Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2021/06/milosc-i-potwory-small.jpg
    [1] => 370
    [2] => 334
    [3] => 
)
        

“Miłość i Potwory”, choć na pierwszy rzut oka jawi się jako lekkie, idealne na niewymagający, wieczorny seans kino, kryje w sobie wiele uniwersalnych lekcji życiowych i zachwyca sznytem produkcyjnym. Czyni to w sposób bezpretensjonalny i przyjemny dla oka, dzięki czemu przyciąga do siebie zarówno znawców kina, jak i wszystkich chcących po prostu miło spędzić czas. Propozycja ta nie tylko doczekała się nominacji do Oscarów w kategorii “najlepsze efekty specjalne” i Critics Choice Super Awards w kategorii “najlepszy film science-fiction / fantasy”, ale też cieszy się dużą popularnością wśród widzów Netflixa, gdzie można ją od niedawna obejrzeć. Zapraszamy do świata miłości i potworów, w którym nic nie jest takim, jakim się wydaje.

Miłość i potwory
fot. mat. prasowe

Nie przestawajcie szukać, nawet gdy świat się kończy

Akcja filmu toczy się w postapokaliptycznej rzeczywistości. Pozostający w izolacji, odcięci od świata zewnętrznego i skryci w podziemnych bunkrach ludzie zdają się dla widza bliżsi niż jeszcze kilka lat temu.

Wszystko zaczęło się od misji, która miała ocalić świat od zagłady, a skazała go na jeszcze inny rodzaj zagrożenia. Tajemnicze substancje znajdujące się w pociskach wystrzelonych w stronę zmierzającej ku Ziemi asteroidy opadają na Ziemię, doprowadzając do mutacji tutejszej fauny. W jednej chwili łańcuch pokarmowy odwraca się do góry nogami, a ludzie z łowców przeistaczają się w ofiary olbrzymich zwierząt i insektów.

 W jednym ze schronów mieszka Joel (w tej roli Dylan O’Brien), który znalazł się wśród pięciu procent przetrwałej ludzkości niejako przypadkiem. Myśl o walce z mutantami paraliżuje go, na co wpływ ma zespół stresu pourazowego nabyty wraz z doświadczeniem śmierci rodziców z rąk (a właściwie odnóży) tytułowego potwora.

Na co dzień gotujący i obsługujący radio Joel w jednej chwili postanawia ruszyć w kilkudniową podróż do swojej dziewczyny sprzed 7 lat o imieniu Aimee (przez “i” i dwa “e” – w tej roli Jessica Henwick), wystawiając się na czyhającą na każdym kroku śmierć. Nieco naiwnie, bez żadnego przygotowania stwierdza, że koniec świata nie przeszkodzi mu w poszukiwaniu szczęścia. Jak zakończy się jego podróż?

Nie każdy potwór jest zły

… i nie zawsze cel podróży jest taki, jakim się wydaje. Joel przemierza kolejne dziesiątki kilometrów na drodze pokonywania własnych słabości, nawiązywania relacji, dojrzewania, stawiania czoła przeszłości i odkrywania życiowych prawd. Tło dla jego przygód stanowi zaś nieposkromiona niczym przyroda, która odżyła wraz ze zepchnięciem człowieka w podziemia. Mimo że brzmi to lekko moralizatorsko i patetycznie, w “Miłości i potworach” trudno o patos.

Michael Matthews (reżyser filmu) nie dokonuje wiwisekcji ludzkiej osobowości i doświadczeń, a dotykając tych zagadnień, czyni to jakby mimochodem, pozostawiając dużą przestrzeń na własne interpretacje widza, który może je podjąć, ale nie musi. “Miłość i potwory” to bowiem przede wszystkim kino, które bawi – które nie wymaga, a wiele dostarcza.

W centrum zainteresowania twórców znalazło się wnikliwe zobrazowanie chwili obecnej, co przełożyło się na powstanie niezwykłych klisz świata przedstawionego. Ziemię ukazano jako miejsce na nowo nietknięte ludzkim wpływem – wielkie połacie roślinności stanowią przestrzeń do życia dla wielu gatunków zwierząt, do których od pamiętnego wystrzału rakiet należy planeta.

Miłość i potwory
fot. mat. prasowe

Potwory stworzono dzięki połączeniu metod praktycznych oraz obrazów generowanych komputerowo. Za ich kreację odpowiedzialny jest Steven Boyle, którego dokonania można było do tej pory podziwiać w produkcjach takich jak “Gwiezdne wojny: część II – Atak klonów”, “Matrix Rewolucje” i “Hobbit: Niezwykła podróż”. W jednym z wywiadów stwierdził on:

“Czasami, gdy widzimy stworzenia w filmach, mogą one być zaprojektowane aż za bardzo i są tak dalekie od wszystkiego, co znamy w naturze, że myślę, że powoduje to separację. Nie zawsze jest to zła rzecz (Spójrz na kosmitę Gigera). Ale jeśli chodzi o »Miłość i Potwory«, myślę, że zawsze chodziło o osadzenie ich w ziemskich istotach, tj.: pająkach, larwach, ślimakach i żabach. Nie wyglądały one na kosmitów, którzy musieli terraformować naszą planetę. Mogłyby tu po prostu mieszkać”.

Wyzwaniu sprostano z nawiązką. Obrazy tytułowych potworów zostały dopracowane w każdym calu, a ich wygląd oraz ruch są równie naturalne, co zaskakujące. To właśnie sceny z ich udziałem w sposób szczególny przykuwają uwagę widza, który, w przeciwieństwie do głównego bohatera, oczekuje spotkania z nimi twarzą w twarz. Potwory nie są złe – przynajmniej w tym aspekcie.

Miłość i potwory
fot. mat. prasowe

Pies najlepszym przyjacielem człowieka – nie tylko na ekranie

Bez uszczerbku dla dokonań aktorskich osób pojawiających się na ekranie, serce widza w “Miłości i potworach” skrada owczarek australijski kelpie o imieniu Hero, występujący w filmie jako Boy – wierny towarzysz przygód głównego bohatera. Chwilami wydaje się, że jego ruchy ciała i mimika wyrażają więcej niż słowa. Świetnie ukazał psią mądrość i przywiązanie, nierzadko ratując swojego filmowego pana z opresji. Co ciekawe, ukazana na ekranie więź między Joelem a Boyem jest bardziej autentyczna, niż mogłoby się to wydawać, o czym świadczą słowa Zelie Bullen – głównego tresera psów produkcji:

„Przez wszystkie moje lata robienia tego, co robię, jest to prawdopodobnie najsilniejsza więź w prawdziwym życiu, poza kamerą, jaką mieliśmy pomiędzy jednym ze zwierząt i jednym z aktorów”.

Wracając jednak do aktorów-ludzi, w tym zakresie również trudno o krytyczne uwagi. Liczne zbliżenia kamery na Dylana O’Briena pozwalają uwierzyć w autentyzm przeżywanych przez niego emocji radości i trwogi. Również Jessica Henwick wypada naturalnie w roli Aimee. Na uwagę zasługuje też jej przekonywujące przeobrażenie – z nastolatki w dojrzałą, opiekującą się członkami kolonii kobietę.

Podsumowując, “Miłość i potwory” to film o wielu atutach, który może stanowić doskonałą rozrywkę dla widza. Założeniem twórców nie było jednak rozwinięcie psychologiczne postaci ani zgłębianie problematycznych wątków (choć skojarzenia z pandemią oraz zmianami klimatycznymi są mimowolne). Wszystkich spragnionych niezobowiązującego kina o najwyższej klasy produkcji, zapraszamy więc już dziś przed ekrany!

Tekst: Lily of the Valley

🟧 Przeczytaj: Lupin – nowy serial Netflixa
🟧 Przeczytaj: Do kin wchodzą Najlepsze lata
🟧 Przeczytaj: Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych Młodzi i Film – wywiad z Anną Serdiukow

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content