Przyznam, że animacja “Kot w butach: ostatnie życzenie” Joela Crwaforda nie interesowała mnie za bardzo i nie zamierzałam jej oglądać w kinie. Jednak, gdy zaczęły docierać do mnie fale pozytywnych recenzji zarówno w mediach jak i zasłyszanych na żywo, to nie mogłam nie wybrać się na seans. Okazało się, że jestem winna najnowszej animacji ze stajni Dreamworks zwrot honoru, gdyż bardzo dawno nie bawiłam się tak dobrze na animacji, a przy okazji dawno żadna animacja typowo skierowana do dzieci nie była tak ciekawa formalnie i fabularnie.
Fabuła, jak już wspomniałam, jest ciekawa ale w samej swojej strukturze nie jest skomplikowana jak na animację dla raczej młodszej widowni przystało – Kot w butach wyrusza w daleką podróż do Czarnego lasu by odnaleźć spełniającą życzenia gwiazdkę i odzyskać swoje utracone dziewięć żyć. Kot oczywiście nie jest sam, bo towarzyszy mu pies Perrito i dawna ukochana Kitty Kociłapka. Nie mogło zabraknąć też czarnych charakterów, na których warto jest się skupić, bo to oni głównie stoją za nobilitacją fabuły “Kota…” do rangi ciekawej.
W animacji “Kot w butach: ostatnie życzenie” jest więc dwóch głównych antagonistów – Jacek Placek i Wielki Zły Wilk. Ten pierwszy to dorosły już bohater dziecięcych bajek, a fakt, że jest dorosły jest o tyle istotny, że jest to bohater pełen zawiści i traum z przeszłości. Jacek całe małe życie był wyszydzany ze względu na swój wygląd. Jest więc rządny zemsty na całym świecie, całkowicie pozbawiony sumienia i empatii, ale zaległości w tym nadrabia za to pokładami ironii i czarnego humoru (co osobiście bardzo sobie cenię w czarnych charakterach). Tak już na zupełnym marginesie to jego specyficzny wygląd bardzo przywodził mi na myśl estetykę zarówno animowanych jak i fabularnych dokonań grupy Monty Pythona (mała głowa, przerośnięty względem niej korpus, specyficzna fryzura a la “na pazia” – jest w tym coś absurdalnego i komicznego). Wielki Zły Wilk natomiast jest w ogóle arcyciekawą postacią, a to dlatego, że autentycznie przyprawia miejscami o lekkie dreszcze. Nie jest to postać jak Jacek Placek – nie jest karykaturą, nie ma zaburzonych proporcji w celu wywołania komicznego efektu. Jest on eksplicytnie niepokojący co podbijają jeszcze krwisto czerwone ślepia. Warto też wspomnieć, że w “Kocie w butach” zostały poruszone też dwa bardzo ważne wątki mianowicie wątek śmierci i korespondujący z nim wątek radzenia sobie ze świadomością jej istnienia, a także zwyczajnego, tak ludzkiego strachu przed nią. Podobne wątki poruszył bardzo niedawno chociażby Guillermo Del Toro w swoim animowanym filmie (równie fantastycznym zresztą) – “Pinokio”.
Co do samej formy animacji to można nazwać tę technikę “dającą się zauważyć przez widza”, gdyż twórcy zastosowali, szczególnie w sekwencjach dynamicznych zmniejszony klatkaż, czyli mniejszą ilość klatek na sekundę. Objawia się to taką dynamiką podobną do tej jaką można spotkać w różnego rodzaju anime – wszelki ruch jest jakby spowolniony, taki jakby rozciągnięty w czasie, ale jednocześnie nie będąc spowolnionym. Obiór takiej techniki w produkcji nie będącej anime jest naprawdę niezwykły i intrygujący. Najlepiej ten zmniejszony klatkaż wybrzmiewa w scenach walk oczywiście.
“Kot w butach: ostatnie życzenie” na pewno pozostanie jednym z większych zaskoczeń tego dopiero co rozpoczętego roku, gdyż jest to animacja niebanalna pod żadnym względem, poruszająca istotne społecznie tematy, a także jest po prostu zabawna i niesamowicie przyjemna w odbiorze. Jest to tego typu produkcja, która de facto nie ma targetu, bo każda grupa wiekowa znajdzie w niej coś dla siebie i każdy wyjdzie z kina zadowolony. Honor oficjalnie animacji Crowforda zwróciłam i mogę teraz spokojnie polecać ją dalej.
Recenzja: Karina Zapora
Zdjęcie: Dreamworks
Spodobała Ci się nasza recenzja Kota w Butach: ostatnie życzenie? Zobacz nasze inne artykuły, również po angielsku i ukraińsku!
Przeczytaj również: Avatar: Istota wody – Wyprowadź nas w morze, panie Cameron
Przeczytaj również: Niebezpieczni Dżentelmeni – opinia o nowym spojrzeniu na Młodą Polskę
Przeczytaj również: Kac Vegas w Zakopanem. “Niebezpieczni dżentelmeni” – recenzja
Przeczytaj również: Katarzyna Grochola: od „Nigdy w życiu” do „Ja wam pokażę”
Przeczytaj również: Książki, które pozwolą Wam zadbać o rozwój emocjonalny dzieci!
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej