Małe polskie wsie kojarzą się głównie z ostoją tradycji, świeżego powietrza, natury i swojskiej kuchni. Mogą się również kojarzyć z ostoją samozwańczych katonów, toksycznego konserwatyzmu, nietolerancji dla inności i praktykowanego wciąż ostracyzmu. Film Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta opowiada o Danielu Rycharskim (Dawid Ogrodnik) – artyście, aktywiście, homoseksualiście i człowieku wierzącym w Boga, który podejmuje nierówną walkę z homofobią. Główny bohater Wszystkich naszych strachów, który żyjąc w wiejskiej paszczy lwa, przekuwa wszystkie swoje i wszystkie LGBT-owskie strachy w sztukę.
Bohater widzi, że pod tą sielankową otoczką, wieś skrywa zgniliznę, a w tym świeżym powietrzu, unoszą się lamenty tych, których sąsiedzi wytykają palcami za odmienność. Przy pomocy sztuki, walczy z uprzedzeniami, ale także o wolny dostęp do uwielbionego Boga, o spokojne przebywanie w kościele, o otrzymanie komunii, o to by w końcu wszyscy zaślepieni zrozumieli, że Bóg nie zamyka się na nikogo. Wszystkie nasze strachy to film przede wszystkim wojenny, idealistyczny, romantyczny i pokutny, a więc bardzo potrzebny w tych trudnych dla Polski czasach, gdy Bóg i miłość, czyli wartości metafizyczne są rozporządzane przez zwykłych śmiertelników.
Daniel to ludzka mieszanka wybuchowa, człowiek z dwóch skrajnych światów, a do żadnego w pełni nie pasujący. Jest to człowiek o niezwykłej odwadze, który nie boi się być sobą, a tęczowe pasy na dresie nosi z taką samą dumą jak wisiorek z krzyżem. Umawia się na schadzki z sąsiadem Olkiem (Oskar Rybaczek), jeździ na motorze, spełnia się jako artysta łączący sztukę współczesną z elementami wiejskiego folkloru, bierze czynny udział w lokalnym życiu religijnym i opiekuje się babcią (Maria Maj). Prowadzi nieco nietypowe, ale spokojne życie w rodzinnej wsi. W tle tej prozy życia wybrzmiewa jednak przez cały czas ta konieczność ukrywania się i niewychylania ze swoimi poglądami za bardzo pod groźbą zbiorowego linczu. Pozorny już i tak spokój przerywa pewna tragedia, przez co w Danielu budzi się romantyczny idealista, gotowy wyruszyć na swoistą krucjatę, w której stawką jest masowe wyznanie win i obietnica poprawy. Za to zmuszony będzie przeżyć swoją własną Golgotę.
Dawid Ogrodnik ponownie stworzył bardzo wyrazistą kreację. To postać, w której buzuje cała gama emocji – od radości, poprzez pożądanie, aż po bezsilność, gdy opadłszy na kanapę, patrzył się w przestrzeń. Jest to postać bardzo gadatliwa, przez co widz nie musi się głowić co u Daniela w duszy gra, bo wszystko podane jest w dialogach. Jego interpretacja postaci Daniela jest ekscentryczna, być może ekscentryczna tak bardzo, że aż nieprawdopodobna i miejscami przerysowana. Taki właśnie jest Daniel Rycharski – człowiek i artysta totalnie oryginalny, nie dający się przypisać do żadnego schematu, głośno wygłaszający swoje poglądy. i Nie tylko Ogrodnik podołał roli, bo film ogólnie może poszczycić się bardzo dobrym castingiem. Maria Maj jako babcia, gra typową filmową polską babcię kobieta zabawna i twarda, która jest spokojna, dopóki się nie zdenerwuje, a jak się zdenerwuje to nie przebiera w słowach – taki element rozluźniający napiętą atmosferę. Olek, zagrany przez Oskara Rybaczka, jest niewinny, impulsywny oraz zagubiony między swoimi uczuciami, a imperatywem by dopasować się do “normalnych” kolegów. Jowita Budnik jako mater dolorosa, która przechodzi wielką przemianę, Andrzej Chyra jako ojciec Daniela, ale tylko na papierze, Jacek Poniedziałek jako przybysz z innego świata, z Warszawy, z muzeum sztuki współczesnej, ateista, ale przyjmujący Danielowskie krzyże jako sobie bliskie. – Relacje między nimi są klarowne, ich motywacje jasne, a kontrasty wręcz namacalne.
Wszystkie nasze strachy to film niestety do bólu aktualny. Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt poprzez historię Daniela Rycharskiego wykreowali portret jednostki w starciu z tłumem, która musi walczyć o to co powinno być ponad wszelkimi sporami. Pokazali jak bardzo dwoista jest natura polskiej prowincji, jednocześnie sielankowej i najeżonej kolcami, oraz jej mieszkańców, którzy stojąc na straży wszelkich boskich cnót, potrafią zwyzywać lokalnego księdza od najgorszych i wykluczyć własne dzieci z powodu orientacji. Reżyser poprzez film mówi o tym, by w końcu przestać zawłaszczać sobie to, co powinno należeć do każdego i być praktykowane przez każdego indywidualnie. Bóg nie jest mój, twój, nasz czy ich. Jest dla każdego kto zechce się ku niemu zwrócić. Przesłanie tego filmu, tak jak i sama sztuka i osoba Daniela Rycharskiego jest dosyć mocne i skłania ku refleksji, a wnioski z tego filmu każdy powinien wyciągnąć sam.
Recenzja: Karina Zapora
Przeczytaj: Żeby nie było śladów… Żeby nie było winnych – recenzja filmu
Przeczytaj: “Dziadek w piekle wszystko widzi” – recenzja filmu “Wesele” (2021)
Przeczytaj: Psychosis 4.48 – najmocniejsza sztuka teatralna ostatnich lat?
Znajdź ciekawe wydarzenia kulturalne w naszej >>> wyszukiwarce imprez <<<