10 lat temu, w 2011 roku na rynku dystrybucji filmowej pojawił się nowy podmiot – firma dystrybucyjna Aurora Films. Jej szef, Maciej Zabojszcz ocenia, że największym sukcesem dystrybutora skoncentrowanego na kinie artystycznym, bo taki jest profil Aurory (równocześnie organizatora Festiwalu Filmowego „Wiosna Filmów”) było wprowadzenie do kin włoskiego tytułu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”.
Proanima.pl: Jakie były początki dystrybucyjne Aurora Films?
Maciej Zabojszcz: Firma Aurora Films została założona w 2011 roku. Wcześniej przez wiele lat organizowaliśmy festiwale „Lato Filmów (później „Wiosna Filmów”) i zastanawialiśmy się, jak poszerzyć działalność o dystrybucję, dzięki której stalibyśmy się bardziej rozpoznawalni w świecie filmu i łatwiej byłoby nam pozyskiwać atrakcyjne tytuły na festiwal. Pomysł, o którym myśleliśmy, udało się zrealizować przed dziesięciu laty. Od tego czasu wprowadziliśmy do kin około 180 filmów.
Proanima.pl: Premiera kinowa jest poprzedzona promocją. Jak przebiega cykl przygotowań i zachęcenia widzów, do oglądania filmów w obiegu artystycznym?
Maciej Zabojszcz: Liczy się „szum” wokół filmu, a ten zaczyna się od premiery na międzynarodowym festiwalu. Najlepiej, jeśli jest to festiwal klasy A, ale każdy obieg festiwalowy jest ważny w kontekście promocji. My również staramy się pokazywać zakupione przez nas filmy na polskich festiwalach, takich jak Nowe Horyzonty, Transatlantyk czy Dwa Brzegi albo Camerimage, ale współpracujemy również z innymi wydarzeniami filmowymi w Polsce.
Współpraca nie jest możliwa jedynie wtedy, kiedy festiwale oczekują wyłącznie premier, ponieważ nasza polityka dystrybucyjna zakłada pokazy dla szerszej widowni, a nie zatrzymywanie filmu na kilka miesięcy do czasu premiery festiwalowej.
Proanima.pl: Co dzieje się z filmem po sukcesie lub pokazie na festiwalu?
Maciej Zabojszcz: Po ustaleniu daty polskiej premiery zakupionego wcześniej filmu staramy się pozyskać patronów medialnych i z nimi promować tytuł, a także maksymalnie działać we własnym zakresie. Organizujemy wywiady z twórcami, aktorami itp. To dla nas podstawowe kanały informacyjno-promocyjne, tak samo jak social media, zwłaszcza Facebook, posty sponsorowane itp. Korzystamy z tego, że bardzo dużo treści promocyjnych przeniosło się do internetu, nie tylko w czasie pandemii, ale już wcześniej.
Najważniejszy jest dla nas marketing szeptany, pozytywne recenzje i nagrody, które w naszym przypadku bardziej sprawdzają się niż billboardy. Przy tak niewysokich budżetach promocyjnych, jakimi dysponujemy, i przy takich ilościach widzów, jakich spodziewamy się po naszych filmach (zazwyczaj kilka-kilkanaście tysięcy ludzi w kinach), nie mamy możliwości przeprowadzenia dużych kampanii outdoorowych czy telewizyjnych.
Drugi powód obrania takiej strategii wiąże się z tym, że liczymy na trochę innego widza niż ten, który masowo odwiedza multipleksy. Przykładowo, aby widz chciał obejrzeć trzygodzinny chiński film „Żegnaj, mój synu”, musi interesować się kinem z tego obszaru, śledzić sukcesy festiwalowe tego filmu albo być miłośnikiem kina w ogóle.
Staramy się oczywiście przypominać naszym widzom o datach premier kinowych, ale raczej w formule własnych działań niż szeroko zakrojonych akcji promocyjnych. Taka jest specyfika naszej niszy.
Proanima.pl: Czy alternatywą wobec kin może być legalne wprowadzenie filmu do dystrybucji w sieci?
Maciej Zabojszcz: Taka alternatywa oczywiście istnieje, zwłaszcza że minusem dystrybucji kinowej jest krótki, zazwyczaj dwutygodniowy żywot filmu w kinach. Bywa i tak, że dwa tygodnie to czas, jaki upływa między przygotowaniem a publikacją recenzji dziennikarzy o filmie. Zdarza się więc, że machina promocyjna nie zdąży się jeszcze rozkręcić, a tytuł już schodzi z kin.
Dobrze jest, że możemy go zaproponować w internecie. Widzowie, którzy nie zdążyli obejrzeć filmu w kinie będą go szukać w sieci, a lepiej, żeby mieli możliwość obejrzenia kopii legalnej niż pirackiej. Tym bardziej, że powstała platforma stowarzyszenia kin studyjnych i lokalnych Mojeekino.pl, która w mojej ocenie jest bardzo ciekawą inicjatywą i mam nadzieję, że utrzyma się również po otwarciu kin.
Proanima.pl: Filmy w internecie oglądane są również na telefonach, a to odbywa się ze znaczną stratą jakości obrazu…
Maciej Zabojszcz: Wielu, zwłaszcza młodych ludzi, ogląda filmy na telefonach. Dla mnie jest to za mały ekran i za duży dyskomfort w odbiorze, ale korzystam z VOD i oglądam filmy na komputerze, a przede wszystkim staram się chodzić do kina. Wiem jednak, że czasy się zmieniają i być może mniejsze nośniki to również jakiś kierunek na przyszłość.
Nie można jednak uciec od spostrzeżenia, że pandemia wyostrzyła i nasiliła procesy zakupowe w internecie, więc ten trend musiał się przenieść również na konsumpcję sztuki. Trudno przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała w okresie normalizacji po pandemicznej, natomiast obecnie rynek internetowy prezentuje się lepiej niż kilkanaście miesięcy temu.
Proanima.pl: Jaką politykę dystrybucji kinowej przyjęliście w czasie pandemii?
Maciej Zabojszcz: Nawet kiedy kina były otwarte, w miesiącach czerwiec-wrzesień 2020, frekwencja nie była wysoka, szczególnie w pierwszym czasie po otwarciu. My w czerwcu 2020 roku zaczęliśmy dystrybuować filmy do kin, ale inni dystrybutorzy nie zdecydowali się na ten krok i z perspektywy czasu chyba była to słuszna decyzja. Po zaledwie dwóch miesiącach, w sierpniu ubiegłego roku my również zrezygnowaliśmy i przełożyliśmy premiery na jesień. W październiku zaczęło przybywać widzów, ale nadeszła kolejna fala epidemii i kina znów zostały zamknięte. Dopiero w zimie, kiedy przez kilka tygodni otwarto je ponownie, frekwencja była wyższa, a kina studyjne miały swoje „pięć minut”. Dla nas numerem jeden jest oczywiście rynek kinowy, a VOD, mimo pandemii, pozostaje daleko w tyle.
Proanima.pl: Nie bierzecie pod uwagę dystrybucji filmów w kinach plenerowych na świeżym powietrzu?
Maciej Zabojszcz: W naszym przypadku to nie do końca się sprawdzi. Aby można było organizować pokazy plenerowe, muszą być spełnione podstawowe warunki: ciemno i ciepło, a taka sytuacja w Polsce ma miejsce jedynie w czasie dwóch miesięcy wakacji. Tak więc nie jest to regularna alternatywa.
Przez pewien czas popularnością cieszyły się kina samochodowe, ale i ta formuła się nie sprawdziła. Pozostaje wierzyć, że widzowie nie zapomnieli kultury kinowej i nadal będą chcieli oglądać filmy na dużym ekranie.
Pozostaje mieć również nadzieję, że kina przetrwają, bo to kiniarze są w tym kryzysie najbardziej poszkodowani. My możemy tworzyć protezy przychodów, ponieważ mamy jeszcze inne pola eksploatacji, czyli internet i telewizję, a kina ich nie mają. Zamknięte przez wiele miesięcy nie generują złotówki przychodu.
Proanima.pl: Jakie macie „asy w rękawie”, jeśli chodzi o kinowe hity, które czekają na swoją szansę w kinach?
Maciej Zabojszcz: Skalę opóźnienia pokazuje fakt, że nie wprowadziliśmy jeszcze do kin filmów z festiwalu w Wenecji w 2019 r. i z Berlina w 2020. Film Roya Anderssona „O nieskończoności”, najpierw miał mieć premierę w sierpniu, następnie w grudniu ubiegłego roku, ale być może dopiero teraz uda się go wprowadzić do kin. Mamy wiele tytułów z festiwalu w Berlinie, łącznie z laureatem Złotego Niedźwiedzia, czyli filmem „Zło nie istnieje”. Tak bardzo jesteśmy opóźnieni z premierami, a przed pandemią te filmy już dawno pokazywano by w kinach.
Wywiad: Jolanta Tokarczyk – dziennikarka filmowa, związana z prasą branżową (m.in. magazynem „Film&Tv Kamera”) i lifestylową. Prowadzi portal Filmowe Centrum Festiwalowe. Pasjami ogląda polskie filmy i uczestniczy w festiwalach. Od lat nieustannie zachwycona sylwetką aktorską Zbigniewa Cybulskiego.
Przeczytaj: Od Bonda, przez Diunę, aż do Kaliny Jędrusik – filmowe podsumowanie roku 2021
Przeczytaj: Martin Eden: życie dalekie od ideału – recenzja filmu
Przeczytaj: Do kin wchodzą Najlepsze lata
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<