Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2024/02/horror.png
    [1] => 640
    [2] => 905
    [3] => 
)
        

Slashery od zawsze budzą emocje. Jedni z tego krwawego spektaklu czerpią niekłamaną przyjemność, inni traktują jak tanią rozrywkę, schlebiającą najniższym gustom. I choć na gatunku już nieraz stawiano krzyżyk, zarzucając mu przede wszystkim wtórność, to ostatnie lata udowadniają, że nadal może on być nośnikiem interesujących treści. Współczesny slasher w rękach reżyserów-autorów, nie tylko zaskakuje oryginalnymi rozwiązaniami, ale odznacza się także niespotykanym dotąd w ramach gatunku poziomem wrażliwości na społeczny kontekst.

Krótka historia slashera

Najogólniej ujmując slasher to podgatunek horroru, w którym grupa osób jest stopniowo i w wymyślny sposób eliminowana przez tajemniczego mordercę o charakterystycznym wyglądzie i zestawie broni. Za pierwszy slasher uznaje się zrealizowaną w 1974 roku przez Tobe’a Hoopera „Teksańską masakrę piłą mechaniczną”. Film opowiadał o grupie znajomych, którzy zostali zaatakowani przez uzbrojonego w piłę motorową psychopatę z amerykańskich przedmieść, a największe kontrowersje wywołał poziom zaprezentowanej na ekranie społecznej degrengolady. Warto zaznaczyć, że wcześniej twórcy filmowi na ogół straszyli widza tworami mniej przyziemnymi, jak choćby duchy, wampiry czy zombie. To slasher jako pierwszy zamienił ludzi w potwory w tak bezpośredni sposób.

Nowe podejście zmieniło kino grozy na najbliższe lata. Dzięki sukcesom wspomnianej „Teksańskiej masakry…” oraz „Halloween” Johna Carpentera z 1977 roku, w latach 80. rozpoczęła się masowa produkcja slasherów. Powstawało ich tak dużo, że dla wielu widzów szybko stały się przewidywalne i nużące. Z tego też powodu pojawiła się potrzeba przetworzenia gatunku. Najbardziej znanym tego przykładem jest zapoczątkowana w połowie lat 90. seria „Krzyk”. Jej autor, Wes Craven, zaproponował podejście meta, czyli swoistą zabawę w odgadywanie schematów rządzących konwencją. Filmy te nadal pozostawały z ducha slasherami, ale wyróżniała ich gatunkowa samoświadomość i ironiczny dystans.

Na początku XXI wieku klasyczny slasher powrócił jeszcze do łask za sprawą nowych odsłon filmów z lat 70. i 80. Mimo sukcesów komercyjnych, ich twórcy oskarżani byli jednak o twórcze lenistwo i żerowanie na sukcesie oryginałów, co szybko doprowadziło do zaniechania produkcji slasherowych remaków.

Traumy Haddonfield

Po 2010 roku moda zarówno na klasyczny, jak i postmodernistyczny slasher wyraźnie spadła. Wówczas po gatunek zaczęli sięgać twórcy o silnej autorskiej wizji, wydobywając z niego ukryty potencjał. Nowy nurt zawiera w sobie cechy dwóch poprzednich – postmodernistyczną potrzebę dekonstrukcji schematów z przemycanym w wielu klasycznych slasherach społeczno-politycznym komentarzem. Ta pierwsza zyskała na subtelności (m.in. poprzez ograniczenie nachalnej meta-narracji), druga zaś została silnie uwypuklona, niejednokrotnie stając się głównym tematem dzieł.

Jednym z ciekawszych przykładów tego podejścia jest najnowsza trylogia „Halloween” (2018-2022) autorstwa Davida Gordona Greena, gdzie główne zainteresowanie zostaje skierowane nie – tak jak w poprzednich odsłonach – na filmowego mordercę Michaela Myersa, lecz na osoby, które podejmują z nim walkę.

Trylogia Greena jest bezpośrednią kontynuacją oryginalnego dzieła Carpentera, świadomie pomijającą wszystkie późniejsze części. Akcja toczy się blisko 40 lat po wydarzeniach z tamtego filmu, kiedy to Myers po ucieczce ze szpitala psychiatrycznego dokonał serii morderstw w miasteczku Haddonfield. Laurie Strode, jedna z jego niedoszłych ofiar, żyje w nieustannym strachu przed ponownym atakiem psychopaty. Fortyfikuje dom, spędza czas w samotności i stopniowo popada w alkoholizm, co negatywnie rzutuje na jej kontakty z córką i wnuczką. Ta rodzinna relacja, skomplikowana przez traumy, niepokój i międzypokoleniowy dystans, stanowi centrum opowieści. Myersa można natomiast traktować jako ucieleśnienie lęków bohaterek, w obliczu których muszą się pojednać i wspólnie stawić im czoło.

W pozostałych częściach („Hallowen Kills” i „Halloween Ends”) Green idzie o krok dalej, przenosząc problematykę społecznej traumy na skalę makro i kreując bohatera zbiorowego – mieszkańców Haddonfield, którzy również muszą zmierzyć się z lękami z przeszłości. Coraz bardziej autora zajmują pojedyncze historie bohaterów, a coraz mniej sam Myers, którego obecność na ekranie w trzeciej części ogranicza się zaledwie do kilku epizodów.

Jarzmo wolności seksualnej

W zrealizowanym przez Davida Roberta Mitchella „Coś za mną chodzi” (2014) fabuła koncentruje się wokół tajemniczej klątwy przenoszonej drogą płciową. „Zarażeni” atakowani są przez demoniczną istotę, która może przybrać wygląd dowolnego człowieka, a jedynym sposobem na uniknięcie śmierci jest przekazanie klątwy kolejnej osobie, poprzez odbycie z nią stosunku seksualnego. Historia skupia się na nastolatkach pozbawionych wsparcia rodziców. Bohaterowie są osamotnieni i zdani wyłącznie na siebie. Stopniowo narasta wśród nich brak zaufania i poczucie paranoi, co potęguje fakt, że agresor widzialny jest tylko dla ofiary, a zatem do ataku może dojść w każdym miejscu i o dowolnej porze.

To co jednak najciekawsze w filmie Mitchella, to polemika z ideologią klasycznego slashera. W amerykańskich produkcjach z lat 80. mordercę na ogół pokonywała tzw. final girl – młoda kobieta, dziewica i abstynentka, będąca uosobieniem konserwatywnej moralności, kojarzonej z epoką Reagana. Jako pierwsi umierali z kolei amatorzy alkoholu, narkotyków i przygodnego seksu, którzy stanowili symboliczną rysę na tak skonstruowanym społecznym ładzie.

Mitchell odwraca tę zasadę – by przeżyć bohaterowie muszą uprawiać seks jak najczęściej i to najlepiej z obcymi ludźmi, a zarazem zaakceptować fakt wydania wyroku na swojego partnera. Półnaga, odziana w podarte ubrania i przypominająca seksualne zombie istota, prześladuje ich niczym natarczywa reklama viagry. W ten sposób wolność seksualna, będąca integralną częścią współczesnego stylu życia, synonim tego co pozytywne i wyzwalające, zamienia się w źródło opresyjnego zła.

Mroczne klasowe porządki

W zrealizowanym w 2019 roku przez Jordana Peela filmie „To my” bohaterowie muszą z kolei bronić się przed własnymi sobowtórami. Utrzymana w konwencji slashera historia ma jednak znacznie głębszy sens powiązany z problematyką rozwarstwienia klasowego w Stanach Zjednoczonych. Owi sobowtórowie, to klony powstałe w wyniku nieudanego eksperymentu rządowego, a następnie uwięzione i przetrzymywane pod ziemią w nieludzkich warunkach. Stanowią oni metaforę ludzi ubogich i zapomnianych, którym odebrano prawo głosu (dosłownie, ponieważ klony nie zostały nauczone mowy).

Wydarzenia z filmu zostają ponadto symbolicznie powiązane ze zorganizowaną w 1986 roku słynną zbiórką charytatywną o nazwie Hands Across America, podczas której uczestnicy przez kilkanaście minut tworzyli łańcuch rąk biegnący wzdłuż całego kraju, aby wyrazić w ten sposób solidarność społeczną. Peele odsłania fałsz i nieskuteczność tych działań, snując mroczną przypowieść o Ameryce jako miejscu od dekad uwikłanym w wyniszczający i amoralny proceder wzbogacania się klas wyższych kosztem ubogich. W jego wizji Trump staje się radykalnym kontynuatorem polityki Reagana, co skutkuje wybuchem nieokiełznanego buntu, a slasherowy napastnik w nietypowy sposób łączy w sobie rolę agresora i ofiary.

Filmowcy udowadniają, że mimo upływu lat w slasherach wciąż drzemie potencjał, który dostrzegalny jest w szerokiej gamie podejmowanych tematów społecznych. Oprócz dotąd omówionych, twórcy dotykają również problematyki pokoleniowej oraz kwestii mniejszości. Warto tutaj wspomnieć choćby o „Bodies, Bodies” Bodies” (reż. Halina Reijn, 2022). Film wykorzystuje konwencję slashera do opowiedzenia o społecznych bolączkach zoomerów, a ponadto w rewolucyjny sposób podchodzi do postaci mordercy. Z kolei w „They/Them” (reż. John Logan, 2022) za cel ataku mordercy autor obiera uczestników terapii konwersyjnej, w ironiczny sposób obnażając jej nieskuteczność oraz pozostawiając widza z afirmatywnym przesłaniem o akceptacji inności.

Artykuł: Paweł Kaczor

Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze

Check out our other articles in english i українська!

Przeczytaj również: Friday Księga pierwsza – recenzja komiksu
Przeczytaj również: Bo się boi – recenzja filmu
Przeczytaj również: Top 10 horrorów, które warto znać
Przeczytaj również: Dom Slaughterów cz.1 – recenzja komiksu
Przeczytaj również: Lordi i jego historia – potworny metal!
Przeczytaj również: Na Zachodzie bez zmian – Wielowymiarowy tragizm wojny

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content