid nie dostawał od nikogo, wypadły mu zęby i skończył w przytułku, więc Podedworny, porzuciwszy zawczasu karierę gryzipiórka jest raczej ich antytezą. Przez losy Podedwornego jednak chciałem pokazać podziały, które drążyły polską emigracją, a które znalazły swoje ukoronowanie w anegdocie o emigracyjnym piśmie „Zgoda”, którego założyciele szybko się pokłócili, a pierwszy redaktor zmarł z głodu, jej oderwanie od rzeczywistości, ale też barwność tamtych czasów, kiedy tak wiele rzeczy wydarzało się po raz pierwszy.

Jedynym autorytetem dla Podedwornego jest Podedworny. Świat ujmuje w czerń lub biel. Czyżbyś stworzył portret arcy-Polaka?

Nie takiego arcy, bo Podedworny zna kilka języków. Ale rzeczywiście, Podedworny to Godzilla romantyzmu, naftowy King-Kong z Podkarpacia, zdolny do recytowania w środku nocy sonetów Byrona i jednoczesnego wychwalania Napoleona po francusku. Trzeba jednak pamiętać, że przechodzi on w trakcie powieści kilka przemian: porzuca narodowowyzwoleńcze ideały, żeby zostać galicyjskim Rockefellerem, ale i swoją wieżę z nafty i życie nababa burzy, żeby założyć wielką polską linię… ha! Nie możemy powiedzieć kogo, gdyż byłby to straszliwy spoiler. Podedworny to romantyzm w pigułce, bryk z polskości i literacki konglomerat, bardziej też duch dziejów, niż rzeczywista postać.

Przy okazji zdradź nieco informacji o swoim warsztacie. Tło historyczne przygotowałeś bardzo pieczołowicie. Długo pracowałeś na powieścią?

Od momentu, kiedy przeczytałem w dodatku do „Polityki”, że Galicja była przez moment Teksasem, do skończenia książki, minęły niemal równo cztery lata, w trakcie których stałem się specjalistą w kwestii wydobycia ropy, historii, geografii i przekroju Karpat, codziennego życia chłopów etc. Wszystkiego musiałem dowiedzieć się od zera, gdyż moja wiedza historyczna jest bardzo marna, za co winę ponosi głównie mój nauczyciel historii z liceum, wówczas lokalny watażka LPR, postać demoniczna i wampiryczna. Długo myślałem, że risercz nigdy się nie skończy, bo źródeł wciąż przybywało niczym zmartwień w dorosłym życiu, ale pozwoliłem sobie w końcu na niekompletność. Wiedziałem, że nie jestem w stanie przeczytać wszystkiego. Samo pisanie poszło dość sprawnie, w czym pomogły luksusowe stypendia.

Bartosz Sadulski
„Rzeszot” Bartosz Sadulski, Książkowe Klimaty, fot. J. Szczęsny

W większości recenzji pojawiało się określenie “pastisz”. Jednak u mnie, im bardziej oddalam się od lektury, tym więcej widzę tu rzeczy “na serio”. Jak choćby to, że była możliwa w Polsce rewolucja przemysłowa w XIX wieku. Czego zabrakło twoim zdaniem?

Wszystkiego, przede wszystkim tego, co dzisiaj nazywamy know-how. Trudno oczekiwać od chłopów, w większości niepiśmiennych i zagłodzonych, że w ciągu kilku lat staną się liderami wydobycia i wyciągną za uszy swoje rodziny z biedy. Ropę wydobywano prymitywnymi metodami na skalę, która nie mogła sprostać zapotrzebowaniu, a zarobek przepijano. To była wielka szansa dla zagranicznych inwestorów, nic więc dziwnego, że szybko zaczęli się zjeżdżać nie tylko z całej monarchii, ale też z Holandii i Niemiec, zaś w późniejszym czasie także z Kanady, jak MacGarvey. Mnie jednak interesował sam początek: jak doszło do tego, że ktoś po raz pierwszy wykopał świadomie dziurę, z której na przemysłową skalę eksploatował substancję, która dzisiaj jest we wszystkim.

Wrócę jeszcze do Podedwornego. Wielki z niego spryciarz z talentem do opowiadania, głównie o sobie. Choć ufać mu się nie powinno. Oto nasz wkład w Europę?

Nasz wkład w Europę to literatura, Chopin, Skłodowska-Curie, Robert Lewandowski, liczne wynalazki, mięsny jeż, Anja Rubik, zabijanie pieszych na pasach i metoda destylacji ropy Ignacego Łukasiewicz, który, nigdy dość przypominania, nie wynalazł lampy naftowej. Pan Podedworny to tylko przypis w wiktoriańskiej powieści.

No i jeszcze ta chęć salonów do podążania za mitami. U ciebie to szpileczka Mickiewicza. Biedni z kolei kierują swój wzrok w stronę cesarza – ojca. I teraz powstaje pytanie: czy można na ten obraz nałożyć współczesne ramy i dokonać analizy dzisiejszych wyborców?

Nie można.

Na koniec chciałem zapytać o powieść. Masz na swoim koncie tomiki poezji, a jednak zdecydowałeś się na formę dłuższą. Jak jest z tą powieścią w Polsce?

Leży i kwiczy. Ale postaramy się to naprawić z koleżankami i kolegami, i nie będziemy pisać reportaży.

Czy powieść ma przyszłość przed sobą czy wszystko oddane zostanie serialom?

Powieść ma ogromną przyszłość przed sobą, gdyż dobrze wygląda na półce a seriale i filmy potrzebują kanwy, a każdy lubi dobre ekranizacje: autorzy, scenarzyści i widzowie. Dla Hollywoodu pisali przecież kiedyś nobliści Steinbeck i Faulkner, a także Chandler i Fitzgerald. Może kiedyś wszyscy skończymy na taśmie w Netflixie, gdzie zamiast czilować, będziemy wypruwać sobie żyły za subskrypcję dla całej rodziny, ale nawet wtedy będą powstawały wspaniałe powieści o tym, jak nadwrażliwcy wypruwają sobie żyły na taśmie w Netflixie, żeby gdzieś jakaś młoda parka spędziła miło wieczór pod kocem. W końcu o to ostatecznie chodzi: opowiadać historie, których ktoś wysłucha do końca.

Fotografia tytułowa Klaudyna Schubert

Wywiad: Jarosław Szczęsny – entuzjasta muzyki oraz literatury albo na odwrót. Pisze również na Nowamuzyka.pl.

 

🟧 Przeczytaj: Monika Sławecka „Hejt” – recenzja zbioru wywiadów z ofiarami hejtu
🟧 Przeczytaj: “Dziadek w piekle wszystko widzi” – recenzja filmu “Wesele” (2021)
🟧 Przeczytaj: Roy Lichtenstein i malarstwo amerykańskie XX wieku. Sztuka z przymrużeniem oka

👉 Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content