Kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę “francuskie animacje”, to jedną z pierwszych pozycji, które nas przywitają, będzie właśnie Trio z Belleville. Nie jest to wcale zadziwiające, skoro film zachwycił, i wciąż zachwyca, osoby z całego świata. Mówiąc szczerze, oglądałam Trio… mając dość wysokie oczekiwania. Mogę jednak z przyjemnością stwierdzić, że animacja nie tyle zaspokoiła moje o niej wyobrażenie, a zdecydowanie je przerosła.
Już na wstępie reżyser zaskakuje nas zmianą początkowego, trwającego zaledwie kilka minut, stylu animacji na styl rodem z lat 30. Pierwsze sceny okazują się być transmisją telewizyjną, wyświetlaną na ekranie starego przekaźnika w domu głównej bohaterki – Madame Souzy.
Pierwszy i drugi styl animacji – kadry z filmu Trio z Belleville
Souza jest babcią osieroconego przez rodziców chłopca, Championa. Nieustający smutek wnuczka sprawia, że od samego początku, głównym celem naszej bohaterki jest uszczęśliwienie chłopca. Aby odciągnąć dziecko od ciągłego rozmyślania, kobieta kupuje Championowi rower. Przedmiot daje szansę spełnienia skrywanego wcześniej chłopięcego marzenia o zostaniu kolarzem, którego realizację obserwujemy w dalszej części filmu.
Madame Souza – kadry z filmu Trio z Belleville
Champion po otrzymaniu roweru – kadry z filmu Trio z Belleville
Kolejne sceny to wspomniana “realizacja marzenia”, czyli przeskok w czasie i przedstawienie ostatecznych przygotowań do nadchodzącego Tour de France. Madame Souza przyjmuje rolę trenerki i naczelnego wsparcia wnuka. Po treningu, następuje jedna z moich ulubionych scen, czyli “rozmasowywanie” zmęczonych mięśni Championa.
Souza masująca mięśnie dorosłego Championa – kadry z filmu Trio z Belleville
Warto też wspomnieć o towarzyszącym głównej bohaterce przez całą akcję psie – Bruno. Zwierzak, mimo niezdarności i płochliwości, jest niesamowicie ważną postacią, czyniącą animację jeszcze bardziej charakterystyczną.
Podczas Tour de France dochodzi do porwania przez mafię trojga wycieńczonych jazdą kolarzy, w tym wnuka Souzy. Kiedy babcia dowiaduje się o uprowadzeniu, rusza w wodny pościg za porywaczami i podążając za promem, dociera do Belleville. To właśnie tam, zrezygnowana i głodna, po raz pierwszy spotyka Trojaczki – emerytowane śpiewaczki, których występ Souza oglądała w telewizji. Artystki zabierają kobietę do siebie, a w późniejszym czasie (w zupełnie nieoczekiwany i odpowiedni tylko dla nich sposób) pomagają uratować Championa.
Champion w trakcie zawodów i scena porwania – kadry z filmu Trio z Belleville
Souza i trio śpiewaczek – kadry z filmu Trio z Belleville
Zakrzywione zwierciadło rzeczywistości…?
Gatunkowo Les Triplettes de Belleville wpisuje się w ramy komedii, jednak ten termin nie precyzuje wystarczająco, bogatego w groteskę świata Trojaczek. W animacji, obserwujemy zdarzenia i miejsca dziejące się na pograniczu rzeczywistości z fantazją, a także hiperbolizacje oraz elementy satyry mające wyśmiać poszczególne postawy, zawody czy zwyczaje.
Już samo miejsce akcji sprawia, że postrzegamy przedstawione wydarzenia w konkretny sposób. Przy domu Madame Souzy zostały wybudowane tory, po których o równych godzinach przejeżdża pociąg, mijając okno w pokoju na piętrze zaledwie o kilka centymetrów. Jest to sposób na ironiczne przedstawienie rozwijającego się miasta (tory pojawiają się po latach, kiedy Champion jest już dorosły).
Dom Souzy sprzed lat i po wybudowaniu obok torów (pociąg przejeżdżający tuż przy oknie) – kadry z filmu Trio z Belleville
Warto także zwrócić uwagę, że rysy bohaterów oraz ich cechy, (sprzężone nieodwracalnie z nadaną im narodowością lub profesją) są mocno przerysowane, co tylko uwydatnia karykaturę przedstawionego świata. Przykładowo: twarze postaci o pochodzeniu francuskim zdobi wielki nos zajmujący większość powierzchni twarzy. Natomiast kiedy akcja przenosi się do Stanów Zjednoczonych, tubylcy są duzi, a co druga witryna w mieście reklamuje burgery. Dzięki tym zabiegom, maluje nam się bardzo stereotypowy obraz społeczeństw tych dwóch krajów. Jest to jednak wizja dobrze znana nawet zagranicznej widowni.
Budynki w Belleville i Souza przechodząca przez przejście dla pieszych wśród tubylców – kadry z filmu Trio z Belleville
To samo dzieje się w przypadku karykaturyzacji poszczególnych zawodów. Dobrze obrazuje to przedstawienie postaci kolarzy uczestniczących w Tour de France, z których każdy ma nieproporcjonalnie rozrośnięte mięśnie na łydkach. Powszechnie wiadomo, że od jazdy na rowerze wzmacniają się łydki, dlatego przerysowanie tego zjawiska jest w pewien sposób naturalne. Podobny zabieg obserwujemy w postawie postaci kelnera, który podczas obsługi “gości specjalnych” bezustannie się uśmiecha i jest nachalnie uprzejmy.
Kelner obsługujący porywaczy z mafii – kadry z filmu Trio z Belleville
Animacja bez słowa, czyli pełnia mowy obrazu
Największym sukcesem dla Trio… jako filmu animowanego, jest moim zdaniem klarowność przekazu treści, bez posłużenia się dialogiem. Tutaj wszystko skupia się na roli animacji, ekspresji rysowanych postaci, a także tła wzorowanego na architekturze dwóch wielkich miast.
Reżyserem i scenarzystą tego dzieła jest Sylvain Chomet, dla którego Trio z Belleville stanowi debiut w kategorii filmów pełnometrażowych. Praca nad animacją trwała kilka lat, a ostatecznie została ona wyemitowana w 2003 roku.
Souza odnalazła wsparcie w śpiewaczkach dzięki muzyce.
Sam reżyser – Sylvain Chomet – podkreślał w jednym z wywiadów, jak ważną rolę w jego filmie odgrywa muzyka. Istotnie, przez celowy brak dialogów, muzyka i jakiekolwiek dźwięki stają się wyjątkowo uwypuklone i stanowią jeden z kluczowych elementów animacji. Dodatkowo potwierdza to fakt, że film był wielokrotnie nagradzany i nominowany do nagród za muzykę, a w szczególności za utwór Belleville rendez – vous. Muzykę do filmu skomponował Ben Charest.
Czy warto poznać Trojaczki?
Jeśli mój zachwyt nad Trio do Was nie przemówił i jeszcze nie rzuciłyście_liście wszystkiego, żeby zacząć oglądać, to chętnie podkreślę, że naprawdę warto. Jako stara wyjadaczka animowanych serii i filmów, wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem tego dzieła i na pewno sięgnę po kolejne owoce twórczości Chometa.
Dziękuję za przeczytanie do końca! Mam nadzieję, że udało mi się rozbudzić Waszą ciekawość.
Do następnego!
Recenzja: Wiktoria Buczek
Źródła:
Trio z Belleville (2003) – Filmweb
Sylvain Chomet – zdjęcie
Spodobała ci się recenzja filmu Trio z Belleville??
Przeczytaj również: Kilka prostych słów i milion emocji – recenzja płyty Kaśki Sochackiej „Ciche dni”
Przeczytaj również: Eksperyment teatralny. Recenzja spektaklu „Tango”
Przeczytaj również: Sanah w trasie. Jak było na „Kolońska i Szlugi Tour” i co nowego przygotowała dla nas wokalistka?
Znajdź ciekawe koncerty w naszej